Cztery niedzielne mecze w Ekstraklasie za nami. Graliśmy w Radomiu, Zabrzu, Gdańsku i Warszawie. W zasadzie nie było większych zaskoczeń – Radomiak podzielił się punktami z Piastem, Jagiellonia wygrała z Górnikiem, Cracovia pokonała na wyjeździe Lechię, a Legia zwyciężyła z Widzewem.
Bez dwóch zdań najciekawszym meczem było starcie wieczorne, sygnowane jako klasyk polskiej ligi. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem było gorąco na trybunach – „ściany” Łazienkowskiej zapaliły się od efektownych rac, co spowodowało, że pierwszy gwizdek sędziego nieco się opóźnił.
Finalnie oglądaliśmy bardzo żywe zawody, a bramki padały w końcówkach – najpierw pod koniec pierwszej części meczu, a trafienie decydujące, które dało warszawiakom trzy punkty, padło w samej końcówce spotkania.
Długa piłka na Rochę i… tyle
O grze Radomiaka ciężko coś dobrego napisać. Mam w ogóle wrażenie, że zespół za kadencji Bruno Baltazara generalnie cierpi na potworne uzależnienie od Leonardo Rochy. Jeśli Portugalczyk jest w formie, to zespół gra na niego, ten strzela i wszyscy są zadowoleni. Jeśli jednak Rocha nie błyszczy, to Radomiak jest zespołem zupełnie przeciętnym. Bez wyraźnie uwypuklonych atutów, bez wielkich indywidualności (Rafał Wolski dziś na ławce, słabiutko grał Jan Grzesik, bez wyrazu Roberto Alves, Peglow czy Bruno Jordao).
Bramkę Radomiakowi udało się wcisnąć w końcówce, kiedy ładny atak kombinacyjny spuentował Rocha, ale piłkę próbował jeszcze wybijać Igor Drapiński i w efekcie trafił do własnej siatki. Gol został zaliczony jako trafienie samobójcze 20-letniego gracza Piasta.
Goście zdołali wyrównać w 61. minucie, po dograniu z rzutu wolnego trafił Jakub Czerwiński, jeden z jaśniejszych punktów Piasta Gliwice. I to na tyle, remis bez historii. Wynik zasłużony, obie ekipy nie zaprezentowały się ze szczególnie dobrej strony.
Koniec serii Górnika. Jagiellonia z dziesiątym meczem bez porażki
Rozpędzony Górnik stracił punkty i poległ u siebie z Jagiellonią. Nie ma zaskoczenia – ekipa mistrza Polski drwi z trudnego terminarza i nic nie robi sobie z hasłami typu „pocałunek śmierci”. Zespół Adriana Siemieńca nie zna takich pojęć. Gra swoje. Punktuje regularnie. Bawi się w Ekstraklasie, w Pucharze Polski czy to w Lidze Konferencji.
Wygrany mecz z Górnikiem to dziesiąte kolejne spotkanie Jagiellonii bez porażki. Wszystko zaczęło się od zimnego prysznica w Poznaniu i porażki z Lechem 0:5. Od tego momentu zespół z Białegostoku radzi sobie doskonale (9 wygranych, 1 remis).
Damian Rasak: Większe kluby zabierają nam najlepszych piłkarzy
Spotkanie z Górnikiem Zabrze było wyrównane, Górnik miał słabszy moment na początku drugiej połowy i „Jaga” to wykorzystała – akcja zrodziła się trochę z chaosu, do siatki trafił Jesus Imaz, a ledwie cztery minuty później uderzył Darko Churlinov.
Zespół trenera Jana Urbana po niezłych meczach ze Stalą Mielec i Widzewem Łódź traci punkty, przegrywając na własne życzenie. Warto też uwypuklić nieobecność Damiana Rasaka, który pauzował z uwagi na zebrane żółte kartki.
Bez niespodzianki w Gdańsku. Lechia jest tuż nad przepaścią
Cracovia jest na fali, dziś zespół trenera Dawida Kroczka wygrał z beniaminkiem z Gdańska 2:1. Mecz rozpoczął się dla „Pasów” rewelacyjnie, pierwszy gol padł w 4. minucie gry. Ręką we własnym polu karnym zagrał Tomasz Neugebauer, a z jedenastu metrów nie pomylił się Benjamin Kallman. Później reprezentant Finlandii dołożył jeszcze jedno trafienie, kiedy beznadziejnie w strefie obronnej zachował się Andrei Chindris. Rumun zagrał wprost pod nogi napastnika Cracovii, ten wycofał do Ajdina Hasica, który doskonale do niego podał w polu karnym gospodarzy. Bezbłędnie uderzył Kallman i podwyższył wynik.
W międzyczasie jeszcze Conrado obejrzał czerwoną kartkę, przez co bez wątpienia Cracovii grało się łatwiej. Wydawało się, że w drugiej odsłonie Patryk Gryckiewicz również wyciągnie kartkę. W zasadzie wyciągnął, ukarał Patryka Sokołowskiego za rzekomy faul, ale po analizie VAR zmienił swoją decyzję.
Końcówka meczu była pasjonująca, bo Lechia przeszła do konkretów, gola kontaktowego strzelił Bujar Pllana. Podopieczni Szymona Grabowskiego nie poszli jednak za ciosem, „Pasy” utrzymały rezultat. Kallman dopisał odpowiednio ósme i dziewiąte trafienie w tym sezonie ligowym, a Cracovia zbliżyła się na punkt do trzeciego Rakowa i na dwa oczka do drugiej Jagiellonii i pierwszego Lecha Poznań.
Hit na deser. Legia pokonała Widzew w klasyku
Bałem się trochę tego spotkania, bo wiadomo jak to jest z tymi hitami. Często żyjemy prestiżowymi spotkaniami, często wizualizujemy sobie w głowie dane mecze, ale często potwornie rozmywa się ten obraz z rzeczywistością. Starcie przy Łazienkowskiej jednak było pasjonujące od samego początku. Legia grała wysoko, Widzew też był odważny i na gole nie trzeba było długo czekać.
Po serii ataków Legii podopieczni Goncalo Feio znaleźli drogę do bramki Rafała Gikiewicza. Na raty uderzał Bartosz Kapustka, który lewą nogą pokonał z dystansu golkipera RTS-u i dał swojej drużynie prowadzenie. Kapitan Legii wysłał bardzo mocny sygnał Michałowi Probierzowi w sprawie powołania go na listopadowe zgrupowanie. To była piąta bramka w lidze 15-krotnego reprezentanta Polski.
Na odpowiedź Widzewa czekaliśmy tylko cztery minuty. Sebastian Kerk wykorzystał doskonałe podanie Frana Alvareza i uderzył na 1:1. Był moment zawahania, ponieważ mieliśmy analizę VAR podczas bramki dla gości. Chodziło o ewentualnego spalonego, ale nie był na pozycji w momencie zagrania Alvarez i bramka nie została anulowana.
Końcówka była bardzo ciekawa, bo cały czas atakowała Legia (chociaż Widzew też miał swoje okazje, między innymi z rzutu wolnego uderzał Alvarez, który obił słupek). Finalnie udało się „Wojskowym” strzelić na wagę trzech punktów, a trafienie zapisał Paweł Wszołek, który „przedłużył” strzał Jurgena Celhaki i po stałym fragmencie gry ekipa gospodarzy znów wyszła na prowadzenie.
Tym razem go jednak nie oddała i trzy punkty zostały w Warszawie. Co istotne, Legia skróciła dystans do pierwszego Lecha na sześć punktów i za tydzień stanie przed szansą, by zrobić to ponownie. Przy Bułgarskiej bowiem Lech podejmie Legię.
Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com
Kto na mistrza