
Fot. Legia Warszawa, Grafika: Własna
W drugiej dekadzie XXI wieku piłkarze Legii przyzwyczaili swoich kibiców do ciągłych sukcesów na krajowym podwórku. Aczkolwiek wszystko, co dobre kiedyś skończyć się musi i już od ponad trzech lat Warszawa nie widziała pucharu za wygranie Ekstraklasy. Obecna kampania ligowa może jednak lekko napawać optymizmem sympatyków “Wojskowych”, gdyż klub prowadzony przez Goncalo Feio sprawuje się całkiem nieźle i wydaje się, że marzenie o mistrzostwie Polski w perspektywie najbliższych sześciu miesięcy może przestać już być tylko pewną i odległą fantazją.
PODSUMOWANIE JESIENI
Złe dobrego początki…
Tytuł polskiej komedii z lat osiemdziesiątych jest idealnym podsumowaniem tego jak legioniści radzili sobie przed ostatnie miesiące w Ekstraklasie. Sezon bowiem zaczęli kiepsko. Remisy z takimi zespołami jak pogrążony w kryzysie Śląsk Wrocław (1:1) czy Puszcza Niepołomice (2:2) oraz porażki z teoretycznie mocniejszymi rywalami, jak z Rakowem czy Pogonią (oba po 0:1) niemalże doprowadziły do kompletnej przebudowy w klubie. A na pewno doprowadziły do zmiany systemu, jeśli chodzi o blok obronny, bo na bazie słabszych występów w pierwszej części sezonu Goncalo Feio przeszedł z trójki stoperów na formację z czwórką obrońców i Legia zaczęła wyglądać o niebo lepiej. Za tym przyszły też dobre wyniki na wszystkich frontach.
Pierwsze płomyki nadziei zaświeciły nad stołecznym klubem podczas spotkania z Jagiellonią (1:1), chociaż kilka dni wcześniej udało się sensacyjnie ograć Betis w 1. kolejce fazy ligowej Ligi Konferencji. To wszystko dzięki zmianie ustawienia. Ta uwolniła potencjał drzemiący w ekipie z Warszawy była zmiana formacji. Decyzja ta była strzałem w dziesiątkę. Od spotkania z mistrzem Polski piłkarze Legii na siedem rozegranych spotkań w lidze wygrali aż pięciokrotnie. Nie można oczywiście pominąć kompromitacji przy Bułgarskiej (o której będzie później) oraz wpadki w Mielcu ze Stalą (2:2), jednak wyniki te w ogólnym rozrachunku niech w żaden sposób nie przyćmiewają bardzo dobrej końcówki rundy w wykonaniu „Wojskowych”.
Pucharowe wojaże
Nie samą Ekstraklasą żyje legionista. Oprócz walki na froncie ligowym warszawska drużyna dzielnie rywalizowała w Lidze Konferencji oraz Pucharze Polski. Obie te przygody dalej trwają w najlepsze i nikomu w Warszawie nawet nie przeszła myśli o tym, że Legia może w najbliższym czasie pożegnać się z jakimikolwiek rozgrywkami. W Pucharze Polski stołeczny klub pokonał Miedź Legnica (2:1) oraz ŁKS Łódź (3:0) i na etapie 1/4 finału zespół Feio zagra przy Łazienkowskiej z Jagiellonią Białystok.
Ekipa “Wojskowych” tak samo świetnie radziła sobie w Lidze Konferencji. Bez większego problemu piłkarze Legii wszystkie rundy eliminacyjne, co dało im miejsce w fazie ligowej. W niej na sześć spotkań udało im się wygrać cztery (legioniści przegrali tylko z Lugano i Djurgarden na zakończenie zmagań) i dzięki temu zajęli wysokie, 7. miejsce w tabeli, gwarantujące automatyczny awans do 1/8 finału.
Sprowadzeni na ziemię, lecz z awansem. Legia Warszawa w europejskich pucharach
Nie znamy rywala Legii w tej rundzie, jednak wiemy, że będzie to zwycięzca jednej z dwóch par: Molde FK (Norwegia) – Shamrock Rovers FC (Irlandia) lub TSC Backa Topola (Serbia) – Jagiellonia Białystok.
Przypominajka, czyli najlepszy oraz najgorszy mecz
Najlepszy: Wygrana u siebie z Realem Betis u siebie 1:0 – Ten mecz na pewno zapisał się w historii polskiej piłki, gdyż nie co dzień widujemy wygrane polskich drużyn nad rywalami z najwyższej półki. Fakt, zespół z Sevilli przyjechał do Warszawy w okrojonym składzie jednak w żaden sposób nie może to dyskredytować tego rezultatu. Piękny gol Steva Kapuadiego oraz mądra gra całej drużyny na przestrzeni 90 minut poskutkowała tym, że jakże cenne trzy punkty ostatecznie zostały w Warszawie.

Najgorszy: Porażka z Lechem w Poznaniu 2:5 – Co tu dużo mówić… Ten mecz to była totalna katastrofa w wykonaniu Legii. Do tego spotkania piłkarze z Warszawy przystępowali w dobrych nastrojach, gdyż mieli za sobą kapitalną serię, nie przegrali bowiem od dziewięciu meczów.
Większość osób typowała, że będzie to kolejny spokojny i wyrównany klasyk, w którym zobaczymy maksymalnie jedną lub dwie bramki. Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Piłkarzom (zawieszonego wtedy za kartki) trenera Feio w pierwszej połowie udawało się dzielnie walczyć z Lechem i do przerwy na tablicy wyników widniało 2:2. W drugiej połowie “Kolejorz” totalnie przejechał się po zawodnikach z Warszawy i zapakował trzy bramki bezradnemu Gabrielowi Kobylakowi.
ZIMOWE SZALEŃSTWO
Przybyli:
- Ryoya Morishita (Nagoya Grampus, wykupienie),
- Wahan Biczachczjan (Pogoń Szczecin).
Odeszli:
- Jurgen Celhaka (Olimpija Ljubljana),
- Marco Burch (Radomiak Radom),
- Migouel Alfarela (Kallithea),
- Jakub Adkonis (Ruch Chorzów)
Zacznijmy od transferów przychodzących. Jeśli chodzi o Morishitę, to 27-letni Japończyk został wypożyczony z japońskiego Nagoya Grampus w styczniu 2024 i z miejsca stał się w ulubieńcem kibiców. W poprzednim sezonie nie zachwycał skutecznością, w 15 meczach nie zaliczył ani jednej bramki oraz asysty. Forma Morishity eksplodowała dopiero pod skrzydłami Feio. W 31 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach zdobył on 7 trafień oraz 8 razy był ostatnim podającym. Dzięki tym świetnym występom Legia zdecydowała się na wykup pomocnika za pół miliona euro. Kontrakt Morishity ze stołecznym klubem obowiązuje do maja 2028 roku.
Kolejnym transferem był Wahan Biczachczjan, ściągnięty z Pogoni Szczecin. Ormianin podpisał z Legią 2,5 letni kontrakt, a kwota transferu oscylowała w okolicach 250 tysięcy euro. 25-letni skrzydłowy w barwach Pogoni Szczecin spędził dwa sezony, w trakcie których na boisko wybiegł 112 razy, do tego był w stanie 18 razy wpisać się na listę strzelców oraz 12 razy asystować.

Teraz patrzymy na ruchy out. Z Legią tej zimy rozstał się Celhaka, który w stołecznym klubie spędził 3,5 roku, lecz nigdy nie był w nim postacią pierwszoplanową. W tym sezonie na boisku zameldował się 21 razy, dokładając do tego dwie asysty. 24-latek na zasadzie transferu definitywnego przeszedł do ostatniego rywala Jagielloni w Lidze Konferencji, Olimpiji Lublany.
Tego okna odszedł z Legii także Marco Burch, który resztę obecnego sezonu spędzi na wypożyczeniu w Radomiaku Radom.
Nie ma już w stolicy także Alfareli, który dołączył do klubu z Łazienkowskiej przed obecnym sezonem i już po pół roku został wypożyczony do greckiego GS Kallithea. 27-latek miał pełnić kluczową role w drużynie prowadzonej przez Feio, jednak rzeczywistość okazała się z goła inna. Napastnik w tym sezonie spędził na boisku jedynie 631 minut podczas, których raz zapisał się na liście strzelców. Wszyscy w Warszawie liczą, że po powrocie z wypożyczenia, będą mogli zobaczyć Miguela, który choć trochę będzie przypominać swoją wersję za czasów gry w Ligue 2.
NAJWIĘKSZY KOZAK…
…Rafał Augustyniak
Niewiele osób przed starem sezonu typowałaby, że 31-letni Polak będzie kluczowym elementem w grze warszawskiej Legii. A jednak. O jego kluczowej roli dla zespołu z ulicy Łazienkowskiej przekonaliśmy się, kiedy podczas meczu z Zagłębiem (3:0) niefortunnie doznał kontuzji ręki, która wyeliminowała go ze spotkań z Lugano oraz Djurgarden.
Gra defensywna, jak i ofensywna “Wojskowych” zdecydowanie ucierpiała na tej stracie, żaden z piłkarzy rezerwowych nie potrafił wejść w buty Augustyniaka.
NAJWIĘKSZY MANKAMENT…
…kadra
Jest ona w obecnym sezonie największym problemem, przed którym stoi nie tylko trener Feio, ale również prezes Dariusz Mioduski czy były już dyrektor sportowy Jacek Zieliński. Jest to jedyny mankament, który na dobrą sprawę trapi warszawską drużynę, niestety jednak jest to problem wielowarstwowy.
Zacząć można od fatalnych ruchów transferowych, które podejmowała Legia w ostatnim czasie. Do grona piłkarzy, którzy przyjechali do Polski na wakacje jest kilku, w szczególności jednak takimi zawodnikami są Jean-Pierre Nsame, Migouel Alfarela oraz Claude Goncalves. Przychodzili jako ci, którzy z miejsca wskoczą do podstawowej jedenastki i będą siać spustoszenie w każdym meczu. I poniekąd tak też robią, gdyż jak już wchodzą na boisko to sieją spustoszenie, ale nie niestety nie w szeregach rywali, lecz w swoich.
Oczywiście, Jacek Zieliński sprowadził na Łazienkowską paru naprawdę klasowych zawodników (Rubena Vinagre czy Maxiego Oyedele), ale było to zdecydowanie za mało. W rezultacie pod koniec rundy w Legii nie było komu grać. Plaga kontuzji wymusiła wystawianie do gry młodzieżowców, gdyż Feio nie ma praktycznie żadnych jakościowych rezerwowych w zanadrzu. Luki po Vinagrze czy Augustyniaku były nie do załatania i poskutkowało to pierwszymi porażkami w Lidze Konferencji w tym sezonie. Jeśli „Wojskowi” chcą dalej z powodzeniem walczyć na wszystkich trzech frontach, to zdecydowanie najważniejszym dla nich zadaniem na chwilę obecną jest sprowadzenie w zimowym okienku kilku sprawdzonych zawodników, którzy w każdej chwili mogliby zagrać na poziomie podobnym, co piłkarze z podstawowej jedenastki.
5 PYTAŃ DO…
…Michała Żyro, byłego piłkarza Legii, a obecnie eksperta Canal + Sport
1. Jak pan podsumuje rundę jesienną w wykonaniu Legii?
Patrząc na całokształt rundy, ocena na pewno będzie pozytywna, a wręcz bardzo dobra. Należy zwrócić uwagę na dobrą reakcje trenera Feio, który po kilku nieudanych spotkaniach zdecydował się na zmianę wyjściowego ustawienia zespołu, co wyciągnęło Legie z kryzysu. Budujący i bardzo ważny jest również awans do kolejnej rundy rozgrywek w Lidze Konferencji.
2. W 2016 roku mieliście w Legii całkiem niezły zespół i z powodzeniem rywalizowaliście w Europie. Czy żałuje Pan, że o te kilka lat ominęła was reforma rozgrywek europejskich i że nie mogliście się wtedy sprawdzić w rozgrywkach Ligi Konferencji?
Z jednej strony na pewno tak, ale z drugiej nie możemy zapomnieć, że te kilka lat temu mieliśmy na tyle dobry zespół, że regularnie udawało nam się grać w Lidze Europy. W Europie Legia wtedy była uznawana za naprawdę mocną markę i szczególnie po tym dwumeczu z Celticiem rywale zaczęli się z nami liczyć. Na dzień dzisiejszy jednak myślę, że polskie kluby powinny skupić się na grze w Lidze Konferencji i tutaj walczyć o jak najwyższe cele. To powinno być podstawą, żeby co roku drużyny z Polski pojawiały się na tym trzecim poziomie rozgrywkowym, a na marzenia o grze w Lidze Mistrzów czy nawet Lidze Europy przyjdzie jeszcze czas.
3. Pozostając w temacie Legii sprzed lat, uważa pan, że kto w bezpośrednim meczu byłby lepszy? Legia z sezonu 2015/16 czy może ta obecna?
Ciężko powiedzieć. Nasz zespół wtedy posiadał wiele ważnych punktów, które połączone stworzyły bardzo mocny “kręgosłup”. W bramce mieliśmy wybitnego jak na polskie realia Dusana Kuciaka. Ivica Vrdoljak i Tomek Jodłowiec rządzili w środku, a z przodu królował Miro Radović. Warto również wspomnieć o wielu innych ważnych wtedy zawodnikach, takich jak Ondrej Duda, Michał Kucharczyk, Daniel Ljuboja, Tomasz Brzyski czy Orlando Sa. Na dobrą sprawę większość Polaków w kadrze nadawała się do gry w reprezentacji narodowej, m.in Łukasz Broź czy Bartosz Bereszyński. Była to zdecydowanie drużyna z charakterem, która za niedopuszczalny uznawała każdy inny wynik niżeli zwycięstwo. Oczekiwania kibiców co do naszej gry były wtedy bardzo wysokie i dobrze pamięta to Goncalo, który pracował wtedy jako analityk. To legijne DNA pozostało z nim do dzisiaj, co potwierdza na każdym kroku swoimi słowami i determinacją.
4. W swojej karierze wiele razy był pan zmuszony grać co 3 dni. Jak takie natężenie spotkań może wpływać na organizm piłkarza oraz na wyniki klubu na przestrzeni sezonu?
Z doświadczenia wiem, że każdy piłkarz stara się dotrzeć do etapu, w którym gra praktycznie cały czas. Najważniejsze jednak w tym temacie są kwestie nie związane do końca z samą piłką, lecz z przygotowaniem fizycznym i psychicznym. Na przykład Warszawa jest idealnym miejscem dla piłkarza pod tym względem. Mieliśmy blisko lotnisko i nie musieliśmy, tak jak większość drużyn, pokonywać wiele kilometrów autokarem, żeby dostać się na samolot.
Po zakończeniu kariery jestem w stanie stwierdzić, że kwestia regeneracji jest równie ważna, co trening na boisku. Są drużyny, które zdecydowanie stać na to, żeby na dobrym poziomie rozgrywać mecze co trzy dni, ale nie mogą ze względu na ograniczenia strukturalne nie pozwalające na odpowiednią regeneracje i trening wytrzymałościowy.
5. Prognostyk na wiosnę, jak według pana zespół legii poradzi sobie w drugiej połowie sezonu?
Myślę, że po obozie przygotowawczym z trenerem Feio piłkarze będą bardzo dobrze przygotowani do reszty sezonu. Tak samo jestem przekonany, że forma Legii będzie teraz już tylko rosła. Zawodnicy dobrze już się znają z trenerem, wiedzą też jaka jest specyfika oraz schemat treningu, więc zobaczymy na pewno więcej automatyzmów w ich grze. Martwi mnie trochę kwestia związana z brakiem transferów. Deficyt w obronie i brak odpowiednich zmienników dał trenerowi we znaki. Szersza kadra, która dawałaby możliwość podkręcania tempa w szczególnie drugiej połowie byłaby lekiem na większość problemów trapiących obecnie drużynę.
***
Legia inauguruje wiosnę w Ekstraklasie domową konfrontacją z Koroną Kielce. Mecz odbędzie się w niedzielę 2 lutego o godz. 17:30.
ZAPRASZAMY DO POZOSTAŁYCH TEKSTÓW ZAPOWIADAJĄCYCH WIOSNĘ W EKSTRAKLASIE:
- Studnia bezdenna, czyli Śląsk Wrocław w walce o utrzymanie
- Kibice bez pytania zostali wrzuceni na emocjonalny rollceroaster. Przed Lechią wiosna prawdy
- Powtórka z zeszłego sezonu? Korona Kielce nie boi się zimować w strefie spadkowej
- Utrzymanie celem minimum? Wyjątkowy rok przed Puszczą i przed Tomaszem Tułaczem
- Ósme miejsce w Lubinie wzięliby teraz z pocałowaniem ręki. O co wiosną będzie grać Zagłębie?
- Powiedzenie „organizacyjnie Stal Mielec” odchodzi do lamusa
- Rewolucja po radomsku. Zimowe szaleństwo Radomiaka i walka o utrzymanie w Ekstraklasie
- Zawsze mogło być gorzej. Piaście, dobrze, że tak mało tracicie. Źle, że tak mało strzelacie
- Rewelacyjny beniaminek z Katowic. GieKSa ruszy po więcej?
- Stabilizacja czy stagnacja? Jaka wiosna przed Widzewem Łódź?
- Przewrócona rzeczywistość. Czy Pogoń Szczecin zostanie uratowana?
- Niezniszczalni. O Motorze, który przebojem wdarł się do Ekstraklasy
- Mogli się podobać, ale pewnego sufitu nie przebiją. O Górniku Zabrze i rundzie wiosennej
- Futbol po krakowsku. „Pasom” marzą się europejskie puchary