
Fot: Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa
Rywalizacje drużyn walczących o utrzymanie z tymi z czołówki regularnie przynoszą ogromne niespodzianki. Na boisku lokata w tabeli traci znaczenie szczególnie w końcówce sezonu, wówczas gdy ekipy grają z nożem na gardle. W takiej sytuacji znalazł się Śląsk Wrocław, mimo gigantycznego postępu za kadencji Ante Simundzy walka o ligowy byt po ostatniej porażce z GKS-em Katowice 0:2 będzie bardzo trudnym zadaniem. Raków Częstochowa przed tygodniem także uległ, to była pierwsza wyjazdowa przegrana w obecnym sezonie – podopieczni Marka Papszuna przegrali 0:1 z Pogonią Szczecin. Już dziś czeka nas starcie mocno podrażnionych ekip. Przed meczem poprosiliśmy o komentarz eksperta Canal+ Sport, Michała Mitruta.
Drużyna „Medalików” w kontrowersyjnych okolicznościach poległa w minionej kolejce z Pogonią Szczecin 0:1. Kluczowe znaczenie miała czerwona kartka, którą za absurdalny faul na Damianie Kurzawie sędzia Damian Sylwestrzak pokazał Erikowi Otieno. Arbiter wcześniej nie zdecydował się na taką karę wobec Linusa Walqhvista, który uderzył w twarz Iviego Lopeza. Ba, piłkarz gości nie ujrzał choćby napomnienia…
Kontrowersja w meczu Pogoń – Raków. Papszun: Sędzia Sylwestrzak tłumaczył się strasznie pokrętnie
Los chciał, że później obrońca „Portowców” strzelił bramkę i tym ustalił wynik meczu. Marek Papszun na konferencji przed spotkaniem ze Śląskiem wyraźnie wskazał niezadowolenie z decyzji arbitra: – Musimy bardziej się starać, by wykreować więcej sytuacji. W Szczecinie oczekiwałem tego od zespołu nawet, gdy graliśmy w dziesiątkę. Ale to już historia, choć wynik został trochę wypaczony, bo jednak oczekiwałbym innej reakcji arbitra na niesportowe zachowanie Wahlqvista wobec Iviego Lopeza.
Słowa padły cztery dni po spotkaniu, ceniony trener Rakowa miał zatem stosunkowo bardzo dużo czasu na refleksję. W kwestii uderzenia w twarz Papszunowi trzeba przyznać rację, tym bardziej, że arbiter Damian Sylwestrzak widział sytuację. Najdziwniejsze było jego tłumaczenie, które zrelacjonował trener Rakowa po meczu: – Tłumaczył to w ten sposób, że Ivi go trzymał, a on się wyrwał… to wszystko nie trzymało się kupy. Czy jest uderzenie w twarz po gwizdku, czy wcześniej było trzymanie na rękę, jest to zachowanie niedopuszczalne. Są obserwatorzy, ludzie, którzy tych sędziów oceniają. Sędzia z VAR miał inną interpretację, nawet między nimi nie było porozumienia. Mega trudna sytuacja, prosiłem, żeby ustalili wspólny front – mówił Papszun.

Kompletnie nie rozumem, dlaczego trzymanie za rękę ma kluczowe znaczenie w kontekście tego, że drugi piłkarz uderza rywala. Drugi argument jest jeszcze bardziej absurdalny. Po gwizdku? Nawet jeśli zdarzenie miałoby miejsce przed rozpoczęciem czy po zakończeniu meczu, poza placem gry, cios zadany przez Wahlqvista to „zachowanie z użyciem siły fizycznej wobec zawodnika drużyny przeciwnej”, które powinno być ukarane czerwoną kartką. Nie rozumiem także zachowania sędziego VAR, nawet jeśli arbiter główny oznajmił mu, że widział sytuację i podjął decyzję o braku kary.
Raków także otrzymał wydatną pomoc sędziego, w drugiej części spotkania ręką we własnym polu karnym zagrał Stratos Svarnas. Wielu obserwatorów podnosiło, że Grek podpierał się przy wykonaniu wślizgu – wówczas zgodnie z przepisami nie ma niedozwolonego zagrania. Warunkiem jest jednak element walki o piłkę, w tym przypadku dystans i czas na reakcję od strzału do odbicia piłki był gigantyczny. Pogoni należał się zatem rzut karny.
Czerwona kartka kompletnie wyszczerbiła grę gości, przez niemal cały mecz bronili oni własnej bramki. Bohaterem został najskuteczniejszy golkiper bieżącej kampanii – Kacper Trelowski. Młody Polak dwoił się i troił między słupkami, ostatecznie wpuścił tylko jednego gola. Było to dopiero siódme trafienie, które wpadło do jego siatki w meczach wyjazdowych.
Seria piętnastu gier bez porażki była niebywale imponująca, w tym aspekcie „Medaliki” awansowały na drugie miejsce w historii najwyższej klasy w Polsce. Przed nimi jest tylko Widzew Łódź z sezonu 1995/96, RTS był niepokonany przez 17 meczów.
Podopieczni Marka Papszuna mogą pochwalić się za to inną, także godną uznania passą. Mowa o czterech meczach wygranych z rzędu przy Limanowskiego. Ostatnia rywalizacja także nie ułożyła się jednak do końca po ich myśli, w starciu z Radomiakiem musieli odrabiać straty. Rafał Wolski zaskakująco łatwo poradził sobie z defensywą, która w tym sezonie straciła tylko 19 bramek. Zapytałem Michała Mitruta o to zjawisko: – Raków grał tak konsekwentnie i powtarzalnie wiosną, że aż nie pasował do polskiej rzeczywistości. Zadyszka musiała nadejść, choć nie sądzę by miała trwać w nieskończoność. Raków rzadko będzie tracił gole po stałych fragmentach gry w końcówce jak z Puszczą. Nie będzie też często przegrywać jak w Szczecinie, gdy kluczowa była czerwona kartka. To drobne turbulencje, ale ten zespół dalej frunie w stronę mistrzostwa – ocenił ekspert.
Raków odrobił straty w meczu z „Zielonymi”, premierową bramkę w barwach podopiecznych Papszuna strzelił Leonardo Rocha. Wzrost piłkarza z Portugalii jest niemal niepowtarzalnym na tej pozycji atutem przy centrach. Z dośrodkowaniami spore problemy miewa Śląsk Wrocław. Wicemistrz w ostatnim meczu z GKS-em Katowice stracił dwa gole po wrzutkach w pole karne, o potencjał w wykorzystaniu tego elementu przez Raków zapytałem eksperta Canal+: – Bardzo chciałbym by Raków zagrał z Rochą i Brunesem od poczatku, ale mam obawy że tak nie będzie. Być moze dojdzie do tego w końcowych kilkunastu minutach jeśli mecz nie będzie się ukladac po myśli Rakowa. Wykorzystanie rosłych napastnikow miałoby więcej pożytku gdyby byli Jean Carlos i Otieno.
Marek Papszun przed meczem wskazał, że w jego opinii Śląsk jest w dobrym momencie, odwołał się do kwestii mentalnych. W mojej opinii to bardzo odważna teza, Michał Mitrut podzielił to zdanie: – Nie do końca, bo przegrał ostatni mecz i podchodzi do końcówki sezonu bez Petra Schwarza. To serce, mózg i płuca tej druzyny. Jeśli Śląsk zaliczy kolejny slabszy mecz, to przyczyn należy się doszukiwać w nieobecności tej kluczowej postaci. Trzymajmy kciuki za jego zdrowie.
Śląsk zagra z Rakowem. Ante Simundza: Wierzę Pokornemu
Mimo ogromnych turbulencji Raków pozostaje liderem tabeli, drugi Lech Poznań ma tyle samo punktów. Atutem ekipy z Częstochowa jest bilans gier bezpośrednich (1:0), w dwumeczu drużyn z czołowej dwójki padła tylko jedna bramka – strzelił ją Stratos Svarnas, Grek nie zagra przeciwko Śląskowi. Czy Raków pozostał faworytem do tytułu? – Tak, Raków nadal ma największe szanse. Ma stosunkowo łatwy terminarz. Oprócz meczu z Jagiellonia, gra raczej z drużynami o niższym potencjale kadrowym. Brak mistrzostwa będzie rozczarowaniem pod Jasną Górą – ocenił ekspert.
Starcie lidera z przedostatnią ekipą w tabeli zapowiada się niebywale interesująco, obie ekipy potrzebują punktów jak tlenu. Będą też walczyć o odkupienie win z poprzedniej kolejki. Pierwszy gwizdek Bartosza Frankowskiego już o godz. 20:30, zwycięska ekipa z pewnością postawi znak w dążeniu do celu.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: