
Fot. Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl
Dobrnęliśmy do półmetku sezonu Ekstraklasy. Warto wspomnieć o największych rozczarowaniach tych rozgrywek – mowa o Śląsku Wrocław oraz Lechii Gdańsk, zespołach które okupują strefę spadkową. Wspólnym mianownikiem obydwu klubów są problemy wynikające z zarządzania i brak jakiejkolwiek organizacji.
Wicemistrzowska tragedia
Zacznijmy od Śląska, który w zeszłym sezonie sięgnął po wicemistrzostwo Polski, do samego końca walcząc o pierwsze miejsce. Srebrny medal okazał się jednak przekleństwem, jego ofiarą stali się bowiem Jacek Magiera oraz David Balda, którzy dobitnie pokazali jak nie zarządzać sukcesem. Po fatalnym spotkaniu z Górnikiem Zabrze (0:1) pożegnano się zarówno z trenerem, jak i dyrektorem sportowym.
Współpraca tego duetu obfitowała w sukcesy do czasu gdy w stolicy Dolnego Śląska mieszkał Erik Exposito. Hiszpan był królem strzelców poprzedniego sezonu Ekstraklasy, wielokrotnie niemalże w pojedynkę zdołał prowadzić drużynę do zwycięstw. Jego odejście po sezonie było nieuniknione, stanowiło tylko preludium do upadku.
Nieporadne strzały
Choć włodarze WKS-u doskonale sobie zdawali sprawę, że zatrzymanie Hiszpana jest niemożliwe, to nie byli w stanie ściągnąć do klubu godnego następcy. Ambitne poszukiwania Davida Baldy rozpoczęły się wcześniej, bo już w końcówce 2023 roku postanowił on ściągnąć na bardzo wysoki kontrakt Patryka Klimalę. Napastnik okazał się kompletnym niewypałem, zawiódł na całej linii, a kibice Śląska zapamiętają go głównie z absurdalnego pudła ze spotkania z Ruchem Chorzów (2:3). A dodajmy, że gdyby Śląsk to spotkanie zremisował, to przeskoczyłby Jagiellonię w tabeli i mógłby sięgnąć po mistrzostwo…
Jest to hiperbolizacja, jednakże fakt, że „snajper” nie trafił do siatki ani razu w jedenastu spotkaniach mówi sam za siebie.
Nieporadny ruch był wyśmiewany, jednakże narracja zmieniła się w momencie, gdy zabrakło Exposito, a więc na początku obecnego sezonu. Wówczas zmianie uległa postawa całej drużyny, także pod względem mentalnym. Liderem został Nahuel Leiva, skrzydłowy mimo świetnych przebłysków nie był w stanie w pojedynkę decydować o zwycięstwach WKS-u. Pomocnika zresztą we Wrocławiu już nie ma, został sprzedany w końcówce okienka transferowego.
Mimo bardzo słabego początku sezonu, rozczarowującej postawy w eliminacjach Ligi Konferencji, David Balda postanowił się nie zatrzymywać. Kolejne transferowe poczynania były równie nieudane, mowa o sprowadzeniu Juniora Eyamby, który aktualnie znajduje się w drużynie rezerw i obecnie jest na wylocie ze Śląska. Do tego dołożyć należy zawodników, którzy mimo regularnej gry zawodzą. Mowa o Jakubie Świerczoku, Sebastianie Musioliku, Sylvesterze Jasperze czy Tudorze Balucie. Niezrozumiałym jest także pozyskanie Filipa Rejczyka z Legii Warszawa, który miał w stolicy Dolnego Śląska otrzymać zaufanie, na które nie mógł liczyć w Legii. Modelowy plan rozwoju paskudnie się rozmył, 18-latek łącznie w pierwszej drużynie Śląska zagrał 170 minut.

Działalność dyrektora przypomina strzelanie do tarczy przez potwornego krótkowidza. Warto jednak dodać, że w transferach spory udział miał także Jacek Magiera, który postanowił być szkoleniowcem „w stylu angielskim” i mieć istotny wpływ na wzmocnienia.
Nowy duet trenerski Marcin Dymkowski – Michał Hetel mimo obiecującego debiutu z Jagiellonią Białystok (2:2), w sobotnim meczu z Puszczą Niepołomice pokazał oblicze tożsame z Jackiem Magierą. WKS przegrał przed własną publicznością 0:1 i ani nie drgnął z ostatniego miejsca w tabeli. Gdy wydawało się, że to droga do ucieczki ze strefy spadkowej, a starcie z ekipą „Żubrów” będzie puentą udanego tygodnia, wyszło wiele braków. Mimo przetasowań personalnych znowu zawiodła decyzyjność i brak jakości w kadrze.
Śląsk cały czas na dnie. Brutalna wrocławska rzeczywistość
Dramat Lechii. Dokąd zmierza beniaminek z Gdańska?
Drużyna z Gdańska, podobnie jak WKS, zaimponowała w zeszłym sezonie. Spędziła zaledwie jeden sezon w rozgrywkach 1. Ligi, sięgając po awans w cuglach – w rundzie rewanżowej podopieczni Szymona Grabowskiego wygrali aż 12 na 15 spotkań na zapleczu.
W wywiadzie dla TVP Sport były już szkoleniowiec Lechii opowiadał o trudach przed poprzednim sezonem: – Gdyby ktoś wszedł do szatni nie wiedząc, o jakim zespole mowa, nie uwierzyłby, że jest to drużyna, która przygotowuje się do rywalizacji na zapleczu Ekstraklasy. Było mnóstwo problemów, ale na szczęście dość szybko wyszliśmy na prostą.
Mimo historii absurdalnych, takich jak odwołanie sparingu z uwagi na zbyt małą liczbę zawodników, trener zdołał przezwyciężyć niedogodności i zbudować drużynę z charakterem, grającą ofensywnie i z polotem. Przyniosło to awans z pierwszej pozycji, wyrazem siły były wygrane pod koniec mistrzowskiej kampanii 2:1 derby Trójmiasta.
Nadmorska trauma
Los beniaminków w Ekstraklasie jest z reguły trudny. W przeciwieństwie do Śląska, kluczowi piłkarze Lechii nie opuścili drużyny po sezonie. W przypadku awansu konieczne są jednak wzmocnienia, w Gdańsku o tym widocznie zapomnieli. Jakość piłkarzy błyszczących na drugim poziomie nie wystarcza, by zawojować najwyższą ligę.
Brutalnie obrazującym to przykładem jest Kacper Sezionenko, który na poziomie Ekstraklasy zupełnie zawodzi. Linia obrony również spisuje się katastrofalnie, Lechia straciła aż 33 bramki – to najgorszy wynik w całej lidze. Skrzydłowi Maksym Chlań i Camilo Mena robią sporo „hałasu”, ale nie dają konkretów.
Dramat poza boiskiem
Przede wszystkim niezgodności należy dopatrzeć się w strukturach klubu. Niedawno pożegnano się z trenerem Grabowskim, okoliczności tego zdarzenia są podstawą do sporządzenia noweli. Dziwi to tym bardziej, że w środowisku piłkarskim 43-latek zyskał dobrą opinię. Stał się niejako „cudotwórcą”, o czym wspomniałem wyżej.
Jest to obszerna historia, ciężko doszukać się jej zarania. Warto przywołać kuriozalny komunikat klubu z początku października, pisano wówczas o „dramatycznej serii przegranych meczów”. Trenerowi zarzucono brak opieki trenerskiej, zrelacjonowano także poczynania Prezesa:
Prezes Paolo Urfer złożył następujące oświadczenie po spotkaniu zarządu:
„Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby piłkarskie. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu szkoleniowego. Szymon nauczył się już wiele w poprzednim sezonie i oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy. Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone w najbliższej przyszłości.”
Lechia przekonuje, że Szymon Grabowski zachowa posadę. Dziwnie to jednak śmierdzi
Wówczas było oczywiste, że posada trenera nie jest stabilna. Używanie niejednoznacznych terminów potęgowało takie odczucia.
Mimo tego trener wytrzymał jeszcze kilka słabych spotkań. Puentą był przegrany mecz z Pogonią Szczecin 0:3. Po nim klub wydał kolejny enigmatyczny komunikat, Grabowski został zawieszony. Mimo wątpliwości niektórych kibiców tym samym zakończyła się współpraca między podmiotami. Jak donosi Błażej Łukaszewski, szkoleniowiec otrzymał zakaz zbliżania się do zespołu.
Kompletny absurd.
W drogę bez mapy
Kolejny tydzień przyniósł kolejne absurdalne rozstrzygnięcia, na konferencji pojawił się Radosław Bella. Były asystent Grabowskiego nie ukrywał, że naczelną rolę pełnił jednak Kevin Blackwell, dyrektor techniczny beniaminka.
Gdańszczanie na mecz z GKS-em Katowice pojechali niejako „na ścięcie”. Efekt wywołany przez zmiany na stanowisku trenera był zerowy, gra w defensywie katastrofalna. Już na początku meczu Arkadiusz Jędrych znalazł się sam na piątym metrze, o uważnym kryciu nie było mowy.

Druga bramka dla GieKSy to kompletna kompromitacja, trzy podania wystarczyły, by rozmontować linię obrony gości. Zachowanie Bulara Pllany nie przystoi do poziomu Ekstraklasy. Mimo słabszego fragmentu gospodarzy Lechia przegrała w słabym stylu 0:2.
Po ostatnim gwizdku dowiedzieliśmy się o objęciu posady trenera przez Johna Carvera. Ponownie jednak spory udział w procesie decyzyjnym będzie miał Blackwell. Nowy szkoleniowiec Lechii pracował w szkockiej federacji, wcześniej prowadził m.in. Leeds United, Toronto FC, Omonię Nikozja czy West Bromwich Albion.
Uznany szkoleniowiec ma być ratunkiem, taka postać nie jest jednak gwarancją poprawy w sytuacji, gdy wyraźnie w kadrze brakuje jakości.
Przewodni kłopot
Fakt zatrudnienia tak uznanego trenera jest zastanawiający o tyle, że głośno mówi się o zaległościach finansowych klubu. W takim systemie funkcjonowanie nigdy nie jest łatwe – w Gdańsku nie jest inaczej.
Przed tygodniem gościem magazynu Canal+ był Zbigniew Jakubas. Właściciel i prezes Motoru Lublin przyznał, że gdyby Komisja Ligi sprawiedliwie realizowała założenia w kwestii przyznawania licencji, Lechia nie powinna jej otrzymać. Bulwersującym jest fakt, że nikt tego specjalnie nie ukrywa. Zaangażowanie Kevina Blackwella czy Johna Carvera w taki projekt jest bardzo zastawiające.
Czy jest światełko w tunelu?
Obie drużyny zmierzą się już za tydzień, w ramach 18. kolejki Ekstraklasy Śląsk pojedzie do Gdańska na mecz o „sześć punktów”. Spotkanie będzie decydujące w sprawie najbliższej przyszłości.
Punktem wspólnym obydwu klubów jest znamienna dla polskiej piłki organizacja. Wystąpił absolutny brak umiejętności zarządzenia sukcesem, okres pięciu miesięcy nowej kampanii przyniósł zwolnienia obu trenerów. Pierwsze mecze po roszadach nie przyniosły oczekiwanej poprawy.
W przypadku Śląska pewnym „światełkiem na końcu tunelu” był mecz w Białymstoku, drugie spotkanie duetu trenerskiego sprowadziło wszystkich jednak na ziemię. WKS ma dziesięć punktów i dwa mecze w lidze do końca roku – jeśli Śląsk chce zachować nadzieję, potrzebne są dwie wygrane. Piłkarze Śląska Wrocław 2024 rok kończą domowym meczem z Radomiakiem, jest to zaległe spotkanie 3. kolejki.
Lechia ma jeden mecz rozegrany więcej, na koncie 11 oczek. Sytuacja wydaje się jeszcze gorsza, wszak w Katowicach postawa była katastrofalna. Jedynym zbawieniem mogą być działania nowego szkoleniowca.
Fot. Adriana Ficek/slaskwroclaw.pl