Categories: EKSTRAKLASAWYWIADY

Kroczek: Znajomy trener otrzymał wiadomość „weź sznur i się powieś”. To przekroczenie jakichkolwiek barier

Sprawdził się w roli strażaka. Utrzymując Cracovię w Ekstraklasie, zapracował sobie na nowy kontrakt. Z „Pasami” chce grać w przyszłym sezonie o coś więcej niż ligowy byt. O hejcie i o tym dlaczego nie korzysta z social mediów. O nowej fali trenerów i inspiracjach. Dawid Kroczek w rozmowie z „365 dni o piłce”.


Piotr Rzepecki: Obejmując Cracovię nie czuł się pan chyba specjalnie komfortowo. Mowa o wejściu w buty trenera Jacka Zielińskiego, ale też o bardzo trudnym momencie w klubie.


Dawid Kroczek: Trener Zieliński wykonał przez cały okres pobytu w Cracovii dobra pracę i jest nadal szanowany przez drużynę za to jakim jest trenerem i człowiekiem. Wejście w jego buty nie było proste. Sytuacja była bardzo wymagająca.


W przypadku spadku byłby to koszmarny początek pana pracy na poziomie Ekstraklasy. W „Strefie Pasy” powiedział pan, że byłoby szaleństwem, gdyby ktoś miał wątpliwości podjęcia pracy w takim klubie jak Cracovia. Ale było to jednak spore ryzyko.

Zgadza się, ale w życiu trzeba podejmować odważne decyzje. Ryzyko było dużo, ale jak widzimy obecnie, opłaciło się. Można oczywiście nie podejmować żadnych decyzji, co wykluczy ryzyko błędu, natomiast nie o to chodzi w naszym zawodzie. Porażka nie może nas paraliżować, a jeśli już się przydarzy, musi stać się lekcją na przyszłość.


Czuł pan inne podejście zawodników? Dystans na samym początku?


Zanim dobrze się nie pozna wzajemnie, to występuje dystans, co jest oczywiście normalne. W piłkarskiej szatni to jednak szybko mija.


Propozycja pracy mocno pana zaskoczyła? Był pan początkowo przewidziany jako trener kształtującej się drużyny rezerw.


Oczywiście, że tak. Nikt nie zakładał takiego scenariusza, tym bardziej ja. Pracowałem nad metodologią pracy w akademii i powoli budowaliśmy strukturę pod drugi zespół.


Sporo też się mówiło o formalnościach – „trener-słup” bez licencji. Musiały takie głosy do pana dochodzić.


Dochodziły. Natomiast sytuacja jest już nieaktualna. Nie ma sensu ponownie wracać do tego tematu.


Wiem, że nie czyta pan komentarzy, nie korzysta z social mediów. Opinie, głosy kibiców nigdy nie są pomocne? Opinia środowiska wydaje się ważna.


Konstruktywna krytyka, merytoryczne rozmowy, sugestie czy pomysły za każdym razem są pomocne i rozwijają, zawsze jestem na to otwarty. Natomiast w social mediach na palcach jednej ręki można szukać takich wypowiedzi czy dialogów. Niestety w obecnych czasach ilość hejtu, w szczególności jak coś się nie udaje, jest olbrzymia. Im mocniej się w to człowiek zagłębia, tym bardziej to wraca do niego.


Zapadła mi w pamięci konkretna sytuacja, po której ograniczyłem mocno śledzenie social mediów. Było to około 2-3 lata temu. W jednym z klubów trener, który w najbliższym sezonie będzie pracował w Ekstraklasie, po serii gorszych meczów dostawał w internecie mocne wpisy, a jeden z nich brzmiał „weź sznur i się powieś”. To jest przekroczenie jakichkolwiek barier. Czyta to rodzina, najbliżsi, natomiast nikt nie może zareagować, bo jak. Wydaje mi się, że najlepszą opcją jest po prostu nie dać się w to wciągnąć. Bardzo się cieszę, że trener, o którym wspomniałem, osiągnął wielką rzecz i będzie pracował na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.


Czy istnieje konstruktywna krytyka?


Wtedy, kiedy jest merytoryczna, a przede wszystkim nie przekracza granic szacunku do drugiej osoby.

Są momenty, w których żałuje pan, że wybrał trenerkę?


Nie ma takich momentów. Są lepsze dni i gorsze, natomiast pracuję w zawodzie trenera od 19. roku życia i przez cały ten czas nie było dnia, abym powiedział, że dalej nie chcę być trenerem. Mam nadzieję, że ta pasja utrzyma się jeszcze długo.


Mówi się, że zawód trenera to też pełny etat nauczyciela, opiekuna i psychologa.


Zawód pierwszego trenera to obecnie zawód managera, który odpowiada za wiele aspektów funkcjonowania drużyny oraz klubu. Począwszy od sztabu, zawodników, po wszystkie sprawy związane z tym, aby zespół lepiej działał, czyli mam tutaj na myśli cała strukturę organizacyjną w klubie.


Najtrudniejszy piłkarz do prowadzenia?


Nigdy tak nie kategoryzowałem zawodników. W drużynie jest 26-28 piłkarzy i każdy jest inny, ma inne potrzeby i cele jeśli chodzi o indywidualny rozwój. Ważne jest, by umieć do każdego dotrzeć, co oczywiście brzmi łatwo, natomiast jest bardzo wymagające do realizacji.


Wiosna to była prawdziwa huśtawka nastrojów. Jak bardzo różniła się atmosfera z autobusu, który wracał z Białegostoku do tej z szatni po spotkaniu z Puszczą?


Było widać różnice. To oczywiste. Gdy przegrywasz mecz, ciężko o to, aby być zadowolonym, tym bardziej, że spotkanie z Puszczą (porażka 0:1 – red.) mogło nam dać naprawdę sporą przewagę jeśli chodzi o nasz bezpośredni dystans. Tak się nie stało i praktycznie do samego końca musieliśmy walczyć o pozostanie w lidze.


Natomiast jakbym miał wybrać, w jaki sposób chciałbym, aby zespół zapewnił sobie pozostanie w lidze, to właśnie po takim meczu jak z Rakowem (wygrana 2:0 – red.), gdzie atmosfera na trybunach była wspaniała, a przede wszystkim zespół potrafił, po porażce ze Śląskiem Wrocław, wejść na bardzo wysoki poziom dyscypliny i woli zwycięstwa. Trudne czasy tworzą silnych ludzi i tacy właśnie byliśmy podczas tego kluczowego spotkania.

Ostatnio pojawiła się opinia, że trenerzy komplikują proste rzeczy. Używają trudnych słów do tłumaczenia boiskowych sytuacji. Skąd to się pana zdaniem bierze?


Zauważyłem, że media doceniają, gdy trenerzy mówią w największych szczegółach o taktyce, realizacji planu na mecz i przekazują praktycznie wszystkie informacje do przestrzeni publicznej. Każdy ma oczywiście do tego prawo, natomiast ja widzę to trochę inaczej. Są rzeczy, których nie będziemy poruszać nie dlatego, że nie wiemy jak chcemy grać, ale dlatego, że mecz to pewnego rodzaju realizacja strategii na spotkanie. Nie słyszałem, aby kiedykolwiek na wojnie „dowódca” przekazywał „wrogowi” informacje, jak będzie chciał go atakować podczas wojny. Oczywiście musimy zachować proporcje, bo mecz to nie jest wojna, ale pewne podobieństwa zauważyć możemy.


Uważam, że należy zawodnikom pozostawić pewną przestrzeń do kreatywności. Obecnie piłkarze są na dobrym poziomie rozumienia gry i widzą naprawdę sporo jeśli chodzi o proces treningowy, taktykę, przygotowanie motoryczne. Gdy się wygra spotkanie, można do tego dopowiadać wszystko i wszystko będzie się zgadzać. Uważam, że powinniśmy tutaj zachować umiar, ponieważ piłka szybko potrafi sprowadzić na ziemię.


Myśli pan, że piłka to generalnie trudna gra?


To bardzo rozbudowany proces, gdzie na wynik końcowy składa się wiele czynników. Na wiele z nich nie możemy mieć bezpośredniego wpływu i nie wszystko zależy tylko od jednej osoby, dlatego uważam, że jest to trudna gra wymagająca współpracy i zrozumienia dużej liczby osób, jeśli mówimy o osiągnięciu wybranego celu.


W dzisiejszym futbolu piłkarz, który nie rozumie taktyki, nie ma szans na zrobienie kariery?


Piłkarz, który nie rozumie taktyki, ale ma wybitne umiejętności techniczne czy motoryczne, może być przydatny dla drużyny. To jest właśnie rolą trenera, aby umieć wkomponować danych zawodników pod określony system i sprawić, aby osiągali dobre wyniki.


Kiedyś opinia o zawodnikach była krzywdząca – to goście, którzy nie musieli chodzić do szkoły, kopią piłkę i tyle.


Wielu piłkarzy to bardzo inteligentni ludzie, którzy nie tylko grają w piłkę, ale i prowadzą biznesy, rozwijają się na wielu płaszczyznach, kończą uczelnie wyższe.


Czuje się pan jednym z przedstawicieli młodej fali trenerów?


Wiek na to wskazuje, ale nie generalizowałbym tego stwierdzenia. Niezależnie od tego ile masz lat, będą cię rozliczać za wynik.
Nie ma dla nikogo taryfy ulgowej, a rynek szybko weryfikuje, kto zostaje w nim na dłużej, a kto wypada.


Co odróżnia młodych trenerów od tych bardziej doświadczonych? Mówię o sposobie podejścia do pracy, metodologii.


Mam kontakt z wieloma trenerami, którzy są bardziej doświadczeni. U wielu z nich widzę pasje i chęć podejmowania kolejnych wyzwań, mimo tego, że zbliżają się do pięćdziesiątki. Jest to imponujące, że mimo tego, że wiele osiągnęli, nadal chcą więcej. Nie mówimy tutaj tylko o pieniądzach, bo jeśli dany trener pracuje kilka lat na poziomie Ekstraklasy, to jest finansowo zabezpieczony, ale pasji i chęci rywalizacji o najwyższe cele.


Nie nazwałbym tego odróżnianiem, ale stylem pracy każdego trenera.


Ostatnie miesiące pokazują, że brak doświadczenia nie jest problemem. Adrian Siemieniec zdobył mistrzostwo Polski, a Mateusz Stolarski awansował do Ekstraklasy.


O tym właśnie mówię. Adrian wykonał fantastyczną pracę i na pewno należy to docenić. To jest właśnie jedna z sytuacji, która pomaga stawiać na młodych trenerów, bo też są w stanie grać o najwyższe cele. Ale tak jak powiedziałem wcześniej, doświadczeni trenerzy też mają wiele do zaoferowania, więc nie faworyzowałbym żadnej z grup.

Trenerzy otrzymują zbyt mało zaufania?


Pytanie – co znaczy zaufanie? Jeśli przez dziesięć kolejek nie możesz wygrać, to nie ma co liczyć, że klub cię nie zwolni. Czasem po takich sytuacjach trenerzy są rozczarowani, ale musimy twardo stąpać po ziemi. Nie realizujesz celu – możesz stracić pracę. Nasza praca jest mierzalna w dwóch aspektach. Pierwszy z nich to wynik sportowy, drugi to rozwój drużyny i rozwój indywidualny pod potencjał transferowy.


Jak nie ma obu czynników, nie ma co liczyć na zachowanie pracy. Mam jasno określony cel w kontrakcie, jeśli nie osiągnę zamierzonego wyniku, muszę liczyć się z następstwami. Dla mnie to normalne.


Po dwóch wygranych meczach jest się bohaterem, a po serii gorszych spotkań jest obawa o posadę. To pana zdaniem fair w stosunku do trenerów? Jesteście pod tym względem niesprawiedliwie traktowani, a przecież to wymagający zawód.


Jeśli klub zatrudnia trenera pochopnie i z „łapanki”, tak samo pochopnie i z „łapanki” prawdopodobnie weźmie kolejnego, więc wtedy możesz stracić pracę. Nie jestem z tych trenerów, którzy będą wylewali żale, że ktoś jest niesprawiedliwie traktowany. Nikt mi nie każe przedłużać licencji trenerskiej, robię to z własnej woli. Znam realia tego zawodu.


Jest takie hasło – „zaufaj w proces”. To chyba klucz w pana zawodzie i generalnie w piłce.


Zgadzam się. Wierzę w systemową pracę i realizację określonego planu.


Nawet jak w jakimś klubie nie przyniesie efektu, to nie zmienię tej drogi. Wiele razy mnie to obroniło w dość wymagających sytuacjach. W jednym z klubów, w którym pracowaliśmy, od zarządu i sztabu usłyszeliśmy tylko, że może zbyt profesjonalnie pracujemy i za dużo wymagamy. Dla nas to był jasny sygnał, że współpraca będzie musiała dobiec końca przy takim nastawieniu. I tak też się stało. Jako sztab dużo wymagamy od siebie, jak i od klubu, wierzę, że to dobra droga, jeśli chce się coś osiągnąć.


Czy istnieje piękniejszy prezent na urodziny niż wysoka wygrana z Górnikiem Zabrze?


Najcenniejszym prezentem jest zdrowie, bo jak dopisuje można realizować inne marzenia. Natomiast wygrana z Górnikiem i moje trzydzieste piąte urodziny zostaną w mojej pamięci na zawsze.

Po pracy ogląda pan mecze Brighton i szuka inspiracji czy prędzej wyłącza telefon i jest reset?


Dużo czasu poświęcam na rozwój: czy to przez analizę drużyn z najwyższego poziomu, szkolenia, staże, książki czy rozmowy z innymi trenerami. Jeśli chcę być na czasie i utrzymać się na takim poziomie, to jest nie do negocjacji.


Ogląda pan jeszcze piłkę dla zwykłej przyjemności?


Ciężko obejrzeć mecz dla samego meczu. Z reguły coś zapiszę lub przemyślę, czy tak bym to widział. Póki będę pracował jako trener, to raczej się nie zmieni.


Ma pan swój trenerski wzór? Kogoś, kto jest inspiracją.


Staram się nikogo nie kopiować. Szukam inspiracji u wielu szkoleniowców i zastanawiam się, co mogę wykorzystać dla siebie. Każdy z trenerów ma określone cechy charakteru, które determinują styl jego pracy. Są trenerzy mocno analityczni, dbający o każdy detal, trenerzy, którzy pozwalają zawodnikom na dużą swobodę i angażują ich w proces decyzji za zespół, jak i również tacy, którzy narzucają mocno swój pomysł na grę i charyzmę w zarządzaniu.


Jak widzimy co roku inny trener z innymi cechami charakteru jest na topie, więc uważam, że trzeba być otwartym.


Ośrodek treningowy w Rącznej to był dla pana pozytywny szok? Macie topowe warunki do pracy.


Ośrodek jest na najwyższym poziomie. Warunki do pracy są bardzo dobre, jeśli chodzi o porównanie z innymi klubami Ekstraklasy. Tylko musimy też wprost powiedzieć o jednej rzeczy – u nas mówi się, że to topowe warunki do pracy, co jest faktem. Natomiast w większości lig zagranicznych, a jeśli mówimy o top 5 w Europie, takie ośrodki posiada większość drużyn z drugiego lub trzeciego poziomu rozgrywkowego. Powinno się to dla nas stać standardem, a nie czymś nadzwyczajnym.

Piotr Rzepecki

Recent Posts

Ławniczak: Powinniśmy w całym meczu prezentować się tak, jak w drugiej części gry

Zagłębie Lubin poległo 1:3 z Jagiellonią Białystok w 12. kolejce Ekstraklasy. Po zakończonym spotkaniu wypowiedział…

33 minuty ago

Klątwa wyjazdowa Pogoni trwa nadal. Raków wyrwał wygraną w 113. minucie!

Ponad 100 minut rywalizacji, dwie czerwone kartki, Pogoń kończąca mecz w dziewiątkę - tak właśnie…

14 godzin ago

Ravas: Dla mnie Mrozek jest najlepszym bramkarzem w Ekstraklasie

Cracovia przegrała z Lechem Poznań 0:2 w hicie 12. kolejki Ekstraklasy. Po spotkaniu porozmawiałem chwilę…

20 godzin ago

Czy Lech nie naprawia błędu z wiosny? Dobrze, że zatrudniono Nielsa Frederiksena. Źle, że z tym zwlekano

Lech Poznań gra doskonale. Odpowiedzialnie, bardzo zorganizowanie, ma wszystkie atuty, by myśleć o nim jako…

1 dzień ago

Legia wreszcie się przełamała. „Mecz wygrała drużyna, która na to bardziej zasłużyła”

Legia pokonała Lechię Gdańsk 2:0 w meczu 12. kolejki Ekstraklasy, kończąc tym samym serię spotkań…

2 dni ago

Rozpędzona i skuteczna. Wisła z kolejną wygraną z rzędu

Przed meczem Wisły Kraków z Termaliką Bruk-Bet Niecieczą mówiło się sporo, że będzie to najtrudniejsze…

2 dni ago