Categories: EKSTRAKLASA

Czy Lech nie naprawia błędu z wiosny? Dobrze, że zatrudniono Nielsa Frederiksena. Źle, że z tym zwlekano

Lech Poznań gra doskonale. Odpowiedzialnie, bardzo zorganizowanie, ma wszystkie atuty, by myśleć o nim jako o przyszłym mistrzu Polski. Niels Frederiksen zdołał poukładać wszystkie klocki w Poznaniu. Tych, których nie potrzebował, odrzucił. Innym znalazł swoje miejsce. Pytanie brzmi tylko – jeśli tak odmienił zespół Lecha na początku tych rozgrywek, czy ten renesans formy nie mógłby się odbyć jeszcze w poprzednim sezonie, kiedy Lech koncertowo zawalił wiosnę, a mógł – przynajmniej z tego, co nam wiadomo – wziąć Frederiksena.

To oczywiście tylko luźne spostrzeżenia, bo kiedy drużynie idzie – a idzie doskonale, kiedy wszystko funkcjonuje – a przecież tak jest, to można chociażby próbować czepiać się Lecha, nawiązując do rozgrywek 2023/24, a zwłaszcza kadencji Mariusza Rumaka.

Czy Lech, który obok siebie miał dołującą Legię, Raków i Pogoń, nie mógł wcześniej sięgnąć po Nielsa Frederiksena, za którego zawodnicy chcą umierać i który błyskawicznie zaszczepił w nich gen wygrywania? Który odmienił ich jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.

Oczywiście tamten Lech, a dzisiejszy trochę różni się personalnie, ale zmiany nie są bardzo znaczące. Latem do „Kolejorza” przyszli:

  • Daniel Hakans (5 meczów/1 asysta)
  • Alex Douglas (11 meczów)
  • Ian Hoffmann (2 mecze)
  • Filip Jagiełło (9 meczów/1 gol)
  • Bryan Fiabema (13 meczów/1 asysta)
  • Stjepan Loncar (3 mecze)
  • Patrik Walemark (7 meczów/4 gole)

Fot. Lech Poznań

Poza nimi do Poznania wróciło kilku piłkarzy z wypożyczeń, z czego warto wyróżnić przede wszystkim Antoniego Kozubala, swoją drogą dla mnie jest nadal wielką niewiadomą, dlaczego jeszcze nie zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski.

Tak czy siak, nie mówimy o jakiejś potężnej rewolucji transferowej, poza notującym niezłe liczby Walemarkiem i grającym na bardzo wysokim poziomie Douglasem, Lech się nie zmienił. A przynajmniej jego kręgosłup, który miał do dyspozycji Mariusz Rumak. Mowa o Bartoszu Mrozku, Bartoszu Salamonie, Antonio Milicu, Joelu Pereirze, Radosławie Murawskim, Afonso Sousie czy wreszcie Mikaelu Ishaku.

To wciąż dla mnie zagadka, jak koncertowo zmarnował ten potencjał ludzki Rumak i dlaczego zarząd Lecha mu zaufał, kiedy można, a nawet trzeba było zakończyć sezon w strefie dającej europejskie puchary. Poza tym „Kolejorz” odpadł w Pucharze Polski z Pogonią Szczecin, co było doprawdy gwoździem do trumny.

Niels Frederiksen wpłynął na zespół, sprawił, że każdy z wymienionych piłkarzy jest najlepszą wersją siebie. Oczywiście doszedł z wypożyczenia z GKS-u Katowice Kozubal czy Walemark oraz Douglas, ale spotkanie z Cracovią znów pokazało jak dobrze zorganizowaną drużyną jest Lech i jakie piętno na nim odcisnął duński trener.

Pytany po meczu, dlaczego dość nieoczekiwanie zdjął w przerwie Dino Hotica, a w jego miejsce wpuścił Fiabeme, Niels Frederiksen bardzo mądrze to argumentował, pokazując, że w zarządzaniu meczem zasłużył na czarny pas. – Chciałem podkręcić tempo i uzyskać większą dynamikę w naszej grze – mówił o wprowadzeniu typowego skrzydłowego opiekun Lecha. Potrzebujemy gościa, który będzie hasał na skrzydle, a nie gracza, który lubi schodzić do środka, gdzie były małe przestrzenie i takie granie mijało się z celem – tak w skrócie. Mądrze i pomysłowo.

Bardzo trafnie także opisał poczynania swojej drużyny na konferencji prasowej. Frederiksen: – Pierwsze 15 minut było niezłe z naszej strony, potem straciliśmy kontrolę, nie byliśmy wystarczająco agresywni. Mieliśmy problemy, gdy nie posiadaliśmy piłki. Grając z takim zespołem jak Cracovia musisz dawać z siebie wszystko, bo inaczej może się to nie udać.

Kroczek: Wobec takiej porażki nie mamy się czego wstydzić

Do Cracovii nie mam pretensji, tak zresztą powiedziałem trenerowi Dawidowi Kroczkowi, że „przegrać z takim Lechem to żaden wstyd”. Oczywiście można mieć plan na mecz i próbować go realizować, ale często z takimi rywalami skuteczność działań jest ekstremalnie trudna; trzeba przyznać, że Cracovia zaliczyła bardzo słaby moment, mowa o początku drugiej połowy, gdzie powinna zagrać agresywniej, gdzie za bardzo się otwierała, a Lech to brutalnie wykorzystał. To zresztą dewiza dojrzałych zespołów – umiejętność korzystania ze słabego momentu przeciwnika i bezlitosna egzekucja.

Kroczek: – W pierwszej połowie odbieraliśmy piłkę, potrafiliśmy stworzyć zagrożenie. Gdy rywale grali w niskiej obronie, wtedy było nam bardzo ciężko. W drugiej części meczu byliśmy za pasywni w działaniach ofensywnych. Mocno dyskutowaliśmy przed meczem na temat pozycjonowania Mikaela Ishaka w polu karnym i… straciliśmy gola. Podsumowując – wobec takiej porażki nie mamy się czego wstydzić, ale musimy wyciągnąć wnioski.

Sokołowski: Byłem jednym z najlepszych pomocników w Ekstraklasie. Teraz muszę dołożyć liczby

Przed „Pasami” teraz trzy konfrontacje z beniaminkami – odpowiednio z Motorem Lublin u siebie, z Lechią Gdańsk na wyjeździe i przed własną publicznością z GKS-em Katowice. W teorii Cracovia powinna zgarnąć sześć, może siedem punktów, jeśli będzie tak regularna jak w tym wrześniowo-październikowym okresie.

Nie ma jednak wątpliwości, że obecny wynik – a więc 23 punkty po dwunastu kolejkach i czwarte miejsce w tabeli – to wynik ponad oczekiwania przed sezonem i rezultat, który brałoby w ciemno większość sympatyków Cracovii.

Wracając jednak do Lecha i tego, jak zmienił Niels Frederiksen ten zespół, to wciąż zastanawiam się, czy nie oglądamy zjawiska, którego mogliśmy być świadkami kilka dobrych miesięcy temu, a więc w rundzie wiosennej. Nawet w końcówce sezonu, kiedy było praktycznie pewne, że już wszystko stracone, a więc po wyjazdowej porażce z praktycznie pewnym spadku Ruchem na początku maja. Oczywiście można pójść krok dalej i cofnąć się jeszcze bardziej do pamiętnego spotkania z Puszczą Niepołomice, które było dziesiątym meczem za kadencji Rumaka w jego (miejmy nadzieję) ostatniej przygodzie z Lechem. Czy wtedy nie należało dokonać mądrej zmiany na stanowisku trenera i powalczyć o puchary?

Lech naprawia błąd z wiosny – tak ja to widzę. Bo „Kolejorz” wreszcie ma trenera, który uwolnił potencjał tej grupy. Lech przypomina siebie samego sprzed trzech lat, kiedy sięgał po tytuł mistrzowski. Jest zdyscyplinowany, skuteczny, ma mądrego szefa na ławce, który nie tylko pięknie o piłce mówi, ale bazuje na konkretach, kapitalnie czyta gra i jest mistrzem w zarządzaniu.

Fot. Lech Poznań / Przemysław Szyszka

Piotr Rzepecki

View Comments

Recent Posts

Sukcesywne zabijanie futbolu. Jeden gol na Koronę nie wystarczył

Wydawało się, że piąty raz w tym sezonie ligowym Raków Częstochowa wygra 1:0, ale mecz…

13 minut ago

Cracovia okradziona z rzutu karnego! „Pasy” zagrały dobrą piłkę, ale czasem to nie wystarcza

Strzelić dwie bramki Legii przy Łazienkowskiej, pokazać kawał ładnego dla oka futbolu, zgotować wielkie emocje…

17 godzin ago

Lech nie schodzi ze zwycięskiej ścieżki. Beniaminek pokonany w Poznaniu

Lech Poznań w pewnym stylu pokonał przed własną publicznością GKS Katowice 2:0. Bramki strzelali Mikael…

21 godzin ago

Starcie mistrza z wicemistrzem na remis. Śląsku – podążaj tą drogą

Jagiellonia Białystok podzieliła się punktami ze Śląskiem Wrocław. Mecz 16. kolejki Ekstraklasy na stadionie mistrza…

2 dni ago

Kacper Rosa: Dwa razy kończyłem z poważną piłką. Łączyłem normalną pracę z treningami

Jego droga do Ekstraklasy wiodła przez trzecią, drugą i pierwszą ligę. Był w kilku ekstraklasowych…

2 dni ago

Odmienione piekło. Czy dla Śląska Wrocław jest ratunek?

W ten weekend w ramach hitu 16. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia Białystok podejmie wicemistrza Polski, Śląsk…

3 dni ago