
Fot. Arsenal
Kontrolowany przez Arsenal przebieg miało spotkanie kończące 18. serię gier w Premier League. „Kanonierzy” pokonali bezradnego beniaminka z Ipswich. Na Emirates padł wynik 1:0, jedyną bramkę strzelił Kai Havertz. Przedostatnia drużyna ligowej tabeli ograniczyła się do szczelnej defensywy, nie stworzyła niemal żadnej konkretnej sytuacji pod bramką rywala. Gospodarze wykorzystali wpadkę Chelsea i awansowali na pozycję wicelidera ligowej tabeli.
Faworyt spotkania
Trener gospodarzy Mikel Arteta postawił na dwie zmiany względem poprzedniej rywalizacji. Kontuzjowanego Bukayo Sakę zastąpił Leandro Trossard. Dziennikarze Times’a poinformowali o dłuższej pauzie gwiazdora „Kanonierów”, angielski skrzydłowy nie będzie dostępny przez około 5 tygodni. Niedawno urazu nabawił się także Raheem Sterling, cały czas niedostępni są Takehiro Tomiyasu i Ben White. Thomasa Parteya w środku pola zastąpił Declan Rice.
W linii pomocy wystąpił dziś Kai Havertz, w roli napastnika kolejny raz zagrał Gabriel Jesus. Brazylijczyk w minionym tygodniu błyszczał najjaśniej, w dwóch meczach przeciwko Crystal Palace (liga i puchar) ustrzelił aż 5 goli. To renesans formy, wszak wcześniej strzelił tylko raz, w niedzielę zdobył pierwszego gola w Premier League od jedenastu miesięcy, dziś miał szansę na przedłużenie piorunującej serii.
Trudności beniaminka
Drużyna gości przeszła trzęsienie ziemi, trener Kieran McKenna wymienił obu stoperów – do składu wskoczyli Luke Woolfenden i Jacob Greaves. Kontuzjowany był Axel Tuanzebe, na ławce usiadł Harry Clarke, w związku z tym na bok obrony przesunięty został Dara O’Shea. W linii pomocy również doszło do dwóch zmian, Kalvin Phillips i Benjamin Johnson zastąpili zawieszonego Samy Morsy’ego oraz Wesa Burnsa. W roli napastnika wystąpił Liam Delap, powracający po pauzie związanej z napomnieniami.
Goście przed tygodniem przegrali bardzo wysoko, na własnym boisku ulegli Newcastle aż 0:4. Piłkarze Kierana McKenny byli przed spotkaniem w strefie spadkowej, mieli zaledwie 12 oczek na koncie, z czego aż osiem zdobyli w meczach wyjazdowych. Na Emirates Stadium byli skazywani na pożarcie.
Nacisk gospodarzy
Spotkanie rozpoczęło się od niespodziewanego natarcia gości, przed szansą stanął Sammie Szmodics. Przypomniała się rywalizacja Ipswich z Manchesterem City, wówczas Irlandczyk zdołał otworzyć wynik, nie trafił jednak czysto w piłkę.
Atak podopiecznych McKenny okazał się jednorazowym wypadem, po tej akcji kontrolę przejęła drużyna „Kanonierów”. Ofensywa opierała się na wielu podaniach i cierpliwym przygotowaniu. Dopiero w 19. minucie konkretniejszym rajdem popisał się Jurrien Timber, Holender uderzył mocno z dystansu, Arijanet Muric wyłapał piłkę.
Przełamanie muru
Drużyna gości broniła w sposób zorganizowany, ale bardzo ograniczony. Arsenal coraz bardziej napierał i zamykał Ipswich w polu karnym, ta strategia szybko przyniosła efekt. W 21. minucie sprytny zwód i dośrodkowanie Trossarda stworzyło niemal stuprocentową szansę Havertzowi, Niemiec dołożył stopę i mieliśmy 1:0.
Kilka minut później obronie Ipswich urwał się Gabriel Jesus, brazylijski napastnik tylko w sobie znany sposób zmieścił piłkę przy bliższym słupku. Sędzia asystent podniósł jednak chorągiewkę, mieliśmy spalonego.
Do przerwy wynik się nie zmienił. Z pewnością więcej oczekiwaliśmy po grze gości, którzy poza ciekawym początkiem, później zupełnie zawiedli. Jedynym pozytywnym aspektem była organizacja w obronie, poza przesuwaniem Ipswich zagrało zaledwie 57 podań, był to wynik absurdalny i wstydliwy.
Spokój gospodarzy
Początek drugiej części to dalsze natarcie Arsenalu, na przebojowy atak zdecydował się Martin Odegaard, jego strzał został zablokowany. W 52. minucie faulowany tuż przed polem karnym był Rice. Z rzutu wolnego ponownie próbował Norweg, kolejny raz trafił w rywali.
Goście wreszcie zdecydowali się na akcję pod polem karnym Arsenalu. Przed upływem godziny gry zagrozili także po dwóch stałych fragmentach. Pewnie interweniował jednak blok defensywny, aktywnością wykazał się także bezrobotny dotąd David Raya.
W 63. minucie w polu karnym Murica pofrunął Gabriel, brazylijski obrońca nie wykorzystał doskonałej szansy po rzucie rożnym.
Ponowny zryw
Arsenal robił wszystko, by zamknąć spotkanie. W 75. minucie Havertz został powstrzymany przed strzałem w ostatniej chwili. Chwilę później świetną interwencją popisał się Muric, 36-krotny reprezentant Kosowa zatrzymał strzał rezerwowego Arsenalu, Mikela Merino.
Fragment intensywnego nacisku nie zakończył się golem, jednocześnie goście również nie potrafili dojść do głosu. Ich ofensywa kończyła się szybkimi odbiorami „Kanonierów”. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0.
Kontrola absolutna
Emirates stało się twierdzą, to czwarte czyste konto z rzędu Arsenalu jeśli chodzi o spotkania przed własną publicznością. Taka seria ma miejsce pierwszy raz od 2021 roku. „Kanonierzy” są ponadto jedyną drużyną, która w tym sezonie nie przegrała w domowym meczu. Dziś zagrali w sposób oszczędny, posiadali jednak niemal pełną kontrolę nad przebiegiem spotkania.
Rok został zakończony w sposób niezwykle udany, podopieczni Artety wyśrubowali klubowy rekord bramek w takim okresie. Pozostają w walce o mistrzostwo, choć zdecydowanym faworytem jest Liverpool. „Kanonierzy” awansowali na 2. miejsce, stratą do lidera z Anfield wynosi aż sześć oczek. Podopieczni Mikela Artety mają też rozegrany jeden mecz więcej. Mimo tego nastroje w północnym Londynie pozostają pozytywne. Bardzo dobre spotkanie rozegrał Miles Lewis-Skelly, cały mecz na ławce przesiedział Jakub Kiwior.
Wieczór cierpienia
Beniaminek nie zaprezentował na terenie wicemistrza niemal niczego. Najciekawszym zobrazowaniem marazmu jest fakt, że po pierwszej części najwięcej mówiło się o obecności na trybunach fana Ipswich – Ed Sheerana. Delap w ciągu pierwszej części zagrał dwa podania, Szmodics o jedno więcej. Goście nie zaliczyli także ani jednego kontaktu w polu karnym Arsenalu, pierwszy raz dłużej utrzymali się przy piłce na połowie rywala po niemal godzinie gry. W atakach brakowało zdecydowania, często wynikały z niedbałości rywala. Bardzo słabo zaprezentował się Omari Hutchinson, młody piłkarz stał się obiektem prowokacji trybun, miał z tym spore problemy, tracił koncentrację.
Blok defensywny spisał się przyzwoicie, linia obrony była zorganizowana, podążała za poczynaniami Arsenalu. Dobrze spisał się także Phillips. Rezerwowi stoperzy, mimo straconego gola, zdali egzamin. Może być to dla McKenny bardzo budujące, natomiast bez prób ofensywnych utrzymanie jest niemożliwe.
Ipswich pozostaje na 19. pozycji w ligowej tabeli, do bezpiecznej pozycji tracą 3 punkty. W poniedziałek podejmą innego rywala z Londynu – na Portman Road przyjedzie Chelsea.
ARSENAL – IPSWICH TOWN 1:0 (1:0)
23’ Kai Havertz