
Fot. Łączy Nas Piłka
Niezależnie czy zagramy odważnie i wysoko, jak fragmentarycznie na Euro 2024, czy będziemy grali piłkę mozolną i przewidywalną, jak kilka dni temu z Litwą, trzy punkty przeciwko Malcie to nasz obowiązek. I to jest najsmutniejsze. Że znajdujemy się w miejscu, w którym zamiast dyskutować o nieoczywistych powołaniach, schematach rozegrania, odkryciach Michała Probierza, to mówimy o rzeczach absolutnie podstawowych. Trzeba wygrać, nieważne w jakim stylu i jakim wynikiem. Trzeba wygrać, by uniknąć kompromitacji.
Półtoraroczna kadencja Michała Probierza nie daje nam odpowiedzi na kluczowe pytania w sprawie kierunku tej kadry oraz tego, co udało się w tym czasie wypracować. Czy został ktoś odkryty? Probierz próbował eksperymenty z Antonim Kozubalem, Maxim Oyedele, Michałem Gurgulem czy nawet Mateuszem Kowalczykiem.
I okej. Proces selekcji trwa, to święte prawo każdego selekcjonera, by szukać odpowiednich zawodników, sprawdzać różnych piłkarzy i albo z nich rezygnować, albo ich budować. Tutaj jednak o żadnej budowie nie ma mowy, bo brakuje nam jednego planu. Ze zgrupowania na zgrupowanie nie wiemy, kogo tym razem powoła a następnie wystawi selekcjoner. Niezależnie od urazów, bo od tego nie uciekniemy i dotyka to każdą nację, to od jesieni 2023 roku błądzimy po omacku. Jest pewnych kilka rzeczy, na czele z broniącym naszej bramki Łukaszem Skorupskim i grającym na „dziewiątce” Robertem Lewandowskim, więcej napisałem w poprzednim tekście.
Brakuje nam piłkarskiej pieczątki Probierza i czegoś, co wyróżniałoby nas spośród reprezentacji z drugiego europejskiego szeregu. A mamy przecież potencjał. Malta czy Litwa może pomarzyć o zawodnikach z FC Barcelony, Interu czy Arsenalu. Gwiazdą reprezentacji Finlandii jest bramkarz Bayeru Leverkusen, a w środku pola gra zawodnik Augsburga.
Mamy wszelkie argumenty ku temu, żeby z tym potencjałem ludzkim grać dobrze w piłkę i kontynuować to, co początkowo chciał stworzyć Michał Probierz. Czyli reprezentację grającą ofensywnie, z polotem, z ciekawą drugą linią. Myślę, że mimo porażki, to mecz z Holandią na Euro najlepiej pokazuje to, jak my chcemy i możemy grać na tle mocnego przeciwnika.
Nie udaje nam się to z dwóch powodów. Po pierwsze – gra drugiej linii. Przeciwko Litwie nie wystąpił Piotr Zieliński, który z uwagi na uraz powołany nie został, a do ławki przyspawany został Kacper Urbański. Na „szóstce” z Holandią zagrał Taras Romanczuk, obecnie borykający się z urazami. Sebastian Szymański, a więc jedyny piłkarz środka pola, który otrzymał szansę gry od początku zarówno z Holandią, jak i z Litwą kilka miesięcy później, zupełnie nie przypominał siebie.
Mamy więc do czynienia ze składem zupełnie innym z uwagi na czynniki zewnętrze (kontuzje), a piłkarze, którzy wystąpili w piątek wypadli bardzo blado, Jakub Piotrowski pokazał, że do gry na najwyższym poziomie się nie nadaje, a Jakub Moder nie powinien mieć abonamentu na granie z klucza, choć i tak dziś pewnie wystąpi od początku.
Probierz: Nikt nie unika odpowiedzialności. Kurz opadnie, trzy punkty będziemy mieli
Drugim powodem, dlaczego nie wyglądamy tak, jak w pierwszym meczu na Euro, jest gra skrzydłowych. Nicoli Zalewskiego nie ma, a Przemysław Frankowski zagrał z Litwą koszmarnie. Kogo może wystawić dziś Michał Probierz? Naturalnym kandydatem wydaje się Jakub Kamiński, który dał świetną zmianę z Litwą i pokazał, że musi grać od początku. Z prawej strony z kolei zobaczymy pewnie Matty’ego Casha, który zagrał przyzwoicie, choć rzecz jasna nie wystrzegał się błędów. Na tym etapie musimy to jednak zaakceptować i musi nam to wystarczyć.
W obronie widziałbym Mateusza Skrzypczaka, ale Probierz postanowił, że go skreśli i nawet nie da mu zadebiutować. Stoper Jagiellonii zresztą pierwotnie na zgrupowaniu miał się nie pojawić, bo został dowołany z uwagi na kontuzję Sebastiana Walukiewicza.
I to mnie martwi chyba najbardziej. Że Michał Probierz został wybrany, żeby a) poprawić wyniki i awansować na Euro, b) przeprowadzić pewną zmianę pokoleniową i korzystać z zawodników z Ekstraklasy, wyznaczając tym samym kierunek. Pokazać, że można przez grę w naszej lidze trafić do kadry. Tymczasem mierząc się z 168. REPREZENTACJĄ RANKINGU FIFA, trzęsiemy się ze strachu i wystawiamy w 100% zagraniczny skład. W normalnych okolicznościach z Maltą powinien wygrać zespół „ligowców”, czyli część piłkarzy z Korony Kielce, Radomiaka Radom, Piata Gliwice czy Cracovii. Dobrą motoryką, zaangażowaniem i z odpowiednią świadomością taktyczną nie powinni tacy zawodnicy mieć problemu.
Normalnie jednak nie jest. Bo mówimy o półtorarocznej pracy Probierza bez efektów, mówimy o braku zawodników zbudowanych przez selekcjonera i nie mamy takiego przekonania, że Probierz wie i widzi więcej niż przeciętny obserwator.
Dziś z Maltą nie zależy nam na stylu, tylko na wyniku – a mówiąc dokładniej, zależy nam na tym, by się po prostu nie skompromitować. Chociaż, z tą kadrą absolutnie wszystko jest możliwe.