
Fot. www.arsenal.com, Grafika: Własna
Mówi się, że w piłce nożnej rządzą trendy. Wokół Realu Madryt od bardzo dawna nie był on tak negatywny, „Królewscy” od początku marca nie gwarantowali grama pewności. Często forma Mbappe i przepychane spotkania maskowały olbrzymie problemy, prawdziwym zwierciadłem okazał się jednak pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Arsenalem. Real przegrał w Londynie aż 0:3, nie wyglądał jak drużyna. Czy cud na Bernabeu jest możliwy?
Paradoksy w piłce nożnej pojawiają się na każdym kroku, mało kto spodziewał się jednak, że po poprzedniej kampanii może dojść do tak radykalnej odmiany. „Królewscy” przed sezonem 2023/24 stracili Karima Benzemę, Francuz pożegnał się z europejskim futbolem kilka miesięcy po wygraniu złotej piłki.
Latem 2023 roku Real Madryt pozostał zatem bez mistrzostwa i bez napastnika, kolejny sezon miał być przejściowym. Mało tego, bardzo poważnego urazu doznał Thibaut Courtois. Belg wypadł ze składu na niemal całą kampanię.
Na Bernabeu pojawił się Jude Bellingham, klub wydał na pomocnika ponad 100 milionów euro. Mało kto spodziewał się jednak eksplozji Anglika w takim stopniu i w dość niespodziewanym aspekcie. Bellingham stał się „golleadorem”, w pierwszych czterech meczach trafił pięciokrotnie. Był nowym ulubieńcem kibiców, wraz z Rodrygo i Viniciusem stworzył trójząb, którego obawiała się cała piłkarska Europa.
Kontuzja Courtois sprawiła, że do stolicy Hiszpanii awaryjnie trafił Kepa Arrizabalaga. Wychowanek Athleticu Bilbao w dalszym ciągu pozostaje najdrożej kupionym bramkarzem na świecie. Gra w Realu miała być dla niego życiową szansą, od początku jednak nie gwarantował pożądanej jakości. Carlo Ancelotti konsekwentnie stawiał jednak na Arrizabalagę, dopiero na początku listopada szansę otrzymał Andriy Lunin. Ukrainiec genialnie wszedł do wyjściowej jedenastki, w kolejnych spotkaniach ugruntował swoją pozycję.
W kwestii Kepy miarka przebrała się w styczniu, Lunin bronił w wygranym turnieju o Superpuchar Hiszpanii. Po powrocie z Arabii Saudyjskiej przyszło pamiętne, niebywale kontrowersyjne starcie z ostatnią w tabeli Almerią. Real wygrał 3:2 po golu Daniego Carvajala w ostatnich sekundach, wcześniej Kepa zdążył jednak poważnie nabroić. Wówczas stało się pewne, że Ukrainiec będzie bronił do (niemal) końca sezonu.
Lunin był bohaterem w Lidze Mistrzów, na własnych barkach uniósł dwumecze z RB Lipskiem i Manchesterem City. Pobił rekord największej liczby interwencji w jednym spotkaniu europejskiej elity. Można rzec, że wyrósł jak „królik z kapelusza”. Wcześniej kibice Realu nie chcieli go widzieć, gdy dostawał nieliczne szansę, wyglądał bardzo źle i popełniał proste błędy.
To był wielki Andriy, mimo tego w finale Ligi Mistrzów wystąpił Thibaut Courtois, który kilka tygodni wcześniej wyleczył uraz. Była to jednak decyzja trafna, Belg został jednym z bohaterów wygranego meczu na Wembley.

Pozycja bramkarza jest jedyną, która w obecnej kampanii nie ucierpiała na jakości. Courtois w Madrycie jest nazywany kosmitą, to bez wątpienia najlepszy golkiper na świecie. Belg w ostatnich spotkaniach zamiatał wiele grzechów swoich kolegów, zarzutem może być z pewnością dopuszczenie dwóch trafień z rzutu wolnego w jednym spotkaniu, z drugiej strony gdyby nie inne parady mecz w Londynie skończyłby się absolutną kompromitacją.
Drugim pozytywem może być forma Mbappe, w ostatnim meczu z Deportivo Alaves francuskiemu piłkarzowi odpięła się wtyczka z prądem. Faul z 38. minuty miał niewiele wspólnego z piłką nożną, gwiazdor Realu za zamach na Antonio Blanco ma zostać ukarany tylko jednym meczem zawieszenia! W mojej opinii jest to skandal, nie bez powodu użyłem słowa „zamach”, faul to zbyt lekkie określenie. Swoją drogą Blanco zagrał przeciwko klubowi, w którym się wychował… świetne wspomnienia pozostaną mu z tego spotkania.
Wybryk Mbappe wziął się jednak z olbrzymiej frustracji, były takie spotkania, gdy poza jego inicjatywą po stronie Realu działo się niewiele. „Królewscy” bardzo niepokojąco zbliżyli się do wersji PSG, która opierała się niemal tylko na Mbappe. Ostatnie sezony dobitnie pokazały, że w ten sposób nie da się wygrać Ligi Mistrzów, obecna kampania to niejako puenta. Paryżanie wyglądają lepiej niż wówczas, gdy na ich czele stawał Mbappe, nawet wraz z Lionelem Messim i Neymarem.
Piłka nożna wymaga balansu, obecnie w buty wielkiego tercetu wchodzą Mbappe, Vinicius i Rodrygo. Nawet jeśli za ich plecami wypruwają się Valverde i Bellingham, dzisiejszy futbol nie dopuszcza na szczyt drużyn, w których trzech zawodników niemal nie pracuje w defensywie. Być może miało by to rację bytu, gdyby na czele ekipy stał trener, który będzie miał wpływ na organizację i postępowanie piłkarzy.
Carlo Ancelotti osiągnął w futbolu tyle, że podważanie Włocha w ogólnym ujęciu byłoby kompletnym absurdem. Mam wrażenie jednak, że szkoleniowiec kompletnie nie radzi sobie w sytuacji, gdy na boisku brakuje generała. Takim był bez wątpienia Toni Kroos, to niejako grający trener. W obecnej kampanii nawiązał do niego Dani Ceballos. Któż by pomyślał, że ktoś w Madrycie będzie rozpaczał za Hiszpanem… Prawda jest jednak taka, że po kontuzji 28-latka w środku pola zapanowała anarchia.
W drugiej linii są niebywale jakościowi piłkarze, kolejnym kamieniem w bucie zarządu jest brak sprowadzenia prawego obrońcy. Lucas Vazquez w tym sezonie się kompromituje, z przymusu w linii defensywy grywa zatem Valverde. Urugwajczyk notuje sezon niemal bez skazy, po raz kolejny wykręca 150% normy. Stawianie go w roli defensywnej odbiera wiele atutów całej drużynie, jest to jednak najlepsze rozwiązanie ze względu na rażący niedobór. W ostatnich meczach ordynatorem został 39-letni Luka Modric, częściowy właściciel Swansea FC w rewanżu z Arsenalem najpewniej będzie odgrywał kluczową rolę.
Rzeczą oczywistą jest spore przeciążenie i liczne kontuzje, mimo tego klub rangi Realu Madryt nie powinien szukać wymówek. Planowanie kryzysowe to część przygotowań do sezonu, tym bardziej gdy wizja przetrzebienia kadry urazami jest nieodległa. Na ratunek przyszedł Raul Asencio, którego obecność niejako uratowała „Królewskich” przed występami piłkarzy z Castilli w środku obrony. Można było jeszcze rzecz jasna postawić na Jesusa Vallejo, który w dalszym ciągu ostatni raz murawę powąchał w końcówce pierwszego meczu z Deportivo Alaves (3:2). Zimą miał zmienić klub, ostatecznie pozostał w stolicy, nic nie wskazuje na to, że założy białą koszulkę do końca tej kampanii.
Retrospekcja niewiele zmieni, najbardziej istotne będzie prawidłowe wyciągnięcie wniosków przez jutrzejszą batalią. Mecz w Vitorii nie wskazał, ze drużyna zmierza w pożądanym kierunku. Carlo Ancelotti oglądał mecz z loży, pauzował w związku z nadmiarem napomnień. Przy linii działał zatem jego syn – Davide. Starcie po raz kolejny zostało potwornie przepchnięte, cieszyć może z pewnością świetne trafienie Eduardo Camavingi. Francuz nie zagra jednak w rewanżu z Arsenalem, w miniony wtorek obejrzał czerwoną kartkę, to kolejny problem dla Ancelottiego.

Na Bernabeu historycznie zdarzało się sporo cudów, Real potrafił wygrać mecz najwyższej rangi przegrywając 0:1 do 89. minuty. W tym przypadku o remontadę będzie jednak niebywale ciężko, drużyna Mikela Artety specjalizuje się w bronieniu własnej bramki, z pewnością będzie chciała także zadać kolejne ciosy. Jedyną nadzieją może być ekstremalna forma ofensywnych piłkarzy i standardowa czujność w bramce Thibaut Courtois. Trudno będzie rozciągnąć „Kanonierów” na placu gry, tylko w ten sposób mogą stworzyć się spore przestrzenie, na które londyńczycy z pewnością będą uczuleni.
Trudno wyobrazić sobie, by wicemistrz Anglii, nawet mimo sporych problemów kadrowych, zaliczył tak potworną wpadkę. W minioną sobotę Arsenal zremisował z Brentford 1:1. Kluczowi piłkarze dostali szansę na odpoczynek, Bukayo Saka i Martin Odegaard pojawili się z ławki rezerwowych. Tym samym „Kanonierzy” niemal definitywnie pożegnali się z tytułem mistrzowskim, strata do liderującego Liverpoolu wzrosła do 13 oczek. Wobec tego Liga Mistrzów mogła zostać w Londynie uznana za rozgrywki priorytetowe, czego dowód otrzymaliśmy sześć dni temu.
Jestem kibicem LaLiga i Realu Madryt od wielu lat, na ten moment jednak nie dostrzegam racjonalnych argumentów na korzyść Hiszpanów – być może poza aurą, która otacza Bernabeu. Kibice i drużyna starają się, by starcie z „Kanonierami” otoczyć sferą sacrum. Najbardziej niesamowite jest to, że w dalszym ciągu Ancelotti teoretycznie walczy o potrójną koronę – ten stan rzeczy może jednak szybko się rozsypać.
Resume
Miniona kolejka Primera Division przyniosła wymęczone zwycięstwa Realu i FC Barcelony. Rożnica w tabeli wynosi cztery oczka, Blaugrana w sobotni wieczór ograła 1:0 Leganes. Zawodnikiem meczu został Wojciech Szczęsny, u którego licznik meczów bez porażki w barwach ekipy z Katalonii osiągnął ponad 20.
Tym samym zdołała się odegrać za grudniową porażkę na wzgórzu Montjuic, wówczas doszło do jednego z najbardziej absurdalnych spotkań w bieżącej kampanii. Los Pepineros wygrali wówczas 1:0 po golu Sergio Gonzaleza w czwartej minucie. Mówiąc szczerze, nigdy nie widziałem takiej beznadziei w ofensywie, goście kończyli swoje akcje na trzech podaniach, oddawali piłkę i skutecznie bronili własnej bramki przez ponad 85 minut. Dziś Barça jest jednak inną drużyną, to mój faworyt do potrójnej korony. Dwumecz z Borrusią Dortmund jest niejako rozstrzygnięty, w starciu na Montjuic było 4:0.
Lewandowski pogrążył swój były klub! Barca zdemolowała Borussię Dortmund!
Jeśli młody kibic postanowił rozpocząć swoją przygodę ze śledzeniem LaLiga od hitów 31. kolejki, z pewnością na tym poprzestanie. Nie brakowało emocji, były one jednak bardzo specyficzne. Obecny sezon doprowadził do niespotykanego poziomu zmęczenia graczy, wygrywanie najmniejszym możliwym kosztem jest bardzo rozsądnym rozwiązaniem z punktu widzenia trenera. Do tego można dołożyć solidny stempel autorstwa Mbappe, który pomylił futbol z walkami kickinu. Z resztą gracze Deportivo postanowili nie być gorsi, w 70. minucie Manu Sanchez zrobił coś bardzo podobnego na Vinicusie. Oba przewinienia powinny być ukarane zawieszeniem na 5-8 meczów, to jedyny sposób żeby z hiszpańskich boisk zabrać bandytyzm.
W arcyważnym meczu Villarreal wygrał 2:1 z Realem Betis, to niejako rywalizacja na wagę piątego miejsca w tabeli, które najpewniej będzie premiowane grą w Lidze Mistrzów w sezonie 2025/26. Drużyna z Sewilli zagra w czwartek rewanż na Chorten Arenie, misja Jagiellonii Białystok wydaje się niebywale trudna przede wszystkim ze względu na piłkarski poziom. Porażka 0:2 na Benito Villamarin nie jest wstydem, na własnym boisku „Duma Podlasia” może powalczyć o remis.