
Fot. FC Barcelona
29 stycznia 2025 roku – tego dnia FC Barcelona zmierzy się z Atalantą Bergamo. To również dzień, w którym można oficjalnie powiedzieć, że Wojciech Szczęsny wygrał rywalizację z Inakim Peną o numer „jeden” w bramce Blaugrany. Tym samym mamy sytuację, która zdarzyła się w rozsądnej cezurze czasowej tylko raz, ponad dekadę temu w Borussii Dortmund – w jednym z najsilniejszych klubów na świecie w podstawowej jedenastce gra dwóch Polaków. A w zespole żółto-czarnych grało nawet wtedy trzech reprezentantów Polski!
Gdy Szczęsny zawieszał klapki plażowe na kołek i wracał z emerytury, by zastąpić Marca-Andre ter Stegena w bramce FC Barcelony zapanował entuzjazm nie tylko wśród Polaków, ale też wśród kibiców Blaugrany narodowości wszelakiej. Pojedyncze głosy, takie jak Wojciecha Kowalczyka, że Hansi Flick zdecyduje się postawić na kojarzonego dotychczas z przeciętnymi występami Inakiego Penę były ignorowane.
Okazało się jednak, iż to malkontenci mieli rację, a Szczęsny z ławki podniósł się dopiero początku stycznia tego roku, w meczu z UD Barbastro, a później… a później jest już historią.

Nie da się ukryć, że Szczęsny do Barcy przyszedł głównie dla przeżycia przygody. Jeden z najlepszych bramkarzy ostatniego piętnastolecia ma za sobą karierę, nad którą czuwał jakiś złośliwy futbolowy bóg – były reprezentant Polski bowiem regularnie znajdował się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie lub w najważniejszych momentach popełniał błędy, które latami ciągnęły się za nim w czasie występów w reprezentacji.
Kluby, w których grał wyglądają (z jednym wyjątkiem) imponująco – Arsenal, Brentford, AS Roma, Juventus Turyn. Trzeba jednak zauważyć, że Szczęsny miał pecha co do momentów, w których znajdował się w tych zespołach – Arsenal końca ery Arsene Wengera nie był w stanie nigdy wywalczyć mistrzostwa Anglii, ani nie osiągnął niczego na arenie międzynarodowej, Roma w której bronił, nie była w stanie na krajowym podwórku przełamać hegemonii Juventusu, a gdy Polak zawitał do Turynu, to wprawdzie zdobył z nim trzy mistrzostwa Włoch, ale jednocześnie zjechał wraz ze „Starą Damą” z pozycji dominatora włoskiej piłki do pozycji klubu z czołówki, któremu jednak do zdobycia scudetto zawsze czegoś brakuje.
Karierę kończył jako zawodnik może i nie w pełni spełniony – brak wszakże Szczęsnemu europejskiego trofeum, ale z pewnością jako zawodnik utytułowany i syty. FC Barcelona to – zaryzykuje stwierdzenie – jeden z trzech zespołów, które mogły Szczęsnego z emerytury ściągnąć – pozostałe dwa to Real Madryt i Arsenal, który ma w sercu Polaka specjalne miejsce.
Końcówką stycznia trudno stwierdzić, że Szczęsny sportowo obronił sobie miejsce w bramce katalońskiego zespołu – z Athleticiem Bilbao (2:0) zaprezentował się bardzo dobrze, na meczu z Realem (5:2) cieniem położył się faul na Kylianie Mbappe, ale spotkanie z Benfiką (5:4) było tragedią w wykonaniu Polaka – to jednak on wybiegł na mecz z Valencią (7:1) i to on zagra z Atalantą. I uważam, że decyzja o postawieniu na Szczęsnego jest mimo wszystko słuszna – a Hansi Flick podejmuje ją zbyt późno.
Kto nie oglądał, może żałować. Na Estadio da Luz byliśmy świadkami meczu sezonu (?)
Flick to obecnie ofiara własnego pomysłu – bo ciężko inaczej nazwać postawienie i konsekwentne trzymanie się Inakiego Peny w bramce, nie dając Szczęsnemu nawet szansy na debiut, choć okazje do rotowania były – wszak FC Barcelona grała i w La Liga, i w Lidze Mistrzów. Niemiecki szkoleniowiec konsekwentnie trzymał Penę na ławce, a ten właściwie nie dawał mu powodów by go zmieniać. Hiszpan prezentował się przyzwoicie, wskazywane przez ekspertów atuty były jego atutami… I moim zdaniem właśnie dlatego wypada z bramki FC Barcelony.
Nielogiczne? Niekoniecznie. Co bowiem było atutami Inakiego Peni? Po pierwsze wskazywano na lepszą grę nogami Hiszpana i fakt, że lepiej radzi sobie z wysoką linią obrony – Szczęsny nigdy bowiem z taką nie grał. Po drugie, Pena miał być zżyty z szatnią jako wychowanek i Flick nie chciał zaburzać harmonii w zespole – ten argument jednak osobiście traktowałbym z przymrużeniem oka, zwłaszcza, że wszyscy podkreślali jak dobrze Szczęsny wpasował się w zespół FC Barcelony i że służy jako mentor dla młodszych kolegów.

Atuty Peni nie przykrywają jednak tego, że jest to po prostu przeciętny bramkarz – Szczęsny słynie z rewelacyjnego refleksu, interwencji na linii, w sytuacjach, gdzie wielu bramkarzy by skapitulowało. To są te słynne sytuacje stuprocentowe, które rozbijają się o Polaka – znamy to z meczów reprezentacji, gdy Szczęsny kapitalnymi interwencjami utrzymywał nas przy życiu. Tymczasem u Peny czegoś takiego nie ma, co potwierdzają statystyki. Hiszpan to solidny wyrobnik, który nie gra jednak w solidnym klubie – gra w zespole, który walczy o najwyższe cele i Flick słusznie zdiagnozował, że bez bramkarza, który będzie potrafił ratować FC Barcelonę, ta prawdopodobnie nie da rady dogonić ani Atletico, ani Realu w lidze, ani nie zatriumfuje w Lidze Mistrzów.
Bo to nie jest tak, że Szczęsny jest tragiczny w grze nogami – wręcz przeciwnie, radzi sobie dobrze w tym elemencie (to zresztą był jeden z argumentów za nim, gdy rywalizował o miejsce w bramce reprezentacji z Łukaszem Fabiański), a przyzwyczajenie do gry z wysoką obroną jest… przyzwyczajeniem. I wygląda na to, że Flick chce, aby Szczęsny złapał rytm gry, bo to również ostatnia okazja na tak poważną roszadę – Barcelona wkracza bowiem w decydującą fazę sezonu, gdzie każde potknięcie będzie bolało dwukrotnie mocniej.
Chciałbym także zwrócić uwagę, że po wykluczeniu katastrofalnego meczu z Benfiką, traktując spotkanie z Portugalczykami jako swego rodzaju błąd statyczny, Szczęsny wypada w czterech występach dobrze – w meczach z Barbastro i Valencią nie miał za wiele do roboty, z Bilbao wypadł świetnie, a z Realem wprawdzie dokonał złej decyzji, faulując Mbappe, ale wcześniej również prezentował się dobrze. Mamy więc jeden błąd wynikający raczej z właśnie wdrażania się do stylu gry Barcy, a nie z braku umiejętności lub doświadczenia u Polaka.
Zwrócić uwagę można na faul na Hugo Duro z meczu z Valencią – wszak należałoby go wziąć pod uwagę, mimo, że ostatecznie VAR zauważył wcześniejszy faul na obrońcy Barcelony, popełniony przez jednego z zawodników „Nietoperzy”. Tylko, że tu raczej dochodzi do kombinacji świetnego podania do napastnika Valencii, jego dobrego zachowania, nienajlepszego z kolei zachowania obrońców i dobrej decyzji Szczęsnego – 99% bramkarzy podjęłoby taką samą decyzję w tej sytuacji. Pozostały 1% dałby się po prostu minąć, nie podejmując próby wybicia piłki spod nóg przeciwnika. Tym razem zakończyło się to niefortunnie, ale zazwyczaj taka decyzja kończy się sukcesem i jest to po prostu ryzyko wpisane w ten zawód.
FC Barcelona gromi Valencię, Szczęsny zadebiutował w rozgrywkach LaLiga
Wojciech Szczęsny więc ma teraz pole position, by zostać pierwszym bramkarzem FC Barcelony na resztę sezonu, a kto wie, może i na kolejny? Już teraz bowiem mówi się, że FC Barcelona będzie chciała przedłużyć z Polakiem kontrakt, a jak pokazują obecne działania Flicka, ter Stegen nie odzyska miejsca w bramce z samego faktu bycia ter Stegenem. Nam pozostaje jedynie kibicować i liczyć, by Szczęsny miał nieco więcej szczęścia – wszak pięknie wygląda, gdy w składzie FC Barcelony realizator wyświetla dwa polskie nazwiska…
1 komentarz on “Wojciech Szczęsny jedynką FC Barcelony? Zrozumiała decyzja w niezrozumiałym momencie”