
Fot. Lech Poznań / Przemysław Szyszka
Kolejne pół roku z Ekstraklasą już za nami. Zaległy mecz 3. kolejki pomiędzy Śląskiem Wrocław a Radomiakiem Radom (1:2) zakończył rundę jesienną. Z tej okazji przygotowaliśmy redakcyjną jedenastkę jesieni, w której wyróżniliśmy najlepszych zawodników, jacy biegali po boiskach Ekstraklasy przez osiemnaście kolejek.
BRAMKARZ – KACPER TRELOWSKI
18 spotkań, 11 goli straconych, 10 czystych kont – tak brzmi rewelacyjna statystyka, jaką legitymuje się bramkarz Rakowa Częstochowa. Do tego 77% skutecznych obron – Kacper Trelowski nie znajduje się może w internetowych składankach najpiękniejszych interwencji, a w czasie rundy nie był pod kanonadą napastników rywali, co jest zasługą bardzo szczelnej obrony Rakowa, to jednak nie sposób nie docenić gry Trelowskiego w tym sezonie, który gwarantuje z tyłu pewność i spokój. Michał Probierz zaprosił również Trelowskiego na październikowe zgrupowanie pierwszej reprezentacji jako bramkarza treningowego – bo tak należy obecnie określać czwartego powoływanego goalkeepera. Niemniej powołanie do reprezentacji to ogromne wyróżnienie – Trelowski doczekał się go jako szósty zawodnik Rakowa w historii.
A przecież jego notowania, gdy wracał z zupełnie nieudanego wypożyczenia ze Śląska były bardzo niskie. Wiadomym było, że o schedę po Vladanie Kovaceviciu nie powalczy będący opcją rezerwową wiekowy już Dusan Kuciak, ale w odwodzie prócz Trelowskiego byli Muhamed Sahinović, Jakub Mądrzyk i świeżo sprowadzony Kristoffer Klaesson. Dwóch pierwszych bramkarzy zostało jednak wypożyczonych, a Marek Papszun zauważył, że Norweg przyjechał pod Jasną Górę… z nadmiarowymi kilogramami. Szybko zresztą Klaesson został pożegnany, wbrew obiegowej opinii nie za wizytę w McDonaldzie, a za ogólne podejście i zbyt małe zaangażowanie, które przeszkadzało trenerowi „Medalików”.
Trudno jednak nie zauważyć, że w rundzie jesiennej nie sposób wskazać bramkarza wyrastającego ponad resztę ligowych rywali swoją dyspozycją, którego gra budzi „efekt wow”. Bartosz Mrozek, Sławomir Abramowicz, czy Kacper Tobiasz prezentowali się dobrze, ale bez jakiegoś szczególnego błysku, a chwalony ostatnimi tygodniami Kacper Rosa z Motoru Lublin wskoczył na najwyższe obroty dopiero pod koniec rundy.
PRAWY OBROŃCA – JOEL PEREIRA
Piłkarz „Kolejorza” jest w ligowej czołówce prawych obrońców od lat, choć jego forma była w tym czasie chwiejna. 28-latek w tym sezonie gra prawie wszystko, w 18 meczach jedynie dwukrotnie schodził z boiska. Na kilkanaście minut przed czasem opuścił murawę w przegranych meczach z Motorem Lublin (1:2) i Górnikiem Zabrze (1:2). Pereira prócz świetnej postawy w defensywie dorzucał konkrety z przodu – w październikowym meczu z Radomiakiem Radom (2:1) strzelił gola, a także ma na koncie cztery asysty. Wyśmienicie grał zwłaszcza z Jagiellonią, w meczu, w którym Lech rozbił Białostoczan aż 5:0, gdy zaliczył dwa ostatnie podania.
Portugalczyk w Lechu występuje od sezonu 2021/22, za kwotę 220 tysięcy euro do Poznania trafił z Omonii Nikozji. Jego cypryjska przygoda była dwuetapowa, najpierw w sezonie 2018/19 trafił do Doxy Katokopias z Academico Viseu i ten etap należy zaliczyć do udanych. Grał regularnie przez cały sezon, a dobrą dyspozycją zapracował na transfer do Omonii, gdzie sobie nie poradził – przez pół roku zagrał zaledwie w trzech spotkaniach, po czym udał się na wypożyczenie do Spartaka Trnava. W pogromcy polskich ekstraklasowiczów (i wygodnym rywalu dla naszych pierwszoligowców) poradził sobie jeszcze gorzej – zagrał trzy razy w Fortuna Lidze, spędzając na murawie łącznie 192 minuty. Odżył w następnym sezonie, na wypożyczeniu w Gil Vincente – zagrał 36 spotkań i zaliczył 3 asysty, a udane występy w rodzimej lidze spowodowały, że zainteresowali się nim w Poznaniu – i z perspektywy lat nikt tego transferu tam nie żałuje.
Pereira jest w czołówce ligi m.in. pod względem liczby podań, asyst (trzecia pozycja w lidze), czy dokładności dalekich zagrań.
ŚRODKOWY OBROŃCA – ANTONIO MILIĆ
Lech Poznań jest liderem Ekstraklasy między innymi dzięki świetnemu duetowi obrońców – zarówno Alex Douglas jak i Antonio Milić (o którym więcej zaraz) swoją postawą pokazali, że są najlepszą parą stoperów w lidze.
30-letni Chorwat gra swój czwarty pełny sezon w Ekstraklasie, lecz obecnie jest w swojej najlepszej dyspozycji, która przypomina formę z rozgrywek 2021/22, kiedy „Kolejorz” sięgał po tytuł mistrza Polski. Milić to zawodnik z ciekawą przeszłością, który do Lecha przychodził, by się odbudować. Uczestniczył w historycznych sukcesach belgijskiego KV Oostende, gdy to zajmowało w Jupiler Pro League czwarte oraz piąte miejsce, a następnie przeszedł do Anderlechtu, gdzie przepadł jak kamień w wodę. Od lipca 2018 roku do stycznia 2021 obrońca zagrał dla belgijskiego zespołu w zaledwie 25 spotkaniach – w międzyczasie wypożyczono go do Rayo Vallecano, gdzie prezentował się przeciętnie. Kibice Anderlechtu byli do Milicia tak negatywnie nastawieni, że został on w swoje 25 urodziny przez nich wygwizdany.
Przychodził jako remedium na problemy defensywy poznaniaków, po jesieni w której w obronie Lecha grało dwóch gagatków, których nazwiska do dziś powodują wśród kibiców reakcję alergiczną- Tomasz Dejewski i Djordje Crnomarković (tak, to ten, który gdy był wypożyczony z Lecha do Zagłębia Lubin złamał nogę Piotrowi Pyrdołowi, aby dostać żółtą kartkę i pauzować w kolejnym spotkaniu).
ŚRODKOWY OBROŃCA – ALEX DOUGLAS
23-letni Douglas to natomiast letni nabytek Lecha. Nabytek, co do którego było wiele wątpliwości – Szwed przyszedł bowiem do Polski, mając za sobą pół roku gry w szwedzkiej Allsvenskan, w barwach Vasteras SK, które zbierało wówczas regularnie oklep (po jego odejściu sytuacja nie uległa zmianie i z 23 punktami na koncie Vasteras spadło z hukiem z Allsvenskan, tracąc do drugiego z bezpośrednich spadkowiczów 7 punktów).
To wszystko budziło uzasadnioną nieufność kibiców i ekspertów, którzy spodziewali się transferowej wtopy. Szwed to silny, nowoczesny obrońca, bardzo dobrze wyprowadzający piłkę, choć czasem zbytnio zapędzający się do przodu. Jego postawa w Ekstraklasie poskutkowała premierowym powołaniem do pierwszej reprezentacji Szwecji, w której również nie zawiódł. Pod koniec sezonu przydarzył mu się drobny uraz, który wykluczył go z gry w trzech ostatnich kolejkach.
Zdecydowanie ktoś ze skautingu powinien dostać, jeśli jeszcze nie dostał, premię, a może i podwyżkę, bo Douglas to zawodnik wyciągnięty z kapelusza. Zamiast marnego królika, dostaliśmy jednak majestatycznego zająca, na którego przyszłą sprzedaż już włodarze Lecha zacierają ręce.
LEWY OBROŃCA – RUBEN VINAGRE
Na początek kilka faktów:
- Portugalczyk sprowadzony na wahadło,
- wypożyczony ze znanego klubu, który kawał Europy zwiedził,
- ale naprawdę regularnie grał tylko w Famalicao…
Tak, Gil Dias był jedną z najgorszych decyzji personalnych Jacka Zielińskiego! W przeciwieństwie do Rubena Vinagre, który w pół roku stał się gwiazdą Ekstraklasy. Portugalczyk ma imponujące statystyki – 139 dośrodkowań w tym 34 celne (przy obu drugi wynik w lidze), średnia 8,18 na mecz (najlepszy wynik w lidze), 104 wygrane pojedynki (piąty wynik w lidze) i 38 udanych dryblingów (najlepszy w lidze). W 17 spotkaniach zaliczył 5 asyst (drugi wynik w lidze).
AS Monaco, Wolwerhampton, Olympiakos Pirues, Everton, Hull City, Hellas Verona, a obecnie Sporting… Vinagre zwiedził kawał świata i brakuje mu jedynie ligi hiszpańskiej i niemieckiej, by kolekcja była kompletna. Gdy zagraniczny piłkarz o takim CV przychodzi do Ekstraklasy to albo mówimy o piłkarskim emerycie (Eduardo), albo o piłkarzu, który znalazł się na ogromnym zakręcie (Josue, Odidja-Ofoe), albo… o Lucasie Podolskim.
Wypożyczony z lizbońskiego Sportingu Ruben Vinagre był niewiadomą, wydawało się, że to piłkarz do odbudowania, ale… jedynie tak się wydawało. Praktycznie z miejsca wskoczył na wysoki poziom i nic dziwnego, że prawie pewny jest jego wykup przez Legię Warszawa. Sam piłkarz również deklaruje chęć pozostania w Polsce. Może dzięki temu zostać pierwszym piłkarzem z Ekstraklasy, który zagra w reprezentacji Portugalii – jej selekcjoner, Roberto Martinez potwierdził, że rozważał Vinagre w kontekście listopadowych powołań do Ligi Narodów. Niestety, złapał uraz i opuścił nie tylko 18. kolejkę Ekstraklasy, ale też co gorsza mecz Legii z Lugano (1:2), w którym jego brak był bardzo widoczny. Prawdopodobnie do dyspozycji trenera Feio będzie dopiero w lutym, jeśli po kontuzji będzie prezentował tak samo wysoki poziom, to bycie w jedenastce sezonu ma jak w banku.
Rysą na szkle jest postawa w defensywie zawodnika Legii – zdarzały mu się gorsze momenty, a wszelkie jego obronne mankamenty obnażyło starcie z Lechem (2:5), gdy poznaniacy właśnie jego stroną hulali jak chcieli.
ŚRODKOWY POMOCNIK – DAMIAN RASAK
17 spotkań, 4 bramki, 2 asysty – tak prezentują się statystyki 28-letniego zawodnika Górnika Zabrze. Rasak od lat przewijał się gdzieś w ekstraklasowym tle, przez sześć lat grając w barwach Wisły Płock, wcześniej zaś liznął trochę włoskiego futbolu, gdzie reprezentował barwy młodzieżowej drużyny Chievo, Bari czy SEF Torres 1903. Italii jednak nie podbił, wrócił do Polski, konkretnie do Miedzi Legnica, z której za kwotę 75 tysięcy euro trafił do zespołu z Płocka. Przez okres gry dla “Nafciarzy” był zawodnikiem solidnym, będącym wartością dodaną, ale w żaden sposób nie wyróżniającą się w ligowym tłumie. Początkiem 2023 roku odszedł z Płocka i trafił do Górnika, początek miał nieco niemrawy, ale potem grał już tylko lepiej.
Rasak: Większe kluby zabierają nam najlepszych piłkarzy. Trudno w Górniku o automatyzmy
Runda jesienna – rewelacyjna. Rasak lideruje środkiem pola szóstej siły ekstraklasy, grając wszystko od deski, do deski. Pauzował tylko raz, w meczu z Jagiellonią, za czwartą żółtą kartkę (ma ich na koncie obecnie pięć) i tylko raz zszedł z boiska przed czasem – w 88 minucie meczu z Koroną. Jan Urban zbudował zawodnika, który wobec naszych problemów ze środkiem pola i eksperymentatorskimi zapędami Michała Probierza może nawet pokusić się o wystąpienie w reprezentacji.
Potwierdzają to wszystko statystyki – Rasak jest w czołówce, jeśli chodzi o przechwyty, odzyskane piłki, dokładność podań, wytworzone szanse, długie piłki, strzały, a także jest w czołówce pod względem… strzałów celnych, z 14 takowymi na koncie.
ŚRODKOWY POMOCNIK – ANTONI KOZUBAL
Najnowszy z błyszczących perełek z poznańskiej akademii, 20-latek zaliczył piorunujące wejście do Ekstraklasy. Powróciwszy z 1. Ligi, z wypożyczenia do GKS-u Katowice z miejsca został zawodnikiem pierwszego składu Lecha Poznań – i to jak najbardziej zasłużenie. Na zapleczu Ekstraklasy defensywny pomocnik zaimponował łączeniem gry defensywnej z ofensywną, zabezpieczaniem drugiej roli i dojrzałością w podejmowaniu decyzji, co niemal bezboleśnie przeniósł poziom wyżej, wracając do macierzystego klubu. Jeden z architektów powrotu katowiczan na najwyższy szczebel ligowy stał się ważnym trybem maszyny Frederiksena, liderującej po 18 kolejkach Ekstraklasie.
Kozubal zagrał w każdym meczu, jedynie trzykrotnie nie rozgrywając minimum 70 minut. Tak dobra postawa poskutkowała powołaniem do kadry – pomocnik zadebiutował w meczu Ligi Narodów, wchodząc na ostatnie dziewięć minut blamażu z Portugalią (1:5).
709 celnych podań w ciągu 1397 rozegranych minut to świetny rezultat, zwłaszcza przy dokładności ponad 84%. Antoni Kozubal nie boi się brać gry na siebie, ale też nie ogranicza się jedynie do bycia typową “szóstką”. Zdarza mu się znaleźć w bocznym sektorze i wrzucać piłkę w pole karne, czy wbiegać w “szesnastkę” w poszukiwaniu piłki – co daje konkrety – Kozubal ma na koncie bramkę w meczu z Legią, w którym zaliczył również jedną ze swoich trzech asyst. Dobrze i aktywnie prezentuje się również w defensywie – 72% udanych odbiorów, 14 przejęć, czy 20 zablokowanych piłek o tym świadczy. Pod koniec rundy zdarzyło mu się kilka słabszych występów, lekko przygasł, ale ten moment gorszej gry nie powinien przyćmiewać całościowego obrazu – Kozubal jak na razie imponuje swoją grą – tego zawodnika trzeba obserwować.
OFENSYWNY POMOCNIK – AFONSO SOUSA
Każdy zna historie z gatunku: “od zera do bohatera”, a na naszych oczach rozgrywa się kolejna – z wypychanego przez kibiców z klubu zawodnika, okrzykniętego największą wtopą transferową Lecha (obok Aliego Gholizadeha i Adriela Ba Louy) do ulubieńca poznańskich kibiców, brylującego w środku pola lidera, który swoją grą zachwycił wszystkich obserwatorów Ekstraklasy. Portugalski pomocnik jest jednym z głównych kandydatów do miana MVP sezonu i nie bez powodu, praktycznie w każdym meczu pokazuje niezmienny, bardzo wysoki poziom, napędzając akcje “Kolejorza”.

A przecież 24-latek jeszcze kilka miesięcy temu był spisany przez wszystkich obserwatorów na straty. Przed pojawieniem się w Lechu Nielsa Fredriksena, Sousa grał niemalże miernie i regularnie zawodził. A oczekiwania wobec niego były ogromne – w końcu 1,2 mln euro zapłacone B-SAD-owi za niego to szósty najdroższy zakup w historii naszej ligi, ex aequo z zakupem Adriela Ba Louy również przez Lecha, Virgila Ghity prez Cracovię czy Maika Nawrockiego przez Legię. Drożej od niego kupowano jedynie Gholizadeha (za 1,8 mln, również Lech), Jonha Yeboaha (1,5 mln, Raków), Bartosza Slisza (1,5 mln, Legia), Lirima Kastratiego (1,3 mln, Legia) oraz Ante Crnaca (1,3 mln, Raków). Wszystkie trzy transfery do rundy jesiennej tego sezonu były uznane za fatalne – teraz za taki uznawany jest jedynie ściągnięcie Ba Louy. Gholizadeh prezentuje się solidnie, natomiast Sousa – fenomenalnie.
Portugalczyk z przeszłością w FC Porto w 18 meczach Ekstraklasy strzelił 6 bramek i zaliczył 5 asysty. Jest w czołówce ligi jeśli chodzi o dokładność podań, stworzone szanse bramkowe, próby dryblingu, udane dryblingi, kontakty z piłką w polu karnym przeciwnika i odbiory. Godnie zastąpił Josue w roli przerastającego naszą ligę zawodnika z przeszłością w młodzieżowych reprezentacjach Portugalii.
OFENSYWNY POMOCNIK – JESUS IMAZ
Ulubieniec kibiców Jagielloni Białystok i jeden z jej kapitanów od lat zachwyca swoją grą w Ekstraklasie. W 220 meczach w Ekstraklasie (w barwach Jagielloni zagrał 173 razy, 47 razy wystąpił w barwach Wisły Kraków) zdobył już 91 bramek i być może już w tym sezonie wejdzie do “klubu 100” jako drugi obcokrajowiec, obok Marco Paixao, którego zapewne Hiszpan spróbuje przegonić. Portugalczyk strzelił w Ekstraklasie 108 bramek, Imazowi brakuje do niego tylko 15 trafień. To tyle, ile potrafi strzelić w sezon – a nie wydaje się, by 34-latkowi upływ czasu jakoś bardzo szkodził (co zresztą łączy go ze wspomnianym Paixao).
W tym sezonie pomocnik „Jagi” w 18 meczach ligowych zdobył 10 bramek i zaliczył sześć asyst, grając nie tylko w roli środkowego napastnika, ale i ofensywnego pomocnika. Do tego dołożył konkrety w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, kiedy z zespołem Panaweżysz strzelił hat-tricka. Z kolei w Lidze Konferencji pokonał bramkarza Celje, w meczu zremisowanym 3:3, w którym Hiszpan zaliczył również asystę. Tych ma łącznie w tych rozgrywkach trzy – pozostałe dwie zanotował w meczu przeciwko Molde.
Na dodatkowe wyróżnienie zasługuje seria, która rozpoczęła się w 11 kolejce, a zakończyła w 17 kolejce – siedem spotkań z rzędu ze strzelonym golem. Imaz ukąsił Legię, Zagłębie (dwukrotnie), Koronę, Górnik, Raków, Śląsk i Pogoń. Zatrzymał się dopiero na Puszczy Niepołomice. Chapeu bas.
Do Polski Jesus trafił siedem lat temu, z zaplecza La Liga, konkretnie z Cadiz, gdzie zagrał przez pół roku ledwie sześć razy, do krakowskiej Wisły. Po półtora roku w Krakowie Jagiellonia kupiła Hiszpana za 100 tysięcy euro i dziś, po pięciu latach można śmiało stwierdzić, że właśnie wtedy do Jagielloni przyszła jedna z jej legend, współautor największych sukcesów w historii klubu, z ubiegłorocznym Mistrzostwem Polski na czele. W ciągu siedmiu sezonów, w czasie których Imaz reprezentował barwy białostoczan, tylko raz, w sezonie 2021/22, nie strzelił minimum dziesięciu bramek, bo strzelił ich dziewięć i to mimo opuszczenia z powodu kontuzji połowy rozgrywek (zagrał w szesnastu meczach). Najlepszy rezultat strzelecki zanotował dotychczas w sezonie 2022/23, gdy wraz z Marciem Gualem tworzył duet nie do zatrzymania – zatrzymał się na czternastu trafieniach. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jeśli Imaz będzie zdrowy, to wynik ten poprawi z nawiązką.
OFENSYWNY POMOCNIK – BARTOSZ KAPUSTKA
Wonderkid z pokolenia, które osiągnęło ćwierćfinał mistrzostw Europy na francuskich arenach przed ośmiu laty. Gdy w sierpniu 2016 roku pomocnik odchodził z łatką ogromnego talentu z Cracovii do Leicester City wszyscy mu wróżyli świetlaną przyszłość. I mieli ku temu podstawy – dziewiętnastolatek świetnie prezentował się w Ekstraklasie i zaliczył piorunujące wejście do kadry – Adam Nawałka dał mu zadebiutować w spotkaniu eliminacji mistrzostw świata z Gibraltarem (8:1), gdzie w debiucie osiemnastoletni Kapustka zdobył bramkę. Nie zagrał w dwóch kolejnych meczach eliminacyjnych, ze Szkocją i Irlandią, ale świetną postawą w kończących reprezentacyjny rok 2015 meczach towarzyskich z Islandią (gol i asysta) i Czechami (asysta) zapewnił sobie stałe miejsce w reprezentacji, nie opuszczając żadnego meczu towarzyskiego przed Euro 2016, a na samym wielkim turnieju nie grając jedynie w 1/8 finału ze Szwajcarią, z uwagi na uzbierane żółte kartki.
I wtedy wszystko runęło jak domek z kart. W Leicester nie przebił się nawet na ławkę rezerwowych, grając w pierwszej drużynie przez rok zaledwie cztery razy, w krajowych pucharach. Spowodowało to jego pożegnanie się z kadrą, w której na początku sezonu 2015/16 Kapustkę widział wprawdzie trener Nawałka, zagrał on w meczach eliminacji mundialu z Kazachstanem (gol) i Armenią oraz w towarzyskim w starciu ze Słowenią, ale później brak gry w klubie przełożył się na brak powołań. Wypożyczenie do Freiburga okazało się katastrofą, zagrał siedem razy w Bundeslidze (gol z Wolfsburgiem) i raz w Pucharze Niemiec. Kolejny sezon pomocnik spędził w Belgii, w OH Leuven. Na zaplecze belgijskiej Jupiler Pro League prezentował się przyzwoicie, w 20 spotkaniach strzelił 3 bramki oraz zagrał spotkanie w play-offach. Niczym jednak specjalnym nie błysnął, co zaowocowało kolejnym straconym sezonem w Leicester, w czasie którego nie dostał ani minuty w pierwszym składzie. Rundę jesienną stracił zresztą lecząc zerwanie więzadła krzyżowego.
Wrócił więc w sezonie 2020/21 do Legii i nie pokazał niczego szczególnego. Grał przeciętnie, nie przypominając w niczym chłopaka, który był towarem eksportowym Polski kilka lat wcześniej. Do tego kolejny cały sezon stracił w wyniku zerwania więzadła w czasie celebracji po golu z Florą Tallin w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wtedy wydawało się, że z tej mąki chleba już nie będzie, a Kapustka dołączy do panteonu zmarnowanych talentów, które nie poradziły sobie w seniorskiej piłce. I wtem w Legii pojawił się Goncalo Feio, a wraz z jego przyjściem Kapustka zmienił się nie do poznania. Wiosna 2023/24 w wykonaniu poomcnika była jedynie porządna, ale w rundzie jesiennej sezonu 2024/25 widzimy zupełnie innego zawodnika. Po odejściu Josue to nie przeciętnie grający Luquinhas, a właśnie Kapustka został liderem ofensywy “Wojskowych”.

Gra rewelacyjnie, sprawdza się zarówno w roli motoru napędowego akcji ofensywnych, jak i egzekutora, przykrywając swoją grą indolencję strzelecką Guala i spółki – Kapustka w 17 meczach trafił 7 razy do siatki rywali, ma również jedną asystę. W niektórych meczach wręcz w pojedynkę zdobywał punkty – dla Legii tak było chociażby w meczu z Motorem Lublin (5:2), gdy zdobył dublet, czy z Cracovią (3:2), gdzie w pierwszej połowie napędzał akcję warszawiaków, którzy zdobyli wówczas trzy bramki (jedną, z rzutu karnego, strzelił sam Kapustka). Grą “Wojskowych” dyryguje również w Lidze Konferencji i eliminacjach do niej – łącznie w europejskich pucharach w 11 meczach ma 2 gole i 2 asysty na koncie. Świetną dyspozycję pomocnika dojrzał selekcjoner Michał Probierz, który powołał go na październikowe i listopadowe mecze w Lidze Narodów – Kapustka wybiegł na murawę raz, w końcówce z Chorwacją (3:3).
NAPASTNIK – BENJAMIN KALLMAN
O tym, że fiński napastnik potrafi strzelać wiadomym było od lat – poprzednie dwa sezony, które spędził w barwach Cracovii kończył kolejno z sześcioma i dziewięcioma golami na koncie. Są to liczby przyzwoite dla solidnego ligowego wyrobnika. Nie można powiedzieć by Benjamin Kallman był gwiazdą Ekstraklasy, choć niewątpliwie wyróżniał się wśród innych “dziewiątek”. Jego forma w poprzednim sezonie (do dziewięciu bramek dołożył siedem asyst) spowodowała, że interesowała się nim m.in. Legia Warszawa.
Stołeczny klub to zresztą jeden z najpoważniejszych kandydatów do bycia przyszłym pracodawcą Kallmana, bowiem fantastyczna forma Fina, który w 18 meczach zdobył 11 bramek i zaliczył 7 asyst w połączeniu z wygasających latem 2025 roku kontraktem powoduje, że jest on łakomym kąskiem na rynku transferowym. 26-latek jest również w idealnym piłkarsko wieku, a także pokazuje się na arenie międzynarodowej, od dwóch lat będąc regularnym reprezentantem Finlandii, w barwach której zadebiutował w 2018 roku i dotychczas w 27 meczach zdobył 7 bramek.
Kallman opuści Cracovię? Nie ma strachu, „Pasy” potrafią się odpowiednio zabezpieczyć
Jest to zdecydowanie jego najlepszy okres w karierze – dotychczas tylko raz dobił do 10 bramek w sezonie, dokładnie tyle goli zdobył w barwach Interu Turek przez cały 2021 rok (w Finlandii gra się systemem wiosna-jesień). Wcześniej w barwach ekip z Norwegii, Danii czy Szkocji często miał problem ze strzeleniem nawet dwóch, trzech bramek.
Wyśmienicie Kallman odnajduje się w drużynie “Pasów” pod batutą Dawida Kroczka. To zawodnik z największą liczbą stworzonych szans bramkowych na koncie (28), znajdujący się w ścisłej czołówce wygranych pojedynków (88), kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika (89), udanych dryblingów (12), oddanych strzałów (41) i strzałów celnych (20).
Jest bardzo prawdopodobne, że runda wiosenna będzie ostatnią okazją, by podziwiać Kallmana na boiskach Ekstraklasy, a prawie na pewno, by oglądać go w barwach Cracovii. Runda jesienna należała do niego i nie bez powodu jest głównym kandydatem do sięgnięcia po koronę króla strzelców.

I tak oto prezentuje się jedenastu wspaniałych, których wybraliśmy do jedenastki jesieni. Zdominowali ją zawodnicy Lecha – jest ich aż pięciu. Dwóch reprezentantów ma Legia, a po jednym mają Raków, Górnik, Cracovia i Jagiellonia. Zobaczymy już wkrótce jak zaprezentują się wiosną i czy wszystkich zobaczymy na boiskach Ekstraklasy.