
Fot. Inter
Poznaliśmy wczoraj pierwszego finalistę tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Obie ekipy zafundowały kibicom prawdziwy rollercoaster przez cały dwumecz. Do wyłonienia zwycięzcy rywalizacji potrzebna była dogrywka, a sam rewanż spokojnie może być nominowany do miana spotkania sezonu w Europie. Na pewno jeszcze długo będzie się rozmawiać o tym spotkaniu.
Szalone widowisko
Żaden kibic piłki nożnej nie miał prawa się nudzić oglądając wczorajszy mecz. Działo się w nim dosłownie wszystko. Wynik odwracał się dwukrotnie, kiedy to można było pomyśleć, że nic się już nie zmieni.
W tym meczu najgorsze było to, że się musiał skończyć i ktoś odpadł… Obie drużyny mogą być dumne ze swojej postawy, bo zagrały tak jak na półfinał przystało. Cały dwumecz był czymś magicznym i która z drużyn by nie odpadła mogłaby czuć niedosyt.
Mecz sezonu. Inter w finale Ligi Mistrzów!
Zadowolony Inter
Simone Inzaghi nie krył zadowolenia na konferencji prasowej. Nie ma co się dziwić jego drużyna zagrała bardzo dobry mecz. Mistrzowie Włoch potrafili wykorzystać swoje momenty i przetrwać napór FC Barcelony. Na największe uznanie zasługuje Yann Sommer. Doświadczony Szwajcar niemal latał i odbijał strzały zawodników Blaugrany. Świetny występ bramkarza, który pomimo straty trzech bramek został wybrany zawodnikiem spotkania.

Trener Inzaghi wyróżnił też Frenkiego De Jonga, który jego zdaniem był jedną z ostoi drugiej linii w drużynie Hansiego Flicka. Szkoleniowiec Nerazzurri nie omieszkał również skomentować pracy sędziego. Według niego Szymon Marciniak świetnie poprowadził zawody i potwierdził, że jest jednym z najlepszych sędziów w Europie.
Gorzka pigułka
Odpaść z Ligi Mistrzów – to zawsze boli. Szczególnie gdy odpada się po takim wspaniałym meczu. Jednak taki jest sport i wczoraj musieli doświadczyć tego piłkarze FC Barcelony. Pewne zastrzeżenia do pracy arbitra miał m.in. Pedri czy Hansi Flick. Niemiec stwierdził, że wszystkie sytuacje 50/50 były rozstrzygane na korzyść rywali. Podobnego zdania był Pedri, który dodał, że to pierwszy raz kiedy dzieją się takie rzeczy z tym arbitrem.
„Miał wpływ na wynik”, „Wszystko było na ich korzyść”. Piłkarze FC Barcelony uderzają w Marciniaka
Moim zdaniem jednak reakcje te są przesadzone i podyktowane emocjami, które wczoraj na pewno buzowały w każdym. Szymon Marciniak nie prowadził tego spotkania idealnie i zdarzały się większe czy mniejsze błędy, jednak mylił się on w obie strony.
Nie wydaje mi się, żeby w jakiś sposób miał na celu faworyzowanie jednych czy drugich. A kontrowersje po takim spotkaniu będą zawsze. Tutaj nawet najmniejszy błąd sędziego waży kilkanaście razy więcej niż pomyłka w zwykłym meczu ligowym.
Prawdziwy winowajca
Z oczywistych względów na konferencji był podnoszony temat sędziowania. Z tych samych oczywistych pobudek Inter był zadowolony z pracy Marciniaka, a Barca nie. Gdyby wynik był odwrotny to i pewnie opinie o pracy Polaka byłyby zmienione. Jednak czy arbiter z Płocka najbardziej zaszkodził FC Barcelonie? Oczywiście, że nie.
Największym grzechem gości były zmiany. Żadna z nich nie wniosła nic pozytywnego do gry. W drużynie z Mediolanu sytuacja była odwrotna. Każda zmiana była mniej lub bardziej ale trafna. Z resztą awans Interowi dali rezerwowi. Strzelec gola – Frattesi, jak i Taremi, który mu asystował pojawili się na placu gry w drugiej połowie. To miało ogromny wpływ na przebieg spotkania i moim zdaniem obok dyspozycji Sommera było kluczem do tego, że w finale jest Inter Mediolan, a nie FC Barcelona.
Polacy na boisku
Już przed spotkaniem wiadomym było, że w Monachium zagra drużyna z dwoma Polakami. Pozostawało jeszcze pytanie czy będzie to duet Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny czy może Piotr Zieliński i Nicola Zalewski.
Od pierwszej minuty pojawił się tylko Szczęsny, który zagrał solidnie. Nie popełnił żadnego błędu, często grał jako ostatni obrońca, ale nie miał też żadnej interwencji typu „wow”. Przy straconych golach raczej bez szans. W 79. minucie na boisku pojawił się Piotr Zieliński. Pomocnik Interu Mediolan był mało widoczny. Jednak ciężko się dziwić. Wszedł w bardzo trudnym momencie dla Interu i nie była to jego gra, gdyż to FC Barcelona miała częściej piłkę niż on i jego koledzy.
W doliczonym czasie gry na boisko wszedł też Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski miał jedną sytuację, kiedy to uderzył głową ponad bramką rywali. Nicola Zalewski natomiast cały mecz spędził na ławce rezerwowych.
Za całe spotkanie, dramaturgię, emocje, temperaturę – serdecznie dziękujemy!
CZYTAJ WIĘCEJ NA 365 DNI O PIŁCE:
1 komentarz on “Emocje opadają, ale chyba nikt nie chce zapominać o tym meczu [KOMENTARZ]”