
Fot. Pogoń Szczecin / Wioleta Ufland
Piłka nożna stała się ciągiem odcinków, w których obserwatorzy śledzą poczynania poszczególnych bohaterów. Wzorowym przykładem przewrotności losu stała się Pogoń Szczecin, od listopada poprzedniego roku atmosfera wokół klubu zmienia się jak w kalejdoskopie. Zdarzenia przybierały charakter kompletnie nieprzewidywalnych, tym razem jednak poczyniono krok, który na zawsze przejdzie do historii. Burzliwa historia Alexa Haditaghiego odnalazła szczęśliwy koniec, Kanadyjczyk nabył dziś akcje klubu ze Szczecina. Zapraszam na opowieść o mocnym ciosie w nos, którym dotąd w porcie kręcono.
Trzęsienie ziemi
Obecna kampania rozpoczęła się dla Pogoni w grobowej atmosferze, klub nie przeprowadził oczekiwanych transferów przychodzących ze względu na dramatyczną sytuację finansową. Kibice zaniechali dopingu, byli wściekli w związku z porażką w finale Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków.
Zaranie wykreowało także wyraźną różnicę między meczami domowymi a delegacjami. Po czternastu kolejkach „Portowcy” mieli na koncie siedem zwycięstw, wszystkie odnieśli na własnym terenie. Na stadionie im. Floriana Krygiera byli nietykalni do początku listopada. Wyjazdy pozostawiały wiele do życzenia, ledwie jedno oczko zdobyte w delegacji skutecznie podcinało Pogoni skrzydła w walce o czołowe pozycje.
Problem dotykał zarówno Jensa Gustafssona, jak i Roberta Kolendowicza. Szwed pożegnał się ze stanowiskiem na początku września, wybrał arabskie Al Fateh (obecnie odpowiada za wyniki Hacken). Zastąpił go dotychczasowy asystent, który świetnie odnalazł się w kluczowej roli.
Słabszy moment nadszedł w końcówce rundy, pojawiły się spore problemy kadrowe. Pogoń zakończyła rundę dopiero na ósmej pozycji, znalazła się choćby za plecami Motoru Lublin.
Kibice często jednak odrywali swoje myśli od kwestii sportowych, latem przyczyną takiego stanu rzeczy były trudności finansowe. Pod koniec sierpnia Jarosław Mroczek ogłosił, że klub mierzył się z zaburzoną płynnością finansową. Zdarzyło się tak ze względu na fakt, że do budżetu wpisano zwycięstwo w Pucharze Polski: – Sytuacja spółki nie jest lekka, to przyznaje. Nasz problem polega na tym, że mamy nie tyle kłopot z budżetem, co z płynnością finansową – mówił Jarosław Mroczek.
W końcówce rundy w Szczecinie pojawił się wymarzony inwestor, na trybunach regularnie meldował się Alex Haditaghi. Prezes zarządu wielokrotnie powtarzał, że bardzo dokładnie analizował potencjalnego nabywcę. Wydawało się, że był świadomy zagrożeń związanych ze sprzedażą klubu wątpliwym podmiotom.
Przewrócona rzeczywistość. Czy Pogoń Szczecin zostanie uratowana?
W grudniu miało dojść do przekazania akcji w ręce Haditaghiego, Mroczek potwierdził, że prowadzone były rozmowy: – W tej materii musieliśmy i musimy być bardzo ostrożni i delikatni. Pokazuje to chociażby przykład z drugiej połowy tego roku, kiedy po tym, jak pewne informacje przedostały się do przestrzeni medialnej, musieliśmy reagować i komentować różne rewelacje.
Czas płynął, kibice spędzali święta Bożego Narodzenia w przekonaniu, że w rundę wiosenną Pogoń wejdzie z nowym właścicielem. Kanadyjsko-irański inwestor miał plany w bardzo szerokiej skali, u zarania mówiło się się o 25% akcji, z czasem ustalono, że Haditaghi ma nabyć aż 90 procent udziałów, ponadto zimą do klubu miało trafić kilku piłkarzy.
W końcówce roku sytuacja radykalnie się zmieniła, wierzyciele mieli stanąć na drodze transakcji: – Od momentu rozpoczęcia rozmów wizja była jasna: inwestować w przyszłość drużyny, wzmacniać jej pozycję w lidze i czcić miasto, jej kibiców i jej niezwykłe dziedzictwo. Niestety, nieugięci wierzyciele i krótkowzroczne żądania finansowe doprowadziły do nagłego końca tych marzeń, narażając nie tylko perspektywy drużyny, ale także wartość inwestycji wierzycieli.
– Propozycja oferowała bezpieczeństwo finansowe dla zespołu i jego wierzycieli. Zamiast przyjąć ten zrównoważony i przyszłościowy plan, niektórzy wierzyciele, w tym ten, który korzystał od lat z wysokich stóp procentowych i darmowej reklamy wartej miliony złotych rocznie, wybrali ścieżkę nieelastyczności i przeszkód. Ich odmowa współpracy wykoleiła umowę i postawiła Pogoń Szczecin w niepewnej sytuacji – mówił Haditaghi.
Kością niezgody okazał się wymóg dotyczący natychmiastowej spłaty długu, w jego kwestii także pojawił się pewien rozdźwięk. Na reakcję klubu nie trzeba było długo czekać, Pogoń wydała oficjalny komunikat, który dość lakonicznie poinformował o 26.14 milionach złotych długu.
Kilka dni później media ponownie donosiły o możliwości przejęcia akcji przez Haditaghiego, wydawało się to niemożliwe, klub postanowił przerwać spekulacje. 3 stycznia pojawił się obszerny komunikat, który ujawnił szczegóły dotyczące wątpliwości po stronie wierzycieli: – Wbrew komunikatom dystrybuowanym przez Pana Alexa Haditaghiego do wybranych środków masowego przekazu nie toczą się jakiekolwiek negocjacje z Panem Alexem Haditaghim i nie zostaną one już wznowione po przesłaniu do Pana Alexa Hadiatghiego jednoznacznego stanowiska wszystkich kluczowych wierzycieli Klubu, iż proponowane przez niego odroczenie spłaty wszystkich pożyczek do 31 lipca 2027 roku nie będzie podlegało akceptacji po odmowie udzielenia przez Pana Alexa Haditaghiego jakichkolwiek gwarancji (zabezpieczeń) spłaty pożyczek, jaki i wniesienia do Klubu środków finansowych gwarantujących rozwój Klubu wedle prezentowanej medialnie przez siebie „wizji”. Mało tego, mimo kilkukrotnych próśb ze strony Klubu, Alex Haditaghi nigdy nie ujawnił jaki podmiot miałby dokonać nabycia akcji Pogoń Szczecin S.A., co uniemożliwiało weryfikację tzw. beneficjenta rzeczywistego oraz zdolności finansowych takiego podmiotu do pokrycia zobowiązań deklarowanych przez Pana Alexa Haditaghiego tylko „na papierze”. Powyższe okoliczności oraz bezprecedensowe prowadzenie „negocjacji” przez Pana Alexa Haditaghiego, który poprzez swoją medialną aktywność (zarówno poprzez wybranych dziennikarzy, jak i nawet pojedynczych kibiców) próbował niemal wymusić doprowadzenie do transakcji na postawionych przez siebie warunkach (niepodlegających w zasadzie negocjacjom), spowodowały iż Klub zgodnie ze wszystkimi kluczowymi wierzycielami oraz Akcjonariuszami uznał ofertę Pana Alexa Haditaghiego za niedostatecznie wiarygodną oraz niezapewniającą koniecznego bezpieczeństwa transakcji dla Klubu i jego kluczowych wierzycieli. Nadmieniamy także, iż tzw. NDA zawarł z Klubem pośrednik transakcyjny reprezentujący Pana Alexa Haditaghiego w osobie Mariusza Mowlika (firma 111-Football Players FZE), stąd za wszelkie naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa przez Pana Alexa Hadithagiego odpowiedzialność ponosi obecnie ten podmiot.
Karuzela się kręciła, niecałą godzinę później głos zabrał także inwestor z Kanady. Haditaghi zarzucił Pogoni nieuczciwość i wprowadzanie kibiców w błąd. Największe przerażenie wśród sympatyków pojawiło się w drodze lektury fragmenty dotyczącego zadłużenia: – Prawdziwą tragedią jest to, że zamiast stawiać przyszłość klubu na pierwszym miejscu, utorowali drogę wierzycielom, aby powoli pozbawić klub aktywów w celu odzyskania długów. Kibice zasługują na prawdę: klub nie jest winien 26 milionów złotych, jak twierdzili – jest winien prawie 59 milionów złotych. Ten poziom nieodpowiedzialności finansowej jest alarmujący, a mimo to nadal przedstawiają się jako ofiary, jednocześnie oczerniając każdego, kto oferuje rozwiązanie.
Niezmienny pozostawał aspekt przywiązania inwestora do klubu: – Piłkarski stadion to nie tylko miejsce rozgrywania spotkań, to świątynia dla duszy. Wielu wierzy, że tylko kościoły, meczety czy synagogi są domami bożymi. Ale według mnie atmosfera stadionu też ma coś z tego, kreuje własną “świętość”. Kiedy słychać pierwszy gwizdek, kiedy nasz ukochany zespół jest już na boisku, stadion staje się głęboko oddychającą katedra jedności i pasji – mówił Haditaghi.
Na myśl naturalnie przyszła historia Vanna Ly, największym problemem pozostawała jednak sytuacja klubu. Ta wydawała się dramatyczna, najgorsze miało dopiero nadejść.
Vanna Ly 2.0? Nowy właściciel Pogoni Szczecin nie przelał środków…
Styczniowy przewrót
Następnego dnia piłkarze mieli powrócić do treningów po zimowej przerwie, lokalne media zrelacjonowały przebieg premierowej jednostki: – Piłkarze pojawili się na boisku treningowym 90 minut po umówionej godzinie, zrobili kółko i wrócili do szatni.
Wcześniej miało dojść do rozmów, podczas których piłkarze zapoznali się z planami dotyczącymi najbliższej rundy. To one miały wywołać decyzję o proteście, dziennikarz Bartłomiej Czetowicz doniósł, że strajk nie był planowany. Sympatycy byli oburzeni, zupełnie nie rozumieli działania zarządu: – Co zarząd robił przez ostatnie pół roku? Przecież dysponują dokumentami, znają swoje zobowiązania. Co oni robili przez ostatnie pół roku? Liczyli na perskiego księcia?! To skrajnie niepoważne – padło podczas dyskusji zorganizowanej przez portal Skazani na Pogoń.
Kibice łapali się za głowę, absurdalna historia z Haditaghim stała się z jednej strony powodem do śmiechu. Z drugiej jednak, działalność inwestora niejako ujawniła wiele potencjalnych problemów. Przede wszystkim w bardziej przejrzysty (acz absurdalny metodologicznie) sposób, inwestor podał informację dotyczącą długu, kilka tygodni później odbyła się wyczekiwana konferencja z udziałem Tomasza Brzozowskiego i Jarosława Mroczka.

Przedstawiono wyniki finansowe z poprzednich lat. Poinformowano, że zadłużenie wynosi około 50 milionów złotych. Strata z sezonu 2022/23 wyniosła galaktyczne 27,5 miliona, tłumaczono ją inwestycjami, rok później liczono na znaczącą poprawę: – Założyliśmy sobie, że po tak dużej stracie w sezonie 2022/23, kolejny zamkniemy wynikiem dodatnim. Tak się nie stało – mówił przewodniczący Rady Nadzorczej.
Kolejne wypowiedzi zakrawały o groteskę: – Za wygranie finału Pucharu Polski dostalibyśmy 9 mln zł. Do tego sam start w europejskich pucharach, to kolejne 4 mln zł. Za trzecie miejsce w tabeli byłyby dodatkowe pieniądze.
– Zarządziliśmy ryzykiem mając na myśli, że sukces sportowy uda się osiągnąć. Jesteśmy trochę ofiarą podążania za sukcesem. Zbudowaliśmy droższy zespół, by osiągnąć sukces. Można było zbudować tańszy i nie podążać za sukcesem. Zabrakło trochę punktów i to przekłada się na wynik finansowy – tłumaczył Brzozowski.
Mateusz Dróżdż: Pogoń zaczęła płacić astronomiczne i głupie pieniądze
Mogli od razu założyć, że sięgną po Ligę Mistrzów. Nie mieści mi się w głowie, jak można działać w taki sposób na poziomie Ekstraklasy. W niedawnej rozmowie w ramach serii Rzepecki&Dulęba – dyskusje akademickie, głos na ten temat zabrał Prezes Cracovii – Mateusz Drożdż: – Pogoń ma na ten moment wszystko, chyba najlepszą bazę treningową w Polsce. Świetna lokalizacja, patrząc na zachód pierwszym większym klubem jest Hansa Rostock. Mówię o tym dlatego, że daje to możliwości zagospodarowania – szkolenia młodzieży. Pogoń zaczęła płacić astronomiczne i głupie pieniądze młodzieży, to są głupie kontrakty. W tym roku na przykład straciliśmy dwóch piłkarzy przez wynagrodzenia, pieniądze które zarabiają chłopcy w roczniku U17 lub U18 to nieporozumienie. Nie ma przypadku w tym, że pojawił się problem. Można budować sukces sportowy, ale zobaczmy, czy ktoś pamięta że Piast Gliwice niedawno był mistrzem Polski? My w Polsce często chcemy jak najwięcej na teraz.
Słowa Prezesa „Pasów” pokazały sedno problemu, strata Pogoni w kampanii 2023/24 wyniosła niemal 9 milionów złotych.
Zaciśnięte zęby
Temat Haditaghiego wydawał się zamknięty, Jarosław Mroczek zapowiedział, że pojawił się kolejny inwestor. W zimowym oknie z klubem pożegnało się trzech piłkarzy. Benedikt Zech i Alexander Gorgon wrócili do ojczystego SCR Altach. Problemy finansowe Pogoni wykorzystała Legia Warszawa, do stolicy trafił Wahan Biczachczjan.
Straty kadrowe były znaczące, trener Robert Kolendowicz genialnie przezwyciężył problemy. W rozmowie dla Goal.pl szkoleniowiec żartował z horroru, który rozgrywał się wokół klubu: – W Szkole Trenerów nie było zajęć na temat “jak zarządzać drużyną, gdy klub ma problemy finansowe”. Tak gorzko sobie żartujemy, że informacje z kolejnych klubów o kłopotach organizacyjnych są tak częste, że w końcu PZPN będzie musiał taki blok wprowadzić w szkoleniu trenerów.
Runda wiosenna rozpoczęła się fantastycznie, drużyna była zjednoczona i wygrywała kolejne spotkania. Pierwsze cztery rywalizację przyniosły komplet dwunastu oczek, w Szczecinie zaczęło mówić się nawet o tytule mistrzowskim. Największy apetyt budziły rozgrywki Pucharu Polski, „Portowcy” po dogrywce w meczu z Zagłębiem Lubin (2:0) awansowali do półfinału.
Diabelską formę odzyskał Kamil Grosicki, kolejne bramki strzelał Efthymios Koulouris. Kibice ze sporą nadzieją spoglądali jednak w kierunku gabinetów. Ostatniego dnia stycznia rozpoczęło się Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, ogłoszono przerwę do 10 lutego. Powodem takiego stanu rzeczy było przygotowanie obszernej dokumentacji celem przekazania akcji w ręce nowego właściciela.

Po upływie kilkunastu dni przedłużono przerwę, tym razem decyzja miała charakter ostateczny. Na 14 lutego zaplanowano zakończenie obrad, dwie godziny później miała odbyć się konferencja z udziałem nowego Prezesa. Na trybunach sympatycy dostrzegali Nilo Efforiego, brazylijski prawnik miał stanąć na czele nowego projektu.
Wielki sukces
Walentynki przyniosły długo wyczekiwany moment, z podekscytowaniem spoglądano w kierunku nowych właścicieli. Effori ogłosił obszerne plany dotyczące spłaty długu: – Mamy plan na odbudowę i restrukturyzację Pogoni. Naszą misję rozpoczynamy już teraz. Miałem okazję obejrzeć konferencję na temat finansów, wiem o jakich kwotach mowa. Od poniedziałku sytuacja się odwróci. Plan na rozwój klubu jest długoterminowy. Nie będziemy dokonywać drastycznych zmian, ponieważ wprowadzanie ich od pierwszego dnia byłoby czymś nieodpowiedzialnym. Mam pewne koncepcje, a także plan biznesowy.
Jarosław Mroczek przestał pełnić funkcję Prezesa Zarządu po czternastu latach. Effori był porównywany do Haditaghiego, kibice dziękowali Bogu, że transakcja z udziałem Kanadyjczyka nie została sfinalizowana.
Wiatr zmian w Szczecinie. Nowy inwestor w Pogoni
Brazylijski prawnik wywarł na obserwatorach spore wrażenie, pierwszego dnia zapowiedział aż trzy przychodzące transfery. Do końca okienka transferowego pozostawało dziesięć dni, mimo tego udało się dotrzymać słowa. W Szczecinie pojawiło się dwóch rodaków Efforiego – Luizao i Renyer. Tercet uzupełnił Benjamin Rojas, młodzi piłkarze rozpoczęli długoterminowy plan rozwoju.
Kadra Pogoni stała się bardzo mocna, Robert Kolendowicz wykorzystał maksymalnie umiejętności dostępnych graczy. Objawieniem okazał się Danjler Loncar, stoper jesienią zagrał ledwie w jednym spotkaniu. W bieżącym roku stał się fundamentem defensywy, spędził na placu gry komplet minut.
Sytuacja wydawała się bajkowa, drużyna wygrywała, nowy Prezes dotrzymywał obietnic. Rzeczywistość szybko wybudziła kibiców ze snu, nie mam na myśli porażki 0:3 z liderującym Lechem Poznań. Dzień po hitowym spotkaniu pojawiła się szokująca informacja – inwestorzy nie przekazali na konto klubu ani grosza!
Jeśli ktoś myślał, że potworne zamieszanie było przeszłością, popełnił kardynalny błąd. Za Efforim mieli stać inwestorzy, którzy wycofali się w kluczowym momencie. Między obecnym a poprzednim Prezesem doszło do spięcia. Brazylijczyk opuścił terytorium Polski, co miało być wcześniej zaplanowane. Rozmowy dążące do wyjaśnienia problemu miały zostać wznowione w poniedziałek, 3 marca. Karol Zaborowski uspokoił obserwatorów, poprosił o czas na działania.
W minioną sobotę pojawił się oficjalny komunikat, Effori poinformował o szokujących zdarzeniach, które miały mieć miejsce: – Moja żona – która zasiada w radzie nadzorczej klubu i jest również moją partnerką zawodową – i ja byliśmy poddani serii niepokojących incydentów, które ostatecznie sprawiły, że poczuliśmy się niebezpiecznie w mieście. W rezultacie podjęliśmy kroki prawne, zgłaszając te sprawy zarówno polskim władzom, jak i organom w Wielkiej Brytanii.
Na horyzoncie pojawił się kluczowy termin – dziś upływa czas na wpłatę zaległych środków na konta zawodników. W przeciwnym wypadku mogli oni rozwiązać kontrakty z winy klubu. Effori podjął działania w tym celu, poinformował, że światełko w tunelu ponownie może zostać rozpalone: – Pozyskaliśmy nowego inwestora – wyjątkową osobę z zasobami, wizją i globalną siecią kontaktów, aby wynieść Pogoń na nowe wyżyny. To inwestor, z którego klub i miasto mogą być dumni i podekscytowani, witając go na pokładzie.
– Walne zgromadzenie akcjonariuszy zaplanowano na 21 marca, aby sformalizować te zmiany i powitać nowego inwestora. Ponadto prowadzimy aktywne rozmowy z wierzycielami klubu w celu zorganizowania płatności i ustanowienia ustrukturyzowanego planu stabilności finansowej. Zapewnienie, że wynagrodzenia zawodników zostaną uregulowane przed 14 marca, pozostaje najwyższym priorytetem.
Jakby tego było mało, na platformie „X” pojawiło się tajemnicze konto, które udostępniło informację o rzekomej wiadomości, której nadawca podawał się za Efforiego. Treść przekazu elektronicznego była szokująca, nadawca zarzucił Jarosławowi Mroczkowi, Karolowi Zaborowskiemu i Tomaszowi Brzozowski szereg przestępstw. Effori miał być zastraszany, celem miało być wymuszenie powrotu akcji w ręce byłego Prezesa.
Informacje wydawały się kompletnie absurdalne, poza groźbami brazylijski prawnik miał zostać uwięziony. Ze względu na to Effori miał uciec do Anglii. Od kilku tygodni do Pogoni miały wpływać anonimowe informacje na temat rzekomych problemów prawnika. Wiarygodność obu źródeł pozostawała jednak mocno wątpliwa.
Kilka dni później portal Weszło ustalił, jak w rzeczywistości miała wyglądać sytuacja opisana w mailu: – Wszystko jest bardzo mocno przekoloryzowane. Nilo Effori sam zaprosił wszystkich do sali konferencyjnej. Nikt do niczego go nie zmuszał, nikt mu nie groził. Moja opinia jest taka, że szykuje sobie drogę wyjścia z klubu. „Chciałem wiele zrobić, ale nie czułem się bezpieczne”.
We wtorek Effori wydał kolejne oświadczenie: – Wczoraj wieczorem formalnie wysłaliśmy list do Jarosława Mroczka, potwierdzając naszą gotowość do sfinalizowania transakcji finansowej i zapłacenia mu – nie tylko pierwszej zaległej raty, ale także drugiej raty przed terminem płatności. Aby dodatkowo zademonstrować nasze zaangażowanie i dobrą wiarę, uwzględniamy również odsetki od części płatności pana Mroczka, która została opóźniona o kilka dni. Mimo to pan Mroczek i jego przedstawiciele prawni nie odpowiedzieli. Moim zdaniem ta cisza jest dowodem na to, że nie chodzi tylko o zapłatę akcji lub (poprzez tego inwestora) finansowanie klubu, ale o to, że pan Mroczek nie chce oddać kontroli. Teraz nadszedł czas, aby sfinalizować transakcję i uratować klub, jednocześnie realizując wszystkie pisemne zobowiązania zawarte w naszej umowie z panem Mroczkiem.
– Jednocześnie głęboko niepokojące jest to, że Karol Zaborowski, który nie ma mandatu ani upoważnienia od zarządu ani większościowego udziałowca, najwyraźniej ujawniał poufne informacje o firmie i negocjował pożyczki, długi i ustalenia finansowe bez mojej uprzedniej pisemnej zgody. Wszelkie ustalenia finansowe lub pożyczkowe powinny być przeprowadzane z najwyższym poziomem kontroli, aby mieć pewność, że warunki nie stanowią ryzyka dla klubu. Ponadto poinformowaliśmy zarząd, że nie musimy pozyskiwać żadnego finansowania poza zobowiązaniami nowego inwestora. Wszelkie działania mające na celu uzyskanie takiego finansowania nie tylko stawiają klub w niebezpiecznie niepewnej sytuacji, ale także narażają na szwank naszego nowego inwestora. Wzywamy Karola do natychmiastowego zaprzestania tych szkodliwych działań i wprowadzających w błąd ataków medialnych. Działania te są nie tylko szkodliwe finansowo, ale również pod względem reputacji.
– Ponadto w ostatnich dniach pojawiły się niepokojące informacje dotyczące serii alarmujących i nielegalnych gróźb skierowanych przeciwko mnie i mojej rodzinie. Te akty zastraszania i zachowania przestępcze zostały formalnie zgłoszone i zostaną w pełni zbadane. Chociaż nie wiem, w jaki sposób te informacje wyciekły, mogę potwierdzić, że ich dokładność jest prawidłowa i podejmujemy wszelkie niezbędne środki prawne, aby się chronić.
Effori nie zaprzeczył temu, jakoby miało dojść do skandalicznych aktów podanych w mailu nierozpoznanego nadawcy. Ponownie ujawniono, że doszło do gigantycznych nieporozumień.
Złote dłonie?
U zarania tygodnia pojawiła się informacja, która powaliła wszystkich obserwatorów. Rzeczonym inwestorem okazał się… Alex Haditaghi! W środę portal Pogonsportnet podał treść oferty, którą złożył kanadyjski przedsiębiorca.
Zaproponował zakup wszystkich akcji, które Effori nabył od Jarosława Mroczka. Umowa miała zerwać więzi byłego Prezesa z klubem. Pani Mroczek miała mieć możliwość zachowania 1% akcji klubu. Transakcja miała zostać zabezpieczona akcjami przechowywanymi przez notariusza.
Karol Zaborowski wraz z małżonką miał zaciągnąć pożyczki, termin spłaty został wyznaczony na czerwiec lub lipiec obecnego roku. Haditaghi zobowiązał się do uregulowania ich w ciągu najbliższych siedmiu dni, kwota wyniosła prawie 2,5 miliona złotych. Administracyjne i finansowe role Państwa Zabrowskich w klubie miały dobiec końca.
Najważniejszy aspekt także miał zostać dotrzymany, do dziś uregulowane miały zostać wynagrodzenia piłkarzy: – Nasze zespoły prawne mogą wykonać tę umowę w ciągu 24 godzin, zapewniając natychmiastowy zastrzyk kapitału na pokrycie pilnych zobowiązań dotyczących wynagrodzeń zawodników i ustabilizowanie działalności. Pierwszym i najważniejszym zastosowaniem tych środków będzie wypłata wszystkich zaległych pensji zawodników w całości do tego poniedziałku – zapewniając, że ci, którzy wyjdą na boisko dla Pogoni Szczecin, nie będą musieli już martwić się o niezapłacone pensje lub niepewność finansową.
Haditaghi zabrał głos także w sprawie obecnego Prezesa: – Będziemy nadal korzystać z usług Nilo Effori, jego żony Liz Souter jako starszej dyrektor zarządzającej oraz wszystkich obecnych pracowników i personelu. W krótkim czasie stałem się wielkim fanem Nilo i jego żony. Chcę jednoznacznie podkreślić – ta decyzja nie jest motywowana zemstą, osobistymi żalami ani wyrównywaniem starych rachunków. Moim głównym celem jest wspieranie udanego i konkurencyjnego klubu, z naszym wzrokiem skierowanym na przyszłość, a nie na przeszłość.
– Mam wielki szacunek dla Piotra, dyrektora finansowego, i będzie on nadal odgrywał ważną rolę w przyszłości klubu. Wszyscy zostają – w tym Tomasz i Dariusz, dyrektor sportowy. Przeszłe nieporozumienia, komentarze lub ataki personalne na mnie są nieistotne. Ludzie mają prawo do swoich opinii, a ja nie chowam urazy. Jednak lojalność wobec Pogoni Szczecin musi być na pierwszym miejscu. Nie ma miejsca na osobiste plany ani wewnętrzne walki o władzę. Teraz liczy się to, czy każda osoba jest gotowa przyjąć tę nową wizję, dostosować się do ambicji klubu i współpracować z Tanem Keslerem w celu zbudowania lepszej przyszłości.

Miał nastąpić kres pożyczek, do klubu trafić około 20 milionów złotych. Pełną spłatę zaplanowano do końca lipca bieżącego roku. Rozmowy przeniosły się do Warszawy, klub ponownie został uratowany.
Historyczny dzień
Dziś uradowany Haditaghi ogłosił, że został właścicielem Pogoni. Klub ze Szczecina wydał oficjalny komunikat, jego treść przeraziła obserwatorów: – W oszałamiającym obrocie wydarzeń Haditaghi i jego zaufani przyjaciele i partnerzy, Tan Kesler i Mariusz Mowlik, byli zaangażowani w negocjacje w sprawie zakupu innego historycznego polskiego klubu, gdy w poniedziałek podjęli odważną decyzję o rezygnacji z tego projektu i podjęciu śmiałego ryzyka inwestycję w Pogoni Szczecin. To wszystko w czasie, gdy drużynie zostało zaledwie kilka tygodni do rywalizacji w półfinale prestiżowego Pucharu Polski, a sytuacja była tragiczna — z nieopłaconymi pensjami zawodników, wierzycielami u drzwi, a klub stanął na skraju upadku. W ciągu zaledwie dwóch dni Haditaghi zorganizował akcję ratunkową w ostatniej chwili, która zabezpieczyła przyszłość Pogoni Szczecin i przygotowała grunt pod nową erę stabilności, ambicji i sukcesu.
– To przejęcie stanowi historyczny i niezwykły kamień milowy nie tylko dla klubu, ale także dla samego Haditaghiego, który staje się jednym z zaledwie pięciu Kanadyjczyków, którzy posiadają klub piłkarski poza Kanadą i jedynym Irańczykiem, który obecnie posiada klub piłkarski najwyższej klasy w Europie – czytaliśmy dalej.
Dawno nie widziałem czegoś takiego, innym historycznym klubem najpewniej był Górnik Zabrze lub Śląsk Wrocław. Portal Goal.pl doniósł o zainteresowaniu pierwszym z klubów, sam Haditaghi wypowiadał się na temat WKS-u. Był także widziany w stolicy Dolnego Śląska, w miniony piątek wicemistrz zremisował z Pogonią Szczecin.
Dalszą część komunikatu to przedstawienie sylwetki Haditaghiego, fragment dumnie zatytułowano: Historia wytrwałości, pasji i celu. Przypomnę, że na początku stycznia zarzucano Kanadyjczykowi próby wymuszenia własnych warunków transakcji.
Pogoń przestawia także bieg skomplikowanych negocjacji: – Droga do przejęcia Pogoni Szczecin była niczym innym, jak grą w pokera z wysoką stawką, połączoną z mistrzowską partią szachów — taką, która wymagała cierpliwości, strategii i idealnego momentu, aby wykonać decydujący ruch. Alex Haditaghi po raz pierwszy rozpoczął negocjacje w grudniu 2024 r. z ówczesnym właścicielem Jarosławem Mroczkiem, pragnąc zabezpieczyć przyszłość klubu. Jednak w dramatycznym obrocie wydarzeń rozmowy załamały się w styczniu 2025 r., gdy Mroczek i jego zespół zdecydowali się sprzedać klub innej grupie inwestorów, pozornie zamykając drzwi marzeniom Haditaghiego.
Kolejny fragment jest nieporozumieniem: – Na początku marca stało się jasne, że klub ma poważne problemy finansowe. Nowa grupa właścicielska straciła inwestorów, nie wywiązała się z płatności i nie zapłaciła zawodnikom, co doprowadziło do kryzysu personelu, ochrony i innych usług związanych z działalnością stadionu. Klub był o kilka dni od niewypłacalności, a bez pilnej interwencji Pogoń Szczecin upadłaby, pozbawiając drużynę zawodników i właściwego miejsca w polskiej piłce nożnej.
Na początku marca? Na szczęście znaleziono bajkowego wybawcę, który walczył o dopięcie transakcji: – Następnie odbyła się intensywna, pełna wyzwań, pięciodniowa misja ratunkowa, której celem było uratowanie Pogoni Szczecin. Haditaghi, Mowlik i Kesler przylecieli z różnych zakątków świata, lądując w Warszawie 12 marca, aby spotkać się z Efforim i sfinalizować ramy prawne. Czując jednak, że zależności związane z poprzednim właścicielem i niektórzy przedstawiciele kierownictwa nadal mogą próbować udaremnić transakcję, zespół Haditaghiego wykonał odważny i bezprecedensowy ruch — upublicznilł swoją ofertę, ogłaszając ją transparentnie na Twitterze (X.com), zapewniając, że żadne zakulisowe manewry nie będą mogły zablokować transakcji.
Przedstawiono także wizję przyszłości klubu, poza uregulowaniem długów celem ma być rozwój młodzieży. Głos zabrał wreszcie Haditaghi: – To coś więcej niż tylko kupno klubu piłkarskiego – to pasja, odpowiedzialność i oddanie hołdu dziedzictwu. Pogoń Szczecin przynależy do swoich kibiców, zawodników i miasta Szczecin. Nie wkroczyłem tutaj, żeby przejąć władzę — wkroczyłem, żeby uratować, odbudować, podnieść i uczynić ten klub wszystkim, czym ma być. Będziemy działać w sposób przejrzysty, uczciwy i z jasnym celem: dać klubowi sukces, dumę i przywrócić emocje tej drużynie piłkarskiej. Najlepsze dni Pogoni Szczecin są przed nami. I razem stworzymy historię.
W mojej opinii Jarosław Mroczek już w styczniu stracił panowanie nad sytuacją, sprzedaż klubu Efforiemu bez żadnych zabezpieczeń była wielką kompromitacją. To, co wydarzyło się dziś przerosło wszelkie oczekiwania. Wiarygodność jest czymś nieosiągalnym, związany z klubem od czternastu lat człowiek kompletnie uległ presji czasu.
Osobiście nie przypominam sobie sytuacji, by klub pisał o transakcji w taki sposób. Przypomina to film przygodowy, jeszcze kilka dni temu na wieści o Haditaghim kibice reagowali szerokim uśmiechem. Dziś „Portowcy” położyli w nim nadzieję na normalność.
Klub napisał także, że dzisiejsza data przejdzie do historii. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, oby pozostała ona żartem w tle szerokiego uśmiechu, nie głębokiego rozczarowania. W Polsce łatwiej jest kupić klub piłkarski na najwyższym poziomie, niż zarejestrować samochód osobowy. Mam nadzieję, że Haditaghi naprawdę ma pozytywne zamiary. Trzeba przyznać, że Kanadyjczyk był bardzo zawzięty w realizacji celu.
Dziś dumnie ogłosił, że czeka go pierwsze spotkanie w roli Prezesa klubu. „Portowcy” podejmą Cracovię, to będzie bardzo istotne spotkanie w kontekście walki o czwartą pozycję w tabeli Ekstraklasy. Kolendowicz przyznał, że nerwowa sytuacja ma choćby minimalny wpływ na drużynę: – Zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje. Czekamy na słońce nad nami. Na wyprostowanie sytuacji. Podziwiam swoich piłkarzy, trenerów, tych co mają Pogoń w sercu. Dla nas Pogoń to coś więcej. Chcemy dobrej przyszłości. Ostatnio więcej się dzieje, dużo dochodzi do nas, ale mam nadzieję, że wszystko będzie szybko pozamykane. Tego jest za dużo. Skupiamy się jednak na zadaniach boiskowych. Czekamy na wyprostowanie wszystkich spraw.
To będzie pojedynek genialnych snajperów, naprzeciw Koulourisa stanie Benjamin Kallman. Grek ustrzelił w Ekstraklasie aż 16 goli, napastnik „Pasów” o cztery mniej. Ekipa z Krakowa przyzwoicie radzi sobie na wyjazdach, „Portowcy” królują w domu. To będzie kapitalne spotkanie, pierwszy gwizdek Bartosza Frankowskiego już o 20:30.