
Fot. Śląsk Wrocław
Śląsk Wrocław w dramatycznych okolicznościach wypuścił pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. W meczu otwierającym sobotnie granie podopieczni Ante Simundzy zremisowali z Radomiakiem Radom 1:1. Wynik otworzył z karnego Petr Schwarz, drużyna gospodarzy była bardzo niemrawa. Śląsk pokazał, że niemożliwe nie istnieje. Zmarnowane stuprocentowe sytuacje się zemściły, w ostatniej akcji wyrównał Michał Kaput. Śląsk niejako odebrał sobie ostatnią szansę na utrzymanie, brak zwycięstwa w takim meczu to gwóźdź do trumny.
Zmazać plamę
Drużyna Joao Henriquesa została przed tygodniem kompletnie zgruzowana. Jagiellonia Białystok zaaplikowała im w ciągu pierwszych dziesięciu minut trzy gole, do przerwy stracili pięć. Trener „Zielonych” przed meczem został zapytany o to, czy to najgorsza połowa w historii Radomiaka. Portugalczyk uspokoił, powiedział ze najgorsze było tylko 10 minut…
Klub zimą przeszedł przewrót, to niejako nowa drużyna w Ekstraklasie. Wymieniono trenera i znaczną część składu, odeszły największe gwiazdy, jak chociażby Leonardo Rocha, który zasilił Raków Częstochowa.
Cierpliwość nowego szkoleniowca skończyła się w stosunku do dwóch graczy. Pedro Perotti wykazywał się w Białymstoku brakiem aktywności, został zastąpiony przez Abdoula Tapsobę. Marco Burch potwierdził, że Goncalo Feio nie bez przyczyny odstawił go od gry w rundzie jesiennej. W jego miejscu pojawił się kolejny nowy gracz – Steve Kingue. Dyspozycja gospodarzy pozostawała niewiadomą.
Dotknięci tragedią
Dramat Śląska Wrocław w minionym tygodniu tylko się pogłębił. Najpierw WKS uległ w kiepskim stylu Piastowi Gliwice (1:3), mimo ciekawego pomysłu debiutującego Ante Simundzy, jego podopieczni popełnili kompromitujące błędy. Mało tego, podczas czwartkowego treningu poważnego urazu doznał Jakub Świerczok, strzelec jedynej bramki dla Śląska wiosną.
Tragedia we Wrocławiu! Kontuzja i głośny wywiad Jacka Sutryka
Trener Śląska dokonał kilku zmian, kontuzjowanego napastnika zastąpił Assad Al Hamlawi. Dla Szweda to pierwszy występ od początku spotkania. Szansę debiutu otrzymał Jose Pozo, obiecujący ofensywny pomocnik trafił do Śląska w minioną niedzielę. Widoczne było wiele analogii, Yehor Matsenko ostatnio zderzył się ze ścianą, na pozycji stopera wystąpił Aleksander Paluszek.
Obrońca nie znalazł się ostatnio w kadrze meczowej, Simundza tłumaczył to kwestiami sportowymi. Decyzja była dość zaskakująca, WKS miał niejako ostatnią szansę na dostęp do tlenu w kontekście walki o utrzymanie.
Nieznajome otwarcie
Pierwsze minuty spotkania stały się pewnym precedensem, Śląsk stworzył sobie bardzo groźne okazje. Już w trzeciej po składnej akcji Jose Pozo, piłkę poza obiekt przy Struga wybił Piotr Samiec-Talar. Chwilę później pomocnik niejako odkupił winy, w polu karnym sfaulował go Paulo Henrique.
Sędzia Piotr Lasyk wskazał na wapno, nie pomylił się kapitan gości – Petr Schwarz. Gospodarze nie wyciągnęli wniosków, kolejny raz popełnili koszmarny błąd w defensywie. Zostali zaskoczeni ustawieniem piłkarzy rywala, Mateusz Żukowski zaczął mecz jako lewy pomocnik. Radomiak miewał lepsze fragmenty, próbował zagrażać przede wszystkim po dośrodkowaniach. W polu karnym brakowało jednak Leonardo Rochy, jego następca nie wygrywał pojedynków powietrznych.
Próba odpowiedzi
Mecz się wyrównał, z czasem w grze gospodarzy pojawiła się spora nieporadność. Rafał Wolski był pilnowany indywidualnie przez Petera Pokornego, Słowak pilnie podążał za kapitanem Radomiaka. Pomocnik Śląska obejrzał napomnienie, wykluczył się z meczu z Widzewem Łódź.
Murawa była zmarznięta, sędzia często używał gwizdka. Kilkukrotnie na przedpolu interweniował Rafał Leszczyński. W 40. minucie po kapitalnym zagraniu widowiskowo spudłował Jordao. Pomocnik zastąpił w wyjściowym składzie Roberto Alvesa.
Przed przerwą dwukrotnie próbował Tapsoba, napastnik gospodarzy nie zdołał pokonać Leszczyńskiego. Do szatni piłkarze schodzili przy prowadzeniu Śląska Wrocław.
Niemrawy bój
Przemowy trenerów w przerwie niewiele zmieniły, piłkarze obu ekip po słabej pierwszej części nie odmienili obrazu spotkania. Śląsk stworzył sobie kilka okazji po stałych fragmentach, strzały były jednak zbyt lekkie.
Gospodarze poprzestali na dwóch minutach ofensywy, później kompletnie osłabli. W 61. minucie blisko celu był Żukowski, gracz Śląska oddał zaskakujący strzał. Chwilę później na placu gry pojawił się Sebastian Musiolik, w październikowym meczu tych drużyn napastnik trafił do siatki.
Walka o wyrównanie
Joao Henriques postawił na ofensywę, na skrzydle pojawił się Capita Capemba. Bezzębnego Wolskiego zmienił Perotti, Radomiak grał dwójką snajperów. Chwilę później mocny strzał Rafaela Barbosy został zablokowany.
Gospodarze naciskali, dwukrotnie kapitalnie interweniował Paluszek. Stoper pokazał, jak bardzo pomylił się trener, nie włączając go do kadry meczowej przed tygodniem.
Śląsk sporadycznie odpowiadał, gorąco robiło się po kontratakach. Kapitalny odbiór Schwarza stworzył akcję Samcowi-Talarowi, skrzydłowy został w ostatniej chwili zatrzymany przez Kingue. Stoper z Kamerunu dowiódł, że informacje o jego imponującej szybkości nie były fałszywe.
Black-out
Radomiak był bezradny, goście za to postanowili pokazać, że nie bez powodu są na dnie tabeli. W 89. minucie podanie od Musiolika otrzymał Sylvester Jasper, rezerwowy nie zdołał dobrze przyjąć piłki, zmarnował stuprocentową sytuację. Koszmar skrzydłowego dopiero nadszedł…
…chwilę później ziemia się zatrzęsła, w ostatniej akcji meczu do wyrównania doprowadził Michał Kaput, który zapisał swoją pierwszą bramkę na boiskach Ekstraklasy. Rafał Leszczyński niemal rozszarpał jednego z kolegów, powstrzymywał go Ante Simundza. Mecz zakończył się wynikiem 1:1.
Historyczny marazm
Śląsk ponownie kompletnie się skompromitował, łzy piłkarzy po ostatnim gwizdku pokazały wiele. Gdy walczysz o utrzymanie, nie możesz w takim stylu wypuścić prowadzenia. WKS osiągnął już wielokrotnie szczyty absurdu, ewidentnie nad Wrocławiem wisi fatum.
Mecz był z obu stron przeciętny, pozytywnie zaprezentowali się nowi zawodnicy. Jose Pozo brał udział w wielu akcjach, Al Hamlawi i Marc Llilnares również spisali się przyzwoicie. Postawienie na Paluszka było świetną decyzją, jego występ stanął w kontraście do poniedziałkowej kompromitacji w wykonaniu Matsenki. Plan trenera wystarczył na 94 minuty, trafienie z początku meczu bardzo w tym pomogło. Śląsk został zabity gdy wyła syrena, taka z pewnością nie ucichnie w najbliższym tygodniu.
Sytuacja w tabeli stała się dramatyczna, strata do bezpiecznej pozycji wynosi osiem oczek. Strata bramki w ostatniej akcji z pewnością wpłynie na morale graczy. W kolejnej serii gier do załamanego Wrocławia przyjedzie Widzew Łódź, trener Simundza będzie musiał sobie poradzić bez zawieszonych Schwarza i Serafina Szoty.
Ucieczka przed syreną
Podopieczni Henriquesa uciekli spod topora w ostatniej akcji. Radomiak jednak dobitnie pokazał, że jest poważnym kandydatem do spadku. Ofensywni piłkarze zawiedli, niewidoczny był także Rafał Wolski. Pozytywny występ zaliczył Steve Kingue, defensywa poza słabszym początkiem prezentowała się nie najgorzej.
Mateusz Cichocki w wywiadzie przed meczem z przekąsem zapowiedział ekstraklasowe El Clasico. Jego koledzy przypominali raczej Granadę za kadencji Jose Ramona Sandovala. To był niezorganizowany zbiór piłkarzy, grali bez pomysłu.
W następnej kolejce Radomiak zmierzy się z Górnikiem Zabrze, najbliższe cztery mecze będą niebywale trudne. Podopieczni Henriquesa zagrają później z Legią Warszawa, Widzewem Łódź i Cracovią. Zapowiada się bardzo trudny bój o utrzymanie.
RADOMIAK RADOM – ŚLĄSK WROCŁAW 1:1 (0:1)
10’ Petr Schwarz – 90+4’ Michał Kaput
1 komentarz on “Kierunek: 1. Liga. Śląsk wypuszcza trzy punkty w końcówce meczu z Radomiakiem”