
Fot. Śląsk Wrocław / Krystyna Pączkowska
Wiosna w wykonaniu Śląska Wrocław przyniosła spory powiew optymizmu, w meczu z Motorem Lublin mieliśmy obejrzeć kolejny krok w walce o utrzymanie. Kibice zaprzyjaźnionych klubów zasiedli na wspólnej trybunie, gospodarze wyszli na prowadzenie po trafieniu Arnau Ortiza. Motor prowadził grę, wśród kibiców WKS-u odczuwalny był jednak nieznajomy dotąd spokój. Wreszcie w 76. minucie wyrównanie dał Mbaye Jacques Ndiaye. Stracona bramka wywołała wśród piłkarzy ogromne rozczarowanie, po 27. kolejce utrzymanie Śląska w Ekstraklasie się oddaliło. Po spotkaniu Petr Schwarz wskazał, że nie był to pożądany rezultat.
Remis może okazać się zabójcą walki o ligowy byt dla wicemistrza Polski. Podział punktów z Motorem był dziesiątym meczem WKS-u w bieżącej kampanii, w którym nie poznaliśmy zwycięzcy. W większości takich spotkań pozostawał ogromny niedosyt, na czele z pewnością stoi rywalizacja z Radomiakiem Radom (1:1). Śląsk wypuścił wygraną dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry.
Przebieg wczorajszego spotkania nie wskazywał na zwycięstwo gospodarzy, mimo tego zawodnicy byli powtórnie rozczarowani. Stracili bramkę dopiero w ostatnim kwadransie. Po ostatnim gwizdku spotkałem Rafała Leszczyńskiego, bramkarz WKS-u był wściekły, mimo tego wraz z niektórym kolegami udał się do najmłodszych kibiców.
Petr Schwarz od początku rundy wiosennej powtarzał, że niezbyt często zagląda w ligową tabelę. Po meczu z Motorem utrzymał taką optykę: – Nie widziałem tabeli. Jaki był wynik meczu w Radomiu? – zapytał kapitan Śląska.
Pomocnik otrzymał odpowiedź, która nieco go podłamała. Radomiak przegrał 0:1 z Zagłębiem Lublin, które jest jednym z głównych rywali WKS-u w walce o ligowy byt. Rożnica w tabeli między ekipami z Dolnego Śląska wzrosła do czterech oczek, „Miedziowi” po fatalnym występie przeciwko Rakowowi Częstochowa (0:2) zyskali niebywale cenne zwycięstwo: – Nie patrzę w tabelę. To nie jest teraz mój cel. Po co mi to? Wiem, że to się zmieni jak będziemy zdobywać trzy punkty – mówił rozczarowany kapitan Śląska.
Schwarz: Ten punkt dla nas to jest mało
Gigantyczny wpływ na przebieg spotkania miały absencje, Ante Simundza nie mógł skorzystać z zawieszonych Aleksa Petkova i Mateusza Żukowskiego. Szczególnie bolesne może być czwarte napomnienie w sezonie dla 23- latka. Żukowski obejrzał je w pierwszej połowie meczu z Lechem Poznań, którego barwy wcześniej reprezentował. Sęk w tym, że na placu gry pojawił się dopiero… po przerwie. Został ukarany za protesty wówczas, gdy przebywał na ławce rezerwowych.
Problem pojawił się przede wszystkim na pozycji stopera, poza Petkovem niedostępny był Aleksander Paluszek. Kontuzja wychowanka WKS-u to spory problem dla trenera, we wczorajszym meczu zastąpił go Yehor Matsenko. Ukrainiec rozgrywał przyzwoite spotkanie, przy trafieniu Ndiaye popełnił jednak kluczowy błąd.
W kontekście przebiegu spotkania wielu obserwatorów wskazywała na gigantyczny wpływ braku Jakuba Jezierskiego. Młodzieżowiec został powstrzymany przez chorobę, zastąpił go Tudor Baluta. Rumun był krytykowany, zupełnie nie nawiązał do występów 20-latka. W ostatnich spotkaniach obok Schwarza pozycję ugruntował Jezierski, po wczorajszym spotkaniu został zapytany o współpracę z innym zawodnikiem w środku boiska: – Myślę, że to nie ma wpływu. Baluta zagrał dużo meczów z zespołem, my go znamy wiemy, jak z nim grać. Bardziej chcielibyśmy, żeby nie było tyle kontuzji. Nie da się grać po prostu w 13-14 ludzi – wskazał kapitan Śląska.
Po widowiskowym meczu z Lechem Poznań nie udało się podtrzymać serii zwycięstw, pozytywem może być jednak fakt, że to czwarty mecz z rzędu bez porażki. To był remis ze wskazaniem na Motor, Śląsk opierał ofensywne zapędy na fazach przejściowych: – Słaby mecz z naszej strony. Chcieliśmy wygrać, mieliśmy jasny cel. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego spotkania. Zupełnie innego niż z Lechem Poznań. Ten punkt dla nas to jest mało – mówił Schwarz.
Czeski pomocnik nie miał wątpliwości, że powodem, który da utrzymanie Śląskowi będzie wiara. W przypadku kibiców WKS-u takowej nie brakuje, w sobotnie popołudnie na trybunach trwało święto piłkarskie. Kibice obu ekip wspólnie wspierali zawodników, po meczu Ante Simundza mówił, że to dla niego nowe doświadczenie. Był zachwycony publicznością na Tarczyński Arenie.

Szkoleniowiec gospodarzy po meczu podkreślał, że cieszy się że zdobytego oczka. Śląsk zaliczył w tej kolejce lepszy rezultat niż Lechia Gdańsk, która przegrała 0:1 z Widzewem Łódź. Zremisowała także Stal Mielec, już jutro Puszcza Niepołomice zagra na własnym boisku z liderującym Rakowem Częstochowa. Wygląda na to, że walka o ligowy byt rozstrzygnie się między pięcioma ekipami. Martwić może zatem zwycięstwo Zagłębia, które w ostatnich tygodniach wyglądało karykaturalnie. W futbolu najważniejsze są jednak punkty, w 27. kolejce Miedziowi zdobyli aż trzy.
Kolejny odcinek walki Śląska Wrocław obędzie się na bardzo trudnym terenie, w najbliższą sobotę rywalem WKS-u będzie Cracovia. To będzie okazja do rewanżu na październikowe spotkanie na Tarczyński Arenie, gospodarze prowadzili 2:0 po ośmiu minutach. Finalnie jednak ofensywa „Pasów” z Benjaminem Kallmanem na czele rozerwała obronę wicemistrza, mecz zakończył się wynikiem 2:4. Pierwszy gwizdek przy Kałuży o 17:30.