
Fot. GIEKSA FOTO / Tomasz Błaszczyk
GKS Katowice pokonał 2:0 Śląsk Wrocław w meczu 29. kolejki Ekstraklasy. Ekipa z Górnego Śląska była lepsza w tym spotkaniu i trzy punkty zasłużenie jadą do Katowic. Mocno skomplikowała się sytuacja wrocławian, gdyż walka o utrzymanie w lidze nabiera tempa. GKS natomiast pnie się w górę tabeli i jest na dobrej drodze, by zakończyć sezon w górnej połowie tabeli.
Goście zdominowali pierwszą połowę. Znakomity Leszczyński
Pierwsze minuty spotkania nie obfitowały w sytuacje podbramkowe. Wiele było walki, prób pressingu i niedokładnych zagrań. W 18. minucie zagotowało się pod bramką Śląska, ale zabrakło celnego strzału. Minutę później miało miejsce kolejne zamieszanie w polu karnym WKS-u i po dośrodkowaniu z lewej strony, Aleks Petkov skierował piłkę do własnej bramki. Stoper Śląska może więc mówić o wyjątkowym pechu, bo przed tygodniem także trafił „swojaka” z Cracovią (4:2)…
Po chwili GKS mógł strzelić kolejną bramkę, ale groźny strzał Sebastiana Bergiera sparował Rafał Leszczyński. Goście z Katowic byli coraz konkretniejsi w swoich poczynaniach boiskowych i samo spotkanie nabrało przez to tempa.
Ekipa gospodarzy miała dobry moment w okolicach 30. minuty spotkania, ale brakowało konkretów. W 36. minucie groźny strzał oddał Bergier, ale na posterunku był Leszczyński. Chwilę później po uderzeniu Nowaka, bramkarz Sląska Wrocław popełnił błąd, ale finalnie bramka nie padła. W 42. minucie groźny strzał oddał Adrian Błąd, piłkę sparował Leszczyński, a po chwili znakomicie zachował się przy dobitce Kowalczyka. Co się odwlecze, to nie uciecze i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do bramki głową skierował Oskar Repka. GieKSa miała już dwubramkową przewagę i wydawało się, że Śląsk jest na deskach. W doliczonym czasie gry, stuprocentową sytuację miał Jose Pozo, ale po jego uderzeniu na trybunach było słychać tylko jęk zawodu.
Bezzębny wicemistrz
Druga część spotkania rozpoczęła się od od ataków pozycyjnych ekipy Ante Simundzy. W 54. minucie blisko bramki po strzale głową był Serafin Szota. Minuty mijały, a gospodarze mimo przewagi nie potrafili znaleźć przełamania. Drużyna trenera Góraka próbowała za to swoich sił w kontratakach. W 62. minucie groźnie uderzył Ortiz, ale piłka minęła słupek bramki Dawida Kudły. Śląsk dominował, ale większość dośrodkowań piłkarzy WKS-u bez problemu wyłapywał Dawid Kudła.
W 72 minucie w dobrej sytuacji znalazł się Drachal, ale górą był Leszczyński. W kolejnych minutach mecz się wyrównał. Gospodarze nie potrafili sforsować obrony GieKSy. Goście natomiast starali się kontrować, lecz zbytnio nie forsowali tempa ze względu na dwubramkowe prowadzenie. W końcowych minutach spotkania było widać lekką frustrację bądź co bądź, aktualnych wicemistrzów Polski.
Groźnie było w 89. minucie, kiedy to po strzale głową Żukowskiego, dobrze interweniował Dawid Kudła. Do końca spotkania bramki już nie padły i GKS przełamał swoją niekorzystną wyjazdową passę. Śląsk Wrocław natomiast przegrał pierwszy raz od sześciu spotkań i sytuacja ekipy trenera Simundzy bardzo się skomplikowała.
W następnej kolejce GKS zmierzy się z warszawską Legią, Śląsk natomiast uda się na mecz do Częstochowy, gdzie zmierzy się z Rakowem.
ŚLĄSK WROCŁAW – GKS KATOWICE 0:2 (0:2)
Petkov 19’ (sam.), Repka 43’
MVP meczu – Mateusz Kowalczyk