
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
Polski klasyk nie zawiódł! W niedzielnym hicie 27. kolejki Legia Warszawa pokonała Górnik Zabrze 2:1. Bramkę dla gospodarzy strzelił Taofeek Ismaheel, zaś dla „Wojskowych” oba gole zdobył Luquinhas. „Trójkolorowi” nie wykorzystali dominacji z pierwszej części spotkania i w dziesięć minut wypuścili trzy punkty.
Już od pierwszych sekund spotkania to Górnik był drużyną dominującą. Ten stan rzeczy potwierdziła sytuacja z 8. minuty, kiedy to po stracie piłki przez „Wojskowych” w stronę bramki Kacpra Tobiasza pobiegł Yosuke Furukawa, który chwilę później wypatrzył wbiegającego w pole karne Taofeeka Ismaheela. Nigeryjczyk po otrzymaniu futbolówki oddał strzał, którym pokonał bezbronnego w tej sytuacji Tobiasza.
„Trójkolorowi” po strzeleniu gola nie odpuszczali i ciągle byli stroną lepszą. „Górnicy” totalnie dominowali gości i tworzyli coraz to kolejne groźne sytuacje. Legioniści na dobrą sprawę mieli tylko jedną groźną sytuację, miała ona miejsce w 13. minucie, kiedy to Kacper Chodyna odnalazł się w polu karnym Filipa Majchrowicza, jednakże nie opanował dobrze piłki.
Legia praktycznie nie istniała na początku spotkania. Górnik z każdą minutą był coraz groźniejszy. Kacper Tobiasz musiał się nieźle nagimnastykować po strzałach Furukawy czy Podolskiego, żeby utrzymać gości w grze.
Mimo znacznej przewagi piłkarzom trenera Jana Urbana przytrafiały się pojedyncze błędy. Jeden z nich był w 24. minucie, kiedy to po błędzie obrońców Górnika bliski strzelenia bramki był Ilia Szkurin, piłka po jego strzale trafiła jednak w poprzeczkę. Po tej sytuacji piłkarze Legii zaczęli powoli wracać do meczu, gdyż coraz częściej przebywali z futbolówką na połowie gospodarzy. W 44. minucie „Żabole” mieli stuprocentową sytuację na podwyższenie wyniku, kiedy to z kontrą pobiegł Luka Zahović. Gdyby Słoweniec celnie podał do wbiegającego w pole karne Lukasa Podolskiego, to były mistrz świata wyszedłby z bramkarzem Legii sam na sam. Niestety dla Górnika, piłka do Niemca nie trafiła. Do końca pierwszej połowy już więcej akcji nie ujrzeliśmy.
Odrodzenie Legii, dublet Luquinhasa
Druga część spotkania przywitała nas tym, czym pożegnała pierwsza – przewagą Górnika i sporadycznymi atakami „Wojskowych”. Legia miała kilka dobrych okazji, jednakże zawsze brakowało tam wykończenia. Bardzo widoczny był brak Marca Guala, który mimo krytyki i tak gole stołecznym zapewnia. W sytuacji z 58. minuty też tak poniekąd było. Piłkę w stronę bramki uderzył Luquinhas, był to słaby strzał, który najprawdopodobniej skończyłby w rękach Majchrowskiego, ale no właśnie – skończyłby. Lecącą w stronę bramkarza futbolówkę starał się wybijać Rafał Janicki, ale zrobił to tak niefortunnie, że umieścił ją we własnej bramce.
Na domiar złego dla Górnika w 67. minucie po wrzutce z rzutu wolnego do piłki dopadł Szkurin, którego strzał zakończyłby się bramką, ale szybciej futbolówkę dobił Luquinhas. Pomimo dominacji gospodarzy legioniści potrafili odwrócić losy meczu i wyjść na prowadzenie.
Po straceniu bramki „Górnicy” opadli lekko z sił i to stołeczny klub prowadził grę. Mimo paru ciekawych sytuacji z jednej jak i drugiej strony, to żadna z nich nie zagroziła bardzo bramce Tobiasza czy Majchrowskiego. Polski Klasyk zakończył się wygraną Legii 2:1.
Dzięki tej wygranej Legia utrzymuje się na 5. miejscu w tabeli i dogania Pogoń Szczecin w liczbie punktów (44). Górnik, zaś nie wykorzystał okazji do wyprzedzenia „Wojskowych” w tabeli i pozostaje na 7. miejscu z dorobkiem 40 „oczek”. W następnej kolejce Legia podejmie Jagiellonie Białystok, zaś „Górnicy” wybiorą się do Lubina na mecz z Zagłębiem.
Widoczny jednak był brak Bartosza Kapustki oraz Marka Guala. Obaj są kontuzjowani i ich występ z Chelsea stoi pod poważnym znakiem zapytania. Dziś nie oglądaliśmy także Steve Kapuadiego (pauza za kartki), w jego buty wszedł dziś Jan Ziółkowski, który się obronił. Był bardzo pewny i wielokrotnie przerywał ataki Górnika.
GÓRNIK ZABRZE – LEGIA WARSZAWA 1:2 (1:0)
8′ Ismaheel – 58′, 67′ Luquinhas