
Fot. AS Roma
Kiedyś klasyk włoskiej ligi, dziś derby rozczarowań – tak można nazwać dzisiejszą konfrontację ósmego Milanu z jedenastą w tabeli Romą. Mecz na San Siro zakończył się wynikiem 1:1, ale niech was nie zwiedzie, że padły dziś w Mediolanie „tylko” dwie bramki. Naprawdę się działo – do ostatniego gwizdka!
A skoro już przy ostatnim gwizdku jesteśmy, to po zakończonym meczu z trybun San Siro wybrzmiały gwizdy. Kibice zarówno Milanu, jak i Romy, dali wyraz swojej dezaprobaty, że nie dało się posłać tego ostatecznego ciosu. Który oznaczałby komplet punktów. Tak istotnych w tym cholernie nieudanym sezonie – dla jednych i drugich.
Jednak to piłkarze Milanu muszą być świadomi, że wymęczyli dzisiejszy remis i to goście ze stolicy byli zdecydowanie bliżej trzech punktów. W drugiej połowie w zasadzie grali tylko piłkarze Claudio Ranieriego, a ekscentryczny 73-latek przy linii co rusz motywował swoich żołnierzy do kolejnych ataków.
Pasjonujący początek. Roma błyskawicznie odpowiedziała
Spotkanie zaczęło się żwawo, bo już w 11. minucie goście obili słupek bramki Mike’a Maignana. Kombinacyjną akcję zakończył strzałem Artem Dovbyk, kilka centymetrów w lewo i Ukrainiec celebrowałby bramkę.
To jednak gospodarze otworzyli wynik za sprawą błyskawicznej kontry. Do wbiegającego na wolne pole Tijjani’ego Reijndersa dograł Youssouf Fofana. Ściągnięty tego lata z Monaco piłkarz kapitalnie odnalazł Holendra, który huknął bez zastanowienia. Milan cieszył się z prowadzenia.
Bramka podrażniła gości, bo nie minęło siedem minut, a na tablicy wyników był remis. Wszystko za sprawą genialnego zgrania piętą Dovbyka, który w absolutnie nie swoim stylu wyłożył piłkę Paulo Dybali, a Argentyńczyk uderzył z powietrza.
Dwadzieścia trzy minuty rywalizacji. Dwie piękne bramki. Imponujące tempo.
Czerwono-czarny szpital
Później gra trochę siadła, chociaż mogliśmy podziwiać efektowne ataki jednych i drugich. Na uznanie zasługuje akcja gospodarzy po pół godzinie rywalizacji, kiedy Alvaro Morata wypatrzył wbiegającego na wolne pole Theo Hernandeza, który w sytuacji sam na sam uderzył wprost w bramkarza Romy, Mile Svilara. Wcześniej jednak doszło do spalonego, więc bramki i tak z tego by nie było.
Po przerwie oglądaliśmy rozpędzoną Romę i zgaszony Milan. Być może ospała gra gospodarzy była spowodowana czerwoną kartką Paulo Fonseki. Portugalczyk nie zgodził się z decyzją arbitra w sprawie niepodyktowania rzutu karnego dla jego zespołu (i być może trochę racji miał, bo sytuacja z końcówki pierwszej odsłony nie była zero-jedynkowa; mowa o upadku Reijndersa w szesnastce Romy po kontakcie z Niccolo Pisillim).
A być może słaba gra Milanu była spowodowana kolejnym urazem, z placu musiał zejść bowiem Samuel Chukwueze. Lista zawodników, z których nie mógł skorzystać Fonseca i tak już była długa, bowiem przeciwko Romie nie zagrali Yunus Musah, Noah Okafor, Christian Pulisic czy przede wszystkim Rafael Leao.
Smutny koniec smutnej rundy
Do końca Roma naciskała w poszukiwaniu bramki na 1:2, ale zawsze czegoś brakowało. Tutaj spalony Dovbyka, tam poprzeczka po uderzeniu Leandro Paredesa, innym razem fatalnie Argentyńczyk się złożył (który wypadł dziś bardzo blado). Finalnie spotkanie zakończyło się wynikiem remisowym, który nikogo nie cieszy.
Owszem, Roma z jedenastej pozycji awansowała na dziesiątą. Ale marne to pocieszenie dla obu ekip, które o jesieni chciałby jak najszybciej zapomnieć.
Co ciekawe, oba zespoły spotkają się w tym sezonie jeszcze dwukrotnie – obok ligowej rywalizacji zmierzą się na etapie 1/4 finału Pucharu Włoch.
AC MILAN – AS ROMA 1:1 (1:1)
16′ Reijnders – 23′ Dybala