
Fot. FC Barcelona, Grafika: Własna
Związek FC Barcelony z Ligą Mistrzów od dekady jest małżeństwem nieszczęśliwym. Od triumfu na Stadionie Olimpijskim w Berlinie w 2015 roku Blaugrana przeżyła falę nieudanych występów. Przed bieżącą kampanią w Katalonii postawiono jednak na eksperta, który z pewnością będzie chciał 31 maja odwiedzić swój poprzedni dom – Alianz Arenę. Czy ekipa Hansiego Flicka ponownie okaże się niezatapialna?
Wygrana w dwumeczu z Borussią Dortmund przyniosła ekipie z Katalonii pierwszy awans do półfinału Ligi Mistrzów od sezonu 2018/19. Już wtedy do FC Barcelony przyklejona była łatka drużyny, która w piłkarskiej elicie potrafi się skompromitować. Okoliczności takich zdarzeń często były przeróżne, od odpadnięcia w fazie grupowej dwa sezonu z rzędu, przez porażki z Paris Saint Germain, po klęskę 2:8 z Bayernem Monachium, kiedy to zespół prowadzony przez Flicka rozbił „Dumę Katalonii”.
Rzeczywistość się jednak zmieniła, fazy grupowej już nie ma – zastąpiła ją faza ligowa, w której Barca zajęła 2. miejsce. Hansi Flick nie stoi na czele potężnego Bayernu, prowadzi teraz równie udany projekt.
Najbliższym przystankiem jest jednak rewanż z Interem Mediolan. Przed tygodniem na wzgórzu Montjuic padł szalony remis 3:3. Po 21. minutach goście prowadzili 2:0, jednak piłkarze z Katalonii starali się kontrolować grę. Błyskawicznie ruszyli do odrabiania strat, do siatki trafił Lamine Yamal. Występ skrzydłowego przeszedł do historii Ligi Mistrzów. Ciężko wyobrazić sobie lepszy sposób na uczczenie setnego występu w seniorskiej drużynie FC Barcelony.
Kosmiczny dzieciak. Lamine Yamal zagrał po raz 100. w FC Barcelonie
17-latek wrzucił rywali na karuzelę, to była nowoczesna wersja Ronaldinho. Strzelił świetną bramkę, jednak nie trafienie najbardziej zapadło w pamięci kibiców. Inter słynie z gry defensywnej, plan Simone Inzaghiego zakładał podwojenie lewej flanki. Nie ma w Europie drużyny, która broni w sposób bardziej zorganizowany i metodyczny niż „Nerazzuri”. Federico Dimarco otrzymywał wsparcie, mimo tego włoski blok kompletnie nie poradził sobie z Yamalem.
Najlepszym podsumowaniem występu piłkarza urodzonego w 2007 roku była wypowiedź Inzaghiego po meczu: – Lamine sprawił nam tyle problemów… To talent, który zdarza się raz na 50 lat. Dziś widziałem go po raz pierwszy na żywo. Podwajaliśmy i potrajaliśmy krycie, a potem brakowało nam piłkarzy w innych miejscach na boisku, a to, co on zrobił… Nie widziałem takiego zawodnika w ostatnich 8-9 latach. W drugiej połowie poprawiliśmy ustawienie i dobrze to wytrzymywaliśmy. Chciałem też pogratulować moim chłopakom za to, że robili to, co trenowaliśmy – mówił szkoleniowiec Interu.

Remis przed przerwą dał Ferran Torres, hiszpański piłkarz ponownie zastępował Roberta Lewandowskiego, który mierzy się z urazem. Polak wrócił do kadry meczowej na spotkanie rewanżowe. Obecna forma „Rekina” sprawia, że jest on zdecydowanym faworytem do występu od pierwszej minuty. Nie ma potrzeby ryzyka z Lewandowskim, Ferran strzela bramkę co około 90 minut – to przyzwoity wynik. Mecz z Realem Valladolid spędził na ławce, to kolejny sygnał wskazujący na przygotowania do wtorkowego występu.
Impet FC Barcelony w końcówce pierwszej połowy był zabójczy dla gości. Piłkarze Flicka mogli pokusić się o kolejne trafienia, przed przerwą miało miejsce jednak kolejne trzęsienie ziemi. Urazu doznał Jules Kounde, piłkarz-ostoja w bieżącej kampanii musiał opuścić boisko. Flick niedawno stracił lewego obrońcę – Alejandro Balde. Teraz Blaugrana musi radzić sobie także z niedoborem z drugiej strony defensywy.
Status fundamentalnego gracza ma także minusy, Francuz jest w tym sezonie niebywale eksploatowany. Uraz mięśniowy wykluczy go na około 2-3 tygodnie. Nie zagra zatem nie tylko przeciwko Interowi, straci także ligowe El Clasico. Strata Balde była bardzo bolesna, na lewej obronie Flick miał do dyspozycji jednak kilku zastępców. Jakość gry Hectora Forta czy Gerarda Martina budzi sporo wątpliwości, z prawej strony jest znacznie gorzej.
Portal FCBarca.com zorganizował ankietę dotyczącą tego, kto powinien zastąpić Kounde. Wśród opcji znaleźli się Eric Garcia, Ronald Araujo, Fort a także „ktoś inny”. Zdecydowanie przewodzi były gracz Girony, co jest dla mnie dość zaskakujące. Osobiście zagłosowałem na Ronalda Araujo, mam wrażenie, że kluczowym argumentem przeciw urugwajskiemu zawodnikowi jest forma w ostatnich spotkaniach.
Wyprowadzenie piłki u Araujo stoi na poziomie dennym, Eric jest w tym aspekcie znacznie lepszy. Z drugiej stronie jeden z kapitanów Blaugrany dysponuje znacznie większą szybkością. Sprawdzał się w wielkich meczach, rywalizował z Viniciusem. Posiada także spore doświadczenie, które w starciu z hegemonem może okazać się kluczowe.
Garcia może pasować znacznie lepiej do stylu gry Flicka, odpoczywał w ostatnim meczu z Realem Valladolid. Te fakty mogą przeważyć jednak na jego korzyść. Gdyby w Interze grał rosły i szybki skrzydłowy – sytuacja byłaby z goła inna.
Nie można pominąć problemów na lewej flance, wybór Gerarda Martina jest niejako złem nieuchronnym. Denzel Dumfries wracający po kontuzji wyglądał jak lokomotywa, przed rewanżem na Stadio Giuseppe Meazza będzie wypoczęty. Ciężko będzie Barcelonie postawić się w tamtym sektorze. Nie widzę w kadrze gości piłkarza, który może uporać się z Holendrem.
Rehabilitacja gwiazdora
Bardzo silnym argumentem Barcelony będzie nastawienie mentalne. Jakby odrobienie dwóch goli w pierwszej części nie było wystarczające, po przerwie na gola Dumfriesa w kolejnej akcji odpowiedział Raphinha. Na przełomie marca i kwietnia kibice mogli zastanawiać się nad formą gwiazdora, często miewał momenty wyłączenia. Pomijając kompromitujący wywiad dla Romario, w rozgrywkach LaLiga Raphinha miał sporo szczęścia.
Mowa o skrajnie agresywnych zachowaniach, po zremisowanym 1:1 meczu z Realem Betis piłkarz stracił panowanie nad sobą. Raphinha miał wykłócać się z trenerem, odepchnął także Marca-Adre Ter Stegena. Wcześniej gwiazdor obrażał matkę sędziego asystenta – co wychwyciły kamery. Inna sprawa, że poziom prowadzenia zawodów przez Jesusa Gila Manzano był jak zwykle niedorzeczny. Tym razem zabrakło mu także kultury osobistej, arbiter miał krzyknąć do Raphinhi by „się zamknął!”.
Brazylijczyk skończył ten mecz bez choćby żółtej kartki. W kolejnych spotkaniach zdarzały mu się absurdalne wejścia i odzywki w kierunku arbitrów. Na pierwszy plan wysunęła się sprzeczka z Iago Aspasem. Raphinha najpierw sfaulował rywala, następnie w prowokujący sposób krzyczał do ucha leżącego piłkarza z Galicji. Jednocześnie dotykał go stopą, co też nie powinno umknąć uwadze sędziego.

Gwiazdor Celty jest prze potwornym symulantem, to typ piłkarza, którego sędziowie nienawidzą. Zachowanie Raphinhi było jednak kompletnym nieporozumieniem, piłkarz powinien obejrzeć czerwoną kartkę. Sędzia ponownie go oszczędził, kilka minut później Brazylijczyk strzelił zwycięską bramkę na 4:3.
Obecna forma byłego gracza Leeds United to osobna opowieść, wraz z Yamalem i Pedrim niosą na plecach grę ofensywną Barcy. Raphinha zdobył w bieżącej kampanii już 31 goli, zaliczył także 25 asyst. W przypadku zwycięstwa w piłkarskiej elicie będzie głównym kandydatem do zwycięstwa w plebiscycie Złotej Piłki.
Piłkarzem godnym wyróżnienia jest także Pau Cubarsi, stoper zaliczył kolejne genialne spotkanie. Wraz z Yamalem na zawsze odmienili postrzeganie 17-letniego zawodnika w piłce nożnej.
W miniony weekend Inter ograł Hellas Verona 1:0. Włoch postawił na niejako rezerwową jedenastkę, od początku zagrali Piotr Zieliński i Nicola Zalewski. To była pierwsza wiktoria ekipy z Mediolanu na rodzimym gruncie od 12 kwietnia.
Podobny zabieg zastosował Hansi Flick, w sobotnim meczu z Realem Valladolid zagrała skrajnie rezerwowa jedenastka. Wyjątkami byli Gerard Martin i Pedri, który zagrał w tym sezonie ponad 4200 minut. Barca długo przegrywała 0:1 z ekipą z Segunda Division, „Los Pucelanos” już oficjalnie bowiem spadli przed tygodniem z LaLiga. To najgorsza ekipa hiszpańskiej elity w XXI wieku. W piętnastu ostatnich meczach zaliczyli jeden remis i czternaście porażek!
Losy meczu rozstrzygnęły się po wejściu Raphinhi i Yamala, we dwójkę rozbili fatalną defensywę gospodarzy. Kibice spodziewali się pogromu, w rundzie jesiennej Barca wygrała 7:0. Skromne zwycięstwo 2:1 waży jednak tyle samo – trzy oczka. Przed Klasykiem na cztery kolejki do końca sezonu FC Barcelona ma 4 oczka przewagi nad Realem Madryt.
W sobotnim meczu po raz pierwszy od 22 września 2024 wystąpił Marc-Andre Ter Stegen. Kapitan FC Barcelony przy straconym golu nie miał zbyt wiele do powiedzenia, po strzale Ivana Sancheza piłka odbiła się od Ronalda Araujo. Hansi Flick zapowiedział, że zarówno przeciwko Interowi, jak i Realowi zagra Wojciech Szczęsny.

W futbolu świetna dyspozycja bogata w ofensywny polot bywa zgubna, wiele czołowych ekip musi dojrzewać do połączenia jej z optymalnym pragmatyzmem. Najtrudniejszym elementem jest wypracowanie takiej zdolności w krótkim okresie. Za kadencji Xaviego Barcelonie niewątpliwie brakowało umiejętności zarządzenia meczem. Wzorem w tym aspekcie był Real Madryt, w obecnym sezonie nastąpiło jednak odwrócenie narracji.
Blaugrana imponuje odpornością i zaradnością, nawet w sobotnim meczu, który nie generował wielu emocji, potrafili zdobyć trzy oczka. Już dziś możemy doczekać się pierwszego awansu FC Barcelony do finału Ligi Mistrzów od 2015 roku.
POPRZEDNIE TEKSTY Z CYKLU: