
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Jagiellonia Białystok mogła awansować do 1/8 finału Ligi Konferencji, ale niestety nie udało jej się odnieść zwycięstwa w ostatnim meczu fazy ligowej, starcie z Olimpiją Ljubljaną skończyło bezbramkowym remisem. Białostoczanie zdobyli 11 punktów, co przełożyło się na 9. miejsce w tabeli. Przed startem rozgrywek większość kibiców wzięłoby taki wynik w ciemno, ale dobra postawa Jagiellonii na początku fazy ligowej LKE spowodowała, że czasem można żałować, że nie udało się wywalczyć czegoś więcej. Niestety m.in. braki kadrowe i przemęczenie spowodowane długą serią wyjazdową poskutkowały zdobyciem ledwie dwóch punktów w trzech ostatnich meczach.
Droga do Ligi Konferencji
Jagiellonia jako mistrz Polski rozpoczęła grę w eliminacjach Ligi Mistrzów od 2. rundy. Jej rywalem był litewski FK Poniewież. „Jaga” pokonała rywala bez przeszkód, najpierw wygrywając na wyjeździe 0:4, a w rewanżu u siebie 3:1. Warto wspomnieć, że Jesus Imaz popisał się w pierwszym spotkaniu hat-trickiem.
Po udanej rywalizacji z Litwinami, mistrz Polski zmierzył się z norweskim Bodoe/Glimt. Pierwsze spotkanie rozegrano w Białymstoku, żółto-czerwoni przegrali wówczas 0:1, niestety mecz wyjazdowy potoczył się jeszcze gorzej, gdyż Jagiellonia przegrała aż 1:4. Co ciekawe, mecz rozpoczął się golem dla gości, kiedy to Patrick Berg skierował piłkę do własnej bramki po strzale Jesusa Imaza. Niestety dobry początek nie dał Jagiellonii awansu, gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie już w pierwszej połowie. Ostatecznie mistrzowie Norwegii wygrali przed własną publicznością 4:1.
Porażka z Bodoe/Glimt oznaczała pożegnanie się z marzeniami o Lidze Mistrzów i „Jaga” trafiła do ścieżki eliminacyjnej Ligi Europy. Na swojej drodze białostoczanie napotkali legendarny Ajax…
Pierwszy mecz odbył się przy Słonecznej. Podobnie jak w rewanżu w Norwegii, Jagiellonia błyskawicznie wyszła na prowadzenie i analogicznie jak w przypadku rywalizacji z Bodoe/Glimt, mistrzowie Polski przegrali spotkanie 1:4. W rewanżowym meczu w Amsterdamie „Jaga” poległa 0:3. Nikt się jednak nie załamywał. Trener Adrian Siemieniec wielokrotnie mówił, że taki dwumecz był potrzebny i stanowił cenną lekcję.
Mimo porażki z Bodoe/Glimt i Ajaxem, żółto-czerwoni mogli cieszyć się z historycznego sukcesu – pierwszego awansu do fazy grupowej (aktualnie ligowej) europejskich pucharów. Niedługo później „Jaga” wylosowała swoich rywali, a zostali nimi:
- Kopenhaga (wyjazd)
- Petrocub (dom)
- Molde (dom)
- Celje (wyjazd)
- Mlada Bolesław (wyjazd)
- Olimpija Ljubljana (dom)
Debiut i wielka niespodzianka na początek zmagań
Pierwszy mecz Jagiellonii wydawał się być wielkim wyzwaniem, niektórzy uważali wręcz, że wynik jest przesądzony. Przypomnijmy, że w sezonie 2023/24 Duńczycy odebrali Rakowowi wymarzony awans do Ligi Mistrzów. Adrian Siemieniec podkreślał, że wciąż trwa zbieranie doświadczenia, co jednak nie oznaczało, że nie wierzy w zwycięstwo.
Jagiellonia zaczęła kiepsko – w 12. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po rzucie rożnym. Do przerwy wynik się nie zmienił, ale Kopenhaga tworzyła sobie dużo sytuacji, mogłoby się wydawać, że podwyższenie prowadzenia jest tylko kwestią czasu. Na szczęście taka sytuacja nie miała miejsca, choć trzeba przyznać, że „Jagę” przed stratą bramki dwukrotnie uratował spalony. Po jednym z nieuznanych goli Kopenhagi, mistrzowie Polski przystąpili do ataku, Afimico Pululu popisał się pięknym strzałem piętką, trafiając na 1:1. Kopenhaga napierała, ale białostoczanie wykazywali się czujnością i opanowaniem.
W jednej z ostatnich minut, piłka trafiła do Pululu, który nie wahając się ani chwili, podał do Darko Churlinova, który wybiegł na sytuację sam na sam. Kibice na Parken oniemieli – skazywana na porażkę Jagiellonia odniosła sensacyjne zwycięstwo, kibice gospodarzy opuszczali stadion zażenowani postawą swoich piłkarzy, a kibice gości świętowali wraz z piłkarzami rewelacyjny wynik.
Po sensacyjnym i szczęśliwym zwycięstwie, Jagiellonia podejmowała mołdawski Petrocub. Rywale od początku próbowali bronić remisu, nie tworząc w zasadzie żadnych sytuacji. Białostoczanie dominowali, ale mieli poważne trudności ze zdobyciem gola. W 69. minucie kibice wreszcie wybuchli radością, gdy Pululu znów pokonał bramkarza rywali… uderzeniem z pięty. Trzy minuty później na tablicy wyników wyświetlał się już wynik 2:0, zdobywcą gola po raz kolejny został były zawodnik FC Basel, ustrzelając tym samym dublet.
W trzecim spotkaniu Jagiellonia podejmowała norweskie Molde. W odróżnieniu od Bodoe/Glimt, przeciwnik z północy Europy nie zdołał przeszkodzić Jagiellonii, po bardzo dobrym meczu „Jaga” zwyciężyła 3:0, po golu Pululu i dublecie Kristoffera Hansena. Warto wspomnieć, że UEFA nałożyła na Jagiellonię Białystok karę w wysokości 50 tysięcy Euro, za użycie przez kibiców środków pirotechnicznych.
Po pierwszych trzech meczach podopieczni Adriana Siemieńca mogli być z siebie dumni, gdyż zdobyli 12 punktów.
Koniec serii zwycięstw i początek trudności
Mecz z Celje był dla białostoczan wyjątkowo trudny, wiele minut w nogach i krótka ławka rezerwowych uprzykrzyła życie drużynie mistrza Polski. Już od 7. minuty „Jaga” musiała gonić wynik, wyrównać udało się, gdy w 34. minucie Afimico Pululu strzelił gola z dobitki po rzucie karnym.
W drugiej połowie nastąpił grad goli: najpierw znów na prowadzenie wyszła drużyna Celje, następnie Jesus Imaz i Kristoffer Hansen zmienili wynik na 2:3. W 80. minucie znów doszło do wyrównania za sprawą samobójczego trafienia Adriana Diegueza.
Mecz z Mladą w ramach 5. kolejki był prawdopodobnie najgorszym spotkaniem Jagiellonii w całej fazie ligowej LKE. Nie dość, że białostoczanie nie strzelili żadnej bramki, to najzwyczajniej w świecie nie zrobili nic szczególnego, aby ją zdobyć. Wydawało się, że mecz zmierza w kierunku remisu, ale w 76. minucie Patrik Vydra dał swojej drużynie prowadzenie. Więcej goli w Czechach nie padło, co oznaczało dla żółto-czerwonych pierwszą porażkę w tych rozgrywkach.
Brak zwycięstwa w dwóch meczach z rzędu nie skreślał jednak Jagiellonii z walki o 1/8 finału, ewentualne zwycięstwo z Olimpiją oznaczałoby zapewnienie sobie bezpośredniego awansu.
Niestety znów nie udało się pokonać rywala, mecz zakończył się wynikiem 0:0, a „impreza” związana z pożegnaniem prezesa Wojciecha Pertkiewicza mogły być niekiedy ciekawsze niż wydarzenia z murawy.

Czy Jagiellonia osiągnęła sukces?
Moim zdaniem tak, gdyż 9. miejsce dla klubu, który debiutował w europejskich rozgrywkach to naprawdę satysfakcjonujący wynik. Ostatnie dwa mecze były oczywiście rozczarowujące, ale braki kadrowe znacząco zmniejszyły szanse Jagiellonii, brak kontuzjowanych Tarasa Romanczuka czy Joao Moutinho był wyraźnie widoczny.
Jagiellonia poznała rywala w fazie pucharowej LKE. „Polska wiosna” dalej możliwa
Dzień po zakończeniu fazy ligowej Jagiellonia poznała swojego rywala w fazie play-off. Będzie nim TSC Backa Topola. Serbski zespół miał już przyjemność (choć patrząc na wynik to raczej nieprzyjemność) zmierzyć się z polskim zespołem. Ich spotkanie z Legią zakończyło się porażką 0:3, a przyjezdni z Warszawy mieli co świętować. Stołeczni awansowali do 1/8 finału na koniec fazy ligowej LKE, zajmując 7. miejsce.
Legia została tu wspomniana nieprzypadkowo, nie dość, że grali oni już przeciwko TSC, to mają 50% szans, że trafią w 1/8 finału na zwycięzcę pary Jagiellonia – TSC.
Jagiellonia znów zmierzy się z piekielnie trudnym terminarzem, aby mu podołać niezbędne będą przemyślane wzmocnienia w zimowym okienku transferowym, na które czekamy z niecierpliwością.