
Fot. Łączy nas Piłka
Bardzo szybko minęło (na szczęście) pierwsze zgrupowanie naszej kadry narodowej w 2025 roku. Finalnie zdobyliśmy komplet punktów, pokonując reprezentację Litwy 1:0 oraz Malty 2:0, ale w kibicach pozostał spory niedosyt, choć lepszym określeniem byłby „niesmak”, gdyż nasza „drużyna” tak naprawdę nie dała żadnych powodów do optymizmu. Oba spotkania zostały „przepchnięte”, a słynna fraza, że „idziemy w dobrym kierunku” powoli zaczyna przyprawiać kibiców o sarkastyczny uśmieszek, albo co gorsza – o mdłości.
Powołania i brak pomocnika odbierającego piłkę
Już wielokrotnie rozpisywałem się o tym, że brakuje w naszej kadrze pomocników o profilu typowo defensywnym. I dalej nie wierzę w to, że nasz selekcjoner nie widzi tego problemu w naszej linii pomocy. Szczerze nie chce mi się już słuchać kolejnych wypowiedzi Michała Probierza, że wybiera najbardziej optymalny skład na dany moment, gdy źle te powołania konstruuje.
Nie kupuję też tego, że w naszej Ekstraklasie nie ma żadnego piłkarza, który jest za słaby, by zagrać choć kilka minut przeciwko drużynom, które zajmują odpowiednio 142 i 168 miejsce w rankingu FIFA. Rozumiem, że nasza reprezentacja jest personalnie dużo słabsza, niż kilka lat temu, ale… nie jesteśmy aż takimi „dziadami”!
Z tej reprezentacji da się wykrzesać dużo więcej – tego jestem pewien, bo przy obecnej dyspozycji, to jeśli uda nam się zająć drugie miejsce w naszej notabene słabiutkiej grupie eliminacyjnej, to faworyt naszej grupy, czyli Holandia – „zmiecie nas z powierzchni boiska”, a w barażach po prostu przepadniemy.
W co gra Michał Probierz? [KOMENTARZ]
„Kotlet z psa, trzeciej kategorii, pomielony razem z budą”
Jak wyglądał mecz z Litwą każdy widział, a kto nie widział, niech nie żałuje. O ile linia obrony zagrała na przyzwoitym poziomie, to nasi pomocnicy wyglądali momentami jak grupa dzieci zagubionych we mgle. Liczba niedokładnych podań i brak pomysłu na jakikolwiek atak pozycyjny były dosłownie zatrważające. I to nie dlatego, że mamy aż tak słabych piłkarzy, tylko dlatego, że nasza kluczowa formacja jest zupełnie źle skonstruowana przez Michała Probierza. W meczu z reprezentacją Litwy nie funkcjonowało prawie nic, choć sam selekcjoner dumnie mówił w wywiadzie pomeczowym, że „zagraliśmy bardzo dobry mecz”. Naprawdę? Odnoszę wrażenie, iż sam Probierz nie wierzy w to co mówi, a zaklinanie rzeczywistości i mówienie jak to dużo strzałów oddaliśmy na bramkę przeciwnika to absurd, skoro w kluczowych momentach albo blokują nas obrońcy rywali, albo strzelamy tak niecelnie, że tak naprawdę żadnego zagrożenia pod bramką rywali po prostu nie ma.

Dla mnie symbolem tego spotkania był moment, gdy z boiska schodził zawodnik Litwy – Paulius Golubickas. Uświadomiłem sobie wtedy, że twarde warunki naszym „gwiazdkom” postawił między innymi pomocnik Radomiaka Radom, który w tym sezonie pojawił się na boisku zaledwie cztery razy, notując łącznie… 45 minut w drużynie walczącej o utrzymanie w Ekstraklasie!
Wielu kibiców ostrzyło sobie zęby na start „nowych” eliminacji do wielkiego turnieju i spodziewało się smacznego „dania” w postaci dobrej gry naszej ekipy. Parafrazując legendarny cytat ze słynnego już filmu „Psy” w reżyserii Władysława Pasikowskiego – dostaliśmy w zamian „kotlet z psa, trzeciej kategorii, pomielony razem z budą”.
Malta, czyli brak odpowiedzi
Do meczu z outsiderem naszej grupy przystąpiliśmy z trzema zmianami personalnymi. Na ławce zasiedli Robert Lewandowski, Matty Cash i Jakub Piotrowski. W ich miejsce pojawili się Krzysztof Piątek, Jakub Kamiński i Mateusz Bogusz. O ile „Lewy” i Cash byli najjaśniejszymi postaciami w pseudo-widowisku z Litwą, to Piotrowski bardzo zawiódł, a w jego miejsce „wskoczył” Bogusz, który zagrał co najwyżej przeciętnie na tle outsidera, jakim jest Malta.
Wisienką na torcie jest jednak fakt, iż pomocnik meksykańskiego Cruz Azul zagrał tylko jedną połowę, gdyż według doniesień prasowych dostał w przerwie przysłowiową „wędkę” od selekcjonera za zły dobór obuwia przed meczem. Kamiński zagrał dość poprawnie na tle słabego rywala i na pewno na krytykę nie zasługuje, choć mógłby być bardziej skuteczny. Jeśli chodzi o „Pio Pio”, to trudno go w ogóle ocenić, gdyż nie dostrzegali go partnerzy, a sam napastnik zaliczył zaledwie 5 kontaktów z piłką w polu karnym rywali.
Karol Świderski ustrzelił swój pierwszy dublet w reprezentacji Polski. Bednarek był solidny. Nie straciliśmy żadnej bramki. To tyle, jeśli chodzi o plusy meczu z Maltą.
Opinie i SMS-y po meczach
Ogólnie rzecz biorąc, przez ostatnie kilka dni na naszą kadrę wylało się ogromna fala krytyki, lecz mi w pamięć zapadła jedna wypowiedź prasowa, jedna publikacja na twitterze oraz… trzy prywatne wiadomości tekstowe od najbliższych. Każda z nich była aż nader trafna i trafiała w punkt:
– To była jedna wielka żenada. On (Michał Probierz) nigdy nie powinien zostać selekcjonerem – stwierdził w rozmowie z Weszło Jan de Zeeuw, czyli były asystent Leo Beenhakera w reprezentacji Polski.
Po pierwszej połowie wyżej wspomnianego meczu z Litwinami Wojciech Kowalczyk opublikował natomiast… okładkę książki Kazimierza Grenia pod tytułem „Zostałem zabity za życia”. Pan Wojtek zupełnie jak kiedyś na boisku, czyli bardzo celnie.
Na koniec pozwolę sobie na trochę prywaty, cytując wiadomości osób mi bliskich, które otrzymałem w trakcie lub po meczu z „zawsze groźną” Litwą:
„Niech to ta Litwa wygra i zwolnić tego…”
„Boże, mam nadzieję, że Malta nie przyjedzie w najmocniejszym składzie”
„Dobrze, że z tej grupy nie można spaść”
Podsumowując – piękne to było zgrupowanie, nie zapomnę go nigdy. Jak dobrze, że w weekend wraca Ekstraklasa, a ta o dziwo, idzie faktycznie w dobrym kierunku…
Finlandia najlepiej zmrożona, damy radę 🙂 a jakie nie, to chociaż można wypić 🙂 za błędy Michała 🙂
Było pite w czasie meczu to i przez pryzmat butelki widział pozytywy.
Trafne podsumowanie. Jak nie wygrają z Finlandią, to Probierz out, przecież nasza reprezentacja wciąż się cofa, jak długo jeszcze?