
Fot. Legia Warszawa / Mateusz Kostrzewa
Legia Warszawa pokonała Lecha Poznań w meczu o Superpuchar Polski. W Poznaniu lepsi byli „Wojskowi”, którzy wygrali 2:1. Bramki strzelili Paweł Wszołek oraz Ilja Szkurin. Gola dla „Kolejorza” zdobył z kolei Filip Szymczak, który pojawił się na placu w drugiej odsłonie.
Legia rozegrała ten mecz w zasadzie modelowo. Miała plan i konsekwentnie go realizowała. Wyglądała o niebo lepiej niż w czwartek z FK Aktobe, kiedy wymęczyła wygraną i to bardzo skromną, bo tylko 1:0. Dziś natomiast oglądaliśmy zupełnie inną twarz „Wojskowych”.
Zacznijmy od tego, że presja była po stronie Lecha. To mistrz Polski miał dumnie rozpocząć sezon, sięgając po trofeum i w jedyny słuszny sposób przywitać się ze swoimi kibicami w nowym sezonie. Po swojemu, z pompą, z trofeum. Nic jednak bardziej mylnego – wygrał zespół, który na to zasłużył i który prezentował się lepiej piłkarsko oraz pod względem mentalnym. Legia dobrze zareagowała po starciu z FK Aktobe, Edward Iordanescu dokonał czterech zmian, dał odpocząć m.in. Markowi Gualowi czy Wahanowi Biczachczjanowi.
Ale to się opłaciło, bo piłkarze, którzy ich zastąpili – a więc Ilja Szkurin oraz Miguel Alfarela grali naprawdę dobrze. Zwłaszcza ten pierwszy, który zabawił się przy bramce na 2:0, obsłużony obłędnym podaniem Juergena Elitima.
Wszystko jednak zaczęło się w 33. minucie, kiedy to Patryk Kun zagrał celnie na pole karne i dobrze z głowy uderzył Paweł Wszołek.
1:0 w Poznaniu. Lech poczuł nóż na gardle, ale nie ruszył.
To Legia posłała drugi, zabójczy cios. Bramka na 2:0 to pomysł Iordanescu w obrazku – środkowi pomocnicy grający blisko siebie, dobrze czujący się w „małej grze”. Piłkarze ofensywni, którzy czekają na zagranie prostopadłe, natychmiast zrywający się do piłki. Przy tym trafieniu oczywiście należy w dużej mierze pochwalić Szkurina, bo były strzelec Stali Mielec popisał się kunsztem i zimną krwią.
Po przerwie Lech znalazł się w potrzasku – musiał podejść wyżej, wreszcie zaryzykować. To wiązało się ze zmianami – potwornie wyglądającego dziś Roberta Gumnego zmienił Filip Szymczak, z kolei równie źle radzącego sobie Bryana Fiabemę zmienił debiutant, a więc Leo Bengtsson.
Szymczak zdołał wpisać się na listę strzelców, kiedy nieźle złożył się po wrzutce Afonso Sousy. Ale to byłoby w zasadzie tyle. Na więcej Lecha nie było stać, choć i sama Legia miała kilka okazji – między innymi warto wyróżnić uderzenie Wszołka gorszą nogą w sam środek bramki Bartosza Mrozka czy nieudaną akcję sam na sam Wahana Biczachczjana, który dostał perfekcyjne podanie na kilkadziesiąt metrów od Jana Ziółkowskiego.
Taką Legię chcemy oglądać, takiego Lecha absolutnie nie – zwłaszcza, jeśli mistrz Polski chce powalczyć o fazę ligową Ligi Mistrzów.
LECH POZNAŃ – LEGIA WARSZAWA 1:2 (0:2)
81′ Szymczak – 33′ Wszołek, 44′ Szkurin
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: