Legia pokonała Lechię Gdańsk 2:0 w meczu 12. kolejki Ekstraklasy, kończąc tym samym serię spotkań w lidze bez zwycięstwa. Cztery mecze to aż nadto, w piątek Legia wygrała z beniaminkiem i wydaje się, że wraca na swoje odpowiednie tory.
– Mecz wygrała drużyna, która na to bardziej zasłużyła. Chciałbym, żebyśmy skupili się na tym, że jakość gry Legii zdecydowanie się poprawiła. Wiele razy na konferencjach prasowych byliśmy źli jakością naszej gry – mówił po spotkaniu z Lechią Goncalo Feio, pytany, co poprawił jego zespół w ostatnim czasie.
– Już z Jagiellonią tworzyliśmy wiele okazji, dzisiaj podobnie. Pierwszy krok do zdobywania wielu bramek, to kreowanie sytuacji. Dzisiaj te sytuacje mieliśmy i zgadzam się, że byliśmy w stanie już w pierwszych minutach zamknąć ten mecz. Tak się jednak złożyło, że bramki padły w drugiej połowie. Skuteczność związana jest również z jakością sytuacji, pozycją do strzału, które drużyny stworzą. Ważne są także wybory ostatniego podania, czy wypełnienie pola karnego – dodawał szkoleniowiec Legii.
Przede wszystkim widać było po grze „wojskowych” większą pewność siebie i skuteczność działań. Czy to jeśli chodzi o wykończenie akcji, czy w doskoku, czy w pressingu. Lechia często traciła piłkę, Legia żyła z tych błędów.
Kapitalnie oglądało się bramkę na 0:1, którą zapoczątkował i zakończył Ryoya Morishita. Japończyk najpierw zagrał do Rubena Vinagre, ten znalazł Marca Guala i były piłkarz Jagiellonii uruchomił Morishitę piłką w pole karne. Później Legia poszła za ciosem i ledwie po pięciu minutach podwyższyła. Fenomenalnym zejściem i strzałem popisał się Kacper Chodyna, który udowadnia, że w pełni zasłużył na miejsce w pierwszym składzie. Osobiście myślałem, że były gracz Zagłębia Lubin będzie żelaznym rezerwowym w stolicy Polski, jednak konsekwentnie stawia na niego Goncalo Feio – od spotkania z Pogonią (0:1) gra regularnie, z Jagiellonią zanotował asystę, przeciwko Lechii pierwszy raz w lidze zapisał trafienie.
Martwić może jednak gra Lechii, zwłaszcza obraz gry zespołu Szymona Grabowskiego w drugich czterdziestu pięciu minutach. Napisałem o tym w zapowiedzi, że ten zespół musi sobie poradzić z tą nieprawdopodobną zapaścią, która pojawia się najczęściej od 70 minuty. Tylko przypomnę:
- 1. kolejka – Śląsk Wrocław, stracony gol na 1:1 w 92. minucie
- 2. kolejka – Motor Lublin, stracone gole na 0:1 i 0:2 w 71. i 74. minucie
- 4. kolejka – Zagłębie Lubin, stracony gol na 1:1 w 76. minucie
- 5. kolejka – Puszcza Niepołomice, stracone gole na 0:3 i 0:4 w 78. i 87. minucie
- 6. kolejka – Raków Częstochowa, stracone gole na 1:1 i 1:2 w 87. i 90. minucie
- 7. kolejka – Górnik Zabrze, stracony gol na 2:3 w 82. minucie
- 9. kolejka – Jagiellonia Białystok, stracone gole na 2:2 i 2:3 w 72. i 76. minucie
- 10. kolejka – Widzew Łódź, stracony gol na 1:1 w 74. minucie
- 11. kolejka – Stal Mielec, stracony gol na 1:2 w 92. minucie
Obaj trenerzy mogą mówić o gorących stołkach. Lechia może, Legia musi?
I jak się okazało, niechlubna seria beniaminka trwa dalej. Rozpoczyna się druga połowa, to właściwie równoznaczne tym, że w Lechii pojawiają się problemy.
Patrząc szerzej, sytuacja Lechii robi się coraz bardziej beznadziejna. Dziewięć punktów zebranych po dwunastu meczach, odpadnięcie z Pucharu Polski z drugoligowcem, bardzo słaba dyspozycja, zwłaszcza po przerwie.
Bartosz Wieczorek, dziennikarz TVP Sport, który był gościem mojego programu „Polskie Podwórko” pytany o zmiany trenerskie w Ekstraklasie w najbliższym czasie, mówił, że to Szymonowi Grabowskiemu jest najbliżej zwolnienia. Że to w Gdańsku pachnie tym najmocniej.
Przed klubem z Gdańska teraz kilka teoretycznie „łatwiejszych” gier – z Piastem, Cracovią i Koroną. Pytanie tylko, czy beniaminek zagra te spotkania z trenerem Grabowskim na ławce…
Link do programu z fragmentem rozmowy o meczu Lechia – Legia poniżej.
Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com