
Fot. Górnik Zabrze, Grafika: Własna
Jest dobrze, a może być wspaniale. Solidna i dobra gra przez całą rundę zaprowadziła podopiecznych Jana Urbana na szóste miejsce w tabeli. Za jesień dajemy Górnikowi solidną piątkę, źle ekipa z Zabrza weszła w sezon, ale finiszowała kapitanie, wygrywając cztery ostatnie mecze w 2024 roku, w tym między innymi z Lechem Poznań przed własną publicznością.
PODSUMOWANIE JESIENI
A trzeba uczciwie przyznać, że aż do dziewiątej kolejki, czyli do połowy września, nie wszystkie elementy maszyny Jana Urbana funkcjonowały na określonym poziomie. Za moment przełomowy zaś w grze zabrzan trzeba uznać 12. kolejkę i triumf 3:1 nad Stalą Mielec – od tego momentu w sześciu spotkaniach Górnik przegrał tylko raz (z Jagiellonią 0:2) i awansował na szóstą lokatę, którą z dorobkiem trzydziestu punktów piastuje przed rozpoczęciem rundy wiosennej.
Sezon Górnik rozpoczął od porażki 0:2 z Lechem Poznań. Następnie podopieczni Jana Urbana zremisowali 2:2 z Puszczą Niepołomice, a na pierwszą wygraną czekali do 3. kolejki, kiedy to pokonali w pierwszym domowym meczu sezonu Pogoń Szczecin. Gola na wagę trzech punktów zdobył wówczas Luka Zahović, który latem zamienił Pogoń właśnie na Górnik. Później zabrzanie pokonali na wyjeździe Radomiaka 2:1 i się zaczęło… Okres, o którym w Zabrzu nie chcą pamiętać.
Remis z Rakowem 0:0 nie zwiastował wprawdzie niczego złego – to w końcu Raków Marka Papszuna anno domini 2024. A potem była seria trzech porażek z rzędu – wynikiem 2:3 z Cracovią oraz z Lechią Gdańsk, a także 0:1 z Motorem Lublin. W grze, choć w każdym z tych meczów niby był blisko punktu, coś zaczęło się psuć, a dalsze trwanie gorszego okresu mogło spowodować zamieszanie się w walkę o spadek – po meczu z Motorem zabrzanie bowiem zajmowali szesnaste miejsce w tabeli.

Górnik odbił się jednak koncertowo – rozbijając 3:0 GKS Katowice. Był to chyba najlepszy mecz Lukasa Podolskiego w tej rundzie, mistrz świata z 2014 roku ustrzelił wówczas dublet, a jeszcze jednego gola dołożył Josema. Kilka dni później niespodziewanie Górnik poległ w Pucharze Polski, przegrywając z Radomiakiem Radom. „Zieloni” zresztą także nie cieszyli się długo rozgrywkami Pucharu Polski, bo w kolejnej rundzie polegli ze Śląskiem Wrocław.
Jeśli chodzi o Górnika, który chciał zmazać plamę po porażce z Radomiakiem, to podopieczni Jana Urbana kilka dni po starciu w PP pojechali na Łazienkowską i wyrwali punkt, remisując 1:1 z Legią Warszawa.
Po starciu z Legią przyszła przerwa reprezentacyjna, a po niej dość kompromitująca porażka z Zagłębiem Lubin 0:1, mimo, że „Miedziowi” kilkadziesiąt minut grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla, a jakże, Michała Nalepy. Później była wygrana z Widzewem Łódź (2:0), porażka z Jagiellonią Białystok (0:2) i rewelacyjna passa czterech wygranych meczów z rzędu – najpierw wynikiem 1:0 wykonano obowiązek, jakim było pokonanie Śląska Wrocław, później takim samym rezultatem zabrzanie zwyciężyli z derbowym rywalem z Gliwic. Z tego meczu zapamiętamy przede wszystkim brutalny atak Podolskiego na nogi Damiana Kądziora i późniejsze zachowanie mistrza świata z 2014 roku, za które sędzia Damian Sylwestrzak zasłużenie pokazał mu czerwoną kartkę.
Oczywiście żartuję – Podolski nie zobaczył nawet żółtego kartonika!

Na finiszu zaś Górnik pokonał 4:2 Koronę w Kielcach i 2:1 Lecha Poznań przed własną publicznością. „Kolejorz” jednak jak wiadomo był zmęczony graniem na jednym froncie. Lepszego zakończenia jesieni chyba nie mogli sobie w Zabrzu wyobrazić.
Co nie działało? Po pierwsze – czasem głowa Podolskiego, który czasem zachowywał się jak nie piłkarz klasy światowej, a jak dres z blokowiska. Po drugie – brakowało drugiego napastnika – o ile Luka Zahović strzela na przyzwoitym poziomie (ma po rundzie jesiennej pięć goli na koncie), o tyle zawodzą zarówno Aleksander Buksa, jak i wypożyczony z Realu Saragossa Sinan Bakis. Świetnie wyglądają nieoczywiści zawodnicy – Erik Janża ma już siedem asyst na koncie, odchodzący do Ujpestu Damian Rasak wszedł do czołówki Ekstraklasy, Rafał Janicki daje dużą jakość z tyłu.
ZIMOWE SZALEŃSTWO
Przyszli:
- Sondre Liseth (FK Hagesund),
- Abbati Abdullahi (Sporting Supreme FC).
Odeszli:
- Damian Rasak (Ujpest FC).
Pierwszym zimowym transferem Górnika został 27-letni ofensywny pomocnik, Sondre Liseth. Norweg trafił do Polski z Hagesundu, gdzie spędził ostatnie cztery lata. W Eliteserien zagrał dotychczas w 106 spotkaniach, podczas których zdobył 13 bramek i zaliczył 7 asyst.
Ostatni sezon w jego wykonaniu był solidny, zagrał 25 spotkań, strzelił dwa gole i zaliczył jedno ostatnie podanie, licząc wszystkie rozgrywki. Nie mamy tu więc do czynienia z kimś, kto wyróżnia się liczbami. Jest to raczej transfer na szybko, mający na celu poszerzenie kadry Górnika, w obliczu odejścia Damiana Rasaka.
O tym, że z Norwegiem nie są wiązane wielkie nadzieje świadczy również czas trwania jego kontraktu – Liseth spędzi przy Roosvelta rok, a jeśli się sprawdzi, Górnik ma opcję przedłużenia umowy o rok kolejny. Jakiego rodzaju wsparciem okaże się Sondre? Pożyjemy, zobaczymy, ja nie upatrywałbym w nim nikogo więcej, niż solidnego uzupełnienia kadry.
O ile widok zawodnika z ligi norweskiej przychodzącego do Ekstraklasy nikogo nie dziwi, o tyle widok zawodnika przychodzącego do Ekstraklasy z pierwszej ligi nigeryjskiej już tak. Może wywołać on naturalne pytania – skąd się wziął, czy poradzi sobie z przeskokiem między afrykańską, a europejską piłką. Na szczęście Abbati Abdullahi nie przychodzi z pierwszej ligi nigeryjskiej – przychodzi z drugiej…
Abbati Abdullahi grał wcześniej w Sportingu Supreme FC – wpadł w oko skautom Górnika. W Zabrzu zdają sobie jednak sprawę, że między drugą ligą nigeryjską a Ekstraklasą jest delikatny przeskok, więc Abbati Abdullahi, z którym podpisano 3,5-letni kontrakt na razie aklimatyzuje się w Polsce, trenując z zespołem rezerw.

Jeśli chodzi natomiast o odejście Damiana Rasaka za około 300 tysięcy euro do węgierskiego Ujpestu to niewątpliwie jest to ogromna strata dla Górnika. O wpływie Damiana na śląski zespół więcej można przeczytać poniżej, bowiem to właśnie on został wyróżniony jako…
NAJWIĘKSZY KOZAK…
…Damian Rasak, były już pomocnik Górnika Zabrze
17 spotkań, 4 bramki, 2 asysty – tak prezentują się statystyki 28-letniego pomocnika w tym sezonie. Rasak od lat przewijał się gdzieś w ekstraklasowym tle, przez sześć lat grał w barwach Wisły Płock, wcześniej zaś liznął trochę włoskiego futbolu, gdzie reprezentował barwy młodzieżowej drużyny Chievo, Bari czy SEF Torres 1903. Italii jednak nie podbił, wrócił do Polski, konkretnie do Miedzi Legnica, z której za kwotę 75 tysięcy euro trafił do zespołu z Płocka. Przez okres gry dla “Nafciarzy” był zawodnikiem solidnym, będącym wartością dodaną, ale w żaden sposób nie wyróżniającą się w ligowym tłumie. Początkiem 2023 roku odszedł z Wisły Płock i trafił do Górnika, gdzie początek miał nieco niemrawy, ale im dłużej znajdował się w Zabrzu, tym lepiej grał.
Runda jesienna – rewelacyjna. Rasak lideruje środkiem pola szóstej siły Ekstraklasy, grając wszystko od deski, do deski. Pauzował tylko raz, w meczu z Jagiellonią, za czwartą żółtą kartkę (ma ich na koncie obecnie pięć) i tylko raz zszedł z boiska przed czasem – w 88. minucie meczu z Koroną. Jan Urban zbudował zawodnika, który wobec naszych problemów ze środkiem pola i eksperymentatorskimi zapędami Michała Probierza może nawet pokusić się o wystąpienie w reprezentacji.
Rasak: Większe kluby zabierają nam najlepszych piłkarzy. Trudno w Górniku o automatyzmy
Potwierdzają to wszystko statystyki – Rasak jest w czołówce, jeśli chodzi o przechwyty, odzyskane piłki, dokładność podań, wytworzone szanse, długie piłki, strzały, a także jest w czołówce pod względem… strzałów celnych, z 14 takowymi na koncie.
Jego utrata to ogromny cios dla zabrzańskiej drużyny, dla której jednym z najważniejszych wyzwań wiosny będzie zbudowanie na nowo środka pola, bez lidera, jakim Rasak niewątpliwie był.
NAJWIĘKSZY MANKAMENT…
…prywatyzacja, a raczej jej brak
Może i nie ma w Zabrzu jeszcze czwartej trybuny, ale zgodnie z planem już w marcu zakończy się pierwszy etap inwestycji, jaką jest jej budowa. Po kilkunastu latach (i paru kampaniach wyborczych, podczas których Małgorzata Mańka-Szulik mówiła, że już za momencik będzie) w końcu doczekają się w Zabrzu czwartej trybuny już za kadencji nowej prezydent, jaką jest Agnieszka Rupniewska.
Rupniewska chciała również dokonać, wydawałoby się niemożliwego, czyli obiecywanej od lat prywatyzacji Górnika. Wszystko było zaplanowane, oferty przejęcia pakietu większościowego miały wpływać do 4 listopada 2024 roku, ale ta data okazała się nieaktualna. W 2025 roku Górnik już na pewno ma zostać oddany w dobre ręce! Sprzedaż Górnika wydaje się być konieczna, bo zadłużenie miasta Zabrze to, bagatela, prawie 890 milionów złotych. Kondycja finansowa samego Górnika też do najlepszych nie należy, ale widmo bankructwa i upadku klubu zostało oddalone.
Tylko na jak długo? O ile wizja popełnienia politycznego samobójstwa przez władze miasta, jakim byłoby porzucenie klubu jest niezbyt realna, o tyle przed klubem jaśnieje wizja prywatyzacji. Co jakiś czas media rzucają nagłówek o kimś zainteresowanym przejęciem Górnika (czasem w nagłówku pojawia się informacja, że jest to podmiot jakoś związany z Podolskim), ale na razie nic nie wypaliło. Sęk w tym, że miasto naprawdę chce sprywatyzować Górnika i o ile przy Mańce-Szulik jasnym było, że ona sprzeda klub tylko, gdy pojawi się oferta nie do odrzucenia (a według niektórych nie sprzedałaby go nawet wtedy).
I obecnie to właśnie ta niepewna sytuacja właścicielska wydaje się największym mankamentem Górnika. Bo boiskowo zespół się broni – szóste miejsce nie wzięło się znikąd. Zespół Jana Urbana gra naprawdę dobrze, zwłaszcza jak na obecny materiał piłkarski – są tam dobrzy zawodnicy, młode talenty jak Dominik Szala, Norbert Barczak czy Kamil Lukoszek; jest Lukas Podolski, będący do tego magnezem na sponsorów, a Jan Urban potrafi budować zawodników – wszak Rafał Janicki z ligowego dżemu stał się stoperem z górnej, ekstraklasowej półki, a Rasak został jednym z najlepszych zawodników na swojej pozycji. Nie ma za to bramkostrzelnego napastnika – Luka Zahović w Ekstraklasie strzelił pięć goli, co jest wynikiem – powiedzmy – akceptowalnym. Ale nawet gdyby były napastnik Pogoni wskoczył na poziom dla siebie nieosiągalny i strzelił dwa razy więcej bramek, to czy to by coś zmieniło?
Krótkofalowo Górnik miałby więcej punktów w tabeli i być może walczył o europejskie puchary. Oczywiście, dalej walczy, wszak nietrudno sobie wyobrazić scenariusz, gdy ultraofensywna Cracovia trenera Dawida Kroczka łapie zadyszkę, a zabijanie gry przez Marka Papszuna powoduje, że Raków wpada w serię remisów 0:0, ale uważam, że to jest spojrzenie zbyt zawężone i obecnie Górnik osiągnął swój sportowy sufit.
Zabrzanie w mojej opinii nie pójdą dalej, nie staną się czołowym zespołem Ekstraklasy bez inwestora, który rzuci chociaż kilka dodatkowych milionów – a tego miasto nie zrobi, skoro cały czas próbuje Górnika sprzedać, a zresztą samo jest w złej kondycji finansowej.
Jan Urban wyciąga z wielu zawodników maksimum ich możliwość, a ci wyżej już nie podskoczą – a nie zastąpi się ich lepszymi, bo nie ma za co. Górnik doszedł do ściany, nie jest w stanie konkurować z najlepszymi, a względem reszty stawki stabilna forma i dobra gra zapewniły zabrzanom bardzo spokojną jesień. Jeśli nie zdarzy się żadna katastrofa, to piłkarze Górnika skończą sezon w okolicach szóstego miejsca, a może nawet uda im się wskoczyć na czwarte, to jednak podium wydaje się być poza zasięgiem. Bo ani obecna kadra nie jest tak dobra, by o nie walczyć, ani konkurencja nie wydaje się być z gatunku tej, która tanio skórę sprzeda.
5 PYTAŃ DO…
…piłkarzy i trenera Górnika Zabrze
Zapraszamy do materiału z turnieju Spodek Super Cup, gdzie przed naszymi kamerami wystąpiło kilku graczy zabrzańskiego klubu jak Damian Rasak (jeszcze wówczas piłkarz Górnika), ale także Kryspin Szcześniak czy trener Górnika, Jan Urban.
***
ZAPRASZAMY DO POZOSTAŁYCH TEKSTÓW ZAPOWIADAJĄCYCH WIOSNĘ W EKSTRAKLASIE:
- Studnia bezdenna, czyli Śląsk Wrocław w walce o utrzymanie
- Kibice bez pytania zostali wrzuceni na emocjonalny rollceroaster. Przed Lechią wiosna prawdy
- Powtórka z zeszłego sezonu? Korona Kielce nie boi się zimować w strefie spadkowej
- Utrzymanie celem minimum? Wyjątkowy rok przed Puszczą i przed Tomaszem Tułaczem
- Ósme miejsce w Lubinie wzięliby teraz z pocałowaniem ręki. O co wiosną będzie grać Zagłębie?
- Powiedzenie „organizacyjnie Stal Mielec” odchodzi do lamusa
- Rewolucja po radomsku. Zimowe szaleństwo Radomiaka i walka o utrzymanie w Ekstraklasie
- Zawsze mogło być gorzej. Piaście, dobrze, że tak mało tracicie. Źle, że tak mało strzelacie
- Rewelacyjny beniaminek z Katowic. GieKSa ruszy po więcej?
- Stabilizacja czy stagnacja? Jaka wiosna przed Widzewem Łódź?
- Przewrócona rzeczywistość. Czy Pogoń Szczecin zostanie uratowana?
- Niezniszczalni. O Motorze, który przebojem wdarł się do Ekstraklasy
1 komentarz on “Mogli się podobać, ale pewnego sufitu nie przebiją. O Górniku Zabrze i rundzie wiosennej”