
Fot. Arsenal
Derby północnego Londynu ponownie dla Arsenalu, na Emirates Stadium „Kanonierzy” pokonali Tottenham 2:1. Wynik niespodziewanie otworzył Heung-Min Son, napór gospodarzy nie ustępował i doprowadzili do wyrównania po samobójczym trafieniu Dominika Solanke. Przed przerwą prowadzenie gospodarzom dał Leandro Trossard. Tottenham powielił swoje błędy, ponownie tracąc bramkę po stałym fragmencie oraz fatalnej stracie przy wyprowadzeniu piłki.
Nietypowe mecze pucharowe
Arsenal i Tottenham w minioną niedzielę zagrały mecze w ramach Carabao Cup, przybrały one jednak kompletnie odmienne oblicza.
Podopieczni Ange’a Postecoglu po dogrywce pokonali piątoligowe Tamworth, znaczną uwagę przykuły absurdalne okoliczności. Spotkanie zostało opóźnione z uwagi na przerwaną siatkę, którą udało się naprawić dopiero po tym, jak jeden z graczy rywali wsparł się na plecach kolegi. Mimo tego, po podstawowym czasie gry na tablicy widniał bezbramkowy remis, wreszcie w dogrywce „Koguty” zaaplikowały trzy gole. Wcześniej udało im się pokonać Liverpool, w pierwszym meczu półfinału FA Cup wygrali 1:0. Zapewnili sobie wyjazd z zaliczką na Anfield.
Mikel Arteta mierzył się w ostatnich dniach z wieloma trudnymi pytaniami, niebywale intensywny styczeń dał o sobie znać. Arsenal przegrał na Emirates dwa mecze pucharowe, najpierw z Newcastle (0:2), następnie po rzutach karnych z Manchesterem United. Wcześniej w Premier League również przydarzył się remis (1:1, z Brighton), strata do Liverpoolu przed meczem powiększyła się do siedmiu oczek.
Spotkanie z „Czerwonymi Diabłami” było karykaturą, puentą niektórych mankamentów. Jedenastkę w podstawowym czasie gry zmarnował Martin Odegaard, Kai Havertz zamknął fatalny mecz pudłem w serii rzutów karnych.
Braki kadrowe
Starcie z lokalnym rywalem miało być okazją na odkupienie i zmniejszenie straty do Liverpoolu. Mikel Arteta postawił na Leandro Trossarda, który zastąpił Gabriela Martinelliego. Sporym problemem była poważna kontuzja Gabriela Jesusa i uraz Ethana Nwaneriego, jako napastnik zagrać musiał Havertz. Linię ataku dopełnił Raheem Sterling, do środka pola wrócił Thomas Partey. Niedostępni byli także Bukayo Saka i Ben White, na ławce usiadł Jakub Kiwior.
Ange Postecoglu mógł być bardzo zadowolony, jego ekipa wygrała dwa mecze z rzędu, zachowując czyste konta. Gra w defensywie była w tym sezonie nadrzędnym problemem, poniekąd udało się przezwyciężyć ten mankament. Kadra Tottenhamu niezmiennie była przetrzebiona kontuzjami, brakowało dwóch bramkarzy, niemal całej podstawowej linii obrony, Timo Wernera czy Rodrigo Bentancura, który w starciu z liderem Premier League doznał wstrząsu mózgu. Na ławce usiadł James Maddison.
Wysoka intensywność
Spotkanie rozpoczęło się od odważnych prób Arsenalu. W 13. minucie świetną sytuację zaprzepaścił Leandro Trossard, jego strzał zablokował Radu Dragusin. Chwilę później doszło do sporego zamieszania po rzucie wolnym.
W bramce gości przyzwoicie spisywał się Antonin Kinsky, młody Czech debiutował w Premier League. Arsenal imponował wysokim pressingiem, po upływie pierwszego kwadransa bramkarz Tottenhamu niemalże popełnił katastrofalny błąd, miał sporo szczęścia po nastrzeleniu Kaia Havertza. Udało mu się złapać piłkę, chwilę później dobrze wypiąstkował dośrodkowanie Declana Rice’a.
Odwrócony medal
Arsenal naciskał rywala, w 21. minucie ponownie w drybling wdał się Kinsky. Tottenham postanowił wybrać się w podróż pod bramkę „Kanonierów”, w pierwszej akcji gości fenomenalnie interweniował Gabriel. Brazylijczyk w przeszłości okazywał się bohaterem starć z Tottenhamem, gdy strzelał zwycięskie gole. Po rzucie rożnym goście zagrozili po raz drugi, doskonale poradził sobie Raya, hiszpański bramkarz zatrzymał strzał Dejana Kulusevskiego.
Tottenham poszedł za ciosem, skuteczne okazało się powiedzenie „do trzech razy sztuka”. Taką popisał się Heung-Min Son, doświadczony Koreańczyk pokazał, że nieprzerwanie był postacią kluczową. Świetny strzał skrzydłowego wylądował w bramce rozczarowanego Davida Rayi.
TOP GUN!
Arsenal dostał gigantyczny cios, mimo tego nie przestawał atakować. Kolejne stałe fragmenty zagrażały bramce czeskiego bramkarza, w 40. minucie wreszcie mur został przełamany. Po centrze z rzutu rożnego, który został przyznany przez błąd arbitra, piłkę uderzył Gabriel. W polu bramkowym niefortunnie odbił ją Dominik Solanke, po bramce samobójczej podopieczni Artety wyrównali.
Końcówka pierwszej połowy przyniosła pierwszy atak pozycyjny gości, którzy dotychczas grali w sposób bardzo ograniczony. Wówczas zrozumieliśmy, czym było to spowodowane. Kolejny raz drużyna „Kogutów” podała pomocną dłoń rywalowi. Katastrofalną stratę zaliczył Yves Bissouma, piłka po podaniu Odegaarda trafiła do Trossarda, Belg huknął i pokonał bramkarza, który mógł zachować się nieco lepiej.
„Kanonierzy” zdobyli bramkę do szatni, Kinsky był widocznie załamany. Bramkarz sprowadzony ze Slavii Praga jeszcze w kampanii 23/24 grywał w rezerwach Pardubic, zaliczył bardzo imponujący postęp i dwa tygodnie temu trafił do drużyny z Londynu.
Próba odmiany
Zaranie drugiej połowy przyniosło wysoki pressing gości, momentami próbowali ataku pozycyjnego. Znacznie groźniejszy był niezmiennie Arsenal, przed upływem kwadransa drugiej części fatalnie zachował się Havertz. Niemiec zaprzepaścił sytuację przewagi liczebnej przed polem bramkowym gości, zbyt lekko podał do Sterlinga. Duet ofensywny sprawiał, że gospodarze prowadzili tylko jedną bramką.
Kwadrans przywrócił normę, Arsenal próbował wysokiego odbioru piłki i zagrażał po rzutach rożnych. Aktywny w drużynie gości był rezerwowy Maddison.
Boisko opuścił rozczarowany Sterling, zastąpił go Martinelli. Brazylijski skrzydłowy chwilę po wejściu znalazł się w świetnej sytuacji, zaliczył jednak niedbały kontakt z piłką który sprawił mu spore trudności.
Fragment nieskuteczności
Tottenham dopuszczał rywala do swojej bramki po momentami trywialnym rozegraniu, samemu postawił na atak pozycyjny. Gigantyczny wpływ na rozegranie gości miał także Lucas Bergvall, 18-letni Szwed imponuje w nieco awaryjnym ustawieniu drużyny.
Gospodarze robili wiele, by utrzymać rywala w kontakcie. Ofensywa Arsenalu w okolicach 70. minuty zmarnowała dwie sytuacje w przewadze liczebnej, podopieczni Artety razili nieskutecznością.
W 84. minucie niemal stuprocentową sytuację zmarnował Odegaard. Goście atakowali sporadycznie, stabilność gwarantowali David Raya i Gabriel. Zagrożenie w końcówce płynęło ze strony Djeda Spence’a, który nie grał na nominalnej pozycji. Goście nie zdołali wyrównać, derby padły łupem Arsenalu.
Rażąca nieskuteczność
Gospodarze spełnili oczekiwania kibiców i zwyciężyli w prestiżowym starciu, mimo tego wielokrotnie wściekli przy linii bocznej byli Mikel Arteta czy Nicolas Jover. Wkład Francuza, który jest odpowiedzialny za rzuty rożne, ponownie okazał się kluczowy. Arsenal zaaplikował „Kogutom” czwartego gola po rzucie rożnym od początku poprzedniej kampanii.
Twarz „Kanonierów” ponownie była uśmiechnięta, wiele aspektów wróciło do normy. Poza uciążliwymi dla rywala stałymi fragmentami imponowali wysokim pressingiem. Niestety niezmiennie zawodził Sterling, wypożyczony z Chelsea piłkarz był momentami irytujący dla kibiców. Zawodnicy Artety razili nieskutecznością, powinni wygrać znacznie wyżej.
Wicemistrz zmniejszył stratę do Liverpoolu do czterech oczek, lider rozegrał jednak 20 spotkań. W kolejnej kolejce „Kanonierzy” podejmą Aston Villę, na Emirates zapowiada się hit 22. serii gier.
Powrót do marazmu
Tottenham strzelił bramkę w najmniej oczekiwanym momencie, poza tym powielił błędy z końcówki poprzedniego roku. Znów znamiennym okazał się rzut rożny, po którym „Spurs” miewali gigantyczne kłopoty. Mimo drobnej poprawy w aspekcie wyprowadzenia piłki, ponownie straty niejako przesądziły o porażce.
Linia obrony złożona jest awaryjnie, poza Pedro Porro składa się z rezerwowego stopera, młodego pomocnika i Spence’a, który gra z przymusu na lewej obronie. Pozytywnym aspektem okazał się ponownie Kinsky, bramkarz mimo drobnej pomyłki wielokrotnie zachował zimną krew, ratując swoich kolegów.
Podopieczni Postecoglu nie zasłużyli nawet na punkt, poza świetną postawą bramkarza mieli sporo szczęścia. Pozostali na 13. miejscu w tabeli, takie spotkania nie sprawią, że Tottenham ucieknie od miana ekipy przeciętnej. W 22. kolejce otrzymają kolejną szansę, pojadą na Goodison Park by zagrać z Evertonem, który dziś uległ z kolejnym rywalem Arsenalu 0:1.
ARSENAL – TOTTENHAM 2:1 (2:1)
40’ Solanke (samobój), 44’ Trossard – 25’ Son