
Fot. Legia Warszawa
Już dzisiaj o godzinie 21:00 zawodnicy warszawskiej Legii wybiegną na legendarny Stamford Bridge, gdzie rozegrają drugi mecz 1/4 finału Ligi Konferencji, w którym zmierzą się z Chelsea. Napięcie i ogólne nastroje dookoła tego spotkania są nieporównywalne mniejsze niż przed tygodniem, kiedy to „Wojskowi” podejmowali zespół „The Blues”. Ale trudno się temu dziwić, wynik 0:3 nie daje legionistom większych szans na awans do półfinału rozgrywek. Dlatego też ekipa prowadzona przez Goncalo Feio może dzisiaj zagrać na „luzie”, gdyż to nie zespół Enzo Mareski jest w najbliższym czasie największym zmartwieniem Legii.
„Ważniejszy” puchar już za dwa tygodnie
Wydawałoby się, że spotkania z Chelsea w ćwierćfinale europejskiego pucharu będą tymi najważniejszymi dla „Wojskowych” w obecnie trwającej kampanii. Nic bardziej mylnego. Najważniejszy mecz Legia rozegra 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie, a mowa dokładniej o finale Pucharu Polski. Legioniści potrzebują wygranej w pucharze krajowym jak tlenu.
W stolicy dawno już pożegnano się z szansami na zwycięstwo w Ekstraklasie, a nawet obecnie coraz ciszej słychać głosy przewidujące podium na koniec rozgrywek. Na ten moment legioniści zajmują w lidze piąte miejsce i do miejsca gwarantującego grę w eliminacjach do europejskich pucharów tracą aż 11 punktów. W niedzielę Legia mogła zmniejszyć straty i pozostać w walce o podium, lecz przegrała na własnym stadionie – po niezłym w wykonaniu gospodarzy meczu – z Jagiellonią Białystok 0:1.
Zmęczeni sezonem. Legia przegrała z Jagiellonią w hicie kolejki
Dlatego w tym momencie Puchar Tysiąca Drużyn jest jedyną nadzieją „Wojskowych” na grę w Europie. Głośno mówią o tym nawet piłkarze. Bramkarz Legii Kacper Tobiasz po niedzielnej porażce w takich słowach opisał finał Pucharu Polski – Czy spotkanie finału Pucharu Polski będzie dla nas o być albo nie być? Tak. Nie trzeba nic więcej mówić w tym temacie...
Brak stołecznego klubu w europejskich pucharach będzie potężnym ciosem nie tylko sportowym, lecz i finansowym. Tylko w tym sezonie legioniści za samą grę w Lidze Konferencji zarobili prawie 40 milionów złotych! W podaną kwotę nie wliczają się np. przychody z dnia meczowego, więc ostateczna suma wynosi o wiele więcej. Dla porównania, Legia w letnim oknie transferowym wydała 7,06 miliona euro, co przekłada się na około 30 milionów złotych.
Odcięcie od takich środków może być dla „Wojskowych” zabójczy, więc finał rozgrywek o Puchar Polski jest w tym momencie sprawą priorytetową.
Bez gwiazd na rewanż
Dodatkowym czynnikiem, który znacząco utrudnia Legii szansę na dobry wynik, jest absencja kluczowych zawodników. W kadrze na rewanż z „The Blues” brakuje takich graczy jak:
- Marc Gual (kontuzja),
- Paweł Wszołek (kontuzja),
- Bartosz Kapustka (kontuzja),
- Ilia Szkurin (brak zgłoszenia).
W związku z tym trener Goncalo Feio będzie zmuszony do dużej rotacji w składzie. Szansę gry dostanie pewnie paru młodych jak i doświadczonych zawodników, dla których gra przeciwko ekipie takiej jak Chelsea będzie albo pierwszą stycznością z zespołem takiego kalibru (np. Jan Ziółkowski) albo wręcz przeciwnie – mecz z „The Blues” może być wspaniałym ukoronowaniem pięknych karier (np. Artur Jędrzejczyk czy Tomas Pekhart).
Warto walczyć
Oczywiście mecz na Stamford Bridge nie jest o pietruszkę. „Wojskowi” walczyć będą nie tylko na konto swoje, ale i całej ligi, gdyż ciągle zerkać musimy na ranking UEFA. Mimo tego, że 15. pozycje mamy zagwarantowaną, to musimy już patrzyć w przyszłość i gonić tych, którzy są nad nami oraz uciekać tym których wyprzedziliśmy.
Na 14. miejscu znajduje się obecnie Szkocja, której jedyny przedstawiciel (Rangers) również dzisiaj gra swoje spotkanie (przeciwko Athletic Bilbao w Lidze Europy). Strata do Szkotów wynosi 1,3 punktu, więc przy ewentualnych wygranych Legii oraz Jagiellonii i porażce Rangersów moglibyśmy znacząco odrobić dzielącą nas różnicę.
– Czy wierzymy w awans? To jest sport, oczywiście pewne granice można pokonywać, ale po pierwszym meczu awans znacznie się oddalił. Mecz jest o reprezentowanie siebie, nieważne w jakiej roli, reprezentowanie Legii jako największego klubu w Polsce, i polskiego futbolu. Wszyscy czuliśmy, że mogliśmy lepiej zaprezentować się przy Łazienkowskiej. Chcemy zagrać lepiej pod każdym względem – od rywalizacji przez pojedynki po jeszcze lepszą organizację, po jakość piłkarską.- Tak trener Feio zapowiadał na konferencji przedmeczowej rewanż z Chelsea.
Czy wiara w awans jest? Pewnie, bo nadzieja umiera ostatnia. Lecz, abstrahując od awansu czy jego braku, najbardziej chciałbym, żeby piłkarze Legii po prostu dali nam oraz sobie cieszyć się z tego, że możemy oglądać polski zespół na murawie Stamford Bridge oraz że zaprezentują kawał dobrego futbolu. Bo co można stracić przy stracie trzech bramek po pierwszym spotkaniu?
Na arbitra głównego wyznaczony został Hiszpan Alejandro Hernández, a pierwszy gwizdek spotkania usłyszymy już o godzinie 21:00.
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:
1 komentarz on “Wszystko mogą, nic nie muszą. Legia gra na legendarnym Stamford Bridge”