
Fot. Juventus, Grafika: Własna
Ostatnie miesiące dla Arkadiusza Milika stoją pod znakiem kontuzji. Polski napastnik nie rozegrał w tym sezonie ani jednego meczu. Ostatnie spotkanie, które rozgrał Milik to sparing z reprezentacją Ukrainy z czerwca 2024 roku, w trakcie którego… doznał kontuzji. Jak wygląda aktualnie jego sytuacja i czy jest sens kontynuowania kariery w Turynie?
Kontuzje
Zacznijmy od najgorszego. Arkadiusz Milik i kontuzja to tak zwany skomplikowany związek. Pomimo krótki przerw i tak do siebie wracają. Niestety w tym sezonie Polak postanowił spędzić czas ze swoją „drugą połówką”. Napastnik Juventusu ostatni raz w kadrze meczowej znalazł się w trakcie towarzyskiego spotkania pomiędzy naszą reprezentacją a reprezentacją Ukrainy. Samo spotkanie zostało rozegrane 7 czerwca zeszłego roku. Mecz rozpoczął nawet w podstawowej jedenastce, ale już w 5. minucie meczu musiał zejść z boiska. Reprezentant Polski nabawił się w tym spotkaniu urazu kolana, na placu zastąpił go wówczas Kacper Urbański.
Początkowo miał on wrócić do gry już we wrześniu ubiegłego roku. Następnie wszystko się przedłużyło do października, żeby na końcu klub wydał komunikat, że Milik musi przejść operacje. To oznaczało, że w 2024 roku nie zobaczymy już Polaka na boisku. Powrót do treningów był planowany na początek stycznia. Od tego momentu nie pojawiały się już kolejne problemy. Rehabilitacja przebiegała pomyślnie, a sam zawodnik czekał już tylko na sygnał od lekarzy, żeby wrócić do treningów. Tak przynajmniej wynikało ze słów dyrektora sportowego Juventusu, Cristiano Giuntoli.
Co w takim razie zawiodło, że Milik dalej nie gra? Otóż nic innego jak kolejna kontuzja. Tym razem do powrotu do gry przeszkodził mu uraz łydki. Media jeszcze miesiąc temu podawały informacje, że powrót jest co raz bliżej i za ok. 2 tygodnie wróci do gry. Niestety, jesteśmy już dwa tygodnie od momentu, kiedy nasz snajper powinien wrócić do gry, ale aktualnie nic o tym nie świadczy. Na ten moment brakuje komunikatów od klubu czy samego zawodnika.
Aktualna sytuacja Polaka jest też najgorsza w całej jego karierze. Tak fatalnego sezonu pod względem problemów zdrowotnych Arkadiusz Milik jeszcze nie miał. Dla porównania, jego wcześniejszy niechlubny rekord to sezon 2017/18. Grał on wówczas w Napoli i z powodu kontuzji kolana był niedostępny dla trenera przez 159 dni, przy czym opuścił 33 spotkania. Aktualnie jego absencja trwa już 292 dni i opuścił aż 42 spotkania. Ta statystka będzie jednak niestety tylko rosnąć. Łącznie w całej karierze napastnika „Bianconeri” zebrało się już 22 urazy, które uniemożliwiały mu grę.

Czas odejść
Choć Arkadiusz Milik jest mocno szanowany w Turynie, to jego czas nadszedł końca. Po pierwsze, według włoskich mediów – klub chce rozstać się z Polakiem tego lata. Po drugie, wydaje mi się, że jeśli chce Milik jeszcze grać, a nie tylko siedzieć na ławce rezerwowej lub na trybunach to czas na zmianę.
Zacznijmy od strony jednak klubowej. Były piłkarz Górnika Zabrze w aktualnym klubie zarabia ok. 5 mln euro za sezon, to stawia go na 8. miejscu najlepiej opłacanych piłkarzy w klubie. Kontrakt jest dość wysoki, patrząc na to ile realnie ostatnio dawał Milik Juventusowi. Zmieniła się też do tego polityka płacowa, która dość mocno krzyżuje się z kontraktem Polaka. Jaki jest zatem plan Juve na odejście naszego reprezentanta? Po zakończonym sezonie obie strony miałby rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. W związku z tym Arkadiusz Milik mógłby liczyć na dość korzystną odprawę, a następnie szukać nowego klubu. Podobny zabieg zastosowano z innym polskim zawodnikiem, Wojciechem Szczęsnym.
Gdzie mógłby trafić Arkadiusz Milik? Według “La Gazzetta dello Sport”, z usług napastnika chciałby skorzystać dwie włoskie ekipy. Pierwsza to Bologna, w której bramki broni Łukasz Skorupski, a na wypożyczeniu jest Kacper Urbański. Drugą możliwością miałoby być Como. Projekt klubu z miasta z nad pięknego jeziora, który z sezonu na sezon zalicza progres, a w tym jest beniaminkiem Serie A. Myślę, że jest to jest propozycja równie ciekawa, co Bologna. Co prawda tutaj nie będzie europejskich pucharów, ale większa szansa na grę, uczestnictwo w naprawdę ciekawym projekcie, no i do tego życie w pięknym mieście.
Wróćmy teraz do perspektywy Polaka. Sam zawodnik jest dość mocno szanowany w klubie, oprócz tego, gdy tylko jest zdrowy to dostawał szansy. Po co mu w takim razie zmiana klubu? W głównej mierze chodzi o świeżość i stabilność. To pierwsze zazwyczaj dobrze wpływało na niego wpływało. W momencie gdy zmieniał klub odżywał i dawał swojemu klubowi to, co najważniejsze – gole. Jeśli chodzi natomiast o stabilność to sytuacja wygląda tak – w zeszłym sezonie przez większość czasu trenerem był Massimiliano Allegri. Na ostatnie dwa mecze szkoleniowiec został zwolniony za swoje idiotyczne zachowanie. W jego miejsce jako trener tymczasowy zajął Paolo Montero. Urugwajczyk jest też ostatnim trenerem klubowym, za którego kadencji grał Arkadiusz Milik. Od tego czasu swoją szanse dostał Thiago Motta. Ten jednak został ostatnio zwolniony, a jego miejsce zajął Igor Tudor…
Thiago Motta zwolniony z Juventusu! Czy Igor Tudor poradzi sobie jako jego zastępca?
Oznacza to, że aktualnie w Juve mieliśmy więcej trenerów w tym sezonie niż… meczów Arkadiusza Milika. Trzeba przyznać, że „Bianconeri” ogólnie nie wyglądają ostatnio jako zespół, który gwarantuje stabilność. Ani działania na rynku, ani ich forma meczowa nie są w najlepszym stanie.
Transfer wydaje się być wręcz przymusem, ale może być to przymus, który będzie nieść za sobą wiele pozytywów. Szkoda wszystkich kontuzji, bo gdyby nie one, to w mojej opinii nazwisko Milik byłoby stawiane w gronie topowych napastników na świecie. Najlepiej świadczy o tym fakt, że po każdej kontuzji napastnik wracał i dalej gwarantował liczby. Teraz jednak pozostaje życzyć Milikowi zdrowia i znalezienia klubu, gdzie będzie regularnie grał. Może być to ważne ogniwo naszej kadry w trakcie eliminacji do mistrzostw świata. Może.