
Fot. Śląsk Wrocław
Rok temu Śląsk Wrocław przewodził w tabeli Ekstraklasy, na czele sukcesu stał tercet złożony z Jacka Magiery, Davida Baldy i Patryka Załęcznego. Dziś WKS jest się czerwoną latarnią ligi, w klubie nie ma pierwszej dwójki, zgodnie z doniesieniami Piotra Potępy miasto Wrocław ma odwołać także prezesa klubu. Sytuacja jest dramatyczna, ale czy światło zostało wyłączone?
Szeroki uśmiech
Patryk Załęczny objął funkcję prezesa we wrześniu 2023 roku, wcześniej stał na czele połączonych działów marketingu i sprzedaży oraz komunikacji. Trzeba przyznać, że świetnie spisał się w poprzedniej roli. Dostrzegł to także prezydent Wrocławia: – W tym czasie nastąpiła zauważalna poprawa jakości bezpośredniej komunikacji klubu z kibicami, wzmocniona szeregiem dobrze odbieranych akcji promujących wydarzenia sportowe z udziałem drużyn Śląska. Stąd jestem przekonany, że sprawdzi się także na nowym stanowisku. Do pana Załęcznego będą również należały decyzje dotyczące doboru współpracowników w klubie. Śląsk to wielka marka i ważna część tożsamości naszego miasta – mówił Jacek Sutryk.
Kibice darzyli Patryka Załęcznego sporym zaufaniem, prezes zapowiedział świetlaną przyszłość: – W Śląsku Wrocław chcemy tworzyć mosty a nie stawiać bariery.
Frekwencja się znacząco poprawiła, „projekt Magiera i Balda” wiódł do wielkiego sukcesu. Śląsk zdobył wicemistrzostwo Polski. Prezes udzielał się na Twitterze, jego działalność była bardzo przejrzysta i przede wszystkim przystępna dla kibica.
Zatruty kielich
Patryk Załęczny w pełni utożsamiał się z sukcesem, publikował posty z niemal każdej podjętej akcji. Witał nowych graczy, dzień meczowy był świetnie przedstawiony. Latem sprowadzono nowych piłkarzy, prezes udzieli wywiadu dla TVP Sport. Rozmowa Załęcznego z Jakubem Kłyszejko przybrała zaskakujący obraz.
– Bez trenera Jacka Magiery nie doszłoby do tego sukcesu? – zapytał dziennikarz
– Pełna zgoda. Po sześciu miesiącach mojego pobytu w klubie wiedziałem, że chcę kontynuować współpracę z tym trenerem. Wielu się dziwiło, bo przedłużenie kontraktu z trenerem dzieje się bardzo rzadko. My to zrobiliśmy i związaliśmy się do 2026 roku. Chcieliśmy zrobić trzyletni projekt i tego się trzymamy. Zależy nam, aby dzisiejszy wynik był preludium tego, co możemy osiągnąć. To miasto i klub zasługują, aby w każdym roku bić się o najwyższe cele. W tym momencie tylko z Jackiem Magierą widzę sens takiej pracy. On jest bardzo dobrym człowiekiem i nie myśli o sobie, lecz przede wszystkim o projekcie pod nazwą Śląsk Wrocław – odpowiedział prezes.
Następnie został zapytany o ówczesnego dyrektora sportowego. Z optymizmem przybliżył plan działalności: – Po moim przyjściu usiedliśmy z Davidem Baldą do rozmów. Powiedział mi, że potrzebuje środków na rozwój działu skautingu. Dzięki temu też pozyskaliśmy Petrova, Petra Pokornego czy Aleksa Petkowa. Nasi skauci znaleźli tych piłkarzy. Chcemy zrobić wszystko, żeby kontynuować taką strategię. David Balda liczy się ze zdaniem Jacka Magiery. Nie jest tak, że ktoś narzuca trenerowi styl gry albo zawodników. Rozmawiamy wspólnie, w trójkę. Mamy też platformy, z których korzystamy, skautujemy zawodników online. Finalną decyzję podejmują trener i dyrektor sportowy. Oni przed podpisaniem umowy rozmawiają z zawodnikiem i sprawdzają, czy trener się z nim zrozumie charakterologicznie – mówił prezes.

Aktywność prezesa w popularnym serwisie utrzymała się także latem, Śląsk walczył w kwalifikacjach europejskich pucharów, pod koniec sierpnia przydarzył się doniosły moment. Podczas meczu z Legią Warszawa na Tarczyński Arenie był komplet kibiców, padł remis 1:1. WKS spisał się świetnie, o braku zwycięstwa zaważył niewielki spalony Sebastiana Musiolika.
Wrześniowe przeszkody
Dziewiąty miesiąc roku był we Wrocławiu bardzo trudny, pojawiło się zagrożenie powodziowe. Prezes postanowił, że WKS zorganizuje w terminie mecz ze Stalą Mielec. Na Twitterze ogłosił, że stadion jest gotowy na dzień przed pierwszym gwizdkiem.
Krytyka kibiców była gigantyczna, tego samego dnia klub złożył wniosek o przełożenie spotkania. Cztery godziny później pojawił się kolejny wpis, prezes oznajmił że Ekstraklasa zajęła przychylne stanowisko.
Kilka dni wcześniej Patryk Załęczny postanowił podsumować rok pracy w roli prezesa klubu. Wyliczył imponujące osiągnięcia biznesowo-marketingowe, okraszone sukcesem sportowym. Podziękował wszystkim za wspólny okres.
Sytuacja w tabeli była wówczas bardzo trudna, wrześniowa przerwa reprezentacyjna miała być szansą na przebudzenie… jak każda. Obecność pod kreską uzasadniano zaległym meczem z Radomiakiem, Śląsk latem zaliczył aż cztery remisy.
Kibice i eksperci wskazali, że nie był to najlepszy moment na podsumowania pełne chwały. Dziennikarze zarzucali demagogię, dziennikarz portalu slasknet Szymon Beda zaznaczył, że nie może doczekać się podsumowania kolejnego roku. Nic nie wskazuje na to, że takowe się pojawi. Czujne oko dostrzegło brak pozycji „sprowadzenie Juniora Eyamby” na chwalebnej liście.
„Se queda”
Pożegnanie z Erikiem Exposito było niejako przesądzone, z klubem rozstali się także Patrick Olsen i Nahuel Leiva. W mojej opinii wszystkie zdarzenia były niebywale destrukcyjne, to ostatnie przekroczyło granicę nieporozumienia.
Wrzesień był pasmem niepowodzeń, gwoździem do trumny stały się doniesienia o odejściu Nahuela. Okienko transferowe było zamknięte, Śląsk nie mógł sprowadzić następcy Hiszpana. Prezes przyniósł sympatykom świetne wieści: – Krótko i informacyjnie: zgodnie z uchwałą Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej z 16 czerwca 2023 roku, klauzula za zawodnika nie może zostać aktywowana po zamknięciu okienka transferowego w Polsce. Co za tym idzie, od 10 dni, nie ma tematu transferu Nahuela poprzez aktywowanie klauzuli🙂 – napisał Patryk Załęczny 16 września za pośrednictwem „X”.
W odpowiedzi pojawili się kibice z Izraela, gdzie miał trafić Hiszpan. Jeden z wrocławskich fanów dopytał o klarowny przekaz informacji. Prezes odpowiedział, że piłkarz „Zostanie„.
Inny kibic odpisał po dwóch dniach, że skrzydłowy rzeczywiście zostanie, ale piłkarzem Maccabi Hajfa. Stało się to po oficjalnym komunikacie klubu, który oznajmił rozstanie z gwiazdorem. Fani byli oburzeni, Załęczny tłumaczył, że oferta była bardzo korzystna, część kwoty miała zostać przeznaczona na transfery gotówkowe. Na takie musieliśmy poczekać do stycznia, sytuacja nie ulegała jednak zmianie.

Kibice pytali czy brak kluczowych postaci wpłynie na „słabszy wynik sportowy i pożegnanie Jacka Magiery po trzech spotkaniach?”. Przyszłość pokazała, że pomylili się tylko w kwestii czasu, który na poprawę otrzymał uznany trener.
To jednak nie?
Przerwy reprezentacyjne okazały się bardzo niefortunne, w listopadzie klub ogłosił zwolnienie Jacka Magiery i Davida Baldy. Na stanowisku trenera pojawił się Michał Hetel, wspierany licencją Marcina Dymkowskiego. Czecha zastąpił Rafał Grodzicki, dyrektor u zarania popadł w drobny konflikt z Piotrem Potępą. Wskazał, że ten szerzył nieprawdziwe informacje i zapowiedział wejście na ścieżkę sądową.
Źle się dzieję w Śląsku. Czy trener Dymkowski opuścił WKS?
Grodzicki po jakimś czasie przyznał, że nie zdecydował się na taki krok. Największe wzburzenie wywołało jednak spotkanie, które odbyło się w następnym tygodniu. Udział w wydarzeniu poza dyrektorem sportowym wziął także Patryk Załęczny, mówił o zakończonej współpracy: – Powiedzmy sobie, że Jacek Magiera w hierarchii był trochę wyżej niż David Balda i to trener prowadził tego typu rozmowy z zawodnikami w szatni, gdzie od dyrektora sportowego oczekuje się też kilku innych kwestii. Trener Magiera sam w wywiadach mówił, że jest menadżerem w stylu angielskim, więc też ponosił odpowiedzialność za zespół Śląska.
– Było to bardzo trudne, żeby dotrzeć do Jacka Magiery, aby ten zmienił swoje podejście. Rozmów było naprawdę bardzo dużo. Nawet przeniosłem się na Oporowską, by zobaczyć na żywo, co nie funkcjonuje. Był moment, w którym chcieliśmy dać trenerowi szansę, ponieważ zasłużył na to swoimi wcześniejszymi wynikami. Ta szansa była duża i po meczu z Radomiakiem poczuliśmy wspólnie z piłkarzami, że jest jakiś symptom pokazujący, że możemy wyjść z kryzysu. Natomiast nagle przyszedł mecz w Lubinie i ja wstydziłem się siedzieć tam na trybunach po tym, co zobaczyłem na boisku – mówił Grodzicki cytowany przez portal slasknet.
Piotr Janas z Gazety Wrocławskiej przybliżył także kulisy burzliwej dyskusji. Prezes miał powiedzieć, żeby nie utożsamiać go z działalnością Magiery i Baldy. „Kiedy on przyszedł do klubu, to oni już tu byli”, stanęło to w brutalnej opozycji wobec letnich wypowiedzi, które przywołałem powyżej. Mówienie o wstydzie na trybunach w Lubinie to kompletny absurd.
Jeden z kibiców ekspresyjnie wyrażał swoje niezadowolenie, w odpowiedzi Załęczny przyznał, że przemyśli podanie się do dymisji. Sympatycy byli załamani nieporadnością, zapowiedział także regularne spotkania z kibicami. Od tej pory nie doszło do żadnego, aktywność na Twitterze wyraźnie spadła.
Nowa nadzieja
Rafał Grodzicki zachowywał spokój, zimą zaczął działać zgodnie z obietnicami. Zatrudniono Ante Simundzę, sprowadzono trzech zawodników. Dyrektor w styczniu był widocznie zapracowany.

Śląsk Wrocław wszedł w rundę słabo, inauguracja z Piastem zakończyła się klęską. Widoczny był ciekawy pomysł nowego szkoleniowca, eksperci wskazywali brak jakości w kadrze.
Starcie w Radomiu stało na dramatycznym poziomie, obie ekipy rozczarowały. Bramka na 1:1 w 94. minucie zdaniem wielu wyłączyła prąd we Wrocławiu. Antybohaterami zostali Sylvester Jasper i Piotr Samiec-Talar, piłkarze marnowali stuprocentowe sytuacje.
Kierunek: 1. Liga. Śląsk wypuszcza trzy punkty w końcówce meczu z Radomiakiem
Kibice są rozczarowani przede wszystkim Samcem-Talarem, jeden z najlepszych piłkarzy minionej kampanii ligowej może stracić miejsce w składzie najsłabszej ekipy w Ekstraklasie.
Wyczucie czasu
Piotr Potępa doniósł, ze miasto jeszcze dziś ma ogłosić odsunięcie Patryka Załęcznego od funkcji prezesa. Decyzja zapada w krytycznym momencie, trwa kluczowe okienko transferowe. Być może pozostanie on na stanowisku do końca tego okresu, portal slasknet przedstawił dwa scenariusze rozwiązania problemu. Miasto może rozpisać konkurs na tą posadę, na stanowisku pozostanie Aleksander Łoś, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży sprowadzony przez Załęcznego.
Patryk Załęczny kompletnie przestał działać na wcześniej obfitym w posty profilu. Nie powitał w ten sposób żadnego z nowych piłkarzy. Odciął się od relacji z kibicami, która niejako zbudowała jego świetny wizerunek. Od początku stycznia widać było, że nie zmierzało to w optymalnym kierunku.
Klub zaplanował przeprowadzenie jeszcze trzech transferów, priorytetem stała się pozycja stopera. Kontuzja Jakuba Świerczoka sprawiła, że poszukiwania objęły także napastnika. Pozostanie Sebastiana Musiolika stało się przesądzone, były piłkarz Górnika Zabrze czy Rakowa Częstochowa zaliczył świetne wejście przy Struga 63. Mógłby zaliczyć asystę, pozbawił go jej widowiskowy Jasper.
Śląsk Wrocław nie zdołał sprzedaż Tudora Baluty, kibice byli załamani brakiem dostatecznej podbudowy charakterologicznej Rumuna. Pomocnik miał trafił do rodzimej ligi, potwierdziły się doniesienia portalu Weszło o zainteresowaniu Universitatea Craiova. Okienko w Rumunii zostało jednak wczoraj zamknięte, piłkarz przynajmniej czasowo pozostał w klubie.

Eksperci dostrzegają, że jedyna przydatność pomocnika wynika z podejścia ilościowego. Na mecz z Widzewem Łódź za nadmiar napomnień zawieszony został Peter Pokorny, w środku pola pojawił się wakat.
Podobny los spotykał Serafina Szotę, stoper rozpoczął rundę dość przyzwoicie. Nieźle spisywał się w wyprowadzeniu piłki, jego brak będzie odczuwalny. Do końca tygodnia ma zostać sfinalizowany transfer na tą pozycję.
Głową w mur
Fatalne okienko, które przydarzyło się latem, zostaje właśnie finalnie rozliczone. To był sabotaż, Śląsk został skierowany na autostradę do spadku. WKS stał się kolejnym przykładem tego, jak roztrwonić sukces sportowy. Wicemistrzostwo było okazją, by choćby ustabilizować sytuację klubu w Ekstraklasie.
Zapowiedzi przez zimowym mercato były takie, by kadrę skompletować przed wylotem na obóz w San Pedro del Pinatar. Od tego momentu minął niemal miesiąc, Śląsk w dwóch meczach Ekstraklasy zdobył punkt. Kadra pozostała do poprawy, o czym mówił także Simundza.
Śląsk miewał trudne sezony, utrzymywał się rzutem na taśmę. Zdarzały się także wystrzały, jak w poprzedniej kampanii. Wszystko wskazuje na to, że w tym momencie światło zostało wyłączone.
Czy może być jeszcze gorzej?
Okazuje się, że przejęciem Śląska zainteresował się… Alex Haditaghi, który wcześniej robił podchody pod Pogonią Szczecin.
– Moje zainteresowanie Śląskiem Wrocław wynika z wiary w siłę dobrego zarządzania i podejmowania strategicznych decyzji zarówno na boisku, jak i poza nim oraz w ogromny potencjał, jaki oferuje ten zespół i miasto. Dzięki naszej jasnej wizji i naszemu czystemu wsparciu finansowemu jestem pewien, że mamy potencjał do zbudowania zwycięskiego zespołu, z którego miasto i kibice mogą być dumni. Co więcej, Wrocław i cała Polska skrywają ogromny potencjał dla innych interesów biznesowych w branży nieruchomości, hoteli i hotelarstwa – obszarów, w których mam udokumentowane doświadczenie na poziomie ponad 107 miliardów dolarów w udanych projektach i pracy przez ponad 24 lata.
– Chociaż nie nawiązaliśmy jeszcze bezpośredniego kontaktu z prezydentem miasta, urzędnikami i innymi zainteresowanymi stronami w sprawie naszych zamiarów, nasze podejście jest przejrzyste i koncentruje się na długoterminowych korzyściach społecznych i gospodarczych. Nie mogę się doczekać możliwości wniesienia wkładu w dziedzictwo Śląska Wrocław i odkrywania szerszych możliwości we Wrocławiu i poza nim – mówił Haditaghi w rozmowie z Bartłomiejem Czetowiczem z poratlu wszczecinie.pl.