
Fot. Manchester City
„The Citizens” pokonują u siebie Club Brugge 3:1 i zapewniają sobie awans do baraży Ligi Mistrzów, chociaż po pierwszej połowie byli za burtą tych rozgrywek. Ale po kolei…
Przykra niespodzianka
Przed sezonem drużyna z niebieskiej części Manchesteru była traktowana jako jeden z kandydatów do wygrania Champions League. Nic w tym dziwnego, gdyż od wielu lat pod wodzą Guardioli zespół City prezentuje bardzo wysoki i równy poziom, a przy tym wygrywa seryjnie trofea. Ostatni raz „Obywateli” zabrakło w fazie pucharowej Ligi Mistrzów w sezonie 2012/2013, a więc na długo przed przybyciem hiszpańskiego szkoleniowca na Etihad Stadium.
Tym większe zaskoczenie było więc, że tak dobrze naoliwiona maszyna, która zmiatała każdego na swojej drodze, musiała bić się do ostatniej kolejki o awans do fazy play-off. City musiało wygrać u siebie z Club Brugge, aby móc myśleć o pucharowej wiośnie.
City musiało, Brugge mogło
Mecz przebiegał tak jak każdy się mógł tego spodziewać. Gospodarze grali wysoko, mając piłkę przez większość czasu, a goście starali się ich kontrować. Tyle, że Belgowie bronili się bardzo dobrze i raz po raz straszyli Edersona szybki kontratakami. Statystki w tym przypadku mówią same za siebie, 70% posiadania piłki Manchesteru City, które przełożyło na się na 0 celnych uderzeń. Jeżeli jakiś piłkarz angielskiej drużyny decydował się na strzał, to albo piłka leciała poza światło bramki albo strzał został zablokowany przez rywala.
Gołym okiem widać było, że Guardiola ma problem, bo jego podopieczni nie tworzyli sobie dogodnych sytuacji i wyglądali na lekko zagubionych. Kiedy wydawało się, że na przerwę oba zespoły zejdą przy wyniku remisowym, co było na rękę przyjezdnym, Club Brugge wyprowadziło zabójczą kontrę i objęło prowadzenie. Piłkę do siatki wpakował Raphael Onyedika, ale na wyróżnienie zasłużył Ferran Jutgla. Hiszpan pięknym dryblingiem zgubił obrońcę i zagrał wzdłuż linii końcowej stawiając swojego kolegę z drużyny w bardzo komfortowej sytuacji.
Połowa od wielkiej sensacji
Manchester City miał cała drugą połowę na odwrócenie wyniku, ale potrzebował już co najmniej dwóch bramek, a nie jednej. Po przerwie gospodarze byli bardziej konkretni. Ich przewaga posiadania piłki jeszcze wzrosła, a do tego zaczęli oddawać więcej uderzeń.
Tak właśnie za sprawą Mateo Kovacicia doprowadzili do remisu. Chorwat dostał piłkę w kole środkowym, przebiegł z nią ok. 30 metrów nie będąc atakowanym i oddał precyzyjne uderzenie. Belgowie zostali skarceni za swoją pasywność i brak doskoku, a strzał Kovacica z 53. minuty to pierwsze celne uderzenie „The Citizens”.
W 62. minucie piłkę do własnej bramki wpakował Joel Odonez, a kwadrans później bramkę dorzucił Savinho zamykając tym samym spotkanie. Bramka Brazylijczyka dała tak coś, czego ostatnio często brakuje Guardioli i jego podopiecznym, czyli spokój. Koniec końców obie drużyny mogą się cieszyć z awansu do fazy play-off Ligi Mistrzów.
Chociaż domyślam się, że mimo porażki w lepszych humorach są przyjezdni z Belgii, a przed Manchester City długa droga do odbudowania formy, która umożliwi im walkę o najwyższe cele. Pozostaje tylko pytanie – czy są w stanie to zrobić jeszcze w tym sezonie? Ale na odpowiedź przyjdzie nam chwilę poczekać.
MANCHESTER CITY – CLUBE BRUGGE 3:1 (0:1)
53’ Kovacic, 62’ Ordonez (sam.), 77’ Savinho – 45’ Onyedika