
Fot. Arsenal
Arsenal rozbił Real Madryt w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, we wtorkowy wieczór na Emirates padł wynik 3:0. Dwie bramki bezpośrednio z rzutów wolnych zdobył Declan Rice. Ostatni cios zadał Mikel Merino, gospodarze zasłużenie wypracowali sobie gigantyczną zaliczkę przed rewanżem na Bernabeu. Powinni wygrać wyżej, kolejne teoretycznie niemożliwe interwencje zanotował Thibaut Courtois.
Obie ekipy zmagały się z falą kontuzji, w drużynie gości na prawej obronie zagrał Federico Valverde. Z drugiej strony wystąpił David Alaba, w środku pola szansę otrzymał Eduardo Camavinga. Linię ofensywną stworzyli Kylian Mbappe, Vinicius i Rodrygo.
Podobne problemy ze zdrowiem w defensywie miał Arsenal, do końca sezonu wypadł Gabriel Magalhaes. Szansę otrzymał zatem Jakub Kiwior. W roli napastnika zagrał Mikel Merino.
Widowisko rozgorzało od pierwszego gwizdka, obie drużyny wyprowadzały ataki. Arsenal postawił na cierpliwe rozegranie, goście w swoim stylu ruszali z błyskawicznymi kontratakami. Niemal każde zawahanie obrońców „Kanonierów” kończyło się wypadem Kyliana Mbappe lub Viniciusa. Brazylijczykowi brakowało precyzji, z kolei strzały byłego gracza PSG były zbyt lekkie.
Przewidywalni do bólu
Zdecydowanie groźniej robiło się jednak pod bramką Realu, gospodarze także wykorzystywali swoją najsilniejszą broń – dośrodkowania. Arsenal naciskał na mistrza Hiszpanii. Strzał Declana Rice’a ręką zablokował Raul Asencio, sędzia Irfan Pejlto nie wskazał jednak na wapno. Chwilę później próbę Thomasa Parteya odbił Thibaut Courtois, który wracał po przerwie spowodowanej urazem.
Kibice otrzymali to, czego się spodziewali. Najbardziej aktywni byli Bukayo Saka i Kylian Mbappe, po upływie pół godziny gry Francuz otrzymał genialne podanie od Bellinghama. Znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jego strzał zatrzymał jednak David Raya. Chwilę później sprytnie dogrywał Rodrygo, tym razem czujni byli obrońcy.
Powrót do zdrowia Saki sprawił, że powróciła także piekielnie groźna prawa strona podopiecznych Artety. Gwiazdor gospodarzy regularnie dogrywał płasko w pole karne, za trzecim razem odnalazł głowę Rice’a. Strzał Anglika fenomenalnie obronił Courtois, chwilę później poradził sobie także z dobitką Gabriela Martinellego.
Nie było zaskoczeniem także to, że nerwowo grał Eduardo Camavinga. Francuz obudził się dopiero przed przerwą, najpierw zaliczył kilka cennych odbiorów, w doliczonym czasie gry oddał niecelne uderzenie. W pierwszej części kibice nie obejrzeli goli. Po przerwie napór chwilowo ustał, po kilkunastu minutach w pozornie niegroźnej sytuacji faulu dopuścił się David Alaba. Z rzutu wolnego genialnie uderzył Declan Rice, piłka wpadła do bramki bezradnego Belga.
Przebieg meczu był do tego momentu tak przewidywalny, że musiało zdarzyć się coś kompletnie niespodziewanego. Wszyscy spodziewali się uderzenia lewą nogą Martina Odegaarda, prawonożny Rice wzruszył mur, który postawił Courtois.
Real błyskawicznie ruszył po odrobienie strat, ofensywa zakończyła się jednak po dwóch akcjach. Był to zaledwie przerywnik od naporu Arsenalu, kilka minut później tylko cud uchronił gości. Strzał Martinellego w niebywałym stylu obronił Courtois, dobitkę Merino z linii bramkowej wybił Alaba. Nie był to jednak koniec, piłka wróciła do byłego gracza Realu Sociedad, ponownie górą był jednak belgijski bramkarz.
Szaleństwo
Courtois przechodził samego siebie, „Kanonierzy” znaleźli jednak skuteczny sposób na zaskoczenie bramkarza Realu. Tym razem faulu na przedpolu dopuścił się Camavinga, Declan Rice ponownie uderzył z rzutu wolnego. Tym razem strzał był jeszcze lepszy, piłka trafiła w samo okienko.
Real był oszołomiony, ofensywa gospodarzy jednak nie ustawała. Dogranie Miles Lewisa-Skelly’ego na kolejną bramkę na Arsenalu zamienił Merino. Na tablicy było aż 3:0, goście pozostawali kompletnie bezradni.
Carlo Ancelotti mógł odpowiedzieć jedynie wprowadzeniem Lucasa Vazqueza i Frana Garcii. To gospodarze byli bliżej czwartej bramki, w doliczonym czasie gry swój występ idealnie spuentował Camavinga – pomocnik obejrzał drugie napomnienie, w konsekwencji czerwoną kartkę. Mecz zakończył się bolesną klęską obrońcy tytułu.
Dekapitacja
„Królewscy” zaliczyli kolejną przykrą wyprawę do Anglii w tym sezonie, spotkanie na Emirates przypominało mecz z Liverpoolem. Wówczas Real przegrał 0:2, dziś różnica była taka, że momentami bardzo aktywny był Mbappe.
Poza Francuzem inicjatywy było niewiele, bardzo słabe spotkanie rozegrał Rodrygo. Mimo bardzo niekorzystnego wyniku, Courtois został niejako bohaterem gości. Raz uratował ich nawet Saliba, Real powinien przegrać znacznie wyżej. To także podsumowanie dramatycznego okresu, w ostatnim czasie podopieczni Ancelottiego przepychali spotkania, dziś poza długimi podaniami do Mbappe nie pokazali niemal nic.
Mówiąc wprost, kolejny raz pressing „Królewskich” nie istniał. W dzisiejszym futbolu opierając się wyłącznie na indywidualnościach można pokonać co najwyżej Leganes. Przed rewanżem trzeba wykonać bardzo wiele pracy, na Bernabeu cuda się zdarzają, w tym wypadku o takowy będzie jednak niesłychanie trudno.
Arsenal od początku był drużyną lepszą, naturalnie nadziewał się na groźne kontry ekipy z Hiszpanii. Mecz z Realem to kolejny pomnik dla Mikela Artety, w obliczu niemal braku szans na zwycięstwo w Premier League, Liga Mistrzów może być wielką szansą na istotne trofeum dla „Kanonierów”. Przyzwoicie spisał się Jakub Kiwior, poza interwencjami w defensywie zaliczył kilka udanych podań progresywnych.
ARSENAL – REAL MADRYT 3:0 (0:0)
Rice 58’, 70’, Merino 75’
1 komentarz on “Real Madryt zgruzowany w Londynie. Triumf imienia Declana Rice’a!”