
Fot. Legia Warszawa
Legia Warszawa przegrała z norweskim Molde 2:3 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Konferencji. Biorąc pod uwagę, że do przerwy legioniści przegrywali 0:3, końcowy rezultat może dawać pewne powody do optymizmu i pozwala z nadzieją wyczekiwać rewanżu przy Łazienkowskiej.
Podobne myśli towarzyszyły mi jednak rok temu, dokładnie 15 lutego 2024 roku. Wówczas Legia, prowadzona przez Kostę Runjaicia, również przegrała na wyjeździe z Molde 2:3. Co więcej, tamto spotkanie miało niemal identyczny przebieg – gospodarze zdobyli wszystkie trzy bramki w pierwszej połowie, a „Wojskowi” rozpoczęli pogoń za wynikiem dopiero po godzinie gry. Niestety wszyscy pamiętamy, jak zakończył się rewanż przy Łazienkowskiej. Jeśli ktoś nie kojarzy, przypomnę – Legia przegrała aż 0:3.
Bolesna powtórka sprzed roku! Legia gorsza od Mølde
Wierzę, że w tym roku może być inaczej. Za tydzień Gonçalo Feio będzie miał do dyspozycji świetnie spisującego się w tym sezonie Ryoyu Morishitę, którego w Norwegii zabrakło z powodu nadmiaru żółtych kartek. Dodatkowo, do składu wróci Radovan Pankov – kluczowa postać w defensywie Legii. Jego nieobecność była wyraźnie odczuwalna w pierwszej połowie meczu, gdy piłkarze Molde bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd duetu Kapuadi-Ziółkowski. O Feio można mówić wiele rzeczy, ale na pewno nie można mu odmówić tego, że jest fachowcem, który potrafi przygotować zespół do meczu, dlatego też jestem przekonany, że tym razem nie popełni błędu przy doborze początkowej taktyki.
Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść Legii jest brak regularnej gry Molde. Owszem, ta sama narracja pojawiała się przed pierwszym meczem, ale w końcówce spotkania widać było, że gospodarze mają problemy z przygotowaniem motorycznym. Dlatego jeśli w rewanżu dojdzie do dogrywki, to stołeczny klub powinien mieć przewagę i wyjść z niej zwycięsko.

Problemy niestety też są
Niestety przy Łazienkowskiej 3 zabraknie Luquinhasa, który był najjaśniejszym punktem „Wojskowych” w pierwszym spotkaniu. Brazylijczyk zastąpił Wahana Biczachczjana, dla którego był to kolejny średni mecz w barwach Legii. Luquinhas od razu po wejściu na plac strzelił bramkę kontaktową. Gdyby w czwartkowym meczu na skrzydłach mogli zagrać Morishita i Luquinhas, o awans byłbym spokojny.
Kolejnym niezrozumiałym dla mnie posunięciem było wystawienie od pierwszej minuty Clauda Gonçalvesa. Nie wiem, co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami na linii Feio–Augustyniak, ale w obecnej sytuacji Legii po prostu nie stać na trzymanie Rafała Augustyniaka na ławce. Jego wejście na boisko od razu ożywiło grę stołecznego klubu, a „Wojskowi” zaczęli w końcu funkcjonować tak, jak powinni. Mam szczerą nadzieję, że w meczu rewanżowym 31-latek rozpocznie grę od pierwszej minuty.
Mimo, że ostatnimi czasy oceniając i przewidując wyniki Legii bliżej mi do lekkiego pesymisty. To w pełni wierzę, że Goncalo Feio i jego zespół napiszą historię na nowo i zamiast porażki 0:3 w czwartek zobaczymy wspaniałe widowisko, które zakończy się awansem „Wojskowych” do ćwierćfinału Ligi Konferencji.