
Fot. Śląsk Wrocław / Krystyna Pączkowska
Klimat wokół Śląska Wrocław w ostatnich tygodniach zdecydowanie się ocieplił, drużyna dzielnie walczy o utrzymanie, nie przegrała od sześciu meczów w Ekstraklasie. Kibice tłumnie nacierają na Tarczyński Arenę. Rafał Grodzicki poza specjalistą, jakim jest Ante Simundza, sprowadził Assada Al Hamlawiego. Napastnik wreszcie nawiązał do wyczynów Erika Exposito. Nadchodzi najważniejszy moment kampanii i… Grodzicki dostaje wypowiedzenie. Czy mogło przydarzyć się coś gorszego? O przygotowaniach do najbliższego meczu z Cracovią mówił Ante Simundza.
Runda jesienna w wykonaniu Śląska Wrocław była kompletnym nieporozumieniem, wicemistrzowie Polski wygrali zaledwie jedno spotkanie, zdobyli zaledwie dziesięć oczek. W listopadzie sięgnięto zatem po nowego dyrektora sportowego – Rafał Grodzicki zastąpił Davida Baldę. Wraz z Czechem zwolniono Jacka Magierę, pierwszym zadaniem nowego dyrektora było zatem pozyskanie trenera, który na wiosnę będzie w stanie wskrzesić drużynę.
W ten sposób do Śląska trafił Ante Simundza, słoweński szkoleniowiec na niemal każdej konferencji powtarzał, że koncentruje się na swoich zadaniach i jedyne o czym myśli, to kolejny mecz ligowy. Już na zimowym obozie w San Pedro del Pinatar był bardzo rygorystyczny w kwestii środowiska, w którym przebywają piłkarze. Niemal świętą zasadą był spokój i skupienie na swojej pracy.
Skok w dal
Założenia z czasem przyniosły efekty, ekipa Simundzy zaczęła punktować, genialnie odnalazł się autorski transfer Grodzickiego – Assad Al Hamlawi. Przed przerwą na kadrę Śląsk zdobył cztery punkty w dwóch meczach, klub postanowił zorganizować otwarty trening dla posiadaczy biletu na kolejne stracie ligowe z Lechem Poznań.
Jednostką przy Oporowskiej dała kolejny dowód ku temu, jak bardzo szczegółowo Simundza dbał o dyscyplinę, czego elementem było przeniesienie całej uwagi na zajęcia. To kolejny dwóch na niebywale profesjonalne podejście, obserwatorzy dostrzegali istotne zmiany w rundzie wiosennej.
Drużyna zaczęła wyglądać jak kolektyw, w meczu z Lechem pozbawiła argumentów ekipę z czołówki. Na trybunach pojawiło się ponad 30 tysięcy kibiców, to niesłychany wynik biorąc pod uwagę fakt, że Śląsk jest czerwoną latarnią ligi. Tydzień później na Tarczyński Arenie miało miejsce kolejne święto piłkarskie. WKS zagrał z Motorem Lublin, w meczu „zgodowym” padł remis.
Mecz przyjaźni we Wrocławiu kończy się remisem. Śląsk wciąż na dnie tabeli
Sytuacja na przestrzeni zaczęła wyglądać obiecująco, Śląsk wreszcie przestał odstawać od reszty ekip, w wielu spotkaniach z teoretycznie silniejszymi rywalami drużyna była konkurencyjna, często piłkarsko lepsza. Poza boiskiem doszło jednak do wielu istotnych zdarzeń, które pomogą odcisnąć piętno na kolejny latach funkcjonowania klubu.
Trzęsienie ziemi
Na początku lutego odwołano Patryka Załęcznego, odbył się konkurs na stanowisko prezesa klubu. Dziesięć dni później komisja wyłoniła zwycięzcę – został nim Michał Mazur: – Teraz wspólnie walczymy o utrzymanie i ruszamy do dalszej pracy, byśmy mogli być dumni z naszego Śląska Wrocław – mówił nowy prezes wicemistrza Polski w rozmowie dla portalu Weszło.
Mazur podjął kluczowe decyzje już po kilkunastu dniach, na przełomie lutego i marca wypowiedzenie otrzymał Rafał Grodzicki. Gdyby rozliczać dyrektora sportowego z dokonanych ruchów, zwolnienie byłoby kompletnie nieracjonalne.
Wokół klubu powstało spore zamieszanie, Michał Mazur uzasadniał kontrowersyjną decyzję: – Po prostu chcę ułożyć Śląsk po swojemu. To nie jest też tak, że skoro przyszedł nowy prezes, to dyrektor sportowy z poprzedniego rozdania jest automatycznie skreślony.
Z relacji Grodzickiego i Mazura wynika, że dyrektor wypowiedzenie otrzymał w okolicach meczu z Legią Warszawa (1:3). Był to niebywale trudny moment dla Śląska, jedyny okres, w którym Simundza przegrał dwa razy z rzędu.
Klub był skreślany w kontekście walki o ligowy byt, wówczas transfery poza Jose Pozo były mocno krytykowane. Dyrektor sportowy otrzymał kolejny cios. Nic więc dziwnego, że był to dla niego bardzo trudny czas: – No nie ukrywam, miałem na pewno 1, 2 dni takie dosyć ciężkie, bo to był moment, gdzie widzieliśmy lekką poprawę wyników. Co prawda jeszcze nie było, ale ta drużyna zaczęła coraz lepiej wyglądać. Generalnie wiele rzeczy nie zależy ode mnie. Trzeba było to po prostu wszystko przełknąć, skupić się na tym, aby dalej pracować, bo moja umowa jest ważna w tym momencie do końca sezonu sezonu, do 30 czerwca. Wydaje mi się, że oprócz okienka transferowego, no to trzeba jeszcze teraz dużo innej pracy dołożyć aby Śląsk Wrocław trzymał się na poziomie Ekstraklasy – mówił dla Canal+ Rafał Grodzicki.

Próba ustanowienia „nowego porządku” jest zrozumiała, często nowy prezes próbuje zainstalować na kluczowych stanowiskach osoby, z którymi wcześniej pracował i jest w stanie za nie poręczyć. Timing przekazania informacji Grodzickiemu był fatalny, Śląsk poradził sobie jednak z tym w sposób imponujący. Dyrektor zdradził także kulisy postępowania wobec schyłku przygody: – […] Generalnie robiliśmy bardzo dużo, żeby po prostu to nie wyszło, bo w tym momencie, w którym jesteśmy, nie jest to nam w ogóle potrzebne. No, ale stało się. Z drugiej strony czy byłby dobry moment na ogłoszenie tego? Myślę, że nie. Ważne, że jesteśmy teraz w stanie to bardzo szybko, że tak powiem „ugasić”, przejść do porządku dziennego, skupić się przede wszystkim na najbliższym meczu – dodał.
Ciężko wyobrazić sobie gorszy moment na oba kluczowe zdarzenia, najpierw Grodzicki otrzymał wypowiedzenie gdy drużyna była w kryzysie. Teraz informacja wypływa do obiegu publicznego w momencie, gdy entuzjazm po spotkaniu z Lechem Poznań opadł. Sympatycy byli zdołowani remisem, takie wyniki WKS notuje często – nie dadzą one jednak utrzymania w Ekstraklasie.
Praca wre
Ante Simundza w swoim stylu postanowił jednak zakasać rękawy i walczyć o punkty w kolejnych meczach. W czwartek odbyła się konferencja prasowa przed wyjazdem Śląska do Krakowa. Trener odniósł się do poprzedniego starcia: – Szczerze mówiąc, byliśmy źli, że nie zdobyliśmy ostatnio tych trzech punktów. Musimy patrzeć realistycznie – remis w tym meczu był jednak sprawiedliwy, bo Motor grał bardzo dobrze. Dla mnie ważne jest to, że piłkarze mają głód zwycięstw.
W meczu z Motorem nie zagrało wielu istotnych piłkarzy, ostatni tydzień przyniósł jednak sporo radosnych informacji w kontekście sytuacji zdrowotnej: – Sytuacja w tym tygodniu była dobra. Dzisiaj mieliśmy wszystkich zawodników na treningu, co oznacza, że także Jezierski, Al Hamlawi i Sharabura, który miał gorączkę, są z nami. Dziś wieczorem będziemy pewni co do stanu ich zdrowia. Paluszek dalej trenuje częściowo indywidulanie, a częściowo z drużyną. Nie pojawi się w składzie na mecz z Cracovią. Serafin Szota i Yehor Matsenko są zdrowi. Peter Pokorny zaczął biegać i, jak mówi sztab medyczny, w przyszłym tygodniu zacznie mieszane treningi – mówił Simundza.
Mateusz Żukowski i Aleks Petkov wrócą po zawieszeniach spowodowanych żółtymi kartkami. Będą oni musieli stawić czoła bardzo silnej drużynie z czołówki tabeli, Cracovia wygrała jednak w tym roku zaledwie dwa razy. Siła „Pasów” widoczna jest przede wszystkim na wyjazdach, w tabeli uwzględniającej tylko delegację pozostają wiceliderem Ekstraklasy.
Ciekawe wspomnienia
Przed ponad rokiem przy Kałuży doszło do kompletnie absurdalnego spotkania między Cracovią a Śląskiem, goście kończyli mecz w dziewięciu, mimo tego wygrali po golu Mathiasa Nahuela Leivy, który później za skandaliczne zachowanie wyleciał z boiska. Dwa napomnienia obejrzał Yehor Matsenko, który z Motorem grał jako stoper. Mecz 28. kolejki Ekstraklasy rozpocznie raczej jako rezerwowy.
Simundza mówił, że nigdy nie grał spotkania, w którym jego ekipa kończyła z dwoma wykluczeniami. Był za to mecz, gdy jego podopieczni mieli dwuosobową przewagę. Dodał, że wcale nie była to łatwa rywalizacja.
Trener WKS-u został zapytany także o gwiazdora pasów – Benjamina Kallmana. Jak porównał go z Al Hamlawim?: – Nie porównuję zawodników przeciwników z naszymi. Analizujemy oczywiście rywali indywidualnie i drużynowo, ale nie mam w zwyczaju porównywać piłkarzy. Jeśli miałbym coś powiedzieć o Kallmanie, to jest bardzo niebezpiecznym zawodnikiem, jest bardzo szybki, potrafi strzelać bramki.

Simundza mówił także o wstrzymaniu serii meczów z golem reprezentanta Palestyny. Wskazał, że Al Hamlawi może być szczęśliwszy, jeśli przy Kałuży trafi trzykrotnie. Nie będzie to jednak zadanie łatwe, zapytałem trenera o stratę bramek po dośrodkowaniach. W ostatnich meczach był to mankament WKS-u, Cracovia za to jest mistrzem w ataku, gdy piłka jest dorzucana w szesnastkę.
Trener przyznał, że był to obiekt uwagi pracy Śląska w minionym tygodniu: – Przygotowujemy się na to. Mamy swoje pomysły, ale czy uda nam się je zrealizować – tego dowiemy się w trakcie meczu. Trenujemy to i wierzę, że jesteśmy na nich gotowi.
Kolejnym elementem tożsamości drużyny z Krakowa jest niebywała umiejętność odwracania wyników spotkań. W ostatnich dwóch meczach „Pasy” traciły pierwszą bramkę, ostatecznie jednak zdobyły aż cztery oczka. Śląsk notował tendencję odwrotną, w ostatnich czterech spotkaniach wychodził na prowadzenie, tracił jednak kolejnego gola. Zapytałem Ante Simundzę także o ten element, który może napawać niepokojem: – To jest coś, nad czym warto się zastanowić. Każdy mecz jest inny. Nasi kolejni rywale grają inaczej. Będę szczęśliwy, jeśli znów pierwsi strzelimy bramkę. Najlepiej, jakby rywal potem nam nie strzelił. Każdy mecz to jednak inna historia i tak to traktuję.
Szkoleniowiec odniósł się także do starcia Śląska z Cracovią u zarania października 2024 roku. Wówczas na Tarczyński Arenie WKS prowadził po ośmiu minutach 2:0, ostatecznie przegrał jednak aż 2:4. To jeden z wielu bardzo ciemnych momentów WKS-u w obecnej kampanii. Słoweniec powiedział, że dla drużyny to solidna nauka i ostrzeżenie na najbliższy mecz.
Rywalizacja zapowiada się kapitalnie, Śląsk musi wygrać, by zbliżyć się do utrzymania. Cracovia w dalszym ciągu walczy o miejsce w czołowej piątce, traci zaledwie dwa punkty do Legii Warszawa. Pierwszy gwizdek przy Kałuży już dziś o godz. 17:30.
1 komentarz on “Zamieszanie wokół Śląska. Simundza: Pozytywny trend się nie zatrzymał”