
Fot. Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław znalazł się na samym dnie w Ekstraklasie, Ante Simundza nie rozpoczął swojej przygody pomyślnie. Po trzech miesiącach od zwolnienia głos zabrał Jacek Magiera. Szkoleniowiec wskazał, jakie czynniki zaważyły o potwornym upadku drużyny w obecnej kampanii. Wydaje się, że pewne błędy zostały zimą powielone, czy ponownie krytyczny okres został przespany?
Pożegnanie
Były szkoleniowiec WKS-u udzielił wywiadów dla Foot Trucka i Weszło TV. W obu rozmowach wskazał, że listopadowe zwolnienie było pozbawione sensu. W grudniu napisałem, że sytuacja z pracą Michała Hetela była nieporozumieniem i niebywałą krótkowzrocznością. Magiera przyznał, że wpływ na decyzję miał napór w internecie.
Drużyna zaliczyła pod koniec października przyzwoity okres, wygrała jedyne spotkanie w Ekstraklasie. W zaległym meczu zawodnicy WKS-u pokonali Stal Mielec 2:1. Następnie podopieczni Jacka Magiery bezbramkowo zremisowali z Rakowem Częstochowa i rozbili na wyjeździe Radomiak Radom w meczu Pucharu Polski aż 3:0.
Studnia bezdenna, czyli Śląsk Wrocław w walce o utrzymanie
Załamanie nastąpiło w pewien poniedziałkowy wieczór, Patryk Załęczny mówił: – Natomiast nagle przyszedł mecz w Lubinie i ja wstydziłem się siedzieć tam na trybunach po tym, co zobaczyłem na boisku. – pomijając fakt, że wypowiedź była kompletnym absurdem i niejako wbiciem szpilki w samego siebie, gra WKS-u była bardzo słaba. Derbowa porażka z Zagłębiem Lubin była przedostatnim meczem trenera, po starciu z Górnikiem Zabrze został zwolniony.
Dysproporcja między końcówką października a początkiem listopada była nieprawdopodobna. Trener przyznał, że mimo tego drużyna go wspierała.
Jazda bez oleju
Wyczucie czasu nie jest mocną stroną osób zarządzających klubem. Podobnie jak w przypadku odwołania Patryka Załęcznego, Magiera został zwolniony w krytycznym momencie. Być może byłoby to uzasadnione, gdyby wybrany był jego następca, zdolny do dokonania wstrząsu w drużynie.
Okres pracy Hetela, wspieranego licencją Marcina Dymkowskiego, to czas kompletnie zmarnowany. Mało tego, w tym czasie Śląsk Wrocław poważnie pokrzyżował sobie szanse na utrzymanie. Pozytywne otwarcie z Jagiellonią Białystok (2:2) było świetnym przykładem, że efekt „nowej miotły” nie przestał obowiązywać. WKS był drużyną lepszą, mimo tego musiał ratować punkt w końcówce.
Kolejne trzy ligowe starcia były niebywale istotne, Śląsk mierzył się z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Były trener odniósł się do tych meczów: – Gdyby nie dokonano w listopadzie bezsensownej zmiany trenera, to dzisiaj nowy szkoleniowiec miałby zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Śląsk miałby przynajmniej siedem punktów więcej.
– To było nieprzemyślane. Śląsk grał wtedy z Puszczą, Lechią, Radomiakiem. To były drużyny, z którymi punktowanie było obowiązkiem. Kierunek, jaki obraliśmy, prostował tę drużynę. Ta zmiana mogła nastąpić w grudniu, a nowy trener miałby zdecydowanie łatwiej. – mówił dla Foot Trucka.
Gdzie jest limit absurdu? Witamy w Śląsku Wrocław
Założenie dotyczące przynajmniej siedmiu oczek było dość optymistyczne, mimo tego doprowadzenie do trzech porażek niebywale utrudniło sytuację Śląska. Mecze toczyły się w sposób przewidywalny, za kadencji Jacka Magiery nie byłoby to możliwe.
Trener wskazał, że decydujące rozstrzygnięcia zapadają w maju, decyzja o zwolnieniu była pochopna. W rozmowie z Pawłem Paczulem przyznał, że część osób decyzyjnych to politycy, którzy nie śledzą regularnie spotkań i spoglądają wyłącznie na tabelę.
Sen o srebrze
Trener przyznał, że w jego pamięci pozostały pozytywne wspomnienia. Za każdym razem gdy kończył sezon w Ekstraklasie, spełniał lub znacznie przekraczał oczekiwania. O kampanii wicemistrzowskiej powiedział, że drużyna z pewnością nie była jakościowo najlepsza w lidze. Zwycięstwo w siedmiu meczach z rzędu nazwał niewytłumaczalnym.
Śląsk po sukcesie miał spłacić wiele zadłużeń, wpływ na to miały transfery wychodzące Nahuela Leivy, Karola Borysa i Johna Yeboaha. Drużyna nie została wzmocniona, odeszli kluczowi piłkarze.
Odmienione piekło. Czy dla Śląska Wrocław jest ratunek?
Sukces sportowy stał się usypiający, mimo tego szkoleniowiec ceni Davida Baldę i Patryka Załęcznego. Z mediów dowiedział się o wypowiedzi prezesa, który odciął się od projektu, który tworzył z Magierą i Baldą. Przyznał, że nie odczuwa żalu w stosunku do byłych współpracowników.
Kulisy letniego dramatu
Szkoleniowiec opowiedział o czerwcowym sparingu z Rokitą Brzeg Dolny. Śląsk rozpoczynał przygotowania do rundy wiosennej od zgrupowania w Karpaczu, wówczas do drużyny dołączyli tylko Junior Eyamba i Filip Rejczyk. Szwajcar odniósł także uraz, który wykluczył go na miesiąc.
Jacek Magiera przyznał, że rozważał wówczas nawet odejście. Na miesiąc po zakończeniu wicemistrzowskiej kampanii miał do dyspozycji jedynie trzech graczy, którzy kończyli sezon. Dyskutował na ten temat z najbliższymi, miewał przeczucia dotyczące następnych miesięcy. Postanowił pozostać we Wrocławiu głównie ze względu na rodzinę.

Trener wypowiedział się o piłkarzach, którzy dołączyli dopiero podczas obozu w Austrii. Sebastian Musiolik przez okres dwóch-trzech był jedynym napastnikiem, że nigdy wcześniej nie strzelił czterech bramek w ciągu jednej rundy. Dyskusja przybrała ciekawego obrazu, Paweł Paczul zapytał, czy decyzja o próbie zastąpienia Erika Exposito przez Musiolika nie była szalona?
Trener był zadowolony ze sprowadzenia byłego gracza Górnika, bardzo go chwalił. Magiera także wyliczał bramki, które snajper zdobył po spalonym. Trzeba przyznać, że dyskusja stała się nieco humorystyczna. Szkoleniowiec miał rację, mówiąc że obecność Musiolika byłaby pożądana, gdyby był zmiennikiem lub partnerem następcy Exposito.
Szukanie igły w stogu siana
Do drużyny dołączył wówczas także Marcin Cebula, pomocnik po obiecującym początku zerwał jednak więzadła. Balda był odpowiedzialny za dysponowanie budżetem i przychodzące transfery.
Czeski dyrektor miał przekonywać trenera tym, że transfery Eyamby czy Schieracka stanowiły wizję na przyszłość. Paczul słusznie zauważył, że w kontekście napastnika „przyszłość” nie miała prawa nastąpić.

Pozostali piłkarze dołączali wówczas, gdy Śląsk był w ostatecznej fazie przygotowań lub po ich zakończeniu. Jakub Świerczok przyszedł w końcówce września, Arnau Ortiz został sprowadzony by zmiękczyć nadchodzące odejście Nahuela.
Mateusz Bartolewski osobiście skontaktował się z trenerem, Sylvester Jasper dołączył do drużyny w październiku. Przyszło w sumie dwunastu piłkarzy, dołączali w niebywałym rozproszeniu czasowym.
Szerokie uśmiechy rozmówców dobitnie podsumowały letnie okienko. Trener mógł odrzucić kolejne transfery, sezon się jednak rozpoczynał i sytuacja była awaryjna. Tytułowa igła została odnaleziona, sęk w tym, że ukuła ona Jacka Magierę.
Wyciąganie wniosków – wersja Wrocław
Fatalny okres na końcu minionego roku został spuentowany, podziękowano Michałowi Hetelowi i sztabowi. Pominięto Marcina Dymkowskiego, w moim przekonaniu był to wyraz braku szacunku do osoby, która niejako umożliwiła działanie absurdalnego procederu.

Ante Simundza objął stery w trakcie Świąt Bożego Narodzenia, kadra na wiosnę miała być skompletowana do czasu wylotu na obóz. Słowieniec na pierwszej konferencji powiedział, że „zawsze chciałby mieć piłkarzy na wczoraj”. Działo się to w przededniu wylotu do Hiszpanii, następnego dnia ogłoszono pierwszy transfer.
WKS został wzmocniony przez Marca Llilnaresa, podczas obozu w San Pedro del Pinatar dołączył Assad Al Hamlawi. Jose Pozo trafił na dzień przed pierwszym meczem, nie mógł w nim wystąpić. Dwaj ofensywni gracze byli gotowi dopiero na starcie z Radomiakiem Radom.
Śląsk wyrównał absurdalny wynik sprzed roku. Nadzieja we Wrocławiu upada
Warto zaznaczyć, że po ostatnim gwizdku Śląsk zagrał wówczas dwa z szesnastu spotkań. To 12.5% gier, według wyliczeń Piotra Klimka szanse na spadek wzrosły o ponad dziesięć punktów procentowych. WKS stracił szansę na poprawę bilansu (2:3) w meczach bezpośrednich z Radomiakiem, który także wydaje się być kandydatem do relegacji. W przypadku zrównania się tych ekip punktowo, drużyna z Wrocławia zakończy niżej.
Powielony błąd?
Początek wiosennej gry został ponownie przespany, Śląsk ma przeprowadzić jeszcze trzy transfery. Na wczoraj potrzebny jest środkowy obrońca, świetny trener ze Słowenii potrzebuje czasu, by osiągnąć pożądany wynik.
Jacek Magiera przyznał, że początek roku dla nowego szkoleniowca może być pasmem niepowodzeń i bolesnej nauki. Jednocześnie ponownie popełniono błąd, polegający na próbie włączania piłkarzy do kadry, gdy jest na to zdecydowanie zbyt późno.
Śląsk Wrocław bez prezesa! Kręta droga Patryka Załęcznego
Odwołanie Patryka Załęcznego to kolejny przykład na to, jak świetne wyczucie czasu mają osoby zarządzające. Oczywistym utrudnieniem jest fakt, że miasto jest właścicielem klubu. Trwa kolejna wycena, prywatyzacja wydaje się ponownie odłożona w czasie. Z drugiej strony stoi gigantyczne dofinansowanie, które Śląsk otrzymał w budżecie miasta.
Kolejna przeszkoda
Jacek Magiera odniósł się także do przenosin Rejczyka, obecność pomocnika wśród rezerwowych tłumaczył urazem. Pod koniec roku Rafał Grodzicki mówił, że były gracz Legii Warszawa powinien trafić na wypożyczenie.
Piłkarz-widmo. Co stało się z Filipem Rejczykiem?
Zapytałem trenera, czy możemy liczyć na szansę dla pomocnika. Rejczyk miał za sobą pierwszy zimowy sparing w pierwszej drużynie. Simundza odpowiedział, że wszyscy piłkarze mają równą pozycję wyjściową do walki o skład. Na obozie w Hiszpanii jego notowania spadły. Wypożyczenie byłoby bardzo zasadne, niestety trafił w inne, mniej optymalne miejsce.
Portal slasknet podał informację, że został decyzją trenera przeniesiony do trzecioligowych rezerw. W miniony weekend Śląsk grał w Radomiu, Rejczyk strzelił bramkę w sparingu z GKS Jastrzębie. Podobny los spotkał Adama Basse i Aleksandra Wołczka.
17-letni snajper dostał szansę od Jacka Magiery w meczu z Rakowem, spisał się przyzwoicie. Po październikowym spotkaniu rozmawiałem z Peterem Pokornym, śmialiśmy się, gdy użyłem określenia wielkiej klasy piłkarza w młodym wieku. Słowacki pomocnik przyznał mi rację, wskazał na imponujące występy napastnika także na treningach. Niedawno bardzo pochlebnie mówił o nim David Balda: – Adam Basse ma dwa metry wzrostu, waży sto kilogramów i jest już gotowy pod względem fizycznym i koordynacyjnym. Mówię wam, że za trzy lata będzie grał w Premier League. A mimo to jego pensja była na poziomie zawodnika drugiej ligi. To typ zawodnika, którego można sprowadzić za niską cenę, ale jeśli dobrze z nim współpracujesz, masz realną szansę na sprzedanie go za trzy do czterech milionów euro w ciągu kilku lat. – cytowany przez portal slasknet.

Klub zmierza do spadku, być może pobudka nastąpi w 1. Lidze. Strata do bezpiecznej pozycji wynosi aż dziesięć oczek. W 21. serii gier do Wrocławia przyjedzie Widzew Łódź, do końca tygodnia ma zostać ogłoszony transfer stopera. Pierwszy gwizdek na Tarczyński Arenie w sobotę o 14:45.