
Fot: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa
Przed tygodniem w Częstochowie miało miejsce prawdziwe trzęsienie ziemi, w sobotę Raków uległ Jagiellonii Białystok 1:2. Następnego dnia Lech Poznań ograł na wyjeździe Legię Warszawa, dzięki temu wyprzedził „Medaliki” w tabeli i wjechał na autostradę do mistrzostwa Polski. W przedostatniej kolejce kandydaci do złotego medalu zagrają na wyjeździe. Przed starciem z Koroną Kielce Marek Papszun odniósł się do poprzedniego spotkania, walki na Exbud Arenie, wspomniał nawet o… drużynie Goncalo Feio.
Walka o tytuł w 32. kolejce skręciła w zupełnie niespodziewanym kierunku. W czołówce nastąpiła wymiana pozycji, szanse na mistrzostwo Rakowa spadły o gigantyczne 45 punktów procentowych. Marek Papszun odniósł się do postawy piłkarzy z Częstochowy sprzed tygodnia: – Żeby przejść do kolejnego meczu, to na pewno trzeba wrócić do poprzedniego, aby naświetlić cały kontekst, bo na pewno będziecie pytali, jak ta sytuacja wygląda.
– Wracając do meczu z Jagiellonią, to jestem zadowolony z występu i z tego jak graliśmy. Oczywiście wynik jest rozczarowujący jak każda przegrana. Natomiast zrobiliśmy w tym meczu bardzo dużo, aby go wygrać. Jagiellonia ma w meczu około pięciu okazji, z nami stworzyła tylko jedną, to pokazuje jakie miała trudności. My mieliśmy w granicach czterech, to nasza norma – wskazał Papszun.
Papszun: Sędzia pomylił się na naszą niekorzyść bardzo mocno
Jagiellonia w poprzedniej kolejce wykorzystała dwa rzuty karne, Fran Tudor z kolei wyleciał z boiska po czerwonej kartce. Trener „Medalików” przedstawił wyraźne stanowisko w kwestii decyzji sędziego Pawła Raczkowskiego z 56. minuty spotkania: – Jesteśmy też rozgoryczeni sytuacją decydującą w meczu. Oczywiście sędzia pomylił się na naszą niekorzyść bardzo mocno i usunął z boiska Frana Tudora, co miało duże znaczenie w kontekście tego spotkania. Bo jak grają dwie czołowe drużyny, to nieobecność jednego gracza czy gra w niedowadze ma olbrzymie znaczenie. I to miało na pewno wpływ. Więc ja osobiście nie byłem, czy nie jestem nigdy praktycznie rozgoryczony jakąś pomyłką sędziowską typu rzut karny, ale usunięcie tak długo przed końcem spotkania zmniejsza szanse zdecydowanie zespołu, aby, mógł powalczyć – wskazał Papszun.
Czy Raków Częstochowa przegrał sezon?
Wykluczenie kapitana nie podłamało drużyny, wielu obserwatorów spodziewało się zamkniętego Rakowa, który broniłby remisu. Tymczasem obejrzeliśmy sporo szans pod bramką Sławomira Abramowicza, wynik drugiej połowy nie oddał jej przebiegu: – Czy mogliśmy więcej? Na pewno tak. Z tych 5 szans na pewno powinniśmy jedna wykorzystać i ten wynik byłby zupełnie inny. I lepiej zarządzać końcówką, gdzie w dziesiątkę przycisnęliśmy przeciwnika, ale nie umieliśmy doprowadzić do wyrównania. Jednak zespół pokazał duży charakter i determinację oraz dużą jakość. Porównując tamto spotkanie w Białymstoku, a to, to jakby były dwa inne zespoły i dwa inne zupełnie mecze – mówił Marek Papszun.
Papszun: W dwóch meczach Jagiellonia miała trzy karne
Następnie trener Rakowa przedstawił swoją opinię dotyczącą istotnego elementu futbolu, którym jest szczęście: – Zdarzenia były niecodzienne, nie oszukujmy się, żeby dwa karne, tak przypadkowe, były gwizdane przeciw jednej drużynie. Ja nie mam wielkich zastrzeżeń, ale jest coś takiego jak szczęście, jak pech. W tych dwóch meczach z Jagiellonią trochę tak to wyglądało. Mimo, że sędzia w Białymstoku też na początku się pomylił, to jednak Jagiellonia wyrównała dość szczęśliwie po ręce. W dwóch meczach miała trzy karne – miała dużo szczęścia.
– Trzeba trochę szczęścia też mieć, w tym momencie nam nie dopisało. Wierzę, że kiedyś nam to odda, kiedy? Nie wiadomo, trzeba pracować i nie liczyć na to, że szczęściem się obronimy tylko tym, co robimy i robiliśmy, odkąd ja wróciłem. Musimy nastawić się na przygotowanie do kolejnego meczu, by wygrać. Jeśli będzie trzeba, żeby nuta szczęścia nam też dopisała – wskazał Papszun.
Wielu obserwatorów dostrzegło pewne sprzeczności czy desperację mimo upływu kilku dni po przegranym meczu. Mam wrażenie, że przekaz jest o tyle trudny, o ile futbol jest grą wieloaspektową. Zgadzam się w materii dwóch rzutów karnych przy Limanowskiego, były bardzo szczęśliwe.
Z drugiej strony zupełnie inaczej odbieram komentarz wobec zagrania Stratosa Svarnasa z końcówki meczu na Chorten Arenie – gdyby stoper nie przewinił, Jagiellonia strzeliłaby bramkę. Nazywanie choćby elementu spotkania z 15. kolejki szczęśliwym dla mistrza Polski, nie mieści mi się w głowie. Przypomnę, na początku meczu nie działał VAR – w wyniku tego Jarosław Przybył przyznał Rakowowi jeden z najbardziej absurdalnych rzutów karnych w tym sezonie. To były piłkarskie jaja, oliwy do ognia dolał Gustav Berggren, który w końcówce meczu rył korkami punkt karny przed strzałem z wapna Pululu….
Rozpamiętywanie starć sprzed pół roku miałoby prawo bytu, gdyby nie fakt, że rażący błąd znacząco pomógł podopiecznym Papszuna.
Walka o tytuł. Papszun o wynikach Legii z czołówką
Swoje zadanie genialnie wykonał „Kolejorz”. Piłkarze Nielsa Frederiksena pokonali na wyjeździe Legię Warszawa, która w starciach z drużynami z TOP 4 zdobyła ledwie dwa oczka. Zauważył to Marek Papszun, który odniósł się do reakcji drużyny na mecz przy Łazienkowskiej, nie zabrakło pewnej uszczypliwości – Byliśmy rozczarowani wynikiem meczu, a nie tym, że Lech tamto spotkanie wygrał. Mówiąc szczerze, patrząc na wyniki Legii z czołówką, na jakiej podstawie miałby z nią przegrać? – zapytał uznany trener.
Raków ma jedno zadanie na finałowe spotkania w tym sezonie – wygrywać, później patrzeć na poczynania Lecha. „Kolejorz” ma jeden punkt przewagi, w niedzielę zagra z GKS-em Katowice. Ostatnia kolejka to rywalizacja podopiecznych Nielsa Frederiksena z Piastem Gliwice. „Medaliki” w ekstraklasowej multilidze zagrają u siebie z pogrążonym w marazmie Widzewem Łódź.
Teoretycznie trudniejsze zadanie drużyny z czołówki mają w kolejce numer 33. Wyjazd do Katowic sprawił już problemy Jagiellonii czy Pogoni. Najbardziej wymagający wydaje się jednak wyjazd Rakowa do Kielc. Jacek Zieliński uruchomił maszynę, która na wiosnę punktuje jak drużyna z czołówki.
Bój w Kielcach. Papszun: „Praca Korony to dobry wzorzec”
W tabeli za 2025 rok Korona jest na czwartym miejscu, przegrała tylko trzy spotkania – to najlepszy wynik. Marek Papszun zabrał głos na temat postępu drużyny dzisiejszych gospodarzy: – Korona jest niespodzianką tej ligi. Skazywaną na degradację, a teraz walczy o 6. miejsce. To też pokazuje, jak ważni są ludzie. Trener Zieliński, dyrektor Tomczyk którzy bardzo dobrze poukładali tą drużynę i są tego efekty. Cieszę się bardzo, bo takie wartości, praca procentują. I myślę, że to też dla wszystkich dobry wzorzec – mówił Papszun.
Tyle samo porażek w tym roku co „Złocisto-Krwiści” ma Pogoń Szczecin i Raków, którego szkoleniowiec wie, że w Kielcach trzeba będzie na boisku pozostawić sporo krwi: – Mecz z Jagiellonią jest już za nami. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę. Zostały dwa spotkania i do jednego z nich się przygotowujemy. I w tym też kontekście, tak jak mówiłem, zespół jest pełen wiary i wierzę, że będzie dobrze przygotowany do kolejnego spotkania – wskazał Papszun.
Adrian Dalmau: Koronę stać na wyższe cele, niż grę o utrzymanie
Korona zmaga się z problemami kadrowymi, za żółte kartki zawieszony został Nono. Nieodstępni z powodu kontuzji będą Yoav Hofmayster, Shuma Nagamatsu, Jakub Konstantyn, Pedro Nuno i Martin Remacle. W roli napastnika najpewniej ponownie występu Yevgeniy Szykauka, z powodu urazu pauzuje Adrian Dalmau.
Jacek Zieliński w przeszłości zdobył z Lechem Poznań mistrzostwo, dziś może przyczynić się do powtórki tego sukcesu przez Nielsa Frederiksena. Korona podejmie Raków już dziś, pierwszy gwizdek Wojciecha Mycia na Exbud Arenie o 20:15.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
1 komentarz on “Raków jedzie do Kielc. Papszun: Jesteśmy rozgoryczeni błędem sędziego sprzed tygodnia”