
Fot. Everton
Kryzys Manchesteru City trwa w najlepsze. Dziś podopieczni Pepa Guardioli tylko zremisowali z piętnastym w tabeli Evertonem 1:1. W pierwszej połowie „Obywatele” wyglądali miałko, po przerwie wcale nie lepiej. Symbolem słabej dyspozycji ekipy z Etihad Stadium był zmarnowany rzut karny przez Erlinga Haalanda w 53. minucie meczu.
Już naprawdę nie wiemy, jakich określeń używać w kontekście obecnej dyspozycji Manchesteru City. Słowo „kryzys” jest jednak zbyt łagodne, hasła „dramat” i „dno” chyba zbyt mocne, ale jednak bliższe temu, jak aktualnie wyglądają piłkarze Guardioli. Od końcówki PAŹDZIERNIKA wygrali bowiem ledwie raz – na początku grudnia w lidze z Nottingham. Poza tym to festiwal rozczarowania i wiecznego poczucia niedosytu.
Przytoczmy najważniejsze wydarzenia z czarnego kalendarium Manchesteru City:
- 4 porażki z rzędu w lidze,
- 2 porażki w Lidze Mistrzów i wypuszczone trzy punkty z Feyenoordem (ze stanu 0:3 Holendrzy wrócili na 3:3),
- bolesna porażka w derbach Manchesteru i znów wypuszczone trzy punkty (do 87. minuty „Obywatele” prowadzili 1:0),
- łącznie dwa punkty zebrane w lidze od 7 grudnia.
Dziś z Evertonem piłkarze City nie przekonywali. Początek był obiecujący, potrafili kilka razy rozegrać piłkę na połowie rywala i zakończyć akcję strzałem. Wydawało się, że po trafieniu Bernardo Silvy w 14. minucie gospodarze pójdą za ciosem. Nie byli jednak w stanie realnie zagrozić bramce Evertonu.
To ekipa gości zagrała odważnie i z polotem, świadoma tego, w jakiej dyspozycji jest City i że aktualnie to tylko średniak angielskiej ligi. Po pół godzinie gry gościom udało się wyrównać, kapitalnie na pole karne zagrał Abdoulaye Doucoure, do piłki wyszedł Manuel Akanji, ale nie trafił w futbolówkę (!), ta przedostała się do zamykającego atak Ilimana Ndiaye i reprezentant Senegalu huknął nie do obrony w kierunku dalszego słupka. Stefan Ortega stał jak wryty.
Haaland marnuje karnego, a licznik minut bez gola rośnie
Druga połowa dla graczy City mogła rozpocząć się rewelacyjnie. Vitali Mykolenko sfaulował bowiem rozpędzonego Savinho we własnej szesnastce i arbiter wskazał na wapno. Beznadziejnie jednak do wykonywania jedenastki podszedł Haaland, Jordan Pickford obronił jego próbę. To był kluczowy moment spotkania, legitymacja bezradności zespołu Guardioli.
Warto odnotować, że Norweg na gola w rozgrywkach Premier League czeka od 330 minut…
Później kataloński szkoleniowiec próbował już wszystkiego, na plac weszli Kevin De Bruyne czy Ilkay Gundogan. Cała uwaga była skupiona na ataku, jednak nie oglądaliśmy ani jednej dobrej próby gospodarzy. To w zasadzie piłkarze „The Toffees” byli bliżej gola na wagę trzech punktów, dochodząc w końcówce do kilku groźnych sytuacji, ale za każdym razem czegoś brakowało.
City zrównało się dziś punktami z Bournemouth, obecnie gracze Guardioli plasują się na 6. miejscu. Everton jest na 15. lokacie z pięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową.
MANCHESTER CITY – EVERTON 1:1 (1:1)
14′ Silva – 36′ Ndiaye
Pepe to już koniec?