
Fot. Cracovia / Łukasz Żołądź
– Ekstraklasa jest niedoceniania. Nawet w postrzeganiu polskich kibiców – mówi w rozmowie z portalem 365 DNI O PIŁCE szkoleniowiec Cracovii, Luka Elsner. Z nowym trenerem „Pasów” rozmawiamy o tym, jak przebiegły przygotowania przed sezonem, czy jest zbyt wymagający i o stylu jego pracy. Zapraszamy na wywiad.
Piotr Rzepecki: Pytając o pana, jaki pan jest, najczęściej słyszałem trzy określenia: „posiada aurę bossa”, „wymagający”, „profesjonalista”. Te terminy dobrze pana określają?
Luka Elsner: Pierwszego nie mogę skomentować, bo oceniają mnie osoby, z którymi pracuję.
Powiedziałbym, że jestem na pewno jestem wymagający, ale nigdy nie poprosiłbym o coś, czego sam nie byłbym w stanie zrobić. Mam wysokie standardy pracy, tego wymagam od zawodników, ale to oznacza jednocześnie, że ja sam muszę dawać z siebie 100%. Dotyczy to wszystkiego – jednostek treningowych, odpraw, analiz czy już stricte przygotowań do meczu.
Chcę, byśmy ciężko pracowali, ale ma to pomóc piłkarzom w trakcie meczu. Uważam, że tylko intensywną pracą podczas treningów jesteśmy w stanie prezentować określony poziom i to będzie procentować w postaci udanych wyników. Ja i mój sztab pracujemy tak samo ciężko jak drużyna. Więc mogę powiedzieć, że bardzo dużo wymagam, ale w pierwszej kolejności – od siebie.
Jeśli chodzi o profesjonalne podejście, to jestem pewien, że bez tego nie można funkcjonować w dużej piłce. Wiem to także z kariery zawodniczej. W tej pracy trzeba podejmować trudne decyzje, brać za nie odpowiedzialność i być w 100% profesjonalny w każdym elemencie. Nawet w takim, który na pierwszy rzut oka wydaje się błahostką.
Jeśli chodzi o profesjonalne podejście, to słyszałem od moich znajomych z działu medialnego, że chce pan mieć wszystko pod kontrolą, jeśli chodzi o różne aktywności.
Oczywiście. Będąc trenerem, ma się tak naprawdę wpływ na niewiele rzeczy. Sport bywa nieprzewidywalny, więc chcę mieć kontrolę nad tym, nad czym mogę zaplanować. Dlatego zawsze chcę znać konkretne plany i aktywności, by nie być zaskoczonym.
Mam wielki szacunek do działu medialnego i marketingu, bo to bardzo ważna część klubu. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak ważna i wymagająca to praca, często niedostrzegalna dla kibiców.
Piłka to jednak gra przypadku i nie jest pan w stanie wszystkie kontrolować. Co zrobić, by zminimalizować ryzyko na przykład podczas meczu?
Są przestrzenie, których nie będziemy w stanie kontrolować. Nie ma co ukrywać – na większość rzeczy mamy wpływ, jesteśmy w stanie wiele sytuacji przewidzieć w meczu.
Jest to jednak jakiś balans pomiędzy planem i realizowaniem go, a tym elementem, który tak w piłce kochamy. Dlatego futbol jest pasjonujący. Bo potrafi zaskakiwać i jest pełny niespodzianek. Wszystko się może zdarzyć. Dynamika meczu może się zmienić przez jedno podanie i moim zdaniem sztuką jest to, by próbować starać się to przewidzieć. W piłce decydują detale i jeśli trafisz z diagnozą i przewidzisz jakąś sytuację boiskową, grę rywala, to będziesz bliżej przechylenia wyniku na swoją korzyść.
Bardzo ważna jest też intuicja i trenerski „nos”. Wyjście poza schemat i zarządzenie sytuacją w sposób absolutnie niestandardowy. Niektórzy trenerzy są w tym naprawdę świetni. Zawsze znajdują rozwiązanie idealne albo prawie idealne.
Ja taki nie jestem. Ja uwielbiam metodykę, jestem praktykiem, który ma określoną paletę rozwiązań i staram się mieć zawsze plan A, B i C. Nie działam pod wpływem impulsu. To nie jest mój styl.
To w takim razie jaki jest pana styl?
Określiłbym siebie jako trenera spokojnego. Uważam, że tylko w ten sposób mogę zbudować w moich piłkarzach odpowiednią pewność siebie. Choć oczywiście są momenty, kiedy jestem bardziej impulsywny. Muszę wnieść odpowiednią energię do szatni. Zmotywować piłkarzy, znaleźć bodziec, który do nich trafi.
Ta praca to ciągłe szukanie siebie pod kątem charakterologicznym i nauka tego, co działa na danych zawodników. Do niektórzy piłkarzy łatwo dotrzeć i ich „rozgryźć”, inni są bardziej skomplikowani.
Fabian Bzdyl: Nie stawiam żądań w sprawie nowego kontraktu. Jestem otwarty na rozmowy z Cracovią
Niech pań dokończy zdanie: Ekstraklasa to…
…liga, która nie wybacza.
Jeśli popełnisz błąd podczas przygotowań, to rywal może go wykorzystać. Zespoły są bardzo pragmatyczne. To liga z bardzo dobrym tempem, z wysoką intensywnością i fizycznością. To też liga trudna pod względem chociażby grania otwartej piłki – wiele klubów stosuje wysoki i średni pressing, co niewątpliwie utrudnia rozgrywanie chociażby od tyłu.
Ważne jest też to, byśmy byli wierni swojej idei. Oczywiście pojawią się pewne zmiany w naszym składzie czy pomyśle na mecz, zależnie od rywala. Ktoś może zagrać minimalnie wyżej czy niżej, lub dojdzie do korekt personalnych. Uważam jednak, że w każdym meczu powinniśmy szukać własnych limitów i trzymać się swoich ram, jeśli chodzi o taktykę.
Mamy określony styl i pomysł na grę. W drużynie mamy dużą jakość i uważam, że było to widać podczas okresu przygotowawczego i chcemy to pokazać podczas meczów ligowych.
Podczas pierwszej konferencji prasowej pytałem pana o pracę w Cracovii i czy nie jest to dla pana przypadkiem krok w tył. Powiedział pan wówczas, że lubi wyzwania.
Zgadza się. Ale mam wrażenie, że Ekstraklasa jest niedoceniania. Nawet w postrzeganiu polskich kibiców. To naprawdę wymagająca liga, która rozwija się w bardzo dobrym tempie. Wiele krajów, które uchodzą za futbolowe potęgi spotyka się z pewną stagnacją – w różnych segmentach, od wyników klubów w europejskich pucharach po frekwencje na trybunach. W Polsce jest inaczej. Jestem tutaj kilka tygodni, ale widzę, jak wielu ludzi żyje piłką.
Jeśli chodzi o moje przyjście do Cracovii, to powtórzę to, co już mówiłem – nigdy nie analizuję swoich wyborów na zasadzie –„ to jest krok w tył” albo „nie powinienem się angażować w dany projekt”. Uważam, że to dla mnie wyzwanie.
Podobnie podchodziłem do tego, kiedy z ligi belgijskiej trafiłem do Ligue 1. „To będzie dla mnie wielki krok” – wcale tak nie było. Traktowałem to jako nowe wyzwanie, podczas którego chciałem się jak najwięcej nauczyć. Rozwinąć jako człowiek i szkoleniowiec.
We Francji trenerzy mają trochę specyficzne podejście, bo niezbyt chętnie szukają zatrudnienia poza granicami swojego kraju. Nie lubią się przenosić. Ale dobra piłka jest wszędzie. Zwłaszcza w Polsce, biorąc pod uwagę progres, który ma miejsce w ostatnich latach.

Co w takim razie może pan zaimplementować do Cracovii właśnie z doświadczenia pracy
w Ligue 1?
Myślę, że metodologia treningu – to na pewno. To robimy, bardzo dużo wymagamy od piłkarzy, co już ustaliliśmy wcześniej. Podchodzę do tego w prosty sposób – zwiększając nasze limity i cały czas szukając granic, podnosimy jakość indywidualną piłkarzy, co sprawia, że rośnie też jakość drużyny. Piłkarze wiedzą, że trening to nie jest coś, co trzeba odbębnić i tyle. Z każdej jednostki trzeba coś wynieść, by czynić progres.
Mogę zdradzić, że pewne tajniki dotyczące chociażby monitorowania piłkarzy podczas treningów rzeczywiście wyniosłem z Francji. Uważam, że to bardzo potrzebne, by mieć wiedzę detaliczną dotyczącą piłkarzy podczas jednostek. Jak wyglądają podczas konkretnej intensywności, podczas sprintów. Uważam, że jeśli spędzi się kilka miesięcy we Francji i zobaczy z bliska trening drużyny z Ligue 1, to wie się, co działa i jest potrzebne, a co niekoniecznie może się przydać.
Nauczyłem się też, by ograniczać piłkarzom listę zadań na boisku. Zamiast piętnastu możliwości daję im dwie, trzy. Szlifujemy te warianty, by były na bardzo wysokim poziomie, bo to działa w dużej piłce. To nie jest żadna tajemnica, ale często trenerzy i piłkarze chcą robić za dużo, a nagromadzenie informacji może być później widoczne podczas meczu, kiedy masz bardzo mało czasu na podjęcie odpowiedniej decyzji.
Co może pan powiedzieć o nowych piłkarzach w zespole? Mam nie tylko na myśli graczy, którzy dołączyli do was tego lata na zasadzie transferów, ale też piłkarzy, którzy przebywali ostatnio na wypożyczeniach.
Uważam, że dokonaliśmy dobrych, przemyślanych wzmocnień. Dominik Piła ma doświadczenie w Ekstraklasie, jest Polakiem, co dla nas jest ważne. Może grać na kilku pozycjach. Jest agresywny w odbiorze, dobrze wpływa na niego konkurencja, której nie brakuje – zwłaszcza w bloku defensywnym. Świetnie się wprowadził do zespołu.
Filip Stojilković z tygodnia na tydzień wygląda coraz lepiej. Jest bardzo szybki, potrafi świetne wykańczać sytuacje. Wierzę, że będzie nas prowadził do zwycięstw i będzie jednym z najlepszych na swojej pozycji w całej lidze.

Mateusz Praszelik jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Potrafi kontrolować tempo, ma cechy, które nam się bardzo przydadzą podczas meczu, zwłaszcza w jego końcowej fazie. Czekamy oczywiście, kiedy będzie w pełni gotowy, by nam pomóc na boisku. Mam nadzieję, że to już niedługo.
Co do piłkarzy, którzy wrócili z wypożyczeń, to muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony. Michał Rakoczy wysyła bardzo dobre sygnały. Jest głodny gry, to widać. Jani Atanasov również wygląda bardzo dobrze, podobnie jak Karol Knap.
Miał pan decydujący głos w sprawie każdego transferu przychodzącego?
Jestem częścią komitetu transferowego. Wiedziałem, na jaką pozycję szukamy piłkarza, pion sportowy robi wszystko, by wybrać najlepiej. Ja ze swojej strony przedstawiam nowym piłkarzom wizję. Dlaczego go potrzebujemy i co wniesie do naszego zespołu.
Jakie wrażenie zrobił na panu stadion? Jesteśmy przed debiutem przy Kałuży, ale miał pan chociażby okazję prowadzić zespół w sparingu z Podbrezovą wygranym (2:0 – red.) na tym stadionie.
Bardzo ładny. Nawet jeśli można odnieść wrażenie, że nie jest ogromny, to jest bardzo praktyczny. Szatnie, pomieszczenia dla sztabu, pokój dla fizjoterapeutów – wszystko jest na bardzo wysokim poziomie.
Jeśli chodzi o atmosferę, to pierwsze wrażenia są bardzo dobre. Trybuny są blisko murawy, co mi się zawsze podoba. Wytwarza się świetna energia między zawodnikami a kibicami.
Podoba mi się też to, że stadion jest ulokowany w środku miasta. Nie lubię stadionów w modelu, powiedzmy, biznesowo-komercyjnym, oddalonych od miasta, na uboczu. To istotne, by stadion był w sercu miasta. Zwłaszcza, tak pięknego jak Kraków.
Zakończmy na Krakowie. Miał pan czas, by go porządnie zwiedzić?
Kilka razy byłem w centrum. Szczerze – to jedno z piękniejszych miast w Europie. Bogate kulturowo, z piękną architekturą. To dla mnie bardzo ważne, bo utożsamiam się z miejscem, w którym pracuje, a tutaj jest naprawdę wyjątkowo.
Ale wiele rzeczy jeszcze przede mną, mam na swojej liście chociażby Wawel czy kilka muzeów. Póki co jednak w 100% koncentruje się na pracy. Ostatnio brakowało czasu, bo przygotowywaliśmy się do nowego sezonu, natomiast już niebawem zajmę się szukaniem mieszkania w Krakowie dla siebie i swojej rodziny.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: