
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
27 grudnia 2021 roku Jacek Zieliński został dyrektorem sportowym Legii Warszawa. 23 grudnia 2024 roku ogłoszono, że od 1 stycznia 2025 roku przestanie nim być, a zostanie doradcą zarządu do spraw transferów. Ostatnimi miesiącami jego notowania wśród kibiców były fatalne, głośno mówiło się o konflikcie z trenerem Goncalo Feio. Zieliński odchodzi więc ze stanowiska w niesławie, jako dyrektor, który nie zapewnił Portugalczykowi odpowiedniego zaplecza. Czy prawda faktycznie tak wygląda? Czy Zielińskiego należy oceniać negatywnie? Jak jego ruchy transferowe wypadły na boisku? Zapraszam do lektury.
Na początek chciałbym omówić to, jak Zieliński sprawował się na swoim stanowisku, poprzez podzielenie jego rządów na dwa okresy – odbudowy, gdy Legia wstawała z kolan po fatalnej jesieni 2021/22, oraz budowy, czyli sezon 2023/24 oraz jesień 2024/25. Przy każdym z transferów zostawię również znaczek:
- (+) jeśli uważam go za udany
- (=) jeśli uważam go za średni
- (-) jeśli uważam go za nieudany.
Okres odbudowy
Zima 2022/23
Przyszli:
Richard Strebinger | 6 spotkań, 9 bramek straconych, 0 czystych kont (-)
Patryk Sokołowski | 40 spotkań, 2 bramki (=)
Ramil Mustafaev | 0 spotkań (=)
Paweł Wszołek (wyp. z Unionu Berlin) | 130 spotkań, 19 bramek, 20 asyst (+)
Benjamin Verbić (wyp. z Dynama Kijów) | 8 spotkań (-)
Jacek Zieliński zostawał dyrektorem sportowym Legii w jednym z najtrudniejszych momentów w XXI wieku – nieprzemyślana polityka transferowa Dariusza Mioduskiego, w połączeniu z kiepską dyspozycją piłkarzy w Ekstraklasie najpierw pod wodzą Czesława Michniewicza, a później Marka Gołębiowskiego, oznaczała zimowanie w strefie spadkowej w 2021 roku.
Pierwsze okienko transferowe, jak to zazwyczaj było zimą, nie było zbyt aktywne – do klubu przyszli Patryk Sokołowski, solidny ligowiec, który takowym pozostał przez cały pobyt w Legii. Przybył także Ramil Mustafaev, 18-letni obrońca ze Stali Rzeszów, który jest obecnie kontuzjowany i nie dostał nawet szansy debiutu w pierwszym zespole oraz Richard Strebinger, austriacki bramkarz, który właściwie nie wiadomo po co przyszedł, okazał się kompletnym niewypałem transferowym i po pół roku został pogoniony z klubu.
Sokołowski: Byłem jednym z najlepszych pomocników w Ekstraklasie. Teraz muszę dołożyć liczby
Podobnie wypożyczony z Dynama Kijów Benjamin Verbić, który okazał się kompletnym niewypałem. Ostatni z transferów natomiast okazał się jednak bardzo udany – Paweł Wszołek wrócił po pół roku siedzenia na ławce w Unionie Berlin i z marszu stał się kluczowym zawodnikiem „Wojskowych”. Bezboleśnie też przetransferował się najpierw ze skrzydłowego w wahadłowego, a następnie z wahadłowego na prawego obrońcę i właśnie na tej pozycji gra u Goncalo Feio.
Jeśli chodzi natomiast o odejścia, to Legię opuścił kapitan, Luquinhas, a także Mahir Emreli, Andre Martins, Rui Gomes, Tomasz Nawotka i Kacper Kostorz. Poza Martinsem cała trójka prezentowała się kiepsko, choć Emreli na samym początku był namaszczany na króla strzelców Ekstraklasy. Rzeczywistość boiskowa go jednak brutalnie zweryfikowała – owszem strzelać potrafił, ale pokazywał to wyłącznie w europejskich pucharach.
Oczywiście warto dodać, że część zawodników sygnalizowała odejście bez względu na wszystko, wiązało się to z zaatakowaniem klubowego autokaru przez wściekłych kibiców. Legia grała wtedy paskudnie, a grupa sfrustrowanych fanów nie mogła się z tym pogodzić, doszło do skandalu i niemożliwe było zatrzymanie kilku graczy w klubie, m.in. Mahira Emreliego.
Czy sprzedaż Luquinhasa powinna iść jako plus na konto Zielińskiego? I tak, i nie. Zieliński nie odegrał żadnej roli ani w eksplozji talentu Brazylijczyka, ale zapewne odegrał ją w kwestii kwoty sprzedaży i też można zaliczyć na plus, że… faktycznie go sprzedał. W końcu historii, gdy danego zawodnika trzymano w klubie, aż odchodził za darmo albo za frytki, albo zupełnie tracił formę jest w Ekstraklasie multum.
Lato 2022/23
Przyszli:
Maik Nawrocki | 31 spotkań, 4 gole, 1 asysta | za 1,2 mln euro z Werderu Brema (+)
Carlitos | 25 spotkań, 4 bramki, 4 asysty | za 400 tys. euro z Panathinaikosu Ateny (-)
Makana Baku | 40 spotkań, 1 bramka, 2 asysty | za 350 tys. euro z Goztepe (-)
Rafał Augustyniak | 91 spotkań, 11 bramek, 3 asysty (+)
Blaż Kramer | 57 spotkań, 17 bramek, 5 asyst (=)
Robert Pich | 19 spotkań, 1 asysta (-)
Dominik Hładun | 21 spotkań, 22 gole stracone, 6 czystych kont | (=)
Okno transferowe rozpoczynające pierwszy pełny sezon pod okiem Jacka Zielińskiego miało jednocześnie rozpocząć odbudowę Legii przez Kostę Runjaicia, który latem przyszedł do stolicy z Pogoni Szczecin. Odbudowa ta miała nadejść zarówno na płaszczyźnie czysto sportowej, poprzez poprawienie wyników, ale i finansowo-organizacyjnej. Zobaczyliśmy więc, jeśli chodzi o transfery przychodzące niewielki ruch, w porównaniu do innych okienek Legii. Można też było zauważyć początek pewnej strategii, która zdecydowanie nie wyszła Zielińskiemu na plus – mianowicie sięganie po zawodników, którzy jakiś czas wcześniej dobrze sprawowali się w Legii lub innym klubie Ekstraklasy.
Właśnie w taki sposób w Legii znalazł się 32-letni Carlitos i 24-letni Makana Baku. Obaj zostali kupieni za gotówkę i obaj zawiedli. Carlitos miał rozwiązać problem braku bramkostrzelnego napastnika, jednak do swojej formy sprzed kilku lat, z Wisły Kraków i właśnie Legii, nawiązał jedynie w kilku spotkaniach. Zaledwie jedna bramka w Ekstraklasie to kompromitujący rezultat dla napastnika. Baku natomiast zupełnie nie odnalazł się w pomyśle gry Legii Runjaicia, a przez to wyglądał jak karykatura siebie z czasów Warty Poznań.

Sięgnięcie po doświadczonych, solidnych ligowców nie przyniósł pozytywnych rezultatów. Robert Pich bardziej przydał się trzecioligowym rezerwom, niż pierwszemu zespołowi, gdzie poziomem Słowak może i dorastał, ale kilka lat wcześniej, zaś Dominik Hładun nie zapewnił Runjaiciowi oczekiwanej pewności w bramce.
Jednoznacznie pozytywnie można ocenić tylko jeden z nowych transferów Zielińskiego, czyli sprowadzenie do klubu Rafała Augustyniaka. 1-krotny reprezentant Polski prezentuje dobrą dyspozycję praktycznie cały czas i jest pewniakiem do gry u Goncalo Feio, trzymającym defensywę w ryzach.
Trzeba jednak podkreślić, że Feio wymyślił mu pozycję – Augustyniak fenomenalnie radzi sobie na „szóstce”, kiedy za kadencji Niemca najczęściej oglądaliśmy go na stoperze. Był co prawda moment (po odejściu do MLS Bartosza Slisza, kiedy Augustyniak był próbowany w drugiej linii, ale wyglądał dramatycznie).
Wróćmy jednak do pozostałych ruchów. Dlaczego napisałem, że z “nowych transferów”? A dlatego, że Legia wykupiła z Werderu Brema Maika Nawrockiego oraz zatrzymała na stałe pogonionego z Unionu Pawła Wszołka. Sęk w tym, że trudno tu mówić o jakimś nosie Zielińskiego do tych zawodników – obaj grali w Legii już pod jego okiem i pewnym było, że jeśli nie zdarzy się jakiś kataklizm, to będą filarami drużyny Runjaicia. Nawrocki swoimi występami zapracował na zagraniczny transfer, po sezonie odszedł do Celticu Glasgow za 5 milionów euro.
Najtrudniejsze w ocenie jest natomiast sprowadzenie Blaża Kramera. Słoweniec trafiał do Legii ze Szwajcarii i oczekiwania były wobec niego duże. Statystycznie nie wygląda to też tragicznie – 17 bramek w 57 meczach, przy uwzględnieniu, że Kramer często wchodził jedynie na końcówki spotkań wydają się być rezultatem, który można nazwać solidnym. Tyle, że nie. Kramer grał po prostu słabo. Jedyny okres, gdy zaczął dobrze wyglądać, to ten tuż przed odejściem z Legii, latem 2024 roku.
Ostatnie miesiące w Legii Kramera to 11 spotkań, 5 bramek, 4 asysty. Zatarł za sobą nieco wspomnienia sezonu 2022/23 i 2023/24, ale nie powinno to wpływać na całokształt – Zielińskiemu należy pogratulować sprzedanie 28-letniego Słoweńca za 0,7 mln euro, bowiem za spore pieniądze sprzedano zawodnika, który miał w zasadzie dobry jeden miesiąc w ciągu dwuletniego pobytu, a do tego latem 2025 roku kończył mu się kontrakt, którego – jak mówił sam zawodnik – nie miał zamiaru przedłużać.
Jeśli natomiast chodzi o odejścia, to z klubu pogoniono zawodników, którzy zawodzili – jak Lirim Kastrati czy Rafa Lopes, albo nie weszli na poziom wymagany w Legii – jak Mateusz Grudziński czy Szymon Włodarczyk, sprzedany za 15 tysięcy euro do Górnika Zabrze.
W Górniku Włodarczyk eksplodował z formą, został sprzedany do Sturmu Graz, a Zielińskiego winą za wypuszczenie z rąk takiego talentu obarczać… nie należy. Bo w Legii Włodarczyk po prostu zawodził i zdecydowanie nie było to miejsce odpowiednie do rozwoju dla niego. I choć trochę to absurdalnie zabrzmi, patrząc na grę w Legii Macieja Rosołka – to Rosołek na boisku pokazywał, że coś może z niego być. Włodarczyk nie.
Prędzej odejście Mateusza Kochalskiego za 100 tysięcy euro do Stali Mielec należy poczytywać za błąd Zielińskiego – ale ma on dla siebie szereg okoliczności łagodzących. W tamtym momencie nikt nie spodziewał się katastrofalnego spadku formy Tobiasza, a w odwodzie byli inni młodzi bramkarze, jak Cezary Miszta, czy Gabriel Kobylak.
Z odejść trzeba jeszcze powiedzieć o dwóch – kapitan i filar defensywy, jeden z czołowych polskich środkowych obrońców w Ekstraklasie, Mateusz Wieteska został sprzedany do Clermont Foot za 1,3 mln euro. To oczywiście plus na koncie Jacka Zielińskiego, jest to jak na nasze warunki ogromna kwota jak za 25-letniego zawodnika. A teraz czas na minus – z Legii odszedł Tomas Pekhart. Zastępca Czecha znalazł się dopiero pół roku później, a został nim… Tomas Pekhart, po kilku miesiącach bez gry, po rozwiązaniu kontraktu z tureckim Giazantepem.
Zima 2022/23
Przyszli:
Tomas Pekhart | 71 spotkań, 22 bramki, 4 asysty (=)
Jedynym zimowym transferem do ekipy Runjaicia był właśnie Pekhart, który choć przez ostatnich kilka miesięcy brzydko zjeżdża do bazy, to jednak wcześniejsze półtora roku po powrocie miał solidne. Coś tam strzelał i asystował, choć nie był napastnikiem na którym można było oprzeć ofensywę, to przecież nie po to wracał do Legii. Miał być uzupełnieniem i takim uzupełnieniem był.
Okres budowy
Lato 2023/24
Przyszli:
Marco Burch | 9 spotkań | za 650 tys. euro z FC Luzern (-)
Steve Kapuadi | 57 spotkań, 3 bramki, 1 asysta | za 450 tys. euro z Wisły Płock (+)
Gil Dias (wyp. ze Stuttgartu) | 24 spotkania, 1 asysta | opłata 200 tys. euro (-)
Marc Gual | 79 spotkań, 23 bramki, 13 asyst (=)
Patryk Kun | 56 spotkań, 1 bramka, 4 asysty (=)
Radovan Pankov | 60 spotkań, 4 bramki, 4 asysty (+)
Juergen Elitim | 50 spotkań, 2 bramki, 4 asysty (+)
W Legii po zdobyciu wicemistrzostwa uznano, że okres odbudowy się zakończył. Warszawianie przeszli go bezboleśnie, zapewniając sobie nie tylko pierwsze od lat wygrane w Pucharze i Superpucharze Polski, ale też awansując do fazy grupowej Ligi Konferencji.
Zacznijmy jednak od transferu, przy którym trudno znaleźć jakiś kamyk w bucie – Juergen Elitim z miejsca zaczął wspomagać Josue w środku pola warszawskiego zespołu i jego przygoda z Legią jest jak na razie jednoznacznie pozytywna – mimo utraty ostatniego pół roku z powodu kontuzji, wydaje się, że Kolumbijczyk, jeśli nie straci formy, będzie wraz z Bartoszem Kapustką tworzył świetny duet w środku pola w nadchodzącej rundzie wiosennej.
Radovan Pankov i Steve Kapuadi to natomiast przykład zawodników, którzy potrzebowali czasu, by wskoczyć na odpowiedni poziom. Dla Pankova pierwsze pół roku było trudne, natomiast od zimy jego forma jedynie rosła i od czasu przyjścia do Legii Feio jest w czołówce ligowych stoperów.
Podobnie Kapuadi, który na samym początku w Legii zawodził, później, gdy jesień rozkwitła zaczął prezentować się na tyle dobrze, że sam Zieliński chwalił się, że Legia odrzuciła za niego kwoty powyżej miliona euro, po czym wczesną wiosną zanotował taki zjazd, że Zieliński musiał straszliwie żałować nie sprzedania go, gdy była okazja. Potem przyszła niewielka stabilizacja formy, letni okres przygotowawczy i obecnie Kapuadi wraz z Pankovem tworzą jeden z czołowych duetów stoperów w Ekstraklasie.

Marc Gual i Patryk Kun to natomiast zawodnicy, których sprowadzenie do klubu nie jest ruchem ani pozytywnym, ani negatywnym. Hiszpański napastnik jest wręcz podręcznikowym przykładem zawodnika chimerycznego. Potrafi przez kilka tygodni grać słabo, później wyskoczyć z formą na kilka spotkań i potem znów przepaść. Nie tego się spodziewano po znającym dobrze przecież naszą ligę zawodniku, który z Jesusem Imazem stworzył rewelacyjny duet ofensywny w Jagielloni i przybywał do Warszawy jako świeżo upieczony król strzelców.
Patryk Kun tymczasem po naprawdę dobrym pierwszym sezonie, spuścił wyraźnie z tonu w kolejnym. Przychodził jako zastępstwo Filipa Mladenovicia i cóż – od samego początku wiadomym było, że to nie jest zawodnik tego samego kalibru co Serb, ale obecnie nie jest on nawet jakąkolwiek alternatywą dla Feio, na boku obrony lub skrzydle.
Marco Burch wydawał się młodym, zdolnym Szwajcarem, który w Legii będzie grał w podstawowym składzie i zostanie wytransferowany za granicę ze sporym zyskiem. Wyraźnie nie spełnił oczekiwań, poza kilkoma występami, regularnie zawodził.
A teraz czas na ostatniego gagatka. Parafrazując Maxa Kolanko – proszę państwa to są ręce. Ręce, które gdy na boisko wchodzi Dias opadają. To, w jaki sposób Gil Dias zaliczył tyle znanych i prezentujących wysoki poziom klubów pozostanie chyba jedną z nierozwiązanych tajemnic wszechświata. Ba, on w takich klubach jak AS Monaco, czy Nottingham Forest przecież grał! Menadżer Diasa to zapewne gość z tej samej szkoły, co menadżer Jakuba Araka. Z ulgą pogoniono go po sezonie spędzonym na kopaniu się po czole w Legii. Szkoda tylko tej opłaty 200 tys. euro…
Plusem na koncie Zielińskiego jest niewątpliwie natomiast zatrzymanie na kolejny sezon Josue – o ile pod względem charakteru Portugalczyka pojawiało się wiele zastrzeżeń, o tyle w sezonie 2023/24 wciąż był Legii niezbędny, by ta mogła walczyć o najwyższe cele.
Z odejść warto napisać parę słów jedynie o kontynuowaniu pozbywania się niewypałów z poprzednich lat – konkretnie z klubu odeszli Mattias Johansson, Joel Abu Hanna i Carlitos.
Zima 2023/24
Przyszli:
Ryoya Morishita (wyp. z Nagoya Grampus) | 46 spotkań, 7 bramek, 8 asyst (+)
Quendrim Zyba (wyp. z FC Ballkani) | 7 spotkań (-)
Zimą 2023/24 Zieliński musiał zareagować na odejście dwóch kluczowych dla Legii zawodników – Ernesta Muciego, który za 10 mln euro został sprzedany do Besiktasu oraz Bartosza Slisza, który za kwotę 3,2 mln euro przeniósł się za ocean, do Atlanty United.
Reprezentant Albanii miał zostać częściowo zastąpiony wypożyczonym z ligi japońskiej Ryoyą Morishitą. Wszechstronny Japończyk – może grać zarówno w środku pola, jak i na obu skrzydłach – to zawodnik innego typu niż Muci, niemniej jednak przez cały rok 2024 stanowił wartość dodaną dla Legii i nikt nie jest zdziwiony jego wykupem z Nagoyi.
Natomiast Quendrim Zyba… O ludzie, kto wpadł na to, że dwudziestoparolatek, który wyróżnia się w lidze kosowskiej, będzie w stanie wejść w buty Slisza?! Jeśli traci się takiego zawodnika jak Bartosz Slisz, trzeba go kimś zastąpić, albo dać chociaż solidnego piłkarza, który załata po nim dziurę. To się nie udało w żadnym stopniu i zaszkodziło Legii zarówno w Lidze Konferencji – występ Zyby z Molde był tragiczny, jak i w Ekstraklasie. Leci tu ogromny minus na konto byłego już dyrektora sportowego Legii.
Lato 2024/25
Przyszli:
Migouel Alfarela | 22 spotkania, 1 bramka, 2 asysty | za 1 mln euro z SC Bastii (-)
Kacper Chodyna | 25 spotkań, 3 gole, 5 asyst | za 860 tys. euro z Zagłębia Lubin (+)
Sergio Barcia | 14 spotkań, 2 gole, 1 asysta | za 450 tys. euro z CD Mirandes (=)
Claude Goncalves | 17 spotkań, 1 gol, 1 asysta (-)
Maxi Oyedele | 6 spotkań (+)
Marcel Mendes-Dudziński | 0 spotkań (=)
Ruben Vinagre (wyp. ze Sportingu Lizbona) | 27 spotkań, 9 asyst (+)
Luquinhas (wyp. z Fortalezy) | 31 spotkań, 7 bramek, 3 asysty (=)
Jean-Pierre Nsame (wyp. z Como) | 10 spotkań, 2 gole (-)
I teraz czas na najnowsze okienko – okienko, przez które Zieliński stracił pracę…
Zacznijmy najpierw od pochwał – Ruben Vinagre to najlepszy lewy obrońca Ekstraklasy i całkiem słusznie rozważany był w powołaniach do reprezentacji Portugalii (tak, tej samej z Cristiano Ronaldo w składzie). Jest w tym sezonie rewelacyjny i jeśli nie wydarzy się jakaś katastrofa, Legia wykupi go ze Sportingu Lizbona. I tu Zieliński podejmował pewne ryzyko – w końcu Vinagre to z zewnątrz bliźniak Diasa – zwiedził pół Europy, ale dobrze grał tak naprawdę jedynie w Famalicao.
Należy jednak wyraźnie podkreślić, że za ściągnięcie Vinagre do Warszawy bezpośrednio odpowiedzialny jest Goncalo Feio, co wyraźnie akcentował po wygranym meczu z Cracovią (3:2) pod koniec rundy.
Plusik należy też postawić przy nazwisku Kacpra Chodyny – skrzydłowy sprowadzony z Zagłębia Lubin prezentuje się solidnie i nie zawodzi. Wprawdzie nie jest on materiałem na wielomilionowy transfer, ale jak pokazał przykład Wieteski, 25-26 lat i polski paszport nie wyklucza sprzedaży za sporą kwotę.
I z jednoznacznie pozytywnych transferów to niestety tyle – przy pozostałych można postawić albo spore “ale”, albo “któż to jest i co on robi w takim klubie jak Legia”.
Spore “ale” stawiam przy zawodniku, który dostał ode mnie plusa – Maxim Oyedele. Po pierwsze, uważam, że wyciąganie przez Legię młodych zawodników z zagranicznych młodzieżówek to dobra strategia. Po drugie – Oyedele, gdy był na boisku, grał na wysokim poziomie i choć powołanie do pierwszej reprezentacji Polski było trochę na wyrost, to moim zdaniem nie było zupełnie niezasłużone. Jakie więc mam “ale”? A no takie, że Oyedele doznał kontuzji, która wykluczyła go do końca roku kalendarzowego i obecnie można o nim powiedzieć, że widać talent, lecz czy utrzyma po kontuzji swoją dyspozycję? Dla dobra polskiej piłki – oby!
Luquinhas natomiast na samym początku wyglądał dobrze i wydawało się, że z tym powrotem Zieliński trafił. Niestety, z biegiem rundy oklapł i prezentował się miernie. Oczekiwania były spore, ale Brazylijczyk nie stał się liderem ofensywy, a jedynie pomagierem Kapustki. Sergio Barcia z kolei miał słaby początek, później przepadł, lecz wrócił pod koniec roku… I prezentuje się dobrze. Z tej mąki może być chleb – podobnie trzeba napisać przy Marcelu Mendesie-Dudzińskim. Młody bramkarz sprowadzony z Benfiki dotychczas nie dostał szansy debiutu, ale jest melodią przyszłości.
Natomiast to co nie wyszło Zielińskiemu, to nie wyszło spektakularnie.
Claude Goncalves miał być doświadczonym zastępstwem za Slisza, a okazał się zawodnikiem na poziomie Juergena Celhaki – i nie jest to komplement, ponieważ obaj ci zawodnicy w środku pola straszyliby może w 4. Lidze, ale na pewno nie w Ekstraklasie. W obliczu kontuzji Elitima i Oyedele za Kapustką w Legii jest lej po bombie, gdy trzeba wprowadzić kogoś z ławki.
Podobnie zresztą jak Migouel Alfarela i Jean-Pierre Nsame… Powiedzieć, że się nie stali gwiazdami, na które byli kreowani, to niewiele powiedzieć. Obaj spektakularnie zawodzą. Na Alfarelę przepalono 1 milion euro – tyle ile dostano od Rio Ave za Cezarego Misztę. Nsame natomiast może i strzelałby regularnie w Legii, ale nie Legii Feio, to nie jest zawodnik pracujący tyle, co reszta drużyny – a portugalski trener nie ma zamiaru ułatwiać mu gry w zespole, poprzez dostosowanie pod niego taktyki. Niby Kameruńczyk jest z Como jedynie wypożyczony, ale… wypożyczenie to ma mieć obowiązek wykupu. Nie trzeba chyba przekonywać, że jeśli nic się nie zmieni, będzie to wyrzucenie kasy w błoto. Dużej kasy.

Ławka w Legii jest bardzo krótka i to jest wina dyrektora sportowego – nawet jeśli współodpowiedzialnym, wbrew własnej narracji, jest Goncalo Feio, to trudno nie zauważyć, że nawet gdyby każdy z tych zawodników wypalił to wciąż nie byłoby tam problemu obfitości – a przecież warszawianie grają na trzy fronty.
Czy Zieliński powinien pozostać dyrektorem sportowym?
– Ktoś mi zarzucił, że nie podejmuję zbyt dużego ryzyka. W futbolu jest go tyle, także nieprzewidywalnych sytuacji, nad którymi nie panujemy, że nie chcę dorzucać ryzyko z własnej woli. Czuję się mocno odpowiedzialny za klub, za to, by w trudnej sytuacji wyprowadzić go z problemów i by nie popaść w kłopoty w przyszłości – mówił przed startem tego sezonu Jacek Zieliński i łatwo zauważyć, że choć wyprowadził Legię z kłopotów i zbudował tam solidne fundamenty, to bez ryzyka ten zespół nie mógł pójść dalej. Zieliński stanął w rozkroku, zarówno próbując dawać szansę młodym, jak i jednak sprowadzając starszych zawodników lub też takich, którzy kiedyś już się w Legii sprawdzili (Carlitos, Pekhart, Luquinhas) lub innym klubie Ekstraklasy (Baku).
Kto zna się na piłce, musi docenić Goncalo Feio
Odpowiedź na pytanie, czy powinien pozostać dyrektorem sportowym Legii brzmi… to zależy. Z Zielińskim było stabilnie, bez wariactw, bez zagrożenia. Jeśli Legia zastąpi go kimś podobnym lub spokrewnionym stylem pracy z pewnym Czechem o inicjałach D.B. to zdecydowanie powinien. Wkład Jacka Zielińskiego, który przecież w klubie działał praktycznie wszędzie, powinien być doceniony i Dariusz Mioduski go docenia – wciąż pozostanie on blisko najważniejszych decyzji Legii – w wywiadzie dla Radia ZET prezes Mioduski powiedział o nim takie słowa:
– Jacek Zieliński to nie jest jakaś osoba, która została dyrektorem sportowym w Legii Warszawa. To jest ktoś, kto przez ostatnie kilkadziesiąt lat na każdym polu osiągał z Legią sukcesy. Jest on jedną z legend i ikon klubu. Trzeba pamiętać, że zanim objął tę funkcję, pełnił każdą inną funkcję w pionie sportowym w klubie – szefa akademii, osoby odpowiedzialnej za rozwój zawodników. Wszędzie, gdzie działał, działał z sukcesami, ale też dużą pokorą i podejściem, które jest dzisiaj bardzo rzadkie – dla niego klub był zawsze najważniejszy. Przez ostatnie trzy lata Legia osiągnęła sukcesy.
– Okej, nie zdobyliśmy mistrzostwa Polski, to jest coś, co nas wszystkich boli, ale z punktu widzenia rozwoju klubu, idziemy do przodu. To jest jednoznaczne, chociażby patrząc na ranking klubowy – trzy lata temu byliśmy na 137 miejscu, dzisiaj jesteśmy na 72, zdobyliśmy Puchar Polski, dwa razy z sukcesami zagraliśmy w Lidze Konferencji ogrywając naprawdę duże marki. To trzeba docenić i docenić duży wkład Jacka Zielińskiego. To nie jest tak, że jego rola się skończyła, bo klub nadal Jacka potrzebuje. Natomiast każdy klub, a szczególnie Legia nie może pozwolić sobie na to, żeby osiąść na laurach.
Jasno z tego wynika, że Legia będzie chciała zatrudnić człowieka, który zapewni jej ten krok dalej – i jeśli taki człowiek faktycznie przyjdzie, to rozstanie się Zielińskiego z tym konkretnym stanowiskiem trzeba ocenić słusznie. Legia teraz dziękuje mu za wyprowadzenie z kryzysu i tego mu nie zapomina – ale widzi, że trzeba zrobić kolejny krok, by zespół wrócił tam, gdzie według wszystkich kibiców i osób w klubie jest jego miejsce – na szczyt polskiej piłki.
Jacek Zieliński legenda klubu, ale jako ds sie zupełnie nie sprawdził, oby przyszedl fachowiec zima i poukladal portugalczykowi zespoł. i walka o mistrza!