Jednym z hitów 12. kolejki Ekstraklasy jest niewątpliwie mecz w Gdańsku, w którym Lechia skonfrontuje się z Legią Warszawa. Wydaje się, że beniaminek jest na straconej pozycji, bo raz, że punktuje ostatnio słabiutko, a dwa – rywalizuje w końcu z trzecim zespołem poprzedniego sezonu i pucharowiczem. W Legii jednak jest więcej znaków zapytania, niż mogłoby się wydawać. Kto w zasadzie będzie faworytem tego spotkania?
Zacznijmy od tego, że zarówno Szymon Grabowski, jak i Goncalo Feio nie mogą pracować w pełnym komforcie. Obaj byli ostatnio na językach i musieli odganiać kłębiące się nad nimi czarne chmury. W Lechii było bardzo gęsto, wydawało się, że dni trenera Grabowskiego są policzone po ostatniej porażce ze Stalą Mielec, porażce bardzo w stylu Lechii, ponieważ beniaminek wyjątkowo często traci bramki w ostatnich minutach meczu. Nie inaczej było w Mielcu.
Jak na dłoni widać, że w Lechii jest jakiś ekstremalny wręcz problem, jeśli chodzi o grę w końcówce. Nie wiem czy wynikający z wąskiej kadry i braku jakościowych zmienników, czy leżący gdzieś w głowach graczy beniaminka. Wydawało się, że Szymon Grabowski w poprzednim sezonie, zwłaszcza po rewelacyjnej wiośnie, zaszczepił w swoich podopiecznych chęć gry do końca i walkę o trzy punkty w każdym meczu – widać to było np. przeciwko Arce Gdynia, kiedy Lechia już wywalczyła awans, ale potrafiła się nakręcić na derbowe starcie i je wygrać.
Końcówki jednak w wykonaniu zespołu z Gdańska to absolutnie przestrzeń do poprawy. Nie może drużyna, której aspiracje przed sezonem sięgały górnej połowy tabeli, grać tylko do 65-70 minuty. Gole tracone w ostatnich fragmentach to nie przypadek, to w zasadzie norma, którą widzieliśmy w aż dziewięciu meczach.
Oczywiście nie można też przejść obojętnie obok bardzo dziwacznego komunikatu, który wypuściła Lechia po ostatnim meczu ze Stalą. – Czujemy presję z zewnątrz, aby zwolnić naszego trenera, tak jak zrobiłyby to inne kluby piłkarskie. Mamy jednak silne wartości moralne i szanujemy zaangażowanie oraz pracę naszego sztabu szkoleniowego. Szymon nauczył się już wiele w poprzednim sezonie i oczywiście potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić, że może być trenerem Ekstraklasy. Mam nadzieję, że wyniki wrócą bardzo szybko, a nasza cierpliwość i silna wiara zostaną nagrodzone w najbliższej przyszłości – tak brzmiał mój ulubiony fragment oświadczenia.
Chcemy zwolnić? Zwolnimy po prawdopodobnej porażce z Legią? Trudno stwierdzić. Więcej o samym komunikacie napisałem w osobnym tekście. Link poniżej.
Lechia przekonuje, że Szymon Grabowski zachowa posadę. Dziwnie to jednak śmierdzi
Teraz pozostaje zasadne pytanie – czy przeciwko Legii trener Grabowski zagra o swój stołek? Przed beniaminkiem później spotkania z Piastem, Cracovią i Koroną. Byłby to teoretycznie dobry okres dla nowego szkoleniowca…
Jak zagra Legia Warszawa? Goncalo Feio zachowuje spokój
Trzeba ustalić kilka faktów – Legia jest faworytem tego meczu. W zasadzie musi wygrać, jeśli chce poważnie myśleć o walce o europejskie puchary. Na razie przy tym zostańmy, przy podium i europejskich pucharach. Chociaż oczywiście dobra seria i dołki Lecha, Cracovii czy Rakowa mogą sprawić, że warszawiacy przed listopadową przerwą na kadrę doskoczą do czuba.
I właśnie trzeba tutaj dotknąć tego okresu, który teraz przed Legią. Od październikowej do listopadowej przerwy na kadrę – „Wojskowych” czeka siedem spotkań: cztery w lidze, dwa w Lidze Konferencji i jeden w Pucharze Polski. Wszystko na dystansie 24 dni.
Patrząc zupełnie realistycznie, Legia nie może sobie pozwolić na potknięcia w najbliższych sześciu meczach. Jeśli chodzi o spotkanie z Lechem, wieńczące ten „maraton”, to już melodia przyszłości i w zależności od wyników poprzednich sześciu konfrontacji będzie można wyznaczać cele.
Ale spotkania z dwoma beniaminkami, Widzewem u siebie, pierwszoligowcem w Pucharze Polski i dwoma ekipami o znacznie mniejszym potencjale w LKE to muszą być pewne wygrane w wykonaniu Legii. Jeśli zespołowi Goncalo Feio przydarzą się wpadki, tu zgubi punkty, tam przegra, to na nic tłumaczenia trenera, że drużyna prezentuje dobry styl i w ofensywie się poprawiła. Bo właśnie tak mówił przed meczem z Lechią, wracając do spotkania w Białymstoku z Jagiellonią. Że styl się poprawił, że w ofensywie wyglądali znacznie lepiej.
Kibiców i zarządu interesuje powrót na czub tabeli, konsekwentne zbieranie punktów do rankingu UEFA w LKE oraz przejście do 1/8 finału Pucharu Polski. W listopadzie nie będzie półśrodków. Jeśli Legia chce myśleć o mistrzostwie, to nie może sobie pozwolić na żadną wpadkę.
Fot. Grzegorz Radtke, Lechia Gdańsk
O meczu Lechia – Legia mówiliśmy w dzisiejszym „Polskim Podwórku”. Link poniżej.
Sobotni mecz między Legią a Cracovią to było prawdziwe piłkarskie show, natomiast najwięcej po spotkaniu…
Wydawało się, że piąty raz w tym sezonie ligowym Raków Częstochowa wygra 1:0, ale mecz…
Strzelić dwie bramki Legii przy Łazienkowskiej, pokazać kawał ładnego dla oka futbolu, zgotować wielkie emocje…
Lech Poznań w pewnym stylu pokonał przed własną publicznością GKS Katowice 2:0. Bramki strzelali Mikael…
Jagiellonia Białystok podzieliła się punktami ze Śląskiem Wrocław. Mecz 16. kolejki Ekstraklasy na stadionie mistrza…
Jego droga do Ekstraklasy wiodła przez trzecią, drugą i pierwszą ligę. Był w kilku ekstraklasowych…
View Comments