
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
Głośno jest o konflikcie w Legii Warszawa. Goncalo Feio nie dogaduje się z Jackiem Zieliński, Dariuszem Mioduskim. W zasadzie jak się nie rozejrzeć, to wśród pracowników Legii każdy miał scysję z Portugalczykiem. Jest wybuchowy, ekstremalnie wymagający. Jest pracoholikiem. Zaraża pasją. Wyznaje kult zasuwania i nienawidzi przegrywać. I pytanie, czy to dobrze, czy nie do końca? Bo z pewnością temperament szkoleniowca Legii ma swoje dobre i złe strony.
Warto na Feio spojrzeć z perspektywy, a więc cofnąć się do kwietnia 2024 roku, kiedy Portugalczyk został w Legii zatrudniony. Przy Łazienkowskiej nie było kolorowo, stołeczny klub drżał, by znaleźć się na koniec sezonu w strefie pucharowej, bo brak gry w europejskich pucharach byłby dla Legii katastrofą.
Cel udało się zrealizować, Feio poprowadził Legię w siedmiu meczach, zakończył sezon na trzeciej lokacie.
Nowe rozgrywki to były nowe wyzwania, w zespole doszło do rewolucji, po trzech latach odszedł Josue, a „nowa Legia” miała być budowana na innych piłkarzach, którzy mieli brać ze drużynę odpowiedzialność. Urósł Bartosz Kapustka, Goncalo Feio znalazł nową pozycję dla Rafała Augustyniaka, a Paweł Wszołek został cofnięty do linii obrony i fenomenalnie rozumie się z grającym piętro wyżej Kacprem Chodyną.
Nowi liderzy, nowy projekt.
Goncalo Feio wymaga zbyt dużo?
Biorąc pod uwagę wyniki w lidze (4. lokata po rundzie jesiennej i trzy punkty zebrane więcej po 18. kolejce względem poprzedniego sezonu), awans do 1/4 finału Pucharu Polski i spektakularny wynik w Lidze Konferencji – bo trudno inaczej nazwać bezpośredni awans do 1/8 finału LKE – to Legię trzeba za jesień chwalić. I trenera Feio należy docenić za wyniki, które jego zespół osiągnął, mimo wielu problemów kadrowych.
Od początku sezonu bowiem nie ma w zespole Jurgena Elitima, który wyglądał świetnie w poprzedniej kampanii i wydawało się, że będzie fundamentalną postacią w środku pola także i w tym sezonie. Gdy zaczął grać nieźle Maxi Oyedele, to doznał urazu i 2-krotny reprezentant Polski zakończył rundę w październiku. Pod koniec jesieni z urazami borykali się Ruben Vinagre i Rafał Augustyniak, nie wspominając absencji Kacpra Tobiasza, którego z różnym efektem zastępuje Gabriel Kobylak.
Podsumowując – przynajmniej czwórka z wymienionych graczy najprawdopodobniej grałaby w Legii w pierwszym składzie, gdybyśmy założyli, że wszyscy są do dyspozycji, a Feio ma wybrać najlepszych zawodników. Jak więc z takimi problemami i brakiem ławki grać o najwyższe cele, zderzając się z wiecznymi głosami krytyki przy każdym potknięciu?
Osobiście bardzo ciężko mi zrozumieć, skąd w ogóle jakiekolwiek zawahania w Legii w sprawie przedłużenia kontraktu z Goncalo Feio (obecna umowa obowiązuje tylko do końca sezonu). Jak można podważać jego kompetencje, jak można mówić o wyniku sportowym, jeśli gra się bardzo dobrze w europejskich pucharach, nie ma wpadki w Pucharze Polski i cały czas jest się w grupie pościgowej w Ekstraklasie, podczas gdy będący przed Legią w tabeli Raków i Lech mogą koncentrować się tylko na rozgrywkach ligowych?

Mam dwie teorie – przede wszystkim Feio może wymagać zbyt dużo. W Motorze Lublin miał teoretycznie łatwiej, bo nie musiał walczyć z korporacyjnym ładem i zasadami, które panują i panować będą w Legii Warszawa Dariusza Mioduskiego. W Motorze miał bardzo duży wpływ na ruchy kadrowe, budował sobie zespół na swoją modłę wzorem Marka Papszuna i jego modelu pracy w Rakowie. W Legii tak nie jest, przed Feio jest Jacek Zieliński (o którego skuteczności transferowej można napisać dużo, i spokojnie, jeszcze napiszemy). Na górze piramidy jest rzecz jasna Mioduski, który na pewne ustępstwa nie pójdzie.
Moją drugą teorią jest wypalenie. Praca z Feio na początku może wydawać się fascynująca, ale na dłuższą metę niemożliwa. Bo Feio poza tym, że wymaga, to ciągle chce więcej i więcej. I nie ma w tym nic złego. Nie wszyscy jednak potrafią pracować w ten sposób, by non stop dokręcać śrubę i zwyczajnie po jakimś czasie pewna formuła może się wyczerpać. Tak jak wyczerpała się w kwietniu w pierwszoligowym wówczas Motorze.
Feio popracuje w Legii do końca sezonu? Moim zdaniem to więcej niż pewne. Feio dostanie nowy kontrakt i będzie trenerem stołecznego klubu przez kilka najbliższych lat? Przypuszczam, że to niemożliwe. Nie w Legii, nie w klubie, który nie pozwoli szkoleniowcowi wyjść z pewnych ram, dając mu ważny lub decydujący głos w sprawie transferów.
Sprowadzeni na ziemię, lecz z awansem. Legia Warszawa w europejskich pucharach
„Nie dostałem żadnego wystarczająco dobrego nazwiska”
– Zimą nie spodziewam się rewolucji i wielu zmian. Do Ligi Konferencji dołączy Jurgen Elitim i Wojciech Urbański, to dwie z trzech zmian, jakie możemy dokonać. Nie dostałem na razie żadnego wystarczająco dobrego nazwiska, które mogłoby wzmocnić zespół – grzmiał Feio po spotkaniu z Djurgarden (1:3).
Moim zdaniem to bardzo mocny sygnał wysłany przez Feio do pionu sportowego. Warto jednak pamiętać, że w język nie gryzł się w temacie transferów Kosta Runjaić pod koniec swojej kadencji, kiedy przed kamerami Canal+ Sport powiedział, że przyjście Qendrima Zyby nie było zbyt dobrym posunięciem i nie zastąpił on godnie Bartosza Slisza, sprzedanego zimą do MLS. Za swoje słowa, ale i oczywiście wyniki, zapłacił posadą.
Przed Legią równie trudna i intensywna wiosna, co jesień. Moim zdaniem legioniści będą liczyli się w Lidze Konferencji co najmniej do 1/4 finału, w Ekstraklasie powinni zająć co najmniej trzecie miejsce (głównym faworytem do tytułu moim zdaniem jest Lech, a później Raków). Z kolei w Pucharze Polski jeśli „Wojskowi” przejdą w 1/4 finału Jagiellonię, to będą głównymi faworytami do triumfu 2 maja na PGE Narodowym.