
Fot. Jagiellonia Białystok
– My już nic nie musimy, ale bardzo dużo możemy – od tych słów Adrian Siemieniec rozpoczął pomeczową konferencję prasową po awansie do 1/8 finału Ligi Konferencji. Jagiellonia nieoczekiwania przeszła nie tylko TSC Baćkę Topolę w fazie play-off, ale wyrzuciła za burtę kolejnego rywala, a więc belgijskie Cercle Brugge. Na drodze do wymarzonego półfinału stanął Real Betis. W pierwszym meczu białostoczanie przegrali 0:2, dziś czas na rewanż.
Mistrzowie Polski faworytem tego dwumeczu nie byli, a po porażce w Sewilli tym bardziej wszyscy skazują ich na porażkę. Dziś jednak europejski sen nie musi się skończyć. Rywalizacja jest bowiem cały czas otwarta, odrobienie dwóch goli nie jest czymś absolutnie nie niemożliwym.
Jagiellonia to zespół nieopierzony w europejskich pucharach, a Adrian Siemieniec z zadziwiającą bezczelnością radził sobie na międzynarodowej scenie. Awans do europejskich pucharów? Proszę bardzo, choć łatwo nie było, a dwumecze późnym latem z Bodoe/Glimt czy Ajaxem były bardzo trudne do przełknięcia. Mistrz Polski ma bowiem (teoretycznie) łatwą drogę do fazy ligowej LKE. Wystarczy wygrać jeden dwumecz, bowiem najlepszy zespół w Polsce ma zagwarantowany udział w II rundzie el. LM. Awans jednak trzeba sobie wywalczyć. Siemieniec i spółka nie dostali nic za darmo.
Gra Jagiellonii jesienią w europejskich pucharach była znakomita. Będziemy długo wracać pamięcią do spotkań z Kopenhagą (2:1) czy Molde (3:0), a starcia w fazie pucharowej to prawdziwa wisienka na torcie. Z pozycji underdoga „Jaga” wyeliminowała zarówno Serbów, jak i Belgów, i znalazła się w najlepszej ósemce turnieju.
Pierwsza konfrontacja z Betisem była bardzo trudna. Jagiellonia wypadła blado, nie radziła sobie z szybką, intensywną grą hiszpańskiego zespołu. I nawet jeśli Adrian Siemieniec apelował przed tym meczem, że jego podopieczni nie mają zamiaru zachwycać się grą Isco czy Antony’ego, to widać było, że były to dwa różne światy.
Futbol ma to do siebie, że to nie zawsze ci lepsi wygrywają, co muszą białostoczanie dziś udowodnić. Wyjść i od początku zaprezentować się jak najlepiej, z doskonałą organizacją i wyglądać równie pewnie z tyłu, co przeciwko Betisowi w drugiej połowie.

Ostatni „ważny” mecz
Statystycy nie dają co prawda wielkich szans mistrzom Polski na awans do 1/2 finału. Ograć Betis? Ba! Odrobić straty z pierwszego meczu i zameldować się w najlepszej czwórce? To brzmi jak gigantyczne wyzwanie, natomiast wcale nie straceńcza misja.
Zdaniem strony Football Mets Data, Jagiellonia ma około 5% szans na awans. Na tak niski wynik wpływa oczywiście duża rozbieżność w szeroko rozumianych możliwościach sportowo-organizacyjnych, różnicach w wycenach transferowych piłkarzy oraz zwyczajnie wynik z pierwszego spotkania.
Tamto „wybronione” 0:2, bo tak trzeba ten wynik nazwać, w drugiej połowie w zasadzie możemy to spotkanie określić mianem meczu piłkarzy Betisu przeciwko Sławomirowi Abramowiczowi, daje jednak nadzieję. Daje nadzieję, że Jagiellonia będzie mogła to zrobić. Dlaczego? Bo tak naprawdę przed nią ostatnie prawdziwe wyzwanie.
Gdyby nie Sławomir Abramowicz, to Jagiellonia skompromitowałaby się z Betisem…
Szanse na mistrzostwo Polski są znikome. Jagiellonia traci do liderującego Rakowa Częstochowa ma co prawda tylko cztery punkty straty, a przed nią jeszcze spotkanie z zespołem „Medalików”. Oczywiście, obrona tytułu kusi i brzmi bardzo dumnie, jednak realnie to Raków oraz (wydawać by się mogło) pędzący Lech są faworytami w walce o końcowy triumf. Opta wylicza szanse następująco:
- Raków Częstochowa – 74%,
- Lech Poznań – 15%,
- Jagiellonia Białystok – 10%,
- Pogoń Szczecin – mniej niż 1%,
- Legia Warszawa – mniej niż 1%.
Czy jednak prawdziwym wyzwaniem i czymś „dużym” byłoby dla Jagielloni gonienie Rakowa i Lecha? Oczywiście, że tak. Jednak największym i zarazem historycznym wyczynem byłby półfinał europejskich pucharów, gdzie zespół Siemieńca spotkałby się z Celje lub Fiorentiną.
To właśnie na rewanżowe spotkanie z Betisem powinna pójść cała para i wszystkie możliwe siły. Europejskie puchary w przyszłym sezonie z klucza ligowego są praktycznie pewne, Pogoń traci do Jagiellonii aż osiem punktów, a „Portowcy” i będąca tuż za nimi Legia rywalizują w finale Pucharu Polski – i to na tym meczu się skupią.
Czy Siemieniec będzie chciał powalczyć o obronę tytułu? Jak najbardziej. Ale to półfinał LKE zapewni jeszcze wciąż bardzo młodemu trenerowi nieśmiertelność. Mistrzowie Polski mogą to zrobić, mogą dziś dotknąć futbolowych Himalajów, sięgnąć piłkarskich gwiazd.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
Cracovia na rozdrożu. Dawid Kroczek jedną nogą poza klubem
Śpieszmy się szanować dobrych trenerów. Tak szybko odchodzą
Wszystko mogą, nic nie muszą. Legia gra na legendarnym Stamford Bridge
Będzie remis 😭