
Fot. Bayern Monachium
W hicie 22. kolejki Bundesligi Bayer Leverkusen podejmował Bayern Monachium. Mecz zakończył się nieoczekiwanym remisem 0:0. Choć nie padła żadna bramka, to nie można było narzekać na brak emocji. Remis to jednak wynik, który jednych cieszy, a innych martwi.
Spotkanie pomiędzy Bayernem Monachium a Bayerem Leverkusen miało dwa bardzo ważne aspekty. Pierwszy i zarazem najważniejszy, to walka o mistrzostwo. Bawarczycy przed rozpoczęciem spotkania mieli 8 punktów przewagi nad drugim Bayerem. Drugim aspektem był 550. mecz w barwach Bayernu Monachium, ich kapitana Manuela Neuera. Żywa legenda „Die Roten”
Brak goli nie oznacza nudy
Już od początku meczu tempo było wysokie. Intensywność gry po obu stronach stała na najwyższym możliwym poziomie. O dziwo drużyną dyktującą warunki byli „Aptekarze”. To oni napierali na bramkę gości i starali się wyjść na prowadzenie. Nie pozwalała jednak na to dobrze ustawiona linia obrony Bayernu. Skałą nie do przejścia był Dayot Upamecano. Francuz, który ostatnio jest w bardzo dobrej formie nie zawiódł i tym razem.
W drużynie gospodarzy wyróżnić trzeba natomiast Floriana Wirtza, który swoją wizją zaskakiwał co chwilę. Jego podania to był czysty majstersztyk. O jego umiejętnościach mogliśmy się przekonać w 20. minucie. Niemiec ominął z łatwością obrońców i niskim strzałem starał pokonać się Neuera. Tu jednak 38-latek popisał się rewelacyjną paradą. Po interwencji podopiecznego Vincenta Kompanego futbolówka odbiła się do Jeremiego Frimponga. Holender strzałem głową z bliskiej odległości trafił tylko w poprzeczkę i wynik spotkania nie uległ zmianie. Wszystko oczywiście działo się tempie ekspresowym, więc nie można mieć wielkich pretensji do Frimponga.
Czy te dwa groźne strzały zmotywowały Bayern do ataku? Zdecydowanie nie. Otóż już trzy minuty idealną piłkę za linie obrońców dostał Nathan Tella. Nigeryjczyk z woleja uderzył na bramkę i… druga poprzeczka! Szczęście Bawarczyków przez ostatnie minuty było nieprawdopodobne. Dwie dogodne sytuacje i dwie poprzeczki.
„Nieszczęście jednego, szczęściem drugiego”
Bayer atakował, a Bayern się bronił i tak do końca pierwszej połowy. Statystyka xG po 45 minutach wyglądała w sposób następujący: Bayer Leverkusen 1.00 xG, Bayern Monachium 0 xG. To chyba mówi wszystko o ofensywnej grze lidera Bundesligi.
Remis, który ma różne oblicza
Pomimo tego, że w pierwszej połowie spotkania nie obejrzeliśmy bramek to widowisko był naprawdę zacne. Te dwie rzeczy wpłynęły na to, że tym bardziej nie można było doczekać się drugiej części osłony tego meczu. Każdy spodziewał się, że skoro w pierwszej połowie obronie „Bawarczycy” zagrali zachowawczo to w drugiej się obudzą. Otóż nic bardziej mylnego. Dalsza część meczu to kontynuacja tego co oglądaliśmy wcześniej.
Pierwsza groźna okazja to rzut rożny w 66. minucie. Po wrzutce w pole karne do piłki doszedł bardzo aktywny w tym meczu Nathan Tella. Strzał głową Nigeryjczyka został jednak wybity z samej linii bramkowej. Bohaterem „Die Roten” okazał się być Hiroki Ito. Dla Japończyka był to debiut w Bundeslidze w barwach ekipy z Monachium.
81. minuta to moment przełomowy. Dopiero po tak długim czasie oczekiwania Bayern Monachium, a dokładniej Leon Goretzka oddał strzał na bramkę rywala. Piłka minęła jednak się z bramką i to o dobry metr. Co prawda w statykach ten pierwsze uderzenie miało miejsce parę minut wcześniej, jednak był to strzał prosto w obrońcę Bayeru, więc w mojej opini nie można brać go na poważnie. Warto zatem wyróżnić ile czasu potrzebowali podopieczni Vinceta Kompanego na pierwszy strzał, który cokolwiek coś znaczył.
„Aptekarze” przez całe spotkanie pracowali na zwycięstwo. Brakowało im jednak szczęścia i nutki precyzji. Mecz zakończył się wynikiem 0:0 i trzeba powiedzieć sobie jasno, że dla Bayernu ten remis to porażka, a dla Bayeru jak porażka.
BAYER LEVERKUSEN – BAYERN MONACHIUM 0:0
MVP: Dayot Upamecano