Raków w 11. kolejce Ekstraklasy wygrał 2:0 z Radomiakiem Radom, tym samym zapisując czwarte zwycięstwo z rzędu w lidze. W zespole Marka Papszuna zgadza się wszystko – organizacja jest na topowym poziomie, imponują także piłkarze swoją jakością indywidualną. Jednak to, co można dostrzec na pierwszy rzut oka i ma bezpośredni wpływ na wyniki to powrót do zdrowia i formy Iviego Lopeza. Hiszpan zarówno z Puszczą, jak i z Radomiakiem wpisał się na listę strzelców i miał walny udział w wywalczeniu kompletu punktów przez zespół spod Jasnej Góry.
Raków z początku sezonu był zespołem do bólu pragmatycznym. Czyli nudnym. W pewnym stopniu powtarzalnym, a powtarzało się najczęściej to, że mecze „Medalików” nie porywały.
Od kilku tygodni w grze Rakowa jednak coś się zmieniło i to bardzo wyraźnie. „Medaliki” grają bardziej odważnie, często zaczynają mecze z przytupem – w ostatnich trzech starciach podopieczni Marka Papszuna potrzebowali tylko 30 minut na strzelenie pierwszej bramki, a później grało im się zdecydowanie łatwiej.
Zmiana stylu gry i znaczna poprawa atrakcyjności spotkań Rakowa jest podyktowana w dużej mierze powrotem Iviego Lopeza. Pomocnika oglądaliśmy co prawda w meczach z Lechią (2:1) i Piastem (0:1), natomiast wówczas wchodził w końcówkach i nie zdołał się w pełni zaprezentować.
Kilka tygodni później otrzymał jednak szansę od Marka Papszuna i zagrał od 1. minuty. Było tak w starciu z Puszczą Niepołomice. 30-latek strzelił wówczas gola z rzutu wolnego i zanotował asystę, a Raków wygrał 2:0. Ivi w zasadzie w pojedynkę wygrał ten mecz i nawiązał do swojego najlepszego czasu przy Limanowskiego, a więc do sezonu 2021/2022, kiedy Raków kończył ligę na 2. miejscu, a Ivi zaliczył 20 goli i 6 asyst.
Teraz Ivi Lopez wrócił w pełnej krasie, a przeciwko Radomiakowi pokazał, że kapitalna dyspozycja z Puszczą to nie jest odstępstwo od normy. W Radomiu także poprowadził Raków do zwycięstwa, otwierając wynik po przepięknej akcji z udziałem wielu zawodników Rakowa. Piłkę wyłożył mu Ameyaw, którego dostrzegł Tudor, a dzieła dokończył Ivi, który cieszył się ze swojej 51. bramki strzelonej dla klubu z Częstochowy.
Ivi Lopez lekarstwem na przeciętność Rakowa Częstochowa
Forma Hiszpana jest o tyle ważną częścią dyskusji na temat dzisiejszego Rakowa, że w zasadzie bezpośrednio rzutuje na dyspozycji zespołu Marka Papszuna. Kilka mniej i bardziej udanych transferów do drużyny, powrót Papszuna na ławkę, zmiana pomysłu w określonych fragmentach meczu – to wszystko jest bardzo istotne. Mam jednak wrażenie, że Raków w poprzednim sezonie miał gigantyczny wręcz problem, kiedy grał z drużynami które od początku do końca się broniły. Kiedy zespół ma dobrą organizacje, pilnuje przestrzeni i wypełnia założenia, to Raków nie potrafił takiej defensywy rozpracować.
Zwłaszcza wiosną było to wyeksponowane, a więc w momencie kiedy piłkarzom Rakowa powinno być teoretycznie łatwiej, no bo nie grali już w europejskich pucharach. To powtarzało się w meczach z Wartą (1:2), Stalą (0:0), Puszczą (1:1), ŁKS-em (1:1), Ruchem (1:1), Radomiakiem (1:2) czy Górnikiem (0:1).
Najbardziej moim zdaniem brakowało tamtemu Rakowowi mocnej indywidualności. Człowieka, który wziąłby grę na siebie i przechylił szalę. Tudor piekielnie dobrze czyta grę, jednak w pojedynkę meczu nie wygra, przede wszystkim nie ta pozycja. Berggren rośnie z meczu na mecz, podobnie jak Koczergin, ale to inny profil gracza. Yeboah był chimeryczny, Kittel był transferowym flopem, Drachal jest zbyt młody, a napastnicy… byli po prostu typowymi napastnikami w Rakowie, czyli do walki, do przepchania się i w zasadzie tyle.
Najmocniej brakowało Iviego. I chyba tego najbardziej może żałować, patrząc już z perspektywy Dawid Szwarga. Zresztą obecny asystent Papszuna w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą mówił tak: – Potem jest tak, że te wszystkie opowieści pięknie brzmią, ale jest rzeczywistość i masz sytuację, że Ivi López łapie kontuzję, zrywa krzyżowe, za chwilę zaczynasz Europę i nie masz na liście skautingowej zawodników, którzy gwarantują ci liczby, a musisz zacząć wygrywać tu i teraz. Pojawia się opcja Sonny’ego Kittela. Patrzysz na jego statystyki i mówisz: „Okej, gość może nie będzie pressował idealnie, ale da ci liczbę – bramkę, asysty”.
Kittel się nie odnalazł, choć trzeba przyznać, że jego gol strzelony z Karabachem był arcyważny w kontekście awansu Rakowa do III rundy el. Ligi Mistrzów.
To jednak nie był Ivi. Piłkarz, który kiedy ma dobrą formę – a teraz bezsprzecznie tak jest – to przerasta Ekstraklasę.
Przed Rakowem więc optymistyczne tygodnie, bo i miejsce w tabeli jest lepiej niż przyzwoite – Raków jest na drugim miejscu i traci tylko dwa punkty do liderującego Lecha. Forma też zadowala (cztery mecze wygrane, tylko jeden stracony gol w tym czasie, a cztery łącznie w tym sezonie). Jedyną skazą na obecnym Rakowie jest odpadnięcie w Pucharze Polski z Miedzią Legnica, jednak dobre wyniki i regularność w punktowaniu z pewnością sprawią, że wszyscy w Częstochowie niebawem o pucharowej porażce zapomną.
Foto: Klaudia Berda / Raków Częstochowa
Wydawało się, że piąty raz w tym sezonie ligowym Raków Częstochowa wygra 1:0, ale mecz…
Strzelić dwie bramki Legii przy Łazienkowskiej, pokazać kawał ładnego dla oka futbolu, zgotować wielkie emocje…
Lech Poznań w pewnym stylu pokonał przed własną publicznością GKS Katowice 2:0. Bramki strzelali Mikael…
Jagiellonia Białystok podzieliła się punktami ze Śląskiem Wrocław. Mecz 16. kolejki Ekstraklasy na stadionie mistrza…
Jego droga do Ekstraklasy wiodła przez trzecią, drugą i pierwszą ligę. Był w kilku ekstraklasowych…
W ten weekend w ramach hitu 16. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia Białystok podejmie wicemistrza Polski, Śląsk…