
Fot. Korona Kielce
Na finiszu sezonu udaliśmy się do Kielc, aby porozmawiać z najlepszym strzelcem miejscowej Korony – Adrianem Dalmau. Jacek Zieliński, dieta, Majorka, Real Madryt, liga holenderska, nauka polskiego, ciekawych tematów nie brakuje. Serdecznie zapraszamy na rozmowę z liderem Korony Kielce.
Hiszpanie często identyfikują się ze swoimi regionami. Ty pochodzisz z Majorki. Na ile czujesz się Majorkańczykiem?
W stu procentach. To od zawsze jest mój dom. Gdy miałem 17 lat wyjechałem z domu, żeby spełniać marzenia jako piłkarz. Zawsze gdy tylko mogę to wracam i staram się spędzić czas ze swoją rodziną i znajomymi. Tam są moje korzenie, to stamtąd pochodzę. Identyfikuję się w 100% z Majorką i jej tradycjami.
Mówisz po majorkańsku?
Oczywiście, to mój ojczysty język, również się nim posługuję.
Było tobie ciężko opuścić dom w wieku siedemnastu lat?
Tak, to było trudne. Byłem jeszcze chłopcem. Tak jak mówiłem – jestem bardzo oddany mojej rodzinie. Zostawienie rodziny, domu i przyjaciół, żeby wyjechać nie było łatwe. To było moje pierwsze tego typu doświadczenie. Ale gdy dzwoni do ciebie Akademia Realu Madryt, to nie odmawiasz. To było jak spełnienie marzeń.
Chciałbyś wrócić po karierze na Majorkę?
Na pewno. Jak skończę karierę, to wrócę na Majorkę do rodziny i znajomych, będę tam najszczęśliwszy.
Wróćmy do tego momentu, gdy dostałeś telefon z Realu. Dzwoni do ciebie jeden z największych klubów na świecie, będziesz grał u nich w akademii. Jak możesz opisać to uczucie?
To trochę szok. Byłem dzieciakiem z Majorki i to była naprawdę duża sprawa. Kiedy przyszła oferta, tata mi powiedział, że nie ma co nad nią rozmyślać, po prostu musimy się zgodzić i podążać tą ścieżką. Czuło się respekt. Jeden z największych klubów na świecie do ciebie dzwoni i słyszył, że chcą cię w swojej akademii. To było piękne, ale też bardzo trudne, przez to, że musiałem opuścić dom.
Będąc z wyspy, na przykład z Wysp Kanaryjskich albo Majorki, jest się ciężej przebić do profesjonalnego futbolu?
Jest trudniej, bo nie ogląda cię aż tyle ludzi czy skautów. Jeśli grasz w piłkę na przykład w Barcelonie, Madrycie czy innych wielkich miastach, ludzie będą cię oglądać nawet przez przypadek. Na Majorce jest trudniej, bo ktoś musi mieć zamiar, żeby tam przyjechać i cię obejrzeć. Jest ciężej się wyróżnić i otrzymać szansę.
Grałeś później m.in. w Villarrealu B. Jak to się stało, że po sezonie w trzeciej lidze hiszpańskiej otrzymałeś ofertę z Eredivise?
Zagrałem bardzo dobry sezon w drugiej drużynie, byliśmy bardzo blisko awansu do Segunda División. W tamtym roku mieliśmy dobry skład. Kiedy graliśmy w barażach o awans do Segunda, oglądało mnie kilka drużyn z Eredivise. Największe zaangażowanie wykazał Heracles Almelo, więc zdecydowałem się podpisać z nimi kontrakt. To był mój pierwszy klub zagraniczny z najwyższej krajowej ligi, myślę, że podjąłem wtedy dobrą decyzję.
Na wcześniejszych etapach twojej kariery grałeś z piłkarzami, którzy zrobili potem światową karierę, na przykład Angelino czy Pau Torres. Od początku przeczuwałeś, że zajdą tak daleko?
U Pau Torresa rzeczywiście widać było, że ma przed sobą świetlaną przyszłość. Był młody, miał dobre warunki fizyczne i dobrą technikę. Było widać, że zajdzie daleko, był bardzo dobrym środkowym obrońcą.
Grałem z wielkimi piłkarzami. Nigdy nie wiesz gdzie zajdą, ale niektórzy mają do tego dobre warunki.
Który z piłkarzy, z którym grałeś w jednej drużynie lub przeciwko, jest według ciebie najlepszy?
Podczas mojego pobytu w Holandii grałem przeciwko wielkim piłkarzom. Frenkie de Jong z Ajaxu, Dusan Tadic, Ziyech, Antony – cała plejada gwiazd. W Hiszpanii zarówno w Rayo Vallecano, jak i w Espanyolu mogłem trenować z klasowymi piłkarzami. Widzisz, jak bardzo są niezwykli.
Który z aktualnych piłkarzy Korony może zrobić największą karierę?
To ciężkie do przewidzenia. Tak jak mówię – w futbolu wiele ścieżek jest trudnych i nawet piłkarz, który ma dobre warunki nie zawsze dociera daleko, a inni piłkarze, co do których są mniejsze oczekiwania dzięki pracy i szczęściu, zachodzą dalej. Tutaj mamy dobrych, młodych piłkarzy i jestem pewien, że czeka ich dobra przyszłość.
Próbowałeś lub ciągle próbujesz nauczyć się polskiego?
„No polaco no, polaco no”, to bardzo trudny język (śmiech). W klubie mówi się po polsku, więc próbuję słuchać i uczyć się słów, ale to dla mnie zbyt ciężki język i też nie mam tyle czasu na naukę.
Który język był cięższy – holenderski czy polski?
Zdecydowanie polski. Holenderski jest momentami podobny do angielskiego czy niemieckiego. To trochę jak mieszanina tych dwóch języków. Polski jest naprawdę bardzo trudny, ale próbuję się nauczyć chociaż trochę słów, żeby móc się lepiej zaadaptować do ludzi i kultury.
W Polsce mamy dużo piłkarzy z Hiszpanii. Znacie się między sobą?
Tak, znamy się jeszcze z Hiszpanii. Wielu Hiszpanów przyjeżdża do Polski, czy to do Ekstraklasy czy to do 1. Ligi. To kraj, w którym dobrze się adaptujemy, gdzie piłka nam odpowiada. Hiszpanie, którzy przyjeżdżają do Polski są coraz lepsi, myślę, że to też pomaga lidze rosnąć.
Myślisz, że Polska jest bardzo dobrym kierunkiem dla Hiszpanów?
Myślę, że tak. W Hiszpanii konkurencja jest bardzo ciężka, nie wszyscy otrzymują szansę grania w najwyższej lidze, więc dla tych graczy, którzy być może po prostu nie mieli wystarczającego szczęścia, aby zagrać w Primera w Hiszpanii. Myślę, że ligi takie jak polska, holenderska czy inne podobne ligi europejskie to dobra opcja na wyjazd dla nich.

W ostatnim sezonie Korona walczyła do ostatniej kolejki, aby pozostać w lidze. W obecnych rozgrywkach utrzymaliście się kilka kolejek przed końcem. To duża ulga?
Oczywiście, myślę, że to nagroda za pracę, którą wykonaliśmy podczas tego sezonu. Trzeba docenić pracę Jacka Zielińskiego i piłkarzy, dzięki niej jesteśmy utrzymani miesiąc wcześniej, na kilka kolejek przed końcem. Uważam też, że to powinien być cel klubu – nie walczyć aż do ostatniego meczu, tylko patrzeć też do góry.
Jak wspominasz ostatni mecz zeszłego sezonu z Lechem?
To był bardzo stresujący mecz, czuło się dużo nerwów. Od tego spoktania zależał cały sezon. To nie było zbyt dobre na nerwy i umysł, ale na szczęście skończyło się pięknie, po przerwie udało nam się odwrócić losy meczu, zanotowałem dwie asysty, co pomogło nam zdobyć trzy punkty i utrzymać się w lidze. To było piękne, ale zdecydowanie wolę scenariusz z tego sezonu – spokój i stabilność (śmiech).
Widzieliście co się działo na stadionie podczas meczu? Kibice Lecha robili swego rodzaju protest.
Tak, pamiętam to. To było trochę dziwne, bo oni o nic już nie grali i ich kibice jakby trochę protestowali. My za to graliśmy o bardzo ważne cele. Czuliśmy i słyszeliśmy natomiast wsparcie z trybun od kibiców, którzy przybyli z Kielc, między innymi dzięki temu wsparciu udało nam się wygrać i pozostać w Ekstraklasie.
Jak możesz porównać atmosferę na stadionach w Hiszpanii i Holandii do tej w Polsce?
Każdy kraj ma swój sposób życia futbolem. Myślę, że tutaj w Polsce jest pod tym względem podobnie do Holandii. W Holandii również byli żywiołowi kibice i dobra atmosfera podczas meczów. Prawie zawsze stadiony były pełne kibiców. Bardzo żyją piłką nożną, trochę tak jak tutaj, w Polsce. Dla piłkarza grać przy takiej publiczności to coś niesamowitego, to piękna część tego sportu.
Jak przyjście Jacka Zielińskiego odmieniło drużynę?
Myślę, że liczby mówią same za siebie. Odkąd przyszedł całkowicie odmienił pomysł na treningi i mecze. Jego CV nawet nie trzeba komentować, to jeden z najbardziej doświadczonych trenerów w Polsce. Przekazał nam to doświadczenie i dał nam zaufanie. Zadbał o stabilność drużyny w defensywie, kiedy jesteś niżej w tabeli musisz być przede wszystkim solidny z tyłu. Umieliśmy wykorzystać swoje sytuacje, wygrywać mecze. Myślę, że trenerowi Zielińskiemu udało się wykonać kawał dobrej roboty, ochraniając Koronę przed spadkiem z bezpieczną przewagą.
W tabeli ligowej tylko za ten rok Korona jest na czwartym miejscu. Gdzie jest wasz sufit?
Myślę, że w tym sezonie trzeba spróbować skończyć najwyżej jak to możliwe. Jeśli możemy finiszować na 6. miejscu, to trzeba spróbować, będzie ciężko, bo mamy w zespole dużo kontuzji, ale drużyna i tak będzie próbować. Uważam, że w przyszłości klub powinien też walczyć o wyższe cele, na pewno nas na to stać.
W Przeglądzie Sportowym powiedziałeś, że chcesz wystartować z twoją stroną internetową jako ekspert od żywienia sportowego. Jak zamierzasz łączyć obowiązki piłkarza z obowiązkami dietetyka?
Uczę się od kilku lat i ciągle się do tego przygotowuję. Bardzo mi się podoba temat diety i zdrowia. Zamierzam to połączyć poprzez dobrą organizację czasu. Czas wolny od treningów, w którym mógłbym oglądać seriale, czy tracić czas z telefonem zadedykuję temu zajęciu, to też jest moja pasja. Z moim doświadczeniem jako piłkarz i doświadczeniem, które zdobyłem studiując dietetykę myślę, że mogę pomóc innym zawodnikom polepszać ich wydajność i mieć karierę na lepszym poziomie.
Często się zdarza, że ktoś z szatni pyta cię o dietę?
Tak, zdarza się, że ktoś mnie o to pyta. W szatni wiedzą, że mam w tym dobre rozeznanie, kiedy ktoś mnie o coś spyta, to zawsze próbuję pomóc na ile mogę. Lubię to.
Czy dietetyka to twój przyszły zawód?
Tak, po karierze prawdopodobnie zostanę dietetykiem. Chciałbym pójść tą ścieżką, ale też pozostać w piłce. W przyszłości może będę pracował w jakimś klubie, może jako klubowy dietetyk albo mieć swoje własne biuro konsultacji, aby pomagać ludziom.
To tylko pasja i przyszła praca czy też poczucie misji?
Nie, to coś, co mi się podoba. Moim celem i misją będzie niesienie pomocy i porad innym graczom i osobom, aby mogły polepszać swoje zdrowie i efektywność. To jest coś, co ja chciałbym mieć, gdy byłem młody, ale nie otrzymałem ani pomocy, ani rady. Chcę pomóc młodym się rozwijać, myślę, że żywienie jest tego ważną częścią.
Jakie błędy zauważasz w diecie młodych graczy?
Kiedy jesteś młody, jesz to co masz przed sobą, nikt ci nie pokazuje jak trzeba prawidłowo się żywić, na co zwracać uwagę. W przypadku kiedy jesteś młodym piłkarzem dieta jest bardzo ważna, bo twoje ciało się rozwija, rośniesz. Wtedy jest ważne, co i kiedy powinieneś jeść oraz co jest odpowiednie dla piłkarza.
Jaki procent sukcesu piłkarza pochodzi z diety?
Żywienie to bardzo ważna część. Myślę, że sukces jest składową diety, treningów, odpoczynku i zdrowia psychicznego, to kombinacja wszystkiego, ale dieta bardzo ważna, żeby zwiększać wydajność, zapobiegać kontuzją, czuć się lepiej, żeby mieć dłuższą, bardziej obfitą w sukcesy karierę.
Co Adrian Dalmau chciałby przekazać kibicom Korony?
Chciałbym bardzo docenić ich wsparcie i troskę, które od nich otrzymałem podczas tych dwóch lat. Nie wiem co się wydarzy w najbliższym czasie, ale naprawdę chcę docenić ich wsparcie i sympatię, którą mnie obdarzyli i którą odczuwam.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: