– To jest reprezentacja Polski, to nie jest klub Jerzego Brzęczka, czy Zbigniewa Bońka – tak mówił kilka dobrych lat temu Roman Kosecki wobec braku odpowiedniego przygotowania i formy sportowej Jakuba Błaszczykowskiego, który był konsekwentnie powoływany przez Jerzego Brzęczka, mimo, że opinia publiczna trąbiła i waliła, by to przemyśleć. Dziś jest podobnie – znów mamy efekt zamkniętego umysłu selekcjonera reprezentacji Polski. Michał Probierz jest przebodźcowany różnymi komunikatami z zewnątrz. Mam wrażenie, że wszelkie te sygnały selekcjoner odrzuca (co w pewnym sensie jest dobre), ale ślepo wierzy w swoją pierwotną koncepcję i nie reaguje na rzeczywistość (co dobre absolutnie nie jest).
Trzynaście miesięcy pracy. Szesnaście spotkań w roli selekcjonera pierwszej reprezentacji, wcześniej ponad rok w młodzieżówce.
Michał Probierz powinien znać odpowiedzi na większość pytań, powinien mieć wykrystalizowaną grupę zawodników, swoich zaufanych żołnierzy. Oczywiście, może dochodzić do kosmetycznych zmian, oglądamy to bardzo często na najwyższym poziomie, ale w naszej reprezentacji nie dochodzi jednak do drobnych rotacji, działających na drużynę mobilizująco, tylko z meczu na mecz wywalamy wszystko do góry nogami.
Skorupski bramkarzem na eliminacje mistrzostw świata?
Zacznijmy od pozycji bramkarza. Zostawiając już Kamila Grabarę, który najprawdopodobniej wiosną także powołania się nie doczeka, to obecnie sprawa wydaje się jasna – „jedynką” będzie Łukasz Skorupski. On wygrał rywalizację z Marcinem Bułką. Urodzony w Zabrzu golkiper zagrał fenomenalnie na Euro 2024 z Francją, później wystąpił przeciwko Chorwacji (0:1) i Portugalii (1:3) i zagrał naprawdę dobre mecze. W Lidze Narodów nie zawiódł, ciężko mieć do niego pretensje o bramki puszczone w Osijeku czy na PGE Narodowym z Portugalią.
Inaczej sprawa ma się z Marcinem Bułką, który otrzymał od Probierza trzy mecze w Lidze Narodów – ze Szkocją, Chorwacją i Portugalią. W tych spotkaniach puścił łącznie aż dziesięć bramek. Jeśli mecze LN miały być testem, to ewidentnie nie zdał go bramkarz francuskiej Nicei.
Niepotrzebna debata. Czy rozważanie Drągowskiego ma sens?
Wydaje się więc, że przynajmniej z jedną pozycją jest spokój. Ze Szkocją na PGE Narodowym zagra Skorupski, którego także powinniśmy zobaczyć w marcu przy okazji baraży oraz od września w polskiej bramce na mecze eliminacji mistrzostw świata 2026.
Nie wiadomo jednak, czy Michał Probierz znów nie zaszachuje i uzna, ze czas dać szansę jeszcze komuś i powoła np. odstawionego Kamila Grabarę. Nie da się nadążyć za pomysłami, którymi często zaskakuje opinię publiczną selekcjoner.
Kto zatrzyma Szkotów na Narodowym?
Przejdźmy do piłkarzy z pola, bo tutaj jest mnóstwo znaków zapytania. Kłębiące się wizje Michała Probierza pomieszane z alertami o kontuzjach powodują, że sami nie wiemy, czego się w poniedziałek spodziewać. Wydaje się, że w obronie powinni wybiec Kamil Piątkowski, Sebastian Walukiewicz i Jakub Kiwior, jeśli oczywiście każdy z nich będzie zdrowy. Do dyspozycji jest jeszcze dowołany Mateusz Wieteska, jednak najpewniej stoper Cagliari będzie jedynie rezerwowym.
Wieteska dowołany na mecz ze Szkocją
Ciągle poszukujemy szefa obrony. Bednarek, mimo lepszych meczów w kadrze w ostatnim czasie, nie ma cech lidera. Kiwiora oglądaliśmy często bliżej lewej strony, z kolei Piątkowski dopiero wchodzi do reprezentacji, chociaż debiutował w niej jeszcze za czasów Paulo Sousy.
Michał Probierz wciąż szuka. „Przerobił” już Patryka Pedę, Pawła Bochniewicza, Bartosza Salamona, Tomasza Kędziorę, ale wciąż nie wiemy jak docelowo ma wyglądać nasz blok obronny. Wiemy, że selekcjoner uparł się na trójkę, jednak w zasadzie ciężko wskazać piłkarzy, którzy dadzą nam stabilność z tyłu i gwarancję poprawnej gry.
Można oczywiście przywołać statystki, które są dla nas potwornie bezlitosne – w tegorocznej edycji Ligi Narodów straciliśmy 14 bramek. Dwie ze Szkocją, cztery z Chorwacją, osiem z Portugalią. Nie da się stworzyć niczego solidnego, jeśli fundamenty są rozdygotane i permanentnie wystawione na niszczenie. Jakby dom na brzegu morza postawić na drewnianych palach, w które cały czas uderzają fale.
Poszukiwania „szóstki„
W drugiej linii także Probierz rotuje bez refleksji i zawahania. Na mistrzostwa Europy został powołany Taras Romanczuk, który zagrał od początku z Holandią oraz którego oglądaliśmy także w finale baraży z Walią w ostatnim kwadransie. Po turnieju wydawało się, że Probierz z niego zrezygnował, nie było go ani we wrześniu, ani w październiku. Tymczasem jego nazwisko pojawia się na liście powołanych w listopadzie i od razu gra od początku w pierwszym meczu. Ciężko pojąć, jaki więc Romanczuk ma status w drużynie? Jest „zadaniowcem” czy piłkarzem podstawowym, ot tak powoływanym nieregularnie?
Na początku swojej kadencji Probierz próbował także Bartosza Slisza, który zagrał w pierwszych pięciu meczach za jego kadencji, wystąpił w dwóch spotkaniach na Euro 2024, ale już jesienią był odsunięty. Dostał kilka minut ze Szkocją na wyjeździe, pół godziny kilka dni później z Chorwacją, a w październiku w ogóle nie został powołany. Teraz w kadrze jest, ale mecz z Portugalią oglądał z ławki.
Ciekawy też jest przypadek piłkarza, w którego bardzo wierzę, a więc Mateusza Bogusza. Wydaje się, że cała piłkarska Polska prosiła selekcjonera o powołanie piłkarza LA FC jeszcze przed mistrzostwami Europy. Probierz uznał, że będzie szedł pod prąd i te prośby zignoruje. Powołał pomocnika we wrześniu, ale nie wystawił go na Szkocję, dał mu szansę w spotkaniu z Chorwacją od pierwszej minuty. Co ciekawe przeciwko Szkotom z ławki weszli Slisz, Jakub Moder czy Jakub Piotrowski. Dla Bogusza miejsca zabrakło. Został rzucony na głęboką wodę w Chorwacji i sobie nie poradził.
To z kolei oznaczało brak powołania w październiku. I co się okazuje? Bogusz w tym czasie szaleje w MLS, strzela regularnie (w tym sezonie ma na koncie 20 bramek i 10 asyst). Probierz więc znów powołuje 23-latka i sadza na ławce w meczu z Portugalią. Los jednak gotuje coś niespodziewanego, na rozgrzewce uraz łapie Sebastian Szymański, więc Probierz wystawia nieprzygotowanego mentalnie Bogusza, który kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem był przekonany, że zacznie na ławce.
Znów więc mówimy o rzuceniu na głęboką wodę bez rękawków. Efekt? Bogusza nie ma w drugiej połowie, Probierz zmienia go i daje szansę debiutującemu Dominikowi Marczukowi, który strzela bramkę w końcówce na otarcie łez.
Jeżeli Michał Probierz chce grać z „szóstką”, to powinien być konsekwentny i właśnie w każdym meczu wystawiać przynajmniej jednego piłkarza nastawionego głównie na odbiór piłki i jak najszybszy transfer do formacji ofensywnej.
Były trener Cracovii podczas swojej kadencji w kadrze szachował drugą linią straszliwie. Zerknijmy na jego początku jesienią minionego roku i ustawienie pomocników:
Z kolei z Francją na Euro w ogóle nie było typowej „szóstki”. Wówczas w środku pola grali Jakub Moder, Sebastian Szymański i Piotr Zieliński. Wrześniowe mecze Ligi Narodów rozpoczynał z kolei tercet Zieliński – S. Szymański – Kacper Urbański. W październiku z Portugalią zagrał Maxi Oyedele, a z Chorwacją nie grający w klubie Moder… W listopadzie z kolei wróciliśmy do Romanczuka.
Można dojść do wniosku, że Probierz ciągle szuka, eksperymentuje, wraca do teoretycznie sprawdzonych rozwiązań, ale brakuje mu konsekwencji. Nie można w ten sposób zbudować zaufania piłkarza i zachować pewnej ciągłości w kadrze. Wymagana jest konsekwencja.
Jeżeli jakiś piłkarz przekonuje i pasuje do koncepcji – powołuj go regularnie, buduj jego pewność siebie, scalaj grupę, kasuj znaki zapytania.
Jeżeli jakiś piłkarze nie przekonuje – podziękuj mu i więcej nie powołuj. W przeszłości robił to i Adam Nawałka, i Jerzy Brzęczek, i każdy inny selekcjoner. To naturalny etap selekcji.
Mam jednak wrażenie, że Probierz jest gdzieś pośrodku, jakby toczył jakąś wewnętrzną walkę sam ze sobą, a trochę z opinią publiczną. Raz mówi o hierarchii bramkarzy, by później machnąć na to wszystko ręką, ustalając, że po Wojciechu Szczęsnym o miejsce w bramce będzie rywalizowała dwójka golkiperów. Pytany o zmianę formacji, kręci głową i przekonuje, że formacja z trzema stoperami jest dla nas najbardziej odpowiednia.
Probierz przekonuje. „Większość reprezentantów gra w systemie z trójką”. No, nie do końca…
Nie można zapominać oczywiście o szeregu kontuzji w kadrze, co bardzo utrudnia przygotowanie do meczu. Licząc piłkarzy, których Probierz nie powołał oraz tych, którzy mu wypadli, możemy wymienić aż dziesięć nazwisk:
Wystarczy dorzucić bramkarza i byłaby jedenastka. To doprawdy szokująca liczba, na którą rzecz jasna nie ma wpływu Probierz. Ale która pokazuje kruchość naszego zespołu narodowego. Wypada kilka ważnych ogniw i selekcjoner mówi, że nie stać polskiej piłki na takie straty (co najmniej pięciu z wymienionych piłkarzy zagrałaby od początku ze Szkocją)
Nie można jednak ignorować faktu, że przez te trzynaście miesięcy Probierz przetestował wielu zawodników, dał szansę debiutu czternastu piłkarzom, ale wciąż nie mamy odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania – jaki jest nasz podstawowy model gry? jakie są nasze najmocniejsze strony? co zmienił Michał Probierz i dlaczego zasłużył na pracę w kolejnych miesiącach z reprezentacją?
Kadrze Probierza brakuje znaku firmowego
I tak, takie pytania należy zadać, ponieważ ta kilkunastomiesięczna kadencja to ciągłe domysły i wątpliwości. Nie wiemy, czy kadra się rozwija, czy też zwija. Nie wiemy, czy zmiana pokoleniowa, którą Probierz miał zarządzić, idzie zgodnie z planem. Nie wiemy, czy będzie w kadrze życie po Robercie Lewandowskim czy Piotrze Zielińskim. Nie wiemy, dlaczego do cholery nie jesteśmy w stanie zagrać na zero z tyłu z poważnym przeciwnikiem – bramek nie straciliśmy w trzech meczach – z Wyspami Owczymi (2:0), Łotwą (2:0) oraz z Walią (0:0, karne 5:4).
Nasza obrona wyje z bólu, atak fragmentarycznie wygląda bardzo dobrze, a momentami nie jesteśmy w stanie skonstruować groźnej akcji. Mamy potężne wahania formy, rozgrywamy kilka meczów w jednym meczu, miewając rewelacyjne fragmenty, ale potrafimy też stracić trzy gole w ciągu siedmiu minut z Chorwacją, z Portugalią w ciągu kwadransa aż cztery.
Tak nie można grać.
Nie można być tak rozchwianym. Probierz nie panuje nad tym okrętem. Przejął go mocno rozbujanego, ale misja zapanowania nad nim i wzniesienie go na inny poziom się nie powiodła. Na Euro awansowaliśmy, ponieważ skutecznie broniliśmy dostępu do własnej bramki z Walią i lepiej wykonywaliśmy rzuty karne. Na turnieju miewaliśmy momenty z Holandią, zaimponowaliśmy z Francją. Po imprezie chcemy się odnaleźć, ale ciągle jesteśmy niewolnikami haseł „odwaga”, „ofensywa gra” czy „polot”.
Szczerze powiedziawszy, to w dupie mam polot. Chciałbym kadry, która gra zdyscyplinowanie, która szanuje piłkę, która potrafi zagrozić, ale też umie wracać (my tego nie potrafimy, co wybitnie pokazuje bramka dla Portugalii na 1:0). Nie mamy „Nawałkowej” tożsamości (obrona niska, kontra), nie mamy szczelnej defensywy Brzęczka z eliminacji do Euro 2020, nie mamy Michniewiczowej lagi, z której mogliśmy się nabijać, ale awansowaliśmy z tym selekcjonerem na mundial i nawet wyszliśmy z grupy.
Nasza gra to obecnie szczątki kilku pomysłów poprzednich selekcjonerów. Nad tym wszystkim wisi Michał Probierz i z chorobliwą pasją próbuje wszystkim wmówić, że Polska może być Francją czy Portugalią. Że potrafimy grać pięknie i odważnie. Czas jednak przejrzeć na oczy.
Fot. Łączy Nas Piłka/Businesspl.com
Wydawało się, że piąty raz w tym sezonie ligowym Raków Częstochowa wygra 1:0, ale mecz…
Strzelić dwie bramki Legii przy Łazienkowskiej, pokazać kawał ładnego dla oka futbolu, zgotować wielkie emocje…
Lech Poznań w pewnym stylu pokonał przed własną publicznością GKS Katowice 2:0. Bramki strzelali Mikael…
Jagiellonia Białystok podzieliła się punktami ze Śląskiem Wrocław. Mecz 16. kolejki Ekstraklasy na stadionie mistrza…
Jego droga do Ekstraklasy wiodła przez trzecią, drugą i pierwszą ligę. Był w kilku ekstraklasowych…
W ten weekend w ramach hitu 16. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia Białystok podejmie wicemistrza Polski, Śląsk…
View Comments