Reprezentacja Polski absolutnie zasłużenie przegrała ze Szkocją 1:2 w ramach 6. kolejki Ligi Narodów. Tym samym zespół Steve’a Clarka zagra w barażach o pozostanie w najwyższej dywizji, a nas spycha tam, gdzie nasze miejsce. Czyli do dywizji B. Bo reprezentacja, którą zbudował Michał Probierz nie pasuje do dużej piłki.
Mecz ze Szkocją był momentami niezły, ale tylko momentami. Generalnie spotkania reprezentacji Polski za kadencji Probierza cechują się tym, że zawsze możemy mówić o pewnych momentach, w których potrafiliśmy oczarować. Tutaj mamy dobre pięć minut, tam kilka niezłych ataków, najczęściej bez konkretyzacji w postaci strzału na bramkę rywala. Ale najczęściej sami siebie okłamujemy, ignorując zdecydowanie dłuższe fragmenty spotkań, w których rywal nas gniecie.
Zdominowali nas Portugalczycy na PGE Narodowym, rozniosła nas w sześć minut Chorwacja kilka dni później, ale na szczęście udało nam się zareagować. W listopadzie brutalnie wyjaśniła nas znów Portugalia, a na dokładkę zebraliśmy manto od Szkocji.
Polska przegrywa ze Szkocją. Zapomnijmy o barażach, czeka nad dywizja B Ligi Narodów
To doprawdy niezwykła droga, jaką od kilku miesięcy kroczymy z Michałem Probierzem. Mimo tego, że selekcjoner nie uratował nas na początku swojej pracy, tylko remisując z Mołdawią czy Czechami w eliminacjach do Euro 2024, to i tak na turniej dostaliśmy się kuchennymi drzwiami. Na imprezie potrafiliśmy zagrać dobrze, a momentami bardzo dobrze z Holandią, ale ostatecznie przegraliśmy. Z Austrią w wyniku niezrozumiałych dla mnie decyzji taktyczno-personalnych zawiedliśmy, eliminując siebie z Euro. O honor z Francją zagraliśmy odważnie i wydawało się, że na podstawie ostatniego meczu na mistrzostwach mogliśmy budować optymizm. Mecze Ligi Narodów z kolei potraktować jako przestrzeń dla pewnych eksperymentów, ale cały czas tworzyć kręgosłup kadry i budować zespół na eliminacje mistrzostw świata.
Obecnie mamy zgliszcza. Probierz nie sprecyzował, kto będzie w kadrze bramkarzem na eliminacje, nie mówiąc już o pozostałych formacjach. Mam wrażenie, że jedenastki losuje przed meczem. Jak inaczej nazwać wystawienie od początku z Portugalią z przodu Krzysztofa Piątka, zmienienie w przerwie Mateusza Bogusza debiutującym Dominikiem Marczukiem czy wpuszczenie na końcówkę kolejnego debiutanta, Antoniego Kozubala?
Tymczasem kilka dni później ze Szkocją od początku z przodu grają Adam Buksa i Karol Świderski (pierwszy raz zresztą ze sobą od początku). Z kolei w przerwie Probierz wpuszcza Bartosza Slisza, który zastępuje grającego nieźle Jakuba Modera. Slisza z kolei nie oglądamy przecież ani z Portugalią, brakuje go także w meczach październikowych, bo selekcjoner wolał przetestować Maxiego Oyedele…
Kto wchodzi na końcówkę ze Szkocją, kiedy trzeba bronić wyniku, ale też można śmiało powalczyć o komplet punktów? Wchodzi Dominik Marczuk na prawą stronę w miejsce kontuzjowanego Kubę Kamińskiego? Nie! Pojawia się Tymoteusz Puchacz, a Nicola Zalewski z naturalnej lewej strony jest przesunięty na prawą (choć piłkarz Romy zaczynał drugą połówkę na prawej stronie, to zdecydowanie efektywniejszy jest na drugiej flance).
Oczywiście, to nie Michał Probierz zagrał ze Szkocją. To nie Michał Probierz zgubił krycie Andrew’ego Robertsona, ale to Michał Probierz jest odpowiedzialny za ten gigantyczny rozgardiasz. Za taktyczno-personalny chaos. Za brak określonej koncepcji grania, za brak hierarchii na większości pozycjach po TRZYNASTU MIESIĄCACH pracy.
Nie można niczego zbudować, jeśli non stop miesza się w drużynie. Jak piłkarze mają się zgrać, jeśli z jedenastki, która zaczyna mecz z Portugalią, ze Szkocją pojawia się tylko czwórka…
I nie sprawiedliwe byłoby mówienie tylko o kontuzjach. Bo to podkreślił selekcjoner na pomeczowej konferencji. Że zabrakło Jana Bednarka, Bartosza Bereszyńskiego i Tarasa Romanczuka. Bednarek w tej kadrze wiele miesięcy (lat) był człowiekiem-memem. Opinia publiczna nie traktowała go poważnie. Ale rzeczywiście, we wrześniowych i październikowych meczach LN nie było do niego większych uwag, choć warto wspomnieć, że na pierwsze zgrupowanie Probierza się nie załapał.
Z kolei Bereszyński przed spotkaniem w Porto u Probierza zagrał cztery minuty z Holandią na Euro i pół godziny z Ukrainą przed turniejem. Tyle. Nie był podstawowym piłkarzem. Nawet nie był pierwszym do zmiany.
Romanczuk z kolei nie był obecny ani we wrześniu, ani w październiku. W listopadzie otrzymuje powołanie i od razu ląduje w jedenastce na Portugalię. I jego brakiem tłumaczymy porażkę ze Szkocją? Tak, z pewnością to jest główny powód.
Michał Probierz jest zmęczony pracą selekcjonera? Kibice nim na pewno
I nawet jeśli założymy, że lepiej by Polska grała w dywizji B z rywalami z „tej samej półki” – chociaż to wielopoziomowa bzdura, biorąc pod uwagę chociażby furtkę Ligi Narodów w kontekście awansu na duży turniej – to i tak mecze w tegorocznej Ligi Narodów to dla nas potworne rozczarowanie. Odarcie ze złudzeń. Wmówienie, że mamy grać ofensywnie, kiedy my mamy wielkie problemy w tejże ofensywnie, chociażby ze skutecznością. O grze obronnej nie wspominając…
Od jedenastu meczów reprezentacja Probierza traci minimum jedną bramkę na mecz. Ostatnie spotkanie na zero z tyłu to wygrany remis z Walią, wcześniej udała nam się ta sztuka dwukrotnie – z Łotwą i Wyspami Owczymi. Na siedemnaście meczów z Michałem Probierzem na ławce ledwie trzy gramy na zero z tyłu. Strzeliła nam Estonia, Mołdawia, Ukraina, Turcja…
Pozostaje pytanie, co z pracą Michała Probierza z reprezentacją Polski? Jeśli kibice przed meczem ze Szkocją mocno wątpili w byłego trenera Cracovii, to z pewnością teraz tym bardziej selekcjoner nie będzie miał poparcia. Martwi szczególnie argumentacja szefa kadry po porażkach i narracja, że w zasadzie nic się nie stało. – Chcieliśmy wygrać. Kadrowicze muszą grać w swoich klubach. Idziemy w dobrą stronę. Biorę winę na siebie. Można na mnie wieszać psy.
Rok 2023 z polską piłką odarł nas z wszelkiej radości czy zadowolenia na myśl o reprezentację Polski. Kadencja Fernando Santosa, porażki w Pradze, Kiszyniowie czy Tiranie, echa afery premiowej, liczne afery PZPN – to wszystko spowodowało, że kibice mieli serdecznie dość tej kadry. Zmiana selekcjonera i pierwsze tygodnie Probierza były wpuszczeniem świeżego powietrza, a przede wszystkim marcowe baraże sprawiły, że kibice znów zaczęli czuć sympatię do reprezentacji, co jeszcze kilka miesięcy temu było abstrakcyjne.
Dziś jednak wracamy do punktu wyjścia i nasze humory wcale nie różnią się od tych z października 2023 roku. Znów mamy tego dość. Znów mamy selekcjonera bez mapy. Znów mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. Brak wyniku sportowego, brak atmosfery, brak poczucia, że kadra idzie w dobrym kierunku.
POLSKA – SZKOCJA 1:2 (0:1)
59′ Piątkowski – 3′ McGinn, 90+3′ Robertson
Fot. Łączy Nas Piłka
1 komentarz on “Nie pasowaliśmy do dywizji A”