
Fot. Maria Emelianova / Chess.com
Jan-Krzysztof Duda trzecim zawodnikiem świata w szachach błyskawicznych! I to byłoby na tyle z pozytywnych informacji ze świeżo zakończonej edycji mistrzostw świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Teraz przejdźmy do tych mniej przyjemnych wydarzeń – bowiem cały grudzień, który miał stać się swego rodzaju świętem dla fanów szachów, zakończył się dwoma skandalami. Oba skompromitowały federację FIDE, drugi ze skandali skompromitował również najlepszego zawodnika na świecie.
Na początek garść informacji – 26, 27 i 28 grudnia odbywały się zmagania w szachach szybkich (rapidach), tempem 15+10, piętnaście minut na posunięcie, z dodatkiem dziesięciu sekund po ruchu, a 30 grudnia i 31 grudnia w szachach błyskawicznych (blitzach), tempem 3+2, trzy minuty na posunięcie, z dodatkiem dwóch sekund po ruchu (w Polsce finał między Carlsenem a “Nepo” dział się już w roku 2025). Zmagania rapidowe były rozgrywane systemem szwajcarskim, trzynastorundowym w sekcji OPEN i jedenastorundowym w sekcji żeńskiej, natomiast w blitzach 30 grudnia zawodnicy mierzyli się w systemie szwajcarskim (liczba rund pozostała taka sama w obu sekcjach), natomiast najlepsza ósemka kwalifikowała się do fazy pucharowej, gdzie dobrze znaną wszystkim kibicom drabinką miał zostać wyłoniony zwycięzca. Nie przewidziano starć o trzecie miejsce, przegrani w półfinałach od razu dostawali brązowe medale.
Polska reprezentacja na mistrzostwach
Jedynak walczył o medale
Polska reprezentacja była zaskakująco mała – w sekcji OPEN startował jedynie Jan-Krzysztof Duda, 14. zawodnik świata pod względem rankingu FIDE w klasykach, jeden z najsilniejszych graczy na tych mistrzostwach, po którym wielu spodziewało się przynajmniej jednego medalu, zwłaszcza w blitzach, w których jest dwukrotnym wicemistrzem świata, z roku 2018 i 2021 oraz mistrzem Europy z 2021 roku. W świetnym dla niego 2021 roku (prócz wymienionych wcześniej sukcesów wygrał też bardzo prestiżowe zawody Pucharu świata, dzięki czemu zakwalifikował się do Turnieju Kandydatów 2022) zajął wysokie, piąte miejsce w szachach szybkich.
Turniej w rapidach jest do zapomnienia – po drugim dniu zmagań Polak prowadził (wespół z kilkoma innymi zawodnikami), jednak ostatniego dnia – choć do ostatniej rundy zachował szanse na brązowy medal, zleciał nisko i ostatecznie zajął dopiero 22. miejsce. Tu można zarzucić klasyczną polską “gdybologią” – gdyby Duda nie przedobrzył i w 10. rundzie, w remisowej końcówce z 18-letnim Volodarem Murzinem (który został mistrzem świata w rapidach) powtórzył trzykrotnie pozycję, nie musiałby gonić oddalającej się czołówki (zwłaszcza, że losowanie nie było dla Dudy łaskawe – w 12. rundzie trafił mu się Danil Dubov, który zagrał otwarcie tak pasywne i remisowe, pozbawione z jego strony jakiejkolwiek chęci do zdobycia całego punktu, że Polak wziął z nim remis… po ośmiu ruchach). Ale cóż – “gdyby powtórzyli karnego Błaszczykowskiego”.
Fakty są takie, że po porażce z Murzinem Duda zremisował z Andreyem Esipienką i Dubovem, a w ostatniej partii przegrał z uzbekistańskim arcymistrzem, Javokhirem Sindarovem.
Natomiast blitze to już zupełnie inna historia – choć Polak zaczął kiepsko, już w drugiej rundzie remisując z o prawie dwieście oczek niżej notowanym arcymistrzem, Aleksandrem Rakhamovem, a w trzeciej remisując z mistrzem międzynarodowej Rudikiem Makarianem (z którym zresztą zremisował w Nowym Jorku drugi raz, poprzednio w pierwszej rundzie mistrzostw świata w rapidach), to zebrał się w sobie i pokazał umiejętności, z których słynie. Choć permanentnie wchodził w niedoczas, to kolejnych trzech przeciwników (w tym Sindarov i świeżo upieczony wicemistrz świata w rapidach, Rosjanin, Alexander Grischuk) poległo pod atakami Polaka. Następnie zanotował dwa remisy z piekielnie groźnymi rywalami – rewelacją 2024 roku, Arjunem Erigaisim oraz uznawanym przez wielu za oszusta, który powinien mieć zakaz startowania w jakichkolwiek zawodach, Hansem Moke Niemannem.
W 9. rundzie przyszła jedyna w pierwszy dniu zmagań porażka Polaka – z francuzem, Alirezą Firouzją. Wtedy wydawało się, że miejsce w TOP 8, dające awans do fazy pucharowej, ucieka Polakowi. Ten nie miał już żadnego marginesu błędu – mógł najwyżej w następnym czterech rundach raz zremisować, inaczej byłby bez szans na przejście dalej. I… Polak to zrobił. Wygrał z Aravindhem Chithambaramwą, zremisował z Jefferrym Xiongiem i w znanym wszystkim oglądającym kilka lat temu polskich piłkarzy ręcznych thrillerowym stylu, po ograniu Borisa Gelfanda i Levona Aroniana znalazł się… wśród kilku zawodników, którzy mieli 9.5 punktu. Wiadomym było, że o wszystkim zdecyduje punktacja pomocnicza, gdy na pierwszych czterech szachownicach wzięto szybkie remisy. Duda musiał wygrać z Aronianem, a potem liczyć, że punktacja pomocnicza zawlecze go jak najwyżej. I zawlekła – na siódmą pozycję.
Prócz Dudy awansowała siódemka, której nikomu z szachowego świata przedstawiać nie trzeba – obrońca tytułu Magnus Carlsen (w dżinsach), Hans Moke Niemann, Fabiano Caruana, Volodar Murzin, Jan Niepomniaczi, Wesley So i Alireza Firouzja. Pierwsza trójka znalazła się w tej połowie drabinki, w której był też Polak. Starcie Carlsen vs Niemann było ekscytujące – Magnus przegrywał i wydawało się, że sensacyjnie odpadnie już w ćwierćfinale, lecz odwrócił losy rywalizacji i pokonał przeciwnika 2.5:1.5.
Tu warto zaznaczyć, że zawodnicy mierzyli się ze sobą w czterech partiach (po dwa razy grali białymi i czarnymi), w przypadku gdyby nie wyłoniły one lepszego z nich, rozgrywano by dogrywkę.
Tak, zdecydowanie Carlsen vs Niemann zapewniło wiele emocji. W przeciwieństwie do… starcia Dudy. Choć Caruana to wybitny zawodnik, absolutna bestia jeśli chodzi o debiuty, to jednak delikatnym faworytem według wielu był Polak. Tak wskazywał m.in. Hikaru Nakamura.
Dlaczego jednak stwierdziłem, że pojedynek Duda vs Caruana nie był zbyt pasjonujący? Bo odliczając ładunek emocjonalny związany z tym, że gra Polak oraz naturalny, związany z przebiegiem poszczególnych gier, to Jan-Krzysztof Duda gładko pokonał rywala 2.5:0.5 (czwarta partia nie była potrzebna i się nie odbyła). Zdecydowanie Polak był w gazie i szkoda, że trafił w półfinale na Carlsena.

Duda wygrywał w przeszłości z Carlsenem – m.in. w półfinale Pucharu Świata w 2021 roku, ale Norweg to nie bez powodu najlepszy zawodnik na świecie ogółem, znajdujący się poziom wyżej nad resztą światowego topu. Duda, choć postawił się Magnusowi, poległ z kretesem, przegrywając z Norwegiem trzykrotnie. Carlsen zresztą obronił mistrzostwo świata, co zakończyło się ogromnym skandalem – ale o tym za moment.
Koniec mistrzostw, do widzenia – można by rzec, lecz w tym wypadku ten koniec jest na pewno satysfakcjonujący, także dla portfela Polaka – na jego konto trafi kwota wynosząca 42 tysiące dolarów.
Panie wręcz przeciwnie
Obficie natomiast było w nasze reprezentantki w sekcji żeńskiej, gdzie pojechało ich sześć – Alina Kaszlinska, Oliwia Kiołbasa, Aleksandra Malcewska, Klaudia Kulon, Alicja Śliwicka i Liwia Jarocka. Wyjazd tak licznej grupy sfinansowała nasza krajowa federacja. I cóż, są to występy bez historii – Polki nie liczyły się w walce o najwyższe cele i zaliczyły występy bez większej historii, zobaczyliśmy też kilka siostrobójczych pojedynków. W rapidzie zwyciężczynią została Hinduska, Humpy Koneru, a w blitzach Chinka, Ju Wenjun
Miejsca naszych reprezentantek na mistrzostwach świata w szachach szybkich:
29. Alina Kaszlinska – 6.5 punktu
33. Aleksandra Malczewska – 6 punktów
48. Alicja Śliwicka – 6 punktów
50. Liwia Jarocka – 6 punktów
51. Klaudia Kulon – 6 punktów
92. Oliwia Kiołbasa – 4 punkty
Miejsca naszych reprezentantek na mistrzostwach świata w szachach błyskawicznych:
12. Aleksandra Malczewska – 7.5 punktu
23. Klaudia Kulon – 7 punktów36. Alina Kaszlinska – 6.5 punktu
43. Alicja Śliwicka – 6 punktów
50. Oliwia Kiołbasa – 5.5 punktu
87. Liwia Jarocka – 4 punkty.
Mistrzostwa, które ośmieszyły FIDE
Skandal numer jeden, czyli o jedną parę spodni za daleko
“Afera dżinsowa” obiegła świat. Magnus Carlsen, jeszcze mistrz świata w rapidzie, został niedopuszczony do 9. rundy. Powód? Złamanie dress code’u. Tylko, że jak się okazało, nie złamanie, tylko możliwe naruszenie i nie dress code’u, a zmysłu estetycznego sędziego.
Otóż, co całkiem naturalne, na mistrzostwach obowiązują konkretne wymogi dotyczące stroju. Wróć! W regulaminie jest… grafika, wedle której mają ubierać się gracze.
A co się tak dokładnie wydarzyło? Drugiego dnia gry Magnus przyszedł ubrany nie w spodnie od garnituru, a w dżinsy! Czy był ubrany niechlujnie? Nie, wyglądał elegancko. Czy został za to ukarany mandatem, jak np. Jan Niepomniaszczij za ubranie, o zgrozo, trampek? Tak. Czy miał czas się przebrać? Bardzo dyskusyjne, czy Magnus zdążyłby dostać się do hotelu, przebrać spodnie między rundami i się wrócić, lub co realniejsze, wysłać kogoś po nie, by mu przywiózł je na Wall Street. Czy Magnus stwierdził, że ma gdzieś zdanie sędziego? Nie, powiedział, że następnego dnia będzie już normalnie ubrany i, że dżinsy założył… przypadkiem. Zapomniał je przebrać po spotkaniu, które miał krótko przed startem drugiego dnia mistrzostw. Czy sędziowie wyłapali Hikaru Nakamurę, który też miał mieć dżinsy? Nie. Czy komuś przeszkadza, jak zawodnik ma nauszniki w króliczki na szyi? Nie.
No, kuriozum proszę państwa!
Wykluczyć z rundy najwybitniejszego zawodnika za taką drobnostkę, mimo, że nie dość, że jak się okazało Carlsen wprost regulaminu nie złamał i wyglądał elegancko, to jeszcze dostał mandat i zapowiedział, że następnego dnia już dżinsów nie będzie miał.

Magnus uniósł się honorem, zrezygnował z gry i gdyby nie jego tata, wyjechał by z USA. Starszy Carlsen namówił jednak syna, by ten się przespał z tą decyzją oraz porozmawiał z prezydentem FIDE – Arkadijem Dworkowiczem. I po tym spotkaniu okazało się, że dżinsy są jednak OK.
Wiadomo, całkowicie to normalne, że słowo prezesa federacji staje się prawem. „Leśnodziadkizm” pełną gębą, Kulesza i Kula widząc co się dzieje w Nowym Jorku wstali i zaczęli klaskać oraz zastanawiać się, jak takie coś przepchnąć w PZPN-ie.
Carlsen wrócił na turniej blitza i po raz ósmy w historii został mistrzem świata w szachach błyskawicznych, broniąc tytuł.
Jest to kolejna odsłona wojenki Carlsen vs FIDE, pokazująca, jak ogromną pozycję w świecie ma Norweg. A co jest kością niezgody? Szachy Fishera vel Szachy 960. Ta odmiana królewskiej gry uniemożliwia wyuczenia się debiutów i Magnus jest jej gorącym orędownikiem. Nie może jednak zorganizować “mistrzostw świata”, bo FIDE upiera się, że jak ktoś zostaje Mistrzem świata w jakichkolwiek szachach, to WYŁĄCZNIE pod ich egidą i Carlsen sobie może organizować zawody, ale inaczej nazwane. Najlepsi zawodnicy mają ze światową federacją podpisane kontrakty, które, nawet po ich wypowiedzeniu, nakładają podobno cztery lata czekania na nich, co znaczy, że światowe tuzy nie zagrałyby w zawodach “mistrzostw świata” Carlsena, co odbiłoby się na ich prestiżu.
Pikanterii dodaje fakt, że “mistrzostwa świata” w Szachach Fishera kiedyś FIDE organizowało, ale zaprzestało przez małe zainteresowanie.
FIDE jak pies ogrodnika – sami nie potrafią czegoś dobrze zrobić, a komuś innemu nie dadzą.
Skandal numer dwa, czyli Sylwester jest, komu się chce grać?
Carlsen to orędownik też innej idei – współdzielenia tytułów. Dlatego w 2024 roku mamy aż dwóch mistrzów świata w blitzu, w sekcji OPEN – prócz niego jest to Jan Niepomniaszczij, który wyratował finał, mimo, że przegrywał z Magnusem już 2:0. Doprowadził do dogrywki, gdzie po trzech remisowych partiach Norweg zaproponował mu podzielenie się tytułem. Rosjanin się zgodził, sędzia główny zawodów się zgodził, piękny przykład jak sport łączy ludzi, można się rozejść na nowojorskiego sylwestra.
No tyle, że nie. Po pierwsze – to jest wbrew regulaminowi. Zgodnie z nim obaj zawodnicy powinni grać dogrywkę do skutku.
Po drugie, absurdem jest fakt, że nie uwzględniono w regulaminie armagedonu, gdy partie w dogrywce są ciągle remisowane – rozumiem, że jest to nieco nieuczciwy sposób rozstrzygania końcowego… Ale jest on OSTATECZNOŚCIĄ. Gwoli wyjaśnienia – Armagedon polega na tym, że białe mają więcej czasu niż czarne na zegarze, ale muszą wygrać, natomiast czarnym wystarczy remis, by odnieść triumf w całym meczu.
FIDE znowu się ośmieszyło, Carlsen postawił na swoim, można się rozejść? Nie do końca, bo wiele osób zwraca uwagę, że po pierwsze, jego zachowanie zupełnie wybacza sportową ideę wyłonienia najlepszego, a po drugie, że… ustawił finał. Że to niemożliwe, by niecelowo dał się dwa razy “Nepo” pokonać w taki sposób jak dał – w ostatniej partii grając wręcz ultra ofensywnie, zupełnie wyłączając obronę, niczym Michał Probierz w reprezentacji Polski. Jest to rzecz nie do udowodnienia, ale na pewno będzie się za Carlsenem ciągnęła. Norweg też roztrwonił tym podziw, jakim był przez środowisko otaczany po “aferze dżinsowej”, gdzie gratulowano mu postawienia się skostniałym i nieudolnym strukturom światowej federacji i postawienia na swoim.
Żeby jeszcze na dokładkę dokopać FIDE – transmisja często wariowała i zdarzały się partie, w których zawodnik wielokrotnie schodził na zegarze do zera sekund, nic się nie działo przez kolejnych kilkanaście, a potem nagle wykonywało się kilka ruchów. Elektroniczne szachownice i ich przekombinowane wykonanie to jednak temat na osobną dyskusję, podobnie jak fakt, dlaczego FIDE nie potrafi zainwestować w internet. No, ale wiadomo – szachy nie są poważnym sportem, parafrazując Carlsena.
Wielka szkoda, że te dwie przeogromne afery zostaną zapamiętane i poniosą się w świat – bo prócz tego impreza była udana i od początku ściągnęła dużą widownię. Stoczono wiele zaciętych, znakomitych pojedynków, Polak zdobył medal… No, ale FIDE to FIDE i na tych mistrzostwach świata przeszło samą siebie.
PS. Carlsen na mistrzostwa świata w szachach błyskawicznych przyszedł rzecz jasna w dżinsach.