Nie wiemy, czy liczba meczów reprezentacji Polski za kadencji Michała Probierza zatrzyma się na siedemnastce, czy też potrwa dłużej, ale postanowiłem poddać ocenie jego trzynastomiesięczną pracę. Co zrobił dobrze, co mu ewidentnie nie wyszło. Za co można go pochwalić, a za co trzeba skrytykować.
Brak hierarchii na większości pozycji
Trzeba zacząć od taktycznego i personalnego chaosu, nad którym nie panuje od początku Michał Probierz. Wizja co do składu i zmienników jest zaburzona. Z meczu na mecz zmienia się kadra meczowa, co doskonale było widać na przykładzie dwóch ostatnich spotkań Ligi Narodów. Ze Szkocją na PGE Narodowym wybiegło tylko czterech piłkarzy, którzy rozpoczynali mecz w Porto w pierwszej jedenastce.
I nie można się zasłaniać wiecznie kontuzjami. Więcej o braku spójności co do wizji, jak i kim mamy grać, napisałem w osobnym tekście. Ten problem nie dotyczy tylko listopadowego dwumeczu, kiedy z kontuzjami wylecieli Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński i Taras Romanczuk. Ten chaos i brak ustalenia hierarchii na pozycji bramkarza, defensywnego pomocnika, prawego wahadłowego, napastników, trwa od… początku pracy Probierza. To ponad roczna tułaczka bez perspektyw i mapy. Cytuając klasyka możemy zapytać – czy leci z nami pilot?
Po takim czasie wymagamy kręgosłupa kadry, który przed Euro, podczas turnieju i w sześciu meczach Ligi Narodów MUSI się wykrystalizować. Urazy były, są i będą nieodłącznym elementem futbolu i spotykają się z tym szkoleniowcy na całym świecie. Nie powinno się jednak co rusz przywoływać listy absencji i się tym tłumaczyć. Oczekujemy gotowych rozwiązań.
Ślepa wiara w taktykę, której nie czujemy
I oczywiście trzeba wrócić do tej cholernej taktyki na trzech obrońców, której – zaryzykuję – w najbliższych kilkunastu lat w kadrze nie przyswoimy, niezależnie od tego, kto będzie grał i kto będzie selekcjonerem. I nieważne, że kilku kadrowiczów przyjeżdża z Serie A, gdzie ta formacja jest bardzo popularna (poza Bolonią, z której na kadrę przyjeżdża Łukasz Skorupski i Kacper Urbański), ale my w tej formacji nie potrafimy grać. Wahadła nam nie służą, gra w obronie z jednym lub czasami bez (!) nominalnego defensywnego pomocnika to jest sabotaż.
Na prawdę nie rozumiem, dlaczego żaden z meczów LN nie został rozegrany w formacji z czwórką obrońców, jednym bądź dwoma defensywnymi pomocnikami, z nominalnymi bocznymi pomocnikami, rozgrywającym i napastnikiem. Na prawdę, nie rozumiem.
Znajduję tutaj trzy odpowiedzi, ale istnieje także prawdopodobieństwo, że zachodzą wszystkie trzy w tym samym czasie:
- Michał Probierz jest niewolnikiem swoich słów i pierwotnej koncepcji, którą narzucił na początku kadencji. Czytaj – gramy zawsze, obojętnie co by się nie działo i z kim byśmy nie grali, na trzech stoperów. Basta.
- Michał Probierz nie potrafimy zaproponować innego systemu gry w obawie, że straci autorytet szatni. No bo jak to by wyglądało, że selekcjoner sam siebie podważa i odchodzi od rozwiązania, którego tak był pewien (to oczywiście tylko teoria).
- Nikt ze sztabu Michała Probierza nie jest w stanie mu pomóc. Tak – pomóc. Ponieważ chęć zmiany koncepcji w celu poprawy wyników jest pomocą selekcjonerowi i reprezentacji. Mam nadzieję, że były opiekun Cracovii czy Jagiellonii nie otoczył się grupą „potakiwaczy” i asystentów bez własnej autonomii.
Boję się jednak, że jeśli Michał Probierz wciąż będzie pracować z reprezentacją, a na to się zanosi, przynajmniej do końca kadencji w roli prezesa PZPN-u Cezarego Kuleszy, to z gry na trzech stoperów nie zrezygnuje. Sam w końcu powiedział po zakończonej Lidze Narodów: – Doświadczenie wielu zawodników na pozycjach jest kluczowe. Ostatni mecz na zero zagraliśmy z Walią, więc mamy tutaj bolączkę. Można na mnie wieszać psy, ja sobie z tego zdaję sprawę, bo jestem osobą odpowiedzialną i taką, która od lat tutaj pracuje w trenerce. Nie mam zamiaru cofać się na drodze, którą obraliśmy.
To ostatnie zdanie, mówiąc szczerze, mnie totalnie przeraża.
Słaba komunikacja
Mając w głowie wiele kolorowych i „małopiłkarskich” konferencji prasowych Probierza z czasów Cracovii, obawiałem się, że spotkania z dziennikarzami podczas zgrupowań to mogą być interesujące wydarzenia. Że może to być show. I tak, kiedy w pierwszych kilku miesiącach swojej pracy Michał Probierz potrafił trafnie diagnozować i nie rzucać banałami, odpowiadając na pytania, tak obecnie uważam, że się totalnie pogubił w komunikacji. Jest mistrzem uciekania od odpowiedzi.
Powtarza bardzo często zwroty, że pracuje w zawodzie dwadzieścia kilka lat, że wie jak to jest z pracą trenera, że bierze na siebie odpowiedzialność. Tylko że w zasadzie do niczego to nie prowadzi. To są rzucane frazesy, które opinia publiczna może odczytać na zasadzie „odwalcie się”, „wiem lepiej, bo pracuję od dawna jako trener”.
Na samym początku pracy Probierz lubił powtarzać, że „gdyby z kadrą wszystko było dobrze, to nie doszłoby do zmiany selekcjonera”. Wymowne, ale zupełnie nic nie wnoszące.
Probierz zawsze słynął z tego, że potrafił zabłysnąć, często nie trzymał przy tym jednak ciśnienia. Obecnie jest bardziej wyważony, ale często jego konferencje są po prostu… miałkie. Beznadziejnie sprzedaje swój pomysł, nie rozumie istoty problemu, przeinacza albo zupełnie ignoruje pytania.
Poprawa wyników (?)
Tutaj należy się zatrzymać. Patrząc stricte zadaniowo – Probierz nie uratował eliminacji do Euro, nie potrafił wygrać ani z Mołdawią, ani z Czechami. Często bowiem zapominamy o tym, że to nie tylko Fernando Santos przerżnął eliminacje. Swoje pięć groszy dołożył Probierz, który mógł na turniej awansować bezpośrednio.
Ale jednak awansowaliśmy – udało się pokonać Estonię, a później po remisie z Walią, który zakończył się rzutami karnymi, znaleźć się na Euro 2024. Na imprezie nie pokazaliśmy wiele. Wyglądaliśmy dobrze, momentami bardzo dobrze z Holandią, przeraziliśmy się Austriaków i zagraliśmy odważnie z Francją. Sęk w tym, że to był mecz bez stawki, bo i tak z niemieckim turniejem się żegnaliśmy.
Za Ligę Narodów należy się jednak Probierzowi jedynka z wykrzyknikiem. Po dobrym starcie i wyjazdowej wygranej ze Szkocją w pięciu kolejnych meczach ugraliśmy ledwie punkt. Dwa razy zgnietli nas Portugalczycy, Chorwaci ugrali na nas cztery punkty, a ze Szkocją w Warszawie się skompromitowaliśmy. Uważam, że nie byliśmy w ostatnim spotkaniu faworytem, ale naszym obowiązkiem było tego meczu nie przegrać. Nie z takim rywalem, nie na PGE Narodowym, nie o taką stawkę, jaką było zachowanie trzeciej pozycji w dywizji A.
Spadek do gorszej dywizji to dla nas brak „furtki” w kontekście eliminacji do mistrzostw świata 2026, gra z mniej ekskluzywnymi rywalami, a więc teoretycznie mniejsze zainteresowanie kibiców. Poza tym, bardzo mizerne perspektywy powrotu do dywizji A, ponieważ tylko zespół z pierwszego miejsca awansuje bezpośrednio do tej dywizji.
Awans na Euro 2024
Sam awans na Euro to największy plus, który możemy dopisać do listy dokonań Probierza. Niezależnie z kim i w jakim stylu. Było to główne zadanie, które przed trenerem postawiono i on je zrealizował. Wszystko to, co po turnieju, to jednak pasmo wstydu. Brak wyniku sportowego na Euro i w Lidze Narodów. Karmienie kibiców opowieścią, że kadra się buduje, że tworzy się zespół na eliminacje, że poza eksperymentami chcemy grać odważnie i skutecznie i przede wszystkim, że chcemy się utrzymać w dywizji A Ligi Narodów.
Ze wszystkich komunikatów Probierza, zgadza się tylko jeden, ale to nic pozytywnego. Mówił to po mistrzostwach Europy, mówił to po wstydliwej porażce ze Szkocją: – Nie mam zamiaru cofać się na drodze, którą obraliśmy.
Dla mnie to informacja, że tej kadry nie czeka nic dobrego. I że styl gry się nie zmieni, a co gorsza mogą się nie zmienić także wyniki.
Ogólna ocena Probierza. Czy powinien dalej prowadzić kadrę?
Nie mam stuprocentowej pewności co do przyszłości Michała Probierza. Uważam, że nie ma teraz dobrej odpowiedzi na to, czy powinien pracować dalej, czy powinniśmy znów zmieniać selekcjonera. Ciągłe rotacje nie służą, a warto dodać, że jeśli zmiana wydarzyłaby się tej jesieni, to PZPN zatrudniłby szóstego selekcjonera w ciągu sześciu lat. To dramatyczna statystyka, pokazująca jak trudna jest rzeczywistość po erze Adama Nawałki.
Wtedy mieliśmy zespół głodny, pełny liderów w swoich klubach. Być może nie byli to piłkarze, którzy przyjeżdżali z FC Barcelony, Interu, Arsenalu, Wolfsburga, Fenerbahce, Premier League czy uczestnika Ligi Mistrzów, Bolonii.
Była to „średnia europejska półka klubów”, ale Nawałka miał do dyspozycji piłkarzy grających, pewnych siebie i przede wszystkich na dorobku. Do tego potrafił ich poustawiać i nie czarował rzeczywistości. Graliśmy z kontry, byliśmy zdyscyplinowani i nie traciliśmy tylu bramek. Podczas Euro 2016 przeszliśmy przez fazę grupową bez straconego gola (!), później straciliśmy po bramce ze Szwajcarią i Portugalią.
Teraz tego nie ma. Jest chorobliwa wizja gry ofensywnej, którą ja odczytuje jako gra szalona, bez odpowiedzialności i asekuracji. I jeśli z tej drogi nie zejdziemy, to nie widzę poprawy wyników.
***
Z wymienionych przeze mnie argumentów, za pracą Probierza przemawia tylko awans na Euro 2024. To za mało, patrząc na to, ile dostał czasu oraz jakich ma zawodników do dyspozycji. Kibicowałem kadrze, kibicuję i będę z nią zawsze. Nie przekonuje mnie jednak pomysł Probierza i mam potężne obawy, że z nim nie dokonamy postępu.
Fot. Łączy Nas Piłka