
Fot. Jagiellonia Białystok / Kamil Świrydowicz
Jagiellonia Białystok nie sprawiła niespodzianki i uległa faworyzowanemu Realowi Betis 0:2. Było to jedno z tych spotkań, gdzie wynik był zdecydowanie lepszy niż gra patrząc z perspektywy mistrza Polski. Gospodarze byli lepsi w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i nie pozostawili żadnych złudzeń podopiecznym Adriana Siemieńca.
Różnica klas
O tym jak wielka jest dysproporcja między obiema ekipami wiedział każdy obserwator piłki nożnej. Real Betis jest marką samą w sobie z ogromnym doświadczeniem w Europie. Tego samego nie można powiedzieć o Jagiellonii, dla której jest to pierwszy sezon na międzynarodowej arenie. Każdy wynik inny niż zwycięstwo Realu Betis trzeba byłoby rozpatrywać zatem jako niespodziankę. Wiedząc, że piłka nożna jest bardzo przewrotna i lubi niespodzianki, sympatycy polskiej piłki mogli mieć nadzieje na pozytywny rezultat.
Jednak drużyna Manuela Pellegriniego zdominowała „Jagę” w każdym aspekcie i pokazała jak dużo dzieli Ekstraklasę od hiszpańskiej LaLiga. Mistrzowie Polski byli tylko cieniem dla show jakie dawali gospodarze. W szczególności Isco, Antony czy Jesus Rodriguez, którzy co chwilę popisywali się jakimiś nieszablonowymi zagraniami, po których ręce same składały się do oklasków. Hiszpanie ani trochę nie przypominali siebie samych z październikowego spotkania z Legią Warszawa, kiedy przegrali wówczas 0:1. Byli zmotywowani, skupieni i rządni zwycięstwa, wiedząc, że gra toczy się o półfinał europejskich rozgrywek. W żaden sposób nie zlekceważyli Jagiellonii i tym samym zrobili bardzo duży krok w stronę awansu.
Bezradność
Ciężko powiedzieć coś pozytywnego o Jadze po tym spotkaniu. Oczywiście walczyli i starali się. Każdy zdawał sobie sprawę z wagi tego meczu. Tyle, że na tym kończą się pozytywy. „Jaga” nie zagrażała bramce Francisco Vietesa. Z ciekawszych momentów ofensywy mistrzów Polski można wyróżnić jedyne celne uderzenie, czyli próbę Darko Churlinova z przewrotki. I to tylko za to, że strzał ten był ekwilibrystyczny, bo poważnego zagrożenia z tego nie było. Do tego jedna składna akcja zakończona bramką, ale z wyraźnym spalonym.
Mimo że oba zespoły dzieliła przepaść, to trochę mało. Jagiellonia była po prostu bezzębna. Bardzo słaba w ofensywie, a do tego popełniająca błędy z tyłu. Przy pierwszym golu piłkarze „Jagi” zostawili za dużo miejsca rywalom i na tym poziome musiało się to zemścić. Przy drugim natomiast byli bardzo nieporadni we własnej szesnastce i zostali ukarani w postaci straconą bramką „do szatni”.
A tych błędów było więcej. Można było odnieść wrażenie, że niektórych piłkarzy przerosła ranga tego wydarzenia. Być może presja tego meczu plątała nogi co poniektórym…
Nadzieja umiera ostatnia
Real Betis wykonał wczoraj ogromny krok w stronę półfinału 1/2 finału Ligi Konferencji. Jednak jest jeszcze rewanż w Białymstoku. Choć Jagiellonia zagrała dzisiaj po prostu słabo, to jakaś nadzieja pozostaje. Podopieczni Adriana Siemieńca grają u siebie, a wynik 0:2 jeszcze o niczym nie przesądza.
Dopóki piłka w grze, wszystko się może wydarzyć i przede wszystkim piłkarze Jagiellonii muszą wierzyć, żeby po ostatnim gwizdku nie mogli sobie niczego zarzucić. Dwumecz na tym etapie rozgrywek z tak klasowym przeciwnikiem jest czymś w rodzaju nagrody za całokształt występów na międzynarodowej arenie.
Jagiellonia na europejskiej scenie
Dla Jagiellonii to spotkanie jak i cała przygoda w Lidze Konferencji to świetna okazja do nauki. Piłkarze zebrali ogromne doświadczenie, podobnie jak sztab i inni pracownicy klubu. Nawet marketingowcy „Jagi” mogli podpatrzeć coś nowego i wdrożyć to w swojej pracy. Takie przeżycia będą owocowały w późniejszym czasie. Do tego na pewno udało się białostoczanom wypromować swoją markę w Europie i podbić cenę swoich piłkarzy na rynku transferowym.
Korzyści płynących z tej przygody w LKE jest bardzo dużo i choć może się ona skończy już za tydzień, to kibice mogą być dumni ze swojego zespołu bez względu na wynik w rewanżu.
1 komentarz on “One team show w Sewilli. Jagiellonia otrzymała lekcję futbolu od Betisu [KOMENTARZ]”