
Fot. Arka Gdynia / Tomasz Duc
Arka pod wodzą Dawida Szwargi jeszcze nie przegrała. Dzisiaj ograła Górnik Łęczna po bramce Szymona Sobczaka z rzutu karnego. Były trener Rakowa Częstochowa notuje świetne wejście do drużyny z nad morza. Po wygranej 1:0 „Arkowcy” wracają na pierwszą lokatę w lidze.
Spotkanie w klinczu
Dzisiejsze spotkanie można byłoby opisać w dwóch zdaniach. Na boisku częściej oglądaliśmy wykluczenie jakiegoś zawodnika niż składną akcję którejś z drużyn. Arka szybko zdobyła gola, a Górnik nie bardzo wiedział jak odpowiedzieć.
W 20. minucie czerwoną kartkę obejrzał Hide Vitalucci. Japończyk przypadkowo nastąpił na nogę Kamila Orlika. Sędzia uznał, że zagranie to było na tyle niebezpieczne, że piłkarz Arki musi opuścić murawę. To miał być moment zwrotny meczu, kiedy to Górnik przyciśnie i pokusi się choćby o wyrównanie. Ale tak się nie stało.
Zaryzykuję stwierdzenie, że był to moment, w którym mecz ten umarł. To Arka w tym meczu miała prowadzić grę, a Górnik odpowiadać z kontry. Kiedy goście stracili jednego zawodnika, oddali pole gry. Nic w tym dziwnego – mieli wynik, nie chcieli i nie musieli atakować. Z drugiej strony gospodarze chcieli, ale nie bardzo potrafili stworzyć sobie sytuację strzelecką.
Piłkarska lekkomyślność
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Górnik dalej nie potrafił nic skonstruować i pierwsze celne uderzenie oddał z rzutu wolnego, ale strzał ten nie miał prawa zaskoczyć bramkarza. W 65. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Ogaga Oduko. Nigeryjczyk był kompletnie spóźniony i swoim bezmyślnym zachowaniem osłabił zespół.
Graliśmy zatem 10 na 10. Długo jednak taki stan się nie utrzymał. Niespełna kwadrans później obejrzeliśmy kolejne wykluczenie. Tym razem dla piłkarza Arki Gdynia, Juliena Celestine. Francuz uderzył rywala w twarz i słusznie został wyrzucony z boiska.
Dla Górnika Łęczna jest to czwarta porażka z rzędu. Klub z Lubelszczyzny zdobył zaledwie jeden punkt po w 2025 roku.
GÓRNIK ŁĘCZNA – ARKA GDYNIA 0:1 (0:1)
6′ Szymon Sobczak