
Fot. Pogoń Szczecin / Wiola Ufland
Już jutro Pogoń Szczecin skonfrontuje się z Legią Warszawa w meczu finałowym Pucharu Polski. Spotkanie nie ma wyraźnego faworyta, jednak w poszukiwaniu odpowiedzi, jak to starcie będzie wyglądać, warto przyjrzeć się drodze obydwu ekip do wielkiego finału. Kto miał trudniej i kto zasłużył na większe uznanie?
Zacznijmy od tego, jaką rangę ma mecz finałowy. Jest to starcie o historyczne trofeum dla Pogoni Szczecin, natomiast przede wszystkim o grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie, czyli rzecz wybitnie potrzebną Legii Warszawa. Podopieczni Goncalo Feio nie mają praktycznie szans na podium (5 punktów straty do trzeciej Jagiellonii), a więc europejskie puchary „Wojskowi” mogą w zasadzie wywalczyć tylko poprzez klucz pucharowy – jako triumfator PP Legia zacznie eliminacje Ligi Europy od 2. rundy.
Brak europejskich pucharów byłby dla Legii niewyobrażalnym ciosem pod kątem sportowym, finansowym oraz marketingowym. Pion sportowy Legii pod batutą Michała Żewłakowa już planuje wzmocnienia latem, które będą w dużej mierze zdeterminowane potencjalną grą w europejskich pucharach.
Pogoń z kolei walczy o marzenia i historyczny triumf. Przed rokiem „Portowcy” w dramatycznych okolicznościach przegrali z Wisłą Kraków po dogrywce. W tym sezonie chcą zmazać tę plamę.
Przyjrzyjmy się drodze Pogoni oraz Legii. O jeden mecz więcej rozegrali podopieczni Roberta Kolendowicza, ponieważ musieli rozpocząć zmagania od 1. rundy, podobnie jak znakomita większość klubów. Legia z kolei, podobnie jak pozostali pucharowicze, weszła do gry od 2. rundy, otrzymała od PZPN-u furtkę, jako klub, który reprezentował nasz kraj na międzynarodowej arenie.
Droga Pogoni Szczecin do finału:
- 1. runda – Stal Rzeszów 3:0,
- 2. runda – Odra Opole 1:0 (po dogrywce),
- 1/8 finału – Zagłębie Lubin 4:3,
- 1/4 finału – Piast Gliwice 2:0 (po dogrywce),
- 1/2 finału – Puszcza Niepołomice 3:0.
Warto zwrócić przede wszystkim uwagę na szczelną grę podopiecznych Roberta Kolendowicza. Tylko bowiem w jednym meczu PP „Portowcy” nie zagrali na zero z tyłu. Spotkanie z Zagłębiem było wyjątkowe i spektakularne, choć oczywiście nie najlepiej świadczyło o defensywie ekipie ze Szczecina. W pozostałych czterech meczach Pogoń potrafiła zagrać bez straconej bramki.
Szczególnie udanym spotkaniem było starcie w Niepołomicach w ramach 1/2 finału. Pogoń dobrze zaczęła, potem wyszła z tarapatów, kiedy Puszcza mogła trafić na 1:1 (niewykorzystany karny) i pewnym krokiem awansowała do wielkiego finału.
Pogoń Szczecin w finale Pucharu Polski!
Legia miała jedno spotkanie mniej, natomiast bez większych problemów wywalczyła grę w finale. Najtrudniejszą przeprawą dla podopiecznych Goncalo Feio była ćwierćfinałowa rywalizacja z Jagiellonią Białystok, wygrana przez Legię 3:1. Sporo się po samym meczu mówiło o co najmniej kontrowersyjnych decyzjach sędziowskich. Chodziło o dwie dyskusyjne decyzje gwiżdżącego wówczas Piotra Lasyka oraz sędziego VAR, Szymona Marciniaka. Więcej o echach spotkania pisaliśmy w osobnym tekście, do którego odsyałmy.
Zdeptany przepis. Czy autorytet stoi ponad prawem?
Przyjrzyjmy się jednak kompleksowo meczom Legii w tej edycji Pucharu Polski. Tak prezentują się gry Goncalo Feio i droga stołecznych do wielkiego finału.
Droga Legii Warszawa do finału:
- 2. runda – Miedź Legnica 2:1,
- 1/8 finału – ŁKS Łódź 3:0,
- 1/4 finału – Jagiellonia Białystok – 3:1,
- 1/2 finału – Ruch Chorzów 3:0.
Poza wspomnianym meczem w ćwierćfinale PP z Jagiellonią, Legii przyszło mierzyć się z pierwszoligowcami – z Miedzią, ŁKS-em i Ruchem. Stołeczni bez większych problemów pokonywali przeciwników, co ciekawe najłatwiej podopiecznym Feio było w półfinale, kiedy Legia zmiotła słabiutki w 2025 roku Ruch Chorzów. Niestety, starcie w Chorzowie zdrowiem przypłacił Bartosz Kapustka oraz Marc Gual.
Tego pierwszego przeciwko Pogoni Szczecin nie zobaczymy, zapowiedział Goncalo Feio w rozmowie z TVP Sport. Gual z kolei może zagrać, zresztą Hiszpan po kilku tygodniach nieobecności wrócił w wielkim stylu. Podczas ostatniego spotkania ligowego Legii z GKS-em Katowice (3:1) pojawił się z ławki i trafił, ustalając wynik meczu. Do dyspozycji Feio jest także nieobecny ostatnio Paweł Wszołek, co jest fantastyczną informacją dla kibiców Legii.
Wydaje się, że to starcie nie ma naturalnego faworyta, natomiast liczymy na żywe, ofensywne, pasjonujące zawody, pełne zwrotów akcji i niesamowitych momentów. Stawka jest bardzo duża i obie ekipy mają tego świadomość. Pierwszy gwizdek Szymona Marciniaka jutro o godz. 16:00.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
1 komentarz on “Droga do Narodowego. Kto miał łatwiejszą przeprawę?”